
ROZWAŻANIA
EWANGELICZNE
26 Października 2008
XXX Niedziela
Zwykła A
Z EWANGELII Mt 22
Będziesz miłował Pana Boga
swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To
jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego:
Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.

Na pierwszym miejscu znajdują się słowa: "Kochaj Boga!", z
dopowiedzeniem, że owa miłość ma dokonywać się całym sercem, duszą i
umysłem; słowem - ma obejmować całego człowieka, wszystkie jego władze.
Taka miłość jest możliwa tylko wtedy, kiedy - paradoksalnie - uznamy, że
nie jesteśmy do niej zdolni sami z siebie i pozwolimy Bogu kochać nas.
Jeśli za wszelką cenę chcemy kochać Boga swoimi własnymi siłami,
pokochamy tylko Jego obraz, który wytworzy się w naszym umyśle.
Doświadczenie miłości Boga i odpowiedź na nią całym sercem, duszą i
umysłem pozwala nam naprawdę kochać innych ludzi.
To doświadczenie miłości Boga pomaga nam również kochać samych siebie.
Taka Boża miłość samego siebie nie ma nic wspólnego z egoizmem - jest
raczej zdolnością do przyjęcia prawdy o nas samych, o naszej słabości i
grzeszności. Prawdy, która bez doświadczenia miłości Boga mogłaby nas
zniszczyć. Ta miłość siebie samego wyrazi się w akceptacji własnej
historii życia, swego powołania i miejsca na ziemi.
Prośmy zatem Boga o doświadczenie Jego miłości. Kontemplujmy tę miłość w
tajemnicach Różańca i w eucharystycznych adoracjach, aby skosztować i
zobaczyć, jak dobry jest Pan.
01 Listopada 2008
Uroczystość
Wszystkich Świętych
Z EWANGELII Mt 5
Błogosławieni miłosierni,
albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.

Błogosławiony
oznacza: święty. Co to znaczy "świętość"? Czy to coś zastrzeżonego dla
nielicznych wybrańców i niemożliwego do osiągnięcia przez zwykłego
człowieka?
Dzisiejsza uroczystość jest gromkim NIE!, które takiemu sposobowi
myślenia mówi Kościół. Ukazując całą rzeszę świętych - bezimiennych,
nigdy nie wyniesionych do rangi błogosławionych czy świętych, często
nieznanych - pokazuje, że świętość to dar i zadanie dla każdego z nas.
To nasze przeznaczenie i cel, dla którego zostaliśmy stworzeni.
Drogę do świętości ukazują Chrystusowe
błogosławieństwa Warto popatrzeć na nie, jako na wspaniałą obietnicę
Jezusa, dar Jego miłości. Dla wszystkich ubogich w duchu, smutnych,
płaczących, łaknących sprawiedliwości, cichych, miłosiernych...
Błogosławieństwa dotykają sytuacji, z którymi spotykamy się w życiu
bardzo często, i które trudno wyjaśnić przez pryzmat naszego ludzkiego
myślenia. Oczywiście, nie dadzą się pogodzić z dążeniem do celu za
wszelką cenę, choćby po trupach - ale za to odpowiadają na podstawowe
pytania, co jest w życiu najważniejsze i co należy czynić, aby osiągnąć
prawdziwe szczęście. Bo "błogosławieni" - znaczy "szczęśliwi".
A prawdziwe szczęście to coś więcej niż ulotna radość. To Życie i
Nagroda, które przygotował dla nas Bóg - a dziś, ukazując tych, którzy
już je osiągnęli, pyta każdego z nas: czy chcesz do nich dołączyć?
02 Listopada
2008
Wspomnienie
Wszystkich Wiernych
Zmarłych
Z EWANGELII Łk 23
Wtedy Jezus zawołał
donośnym głosem: Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego.

Modlimy się tradycyjnie nad grobami zmarłych, powtarzając
formułę:"Wieczne odpoczywanie racz im dać Panie, a światłość wiekuista
niechaj im świeci.
Niech odpoczywają w pokoju wiecznym. Amen."
Ale dlaczego wysyłamy naszych zmarłych do jakiejś, bliżej
niesprecyzowanej krainy wiecznego spoczynku, do Hadesu lub Sheolu, do
Tartaru czy też innego miejsca, bliżej nieokreślonego, wiecznego
bezruchu?
Czemu nie modlimy się raczej:
"Chwalebne zmartwychwstanie racz im dać Panie, a światłość Twoja i
radość wiecznego życia
z Tobą niech będzie dla nich nagrodą. Niech królują z Tobą na wieki"
Oni nie umarli po to, aby przejść do jakiejś szarej i bezbarwnej krainy
cieni czy wiecznego bezruchu. Oni nie odpoczywają w martwym pokoju. Oni,
albo żyją już w bezpośredniej bliskości i obecności Boga i dzielą radość
życia wiecznego z Bogiem, jako święci (tych czciliśmy wczoraj), albo są
w stanie bolesnego (a nie spokojnego) oczyszczenia, ale i w stanie
nadziei na radość wieczną. Ale na pewno nie w stanie martwego bezruchu.
Za nich się modlimy, aby jak najszybciej osiągnęli stan wiecznego życia
i królowania z Tobą. Ale módlmy się też i za siebie, abyśmy i my też tam
razem z nimi byli... może już niedługo?
W ręce Twoje, o Panie, powierzam ducha mego i dusze zmarłych.
09 Listopada
2008
XXXII Niedziela
Zwykła A
Z EWANGELII J 2
Do tych zaś, którzy
sprzedawali gołębie, rzekł: Weźcie to stąd, a z domu mego Ojca nie
róbcie targowiska!

Pierwszy
opis liturgii eucharystycznej podaje św. Justyn. Początkowo odbywały się
w domach mieszkalnych (domus Dei lub domus ecclesiae), odpowiednio
dostosowanych do potrzeb liturgicznych. Później, jak wynika z przekazu
Porfiriusza (ok. 270 r.), "chrześcijanie, naśladując budowę świątyń,
budują wielkie domy, w których zbierają się na modlitwę". Potem kolejne
pokolenia chrześcijan budują romańskie kościoły, gotyckie katedry,
świątynie renesansowe, barokowe... - pomniki wiary minionych epok.
Średniowieczna historia opowiada o pewnym podróżniku, który zatrzymał
się przy olbrzymim placu budowy. Zobaczył rozkopaną ziemię i dziesiątki
krzątających się ludzi. Zapytał pierwszego z brzegu robotnika, czym się
zajmuje, i usłyszał w odpowiedzi: teraz noszę kamienie. Zapytał
następnego, a ten odparł: wożę piasek. Kolejny pytany odpowiedział:
pracuję, aby wyżywić rodzinę. Wreszcie inny zapytany o to samo, odrzekł:
budujemy katedrę w Chartres. Dzisiaj ta katedra, a szczególnie jej
witraże, należy do najpiękniejszych na świecie. Każdy z nas wykonuje
codziennie setki czynności. Podejmuje przeróżne działania, starając się
wypełnić swoje obowiązki, i to często jak najlepiej. Czy jednak przy
całej naszej aktywności my - ludzie ochrzczeni - mamy świadomość tego,
że budujemy królestwo Boże, że przez chrzest święty wszczepieni w
Chrystusa stanowimy jedno ciało, i że ciało każdego z nas jest świątynią
Ducha Świętego?
11 Listopada
2008
Narodowe Święto
Niepodległości
Z EWANGELII Łk 17
Tak
mówcie i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono: Słudzy
nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać.

Święto
Niepodległości wzywa nas, abyśmy spojrzeli na wspólną matkę, na Ojczyznę
naszą, na Polskę, abyśmy na nowo zauważyli fundamentalne wartości, ważne
dla Ojczyzny i dla nas wszystkich. Najpierw tę wartość, która jest
wpisana w nazwę dzisiejszego święta - niepodległość, a więc suwerenność
oraz niezależność z zewnątrz i wewnątrz. Z nią łączy się tożsamość
narodowa.
Bez nauki, którą czerpie się
z dziejów, a więc z doświadczenia pokoleń, nie można iść w przyszłość.
Nierozsądny to człowiek, który bez mądrości, zaczerpniętej
z doświadczenia dziejów, chce kroczyć ku przyszłości, prowadzić ku niej
ludzi i budować. Sięgamy do dziejów, by się uczyć i nie powtarzać błędów
przeszłości.
Sięgnijmy do tej historii, która pokazuje Polskę wymazaną wprawdzie z
mapy Europy, ale żyjącą w sercach Polaków. Polska żyła w narodzie, w
domach, w rodzinach.
Skąd brała się owa wielka moc ducha w naszym narodzie, którą daremnie
usiłowano zdusić?
Gdy spojrzymy w dzieje narodu, zauważamy, że źródłem była wiara w Boga.
Dzisiaj usiłuje się w różny sposób odwracać ludzi od Boga, stwarzać
model życia, jakby Boga nie było. Chce się przemilczać Jego istnienie.
Polsce potrzebne jest dzisiaj serce i modlitwa.
16 Listopada
2008
XXXIII Niedziela
Zwykła A
Z EWANGELII Mt 25
Jednemu
dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego
zdolności, i odjechał.

Zapewne
zdarzyło nam się spotkać kogoś - a może to i sami byliśmy - kto
opowiadając historię swego życia i pokazując swój życiowy dorobek, z
dumą mówił: "To wszystko osiągnąłem sam, własnymi rękami. Nikt mi w tym
nie pomagał, zaczynałem zupełnie od zera".
Otóż dzisiejsza przypowieść uświadamia nam podstawową rzecz: nikt z nas
nie zaczyna od zera. Każdy z nas otrzymał od Pana Boga jakiś dar: zespół
cech, zdolności, predyspozycji, które może rozwijać i wykorzystywać,
może też je zlekceważyć i zmarnować. Jednak istnienie w nas takiej
zdolności nie jest żadną naszą zasługą. To jest dar - całkowicie
niezasłużony, którego istnienie jest owocem miłości Pana Boga do nas.
Takie dary to również nasza historia życia, rodzina, najbliżsi. Wszystko
to składa się na ów ogromny potencjał, który otrzymaliśmy -
wystarczający do naszego zbawienia i uświęcenia.
Zauważmy, że słudzy w przypowieści zostali obdarowani przez pana w
różnym stopniu. Nie ma tu absolutnej równości. Pan dzieli swój majątek
według własnego uznania. Powiedzielibyśmy: niedemokratycznie.
Czy potrafimy być Panu Bogu wdzięczni za to, co mamy? Czy chcemy i
próbujemy wykorzystywać wszelkie szanse i potencjał, jaki od Niego
otrzymaliśmy? Czy nie tracimy sił na nierealne mrzonki, zamiast skupić
się na stopniowym osiąganiu celów, które są realne i znajdują się w
naszym zasięgu?
23 Listopada 2008
Uroczystość
Chrystusa Króla
Z EWANGELII Mt 25
Wtedy
odezwie się Król do tych po prawej stronie: Pójdźcie, błogosławieni Ojca
mojego, weźmijcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia
świata. Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a
daliście Mi pić...

Dziś
Chrystus staje przed nami jako Król i Władca całego Wszechświata.
Moment sądu ma swoje korzenie w postawie, jaką przyjmujemy tu na ziemi,
w czasie naszego życia. W szczególny sposób dotyczy to naszej postawy
wobec drugiego człowieka, a zwłaszcza tych bliźnich, którzy są słabi,
głodni, odtrąceni, przegrani życiowo... Tych, którzy nie potrafili sobie
poradzić w życiu, którym się nie powiodło, których dotknęła choroba i
cierpienie. To właśnie oni są dla nas na ziemi ambasadorami Chrystusa -
w jakiś przedziwny sposób reprezentują Go i uobecniają.
To oznacza, że każdego dnia spotykamy na naszych ścieżkach Króla
Wszechświata. Ma On twarz płaczącego dziecka, ubogiej matki,
bezrobotnego, nieuleczalnie chorego, niesłusznie oskarżonego... Możemy
odwrócić się obojętnie, ale możemy też okazać naszą solidarność, niosąc
pociechę i pomoc na miarę naszych możliwości.
Moja wieczność decyduje się tak naprawdę teraz, w chwili obecnej, dziś.
To dziś spotykam Króla Wszechświata, który ukrywa się przede mną i chce,
bym Go rozpoznał w drugim człowieku. Zaprasza mnie do budowania swojego
królestwa na ziemi.
30 Listopada 2008
I Niedziela
Adwentu Rok B
Z EWANGELII Mt 13
Czuwajcie
więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie:
z wieczora czy o północy, czy
o pianiu kogutów, czy rankiem. By niespodzianie przyszedłszy, nie zastał
was śpiących.

Ciągle na
coś czekamy: na następny dzień, na uśmiech losu, na powrót dziecka ze
szkoły, osoby bliskiej powracającej z dalekiej podróży. Ludzkie życie
wtedy traci sens, jeśli nie ma już na co czekać... Całe życie jest zatem
jednym wielkim OCZEKIWANIEM.
W tym kontekście prawdy o ludzkim istnieniu wchodzimy w Adwent. Używając
ludzkich kategorii, można by powiedzieć, iż nie zrozumie tego świętego
czasu ten, kto nie tęsknił, nie czekał, nie czuwał - kto nie żył w pełni
wszystkim, co wyznacza ścieżki człowieczego losu, domagające się ze swej
natury dopełnienia w Bogu, Pełni Istnienia...
"Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie". Oczekiwanie, aby
być autentycznym, musi zawierać w sobie pokorę. Aby być życiodajnym,
musi być aktywne - nie może być biernością, "ustawieniem się" w życiu -
ot tak, żeby nie stracić nic z jego uroków, często grzesznych, a zarazem
- "w razie czego" szepnąć Jezusowi: przecież byłem blisko Ciebie, byli
gorsi, niż ja... Nasz problem polega na tym, że ciągłe balansowanie na
granicy zaciera wrażliwość, niszczy czujność, tłumi "potencjał ziarna",
które przecież najpierw musi obumrzeć, aby potem wydać plon...
Życie to oczekiwanie - oby z zapaloną lampą w ręce. Tylko wtedy uda się
nie przegapić przychodzącego Pana. Niech zatem adwentowe światła zapłoną
nie tylko w naszych dłoniach, ale także w naszych sercach, abyśmy wydali
godny owoc nawrócenia.
07 Grudnia
2008
II Niedziela
Adwentu B
Z EWANGELII Mk 1
"Oto Ja posyłam wysłańca mego
przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni:
Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki!".

Każda
miłość jest inna. Każda miłość, jak symfonia, musi się najpierw
rozwinąć, zaistnieć harmonią i potęgą dźwięków, zabłysnąć tęczą barw -
po to, aby dokonało się w niej spełnienie. Jest w niej miejsce na
oczekiwanie, na tęsknotę i na cierpienie.
Bóg, wchodząc w ludzki świat, posługiwał się kategoriami bliskimi
każdemu z nas. Czymże jest starotestamentalne przygotowanie, jak nie
stopniowym objawianiem się Stwórcy człowiekowi? Był odrzucany, bo ludzie
woleli oddawać chwałę takiemu "bogu", który nie był wymagający, dał się
przekupić, przymknął oko na szwindle i okrucieństwo... Bóg prowadził
naród wybrany delikatnie - obserwował go nieustannie, pielęgnował jak
winnicę, przycinał, plewił - jak ogród, z którego chciało się być
dumnym. Mówił przez proroków, aż wreszcie dał Swojego Syna, aby tym
gestem pokazać wszystkim: "Zobaczcie, jak bardzo was kocham. Czegóż wam
jeszcze trzeba?".
A myśmy Go ukrzyżowali. Najpierw śpiewali "Hosanna!", a potem przybili
gwoździami... Nie ma w dziejach świata drugiej, tak dramatycznej i
przejmującej historii...
"Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego" - woła dziś Jan
Chrzciciel. Trzeba się przejąć tym adwentowym wołaniem, aby dramat Boga
- który jest Miłością, który chciał być naszym Bratem, Przyjacielem -
nie powtórzył się znowu...
08 Grudnia
2008
Uroczystość
Niepokalanego
Poczęcia NMP
Z EWANGELII Mk 1
W szóstym miesiącu posłał Bóg
anioła Gabriela do miasta
w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi, imieniem
Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja.

Słyszymy
"tak" Maryi, w którym daje siebie całą, całkowicie - już nikt nigdy nie
powie Bogu takiego "tak".
Przede wszystkim jednak musimy wsłuchać się w tę radosną wieść: Mesjasz
jest nam dany, Ten, który przychodzi, aby zbawić nas od wszelkiej
nieprawości i nędzy.
Czy kiedykolwiek będzie można przyzwyczaić się do tej myśli, która tak
jasno wyrażona zostanie przez świętego Jana: "Słowo, które jest Bogiem,
stało się ciałem i zamieszkało wśród nas".
"Bóg wśród nas, Bóg z nami": radość dana Maryi jest radością, która jest
ofiarowana nam, kiedy rozumiemy do jakiego stopnia poprzez Jezusa (i
poprzez Maryję) Bóg jest z nami, Bóg jest dla nas. Choćby nie wiem jakie
chmury zawisły nad światem i nad naszym życiem, nikt nie odbierze nam
tego słońca.
Dni, kiedy Jezus staje się dla nas słońcem w szczególny sposób, to nasze
zwiastowania. Czasem niosą radość, czasem są bolesne. Jaki anioł wyrywa
nas z uśpienia? Czasem jest to fragment Ewangelii albo wspaniałe
spotkanie z braćmi. Czasem jest to cierpienie, które niszczy nadzieje i
złudzenia. I oto nagle czujemy się wezwani do rzeczy trudniejszych i
wznioślejszych. Raduj się, Pan jest z Tobą, zrodzisz swoje życie i
cząstkę świata. Jeśli powiesz "tak".
14 Grudnia 2008
III Niedziela
Adwentu B
Z EWANGELII J 1
"Jam głos wołającego na pustyni: Prostujcie drogę Pańską, jak powiedział
prorok Izajasz".

Postać Jana
Chrzciciela jeszcze raz konkretyzuje istotę Adwentu - pokazuje, w jaki
sposób przygotować się na przyjście Zbawiciela, aby właściwie rozpoznać
"czas swego nawiedzenia". Woła: "Prostujcie drogę Panu!" - ma się to
dokonać przez pokutę, nawrócenie, zerwanie z grzechem, odrzucenie
ciemności i wejście w pełnię blasku zbawczej łaski Chrystusa...
Wołanie Jana Chrzciciela posiada dla nas dzisiaj szczególną aktualność.
Gdzie jest Bóg? - pytają poszukujący, zabłąkani, ci, którzy dali się
ponieść niebezpiecznym wirom świata, którzy wszystko uznali za ważne, z
wyjątkiem swojej wiary.
Zapominają o czymś ważnym: aby tak się stało, potrzebne jest
PRZYGOTOWANIE. Naród Wybrany czekał tysiące lat na Mesjasza, a i tak
okazało się to niewystarczające. Co zatem robić, aby nie przegapić
najważniejszego? Pisze dzisiaj św. Paweł: "Unikajcie wszystkiego, co ma
pozór zła. Sam Bóg pokoju niech was uświęca". Zło zaciemnia obraz
świata, staje się krzywym zwierciadłem - próżno w nim szukać prawdy o
sobie, o przychodzącym Chrystusie. Tylko Bóg pokoju może uzdolnić
człowieka do tego, aby wśród wrzawy świata mógł usłyszeć cichutkie
kwilenie Betlejemskiego Dzieciątka...
Modlimy się dzisiaj o mądrość otwartych oczu, o pokorę, abyśmy potrafili
zobaczyć to, co ukryte pod powierzchnią pośpiechu i pustki - przeżyć
prawdziwą radość z tego, iż stało się nam Zbawienie świata!
21 Grudnia
2008
IV Niedziela
Adwentu B
Z EWANGELII Łk 1
Będzie On wielki i
będzie nazwany Synem Najwyższego,
a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem
Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca.

W relacji
św. Łukasza zapowiedź narodzin Jezusa jest ukoronowaniem wszystkich
starotestamentalnych proroctw.
Bóg przychodzi do człowieka, objawia swoje słowo, zaprasza do współpracy
w dziele budowania królestwa Bożego. Wątpliwości, ludzkie obawy, które
wtedy mogą się pojawić, wcale nie umniejszają naszej rozumnej natury.
WIARA, DROGA DO NIEJ PROWADZI PRZEZ LUDZKI UMYSŁ I WOLĘ... Nie trzeba
wtedy bać się szukać odpowiedzi, pytać - a co najważniejsze - mieć
szeroko otwarte oczy. Bóg zawsze DAJE ZNAK. To nie musi być cud, który
wkroczy w porządek natury - to może być znak, który tylko we własnym
sercu da się odczytać. Bóg stawia człowiekowi zawsze wybór - bo
obdarował go wolnością. Nie narzuca swojej woli, ale czeka... Może także
na ciebie?...
Wiara jest rozumna - nie łamie jego praw. Wiara zawsze jest wyborem,
wolną decyzją. Polecamy dziś Maryi wszystkich wątpiących, poszukujących,
zabłąkanych. Polecamy siebie samych, aby nasze poszukiwania zawsze
kończyły się tą radosną pewnością, która prowadzi do Boga.
|

Nr.
6/77
Okres zwykły-Adwent
listopad-grudzień 2008 rok

LISTOPAD
Intencja ogólna: Aby świadectwo miłości Świętych pomagało
chrześcijanom w oddaniu się na służbę Bogu i bliźnim - na wzór
Chrystusa, który przyszedł, aby służyć.
Intencja misyjna:
Aby chrześcijanie przebywający w Azji, wpatrzeni w Chrystusa i wierni
Ewangelii, potrafili głosić Go ludom o starożytnej kulturze i bogatej
duchowości.
GRUDZIEŃ
Intencja ogólna: Aby Kościół, wobec rozprzestrzeniającej się
cywilizacji przemocy i śmierci, wspierał cywilizację życia wszelkimi
apostolskimi i misyjnymi środkami.
Intencja misyjna:
Aby chrześcijanie przebywający w krajach misyjnych potrafili przekonać
tamtejszych mieszkańców, że Dzieciątko narodzone w stajni betlejemskiej
niesie światu światło nadziei.
W Adwencie liturgia często
powtarza nam i nas zapewnia, jakby dla przezwyciężenia naszej naturalnej
nieufności, że Bóg "przychodzi": przychodzi, by być z nami w każdej
sytuacji; przychodzi, aby zamieszkać pośród nas, by żyć z nami i w nas;
przychodzi, by zmniejszyć dzielące nas odległości; przychodzi, by nas
pojednać z Nim samym i byśmy pojednali się między sobą. Wchodzi w dzieje
ludzkości, puka do drzwi każdego mężczyzny i każdej kobiety dobrej woli,
by przynieść każdemu człowiekowi, rodzinom i narodom dar braterstwa,
zgody i pokoju. Nie przestaje odwiedzać nas w codziennym życiu, gdy jako
pielgrzymi podążamy w stronę Królestwa. Dlatego Adwent jest w pełnym
tego słowa znaczeniu czasem nadziei, w którym wierzący w Chrystusa są
zachęcani do czujnego oczekiwania, wypełnionego pracą i modlitwą oraz
czynami, które dyktuje miłość.
Abyśmy mogli bardziej autentycznie i owocnie przeżyć ten czas Adwentu,
liturgia zachęca nas, byśmy wpatrywali się w Najświętszą Maryję Pannę i
w duchu podążali razem z Nią do groty betlejemskiej. Kiedy Bóg zapukał
do Jej drzwi, Ona, młoda dziewczyna, przyjęła Go z wiarą i miłością.
Pozwólmy, by urzekło nas Jej piękno, odbicie Bożej chwały, aby "Bóg,
który przychodzi", znalazł w każdym z nas serce dobre i otwarte i mógł
je napełnić swoimi darami.
Papież Benedykt XVI
Zmarłym wypraszajmy udział w wiecznej radości i w chwale
zmartwychwstania, a nam żyjącym godne i błogosławione przeżycie
kolejnego Adwentu - czasu oczekiwania nie tylko na Święta Bożego
Narodzenia, ale na spotkanie
z Panem Jezusem w chwale.

-
LISTOPAD
01. Wszystkich Świętych.
02.Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych.
03. Św. Marcina De Porres, zakonnika.
04. Św. Karola Boromeusza.
05. Św. Zachariasza i Elżbiety - rodziców św. Jana
Chrzciciela.
06. Św. Leonarda - był rycerzem frankońskim, nawróconym
przez św. Remigiusza. Pustelnik. Wstawiał się za
uwięzionymi. Zmarł ok. 550r. Patron jeńców wojennych.
10. Święto poświęcenia bazyliki na Lateranie,
- Św. Leona I Wielkiego papieża, doktora Kościoła.
11. Św. Marcina z Tours, biskupa,
- 90. rocznica Odzyskania Niepodległości.
12. Św. Jozafata Kuncewicza biskupa, męczennika.
13. Św. Pierwszych Męczenników Polskich -
Benedykta, Jana, Mateusza, Izaaka, Krystyna.
15. Św. Alberta Wielkiego biskupa, doktora Kościoła.
16. NMP Ostrobramskiej - Matki Miłosierdzia,
- rocznica poświęcenia Bazyliki Świętych Apostołów Piotra i
Pawła,
- Św. Gertrudy, dziewicy, zakonnicy.
17. Św. Elżbiety Węgierskiej, zakonnicy.
18. Bł. Karoliny Kózkówny, dziewicy i męczennicy.
19. Bł. Salomei, dziewicy.
20. Św. Rafała Kalinowskiego.
21. Ofiarowanie NMP.
22. Św. Cecylii, dziewicy i męczennicy - patronki śpiewu
kościelnego.
23. Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata,
- Św. Klemensa I papieża i męczennika,
- Św. Kolumbana, opata.
24. Św. Andrzeja Dung-Lac, Kapłana i Towarzyszy Męczenników.
25. Bł. Marii od Pana Jezusa Dobrego Pasterza (Franciszki
Siedliskiej), dziewicy.
29. Koniec okresu zwykłego.
30. Adwent - początek roku liturgicznego B. ADWENT,
- Św. Andrzeja, Apostoła.
-
-
GRUDZIEŃ
01.Bł. Karola de Foucauld. 13 listopada 2005r. Benedykt XVI
beatyfikował Karola de Foucauld jako jednego z duchowych
przewodników XX wieku. Podjął on próbę radykalnego
naśladowania Jezusa z Nazaretu, pociągając do Niego innych
swoim życiem w duchu ewangelicznego ubóstwa. Urodzony w
Estrasburgo (Francja) 15 września 1858 r. Karol de Foucauld
wyruszył w 1883 roku na ekspedycję na Pustynię
Marokańską, za którą otrzymał zloty medal Towarzystwa
Geograficznego. W 1886 roku przeżył głębokie nawrócenie
religijne, wynikiem którego była pielgrzymka do Ziemi
Świętej, którą odbył w roku 1888. Mając doświadczenie
trapisty w Syrii oraz eremity w Nazare w 1901 roku otrzymał
święcenia kapłańskie. Przez wszystkie lata studiował język
arabski oraz hebrajski.
|
-
Żył w ubóstwie,
medytacji, świadcząc o wielkiej miłości Boga miedzy chrześcijanami,
żydami i muzułmanami - w ten sposób prefekt Kongregacji ds. Świętych,
Kardynał José Saraiva Martins, przedstawił jego życie. Aby naśladować
życie ukryte Jezusa Chrystusa zamieszkał w samym sercu Sahary w
Tamanrasset, gdzie napisał wiele książek o życiu Arabów. Idea
ewangelizacji ludów Sahary i przykład jego życia był tak wielki, że
pociągnął za sobą wielu naśladowców, skupiających się we wspólnocie
Braci Mniejszych Jezusa. Był wielkim czcicielem Serca Pana Jezusa. 1
grudnia 1916 roku, w 58 roku życia Karol de Foucauld zmarł w wyniku rany
odniesionej od strzału z karabinu podczas miejscowych zamieszek. 10
kongregacji zakonnych oraz osiem stowarzyszeń życia duchowego, które
chcą naśladować sposób życia Karola de Foucauld, złożyło świadectwo jego
życia oraz charyzmatu.
02. Bł. Rafała Chylińskiego.
03. Św. Franciszka Ksawerego.
04. Św. Jana Damasceńskiego, kapłana, doktora Kościoła,
- Św. Barbary, dziewicy i męczennicy.
06. Św. Mikołaja z Miry, biskupa.
07. Św. Ambrożego, biskupa, doktora Kościoła.
08. Niepokalanego Poczęcia NMP.
10. NMP Loretańskiej.
11. Św. Damazego, papieża.
12. NMP z Guadalupe.
- Św. Joanny Franciszki de Chantal, zakonnicy.
13. Św. Łucji, dziewicy i męczennicy.
14. Św. Jana od Krzyża, kapłana, doktora Kościoła,
- Dni Modlitw o Życie Chrześcijańskie Rodzin.
15. Św. Marii od Krzyża di Rosa.
17. Św. Modesta.
18. Pawła Miki i towarzyszy.
19. Św. Urbana, papieża,
- Św. Anastazego, papieża.
21. Św. Piotra Kanizjusza, kapłana, doktora Kościoła,
- Następne wydanie Powołania
|
|
|
 
"Proście, będzie wam dane (...) Każdy bowiem, kto prosi otrzymuje (...)
Jeśli ktoś z was prosi ojca swego o chleb, czyż poda mu kamień?".
Tym razem chciałbym zwrócić uwagę na modlitwę prośby, która otwiera
człowieka na prawdę o sobie i o Bogu.
Prośbą trzeba objąć wszystkie wartości potrzebne do życia na ziemi oraz
dary potrzebne do zbawienia własnego i innych. Nieustannie należy
pamiętać o tym, że Ojciec wie, czego nam potrzeba, ale w swej
opatrzności uzależnił otrzymanie przez nas wielu Jego darów od naszej
prośby.
Musimy pamiętać, że prośba zakłada obszar wolności dla tego, kogo
prosimy i nie może przerodzić się
w żądanie czy też pretensjonalność.
Wystarczy uważnie obserwować obszary życia gospodarczego, społecznego,
zawodowego i politycznego, by stwierdzić, jak rzadko pojawia się w nich
słowo "proszę". Jest to najczęściej litania żądań i pretensji, nawet
z próbami szantażu i potępienia.
Czy w naszej relacji do Pana Boga nie jest podobnie?
Czy nasze społeczeństwo potrafi spokojnie wysłuchać, poprosić,
podziękować? Przecież to tak niewiele i każdy, kto chce, może to
wprowadzić w swe życie.

01.09. Mszą
św. o godz. 7.30 rozpoczęliśmy kolejny rok szkolny.
12-14.09. Sześcioosobowa grupa młodzieży wzięła udział w
spotkaniu formacyjnym członków KSM-u
w Dubiecku - Wybrzeże.
12.09. Rodziny rejonu IV przygotowały i przeprowadziły
nabożeństwo fatimskie, któremu przewodniczył ks. dr Andrzej Chmura.
18.09. Członkowie KSM-u przygotowali oprawę liturgiczną mszy św.
ku czci św. Stanisława Kostki - patrona dzieci i młodzieży.
21.09. Comiesięczna zbiórka na budowę plebanii i na sprzątanie
kościoła.
W tym dniu odbyło się spotkanie POAK i wybór członków zarządu.
26.09. Spotkanie członków KSM-u. Wybór zarządu.
03.10. Członkowie KSM-u przygotowali i poprowadzili nabożeństwo
różańcowe.
W odmawianie modlitwy różańcowej w październiku włączyły się członkinie
Kół Żywego Różańca.
10.10. Wspólnota szkolna przygotowała i przeprowadziła
nabożeństwo fatimskie, któremu przewodniczył o. Tadeusz z klasztoru
Bernardynów w Dukli.
11.10. Przedstawicielki Kół Żywego Różańca w osobach: Stanisława
Leśniak, Zofia Leśniak, Józefa Pasterkiewicz i Maria Lągawa wzięły
udział w Archidiecezjalnym Spotkaniu Kół Żywego Różańca w Jarosławiu.
12.10. Parafialne obchody Dnia Papieskiego. Oprawę liturgiczną
mszy św. o godz. 10.00 przygotowała wspólnota szkolna. Grupa składająca
się z 18 osób wzięła udział we mszy św. w Przemyślu.
Po południu członkowie Akcji Katolickiej wzięli udział w godzinnej
adoracji Najświętszego Sakramentu, na którą składały się: Koronka do
Miłosierdzia Bożego, osobista modlitwa zakończona nabożeństwem
różańcowym.
16.10. Obchód 30. rocznicy wyboru na Stolicę Piotrową ks. kard.
Karola Wojtyły.
O godz. 17.00 została odprawiona msza św., uczniowie poprowadzili
nabożeństwo różańcowe. Następnie
w szkole wzięliśmy udział w montażu słowno-muzycznym, zakończonym Apelem
Jasnogórskim.
17-19.10. Zarząd parafialnego KSM-u wziął udział w formacji
zarządów KSM-u w Domu Rekolekcyjnym
w Dubiecku - Wybrzeże.
18.10. Stowarzyszenie "Jedność" przygotowało, kolejny raz, Dzień
Seniora dla naszej łęckiej społeczności. Rozpoczął się on Mszą św. o
godz. 16.00.
19.10. Spotkanie członków POAK.
Comiesięczna zbiórka na budowę plebanii i na sprzątanie kościoła.
Ks. Proboszcz
ŻYCIE SAKRAMENTALNE
CHRZEST
31.08. Mikołaj Pabis
13.09. Wiktoria, Maria Białogłowicz
21.09. Szymon, Jan Wazowicz
04.10. Dominik, Karol Lichtarski
12.10. Krystian, Jerzy Kamiński |
ŚLUB
06.09. Tomasz Bieszczad i Barbara Welcer
13.09. Władysław Belcik i Irena Wierdak
25.10. Sylwester Głód i Anna Leń |
ZMARLI
08.09. Weronika Węgrzyn zd. Marszał, lat 84
27.09. Adela Olbrycht zd. Belczyk, lat 63
09.10. Władysław Soliński, lat 81
16.10. Leszek Wójcik, lat 78
16.10. Zbigniew Woźniak, lat 45
|
Działalność
Parafialnego Oddziału
Akcji Katolickiej
W dniu 21.09. odbyło się
pierwsze, po dłuższej, wakacyjnej przerwie, spotkanie naszego POAK, na
którym przeprowadziliśmy wybory uzupełniające do Zarządu. Wybraliśmy
Sekretarza i Skarbnika, a także członków Komisji Rewizyjnej.
W niedzielę 12.10. członkowie POAK poprowadzili nabożeństwo
adoracyjne. Rozpoczęło się ono o godz. 15.00 Koronką do Bożego
Miłosierdzia, następnie był czas na cichą, indywidualną modlitwę, a o
godz. 15.30 wspólnie odmówiliśmy różaniec święty. Nasze nabożeństwo
zbiegło się z przeżywanym w tym dniu kolejnym Dniem Papieskim, przez co
miało wyjątkowy charakter.
19 października miało miejsce kolejne spotkanie POAK, na którym -
po medytacji biblijnej poświęconej Tygodniowi Misyjnemu - rozważaliśmy
problematykę związaną z dziećmi i młodzieżą, dotyczącą ich wychowania i
postaw oraz naszego (dorosłych) udziału w kształtowaniu właściwych
postaw - przede wszystkim religijnych.
Beata
Bojda
Wszystkich Świętych
Dziewięćkroć błogosławieni

Mateusz 5,1-12
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego
Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:
"Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo
niebieskie.
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.
Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą
nasyceni.
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani
synami Bożymi.
Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości,
albowiem do nich należy królestwo niebieskie.
Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i
gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was. Cieszcie się i
radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem
prześladowali proroków, którzy byli przed wami".
"Czy kiedykolwiek uroczystość Wszystkich Świętych stanie się tym, czym
jest naprawdę, to znaczy świętem radości i szczęścia? A przecież
Ewangelia przeznaczona na ten dzień jest tak wymowna! Dziewięćkroć
"błogosławieni”*. A do tego jeszcze:
"Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest
w niebie”.
"Pierwszym cieniem przysłaniającym radość tego święta jest czas
przyszły: "Będziecie... Dostąpicie... Będziecie oglądać...". Tego typu
obietnicami zawsze oszukiwano ludzi nieszczęśliwych. Bez trudu
dostrzeżemy tu podobieństwo do podłych morałów wygłaszanych przez...
Napoleona! "Jeśli człowiek umiera z głodu, a tuż obok niego drugi
człowiek opływa we wszystko, to nie jest on w stanie zgodzić się na
istnienie tak wielkiej różnicy, o ile jakiś autorytet nie powie mu: Bóg
tak chce; na tym świecie muszą istnieć biedni i bogaci, ale potem i
przez całą wieczność podział będzie inny".
"Błogosławieństwa są właśnie tym szczęściem w czasie przyszłym
i tym uderzającym odwróceniem porządku: pierwsi będą ostatnimi. Ale nie
tak, jak myślał Napoleon, w sensie zwykłej redystrybucji i tylko w
przyszłości. Szczęście dane jest wszystkim już teraz w dwojaki sposób:
jako podążanie ku doskonałej radości i jako podążanie już radosne.
Dobrze by było, gdyby chrześcijanie dawali tego świadectwo swoim
promiennym życiem
i twarzą pełną radości! Dobrze by było, gdyby dzień Wszystkich Świętych
stał się dla nich co roku dniem rozmyślania o nadziei.
"Jesteśmy ludźmi nadziei, ludźmi Dobrej Nowiny. Kiedyś w Palestynie
pewien człowiek zabrał głos, żeby oznajmić: Królestwo jest bliskie! Tym
królestwem jest zbawienie ofiarowane przez Boga wszystkim ludziom; od
tamtej pory każde ludzkie życie może się stać podążaniem ku szczęściu
opisanemu na ostatniej stronie Biblii: "I ujrzałem niebo nowe i ziemię
nową. I usłyszałem głos mówiący: Oto przybytek Boga z ludźmi. I będą oni
Jego ludem, a On będzie Bogiem z nimi. I otrze z ich oczu wszelką łzę, i
śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd
nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły". (Ap 21,1-4)
"W dniu Wszystkich Świętych weselimy się właśnie z powodu tego nowego
świata niezmierzonej radości, do której wszyscy jesteśmy wezwani. Ale
trzeba mówić i stale powtarzać, że ludźmi tej przyszłości jesteśmy już
teraz. Nie zawsze dość jasno rozumiemy, czym jest ta ciągłość pomiędzy
ziemią i niebem. Nie otrzymamy jakiegoś kawałka ciastka niebieskiego
odmierzonego i zapłaconego naszym życiem, trudami, troskami i
cierpieniami. Będziemy wieczną możnością radości, którą pogłębiamy w
sobie tu, na ziemi, będziemy ludźmi radości, których już teraz w sobie
kształtujemy. Nieba się nie zdobywa, niebem się stajemy".
"Stajemy się poprzez Błogosławieństwa. Są one duchem i obrazem. Są
duchem Królestwa Bożego, jego klimatem, obyczajami. I są obrazem
założyciela, króla, wzoru: Jezusa. To On był tym ubogim, tym cichym, tym
niosącym pokój, tym czystym i tym prześladowanym. Kiedy mówi:
"Błogosławieni", wie, o czym mówi, o tym krzyżowaniu się teraźniejszości
i przyszłości, które ma nas uczynić tak szczęśliwymi, jak szczęśliwym
był On sam. Jezus szczęśliwy jako człowiek - ciekawe, że tak mało się o
tym mówi.
"Każdy z nas już teraz może stać się "błogosławionym", rozsiadając się,
że ośmielę się tak wyrazić, w nadziei. W nadziei bardzo szczególnej,
która nosi miano "teologalnej", ponieważ łączy nas ona z Bogiem,
podtrzymując w pewności, że Bóg chce naszej radości i zrobi wszystko,
aby uczynić nas szczęśliwymi: "To wam powiedziałem, aby radość moja w
was była i aby radość wasza była pełna" (J 15,11).
"A zatem Błogosławieństwa zapewniają nas przede wszystkim, że Bóg jest z
nami. Ale uczą nas także Jego upodobań i tu pojawia się zakłopotanie:
czyżby Bóg miał upodobanie w nieszczęściu? Dlaczego wyżej stawia
ubogich, upokorzonych, prześladowanych?
"Sądzę, że odpowiedzi należy szukać w bogactwie serca ludzi ubogich. Bóg
szuka synów i znajduje ich przede wszystkim w tych trudnych sytuacjach.
To nie jest teoria, to fakt. Powtarzając dziewięciokrotnie
"błogosławieni", Jezus opisuje swoje własne doświadczenie. On, który we
wszystkim chciał podobać się Ojcu, doświadczył, że człowiek może stać
się prawdziwym synem Bożym jedynie w pewnym ubóstwie, w cierpliwej
łagodności, w wierności, w głodzie świętości i w odwadze.
"Spróbujmy zatem doświadczenia Błogosławieństw. Tylko widziane
z daleka wywołują śmiech lub wybuch złości, ale ci, którzy próbują nimi
żyć, przekonują się i głoszą innym: są szczęśliwi... że są szczęśliwi,
tak jak Chrystus".
ANDRÉ SEVE, Homilie niedzielne, Kraków 1999 r.
Wszystkich Świętych
czy Święto Zmarłych
Tak się
składa, że często te dwie nazwy - zupełnie nie wiadomo dlaczego -
używane są zamiennie. Oczywiście chodzi o dwa różne święta, chociaż
łączy je ze sobą to, że wspominamy w ich czasie wiernych zmarłych.
Dzień Wszystkich Świętych (łac. Festum omnium sanctorum) nauka Kościoła
Katolickiego określa jako "uroczystość tych, którzy są zbawieni i cieszą
się wieczną szczęśliwością w niebie". Powinien więc być radosnym
świętem, kiedy to Kościół wspomina odejście do Chwały Bożej swoich
najwierniejszych członków.
Wynika z tego, że Uroczystość Wszystkich Świętych powinna być dla
chrześcijan dniem radosnym. W tradycji kościoła każdego dnia roku
przypada wspomnienie jednego lub nawet kilku świętych, wymienianych w
tym dniu z imienia. Jednak wielu świętych nie znamy, gdyż doszli do
świętości w zupełnym ukryciu. Tak też 1 listopada kościół oddaje chwałę
wszystkim świętym - zarówno tym oficjalnie uznanym, jak też i tym
nieznanym z imienia.
Dzień ten powinien przypominać nam w szczególny sposób prawdę o
powołaniu każdego człowieka do świętości.
Niektóre źródła podają, że tradycja Wszystkich Świętych bierze początek
od starego celtyckiego święta "Samhain". Nazwa tłumaczona jako śmierć
ciała oznaczała dla Celtów początek nowego roku. Może nie obchodzili go
dokładnie 1 listopada, może kilka dni przed lub po tej dacie. Dlaczego
tak? Musimy pamiętać, że Celtowie byli rolnikami i dla nich żniwa
zaczynały się sianiem ozimin, czyli obdarowaniem zaczątkiem życia gleby
śpiących jeszcze pól.
W odniesieniu do tradycji chrześcijańskiej, wiadomo, że w IV wieku
pojawiły się pierwsze oznaki kultu tzw. wyznawców, czyli ludzi, którzy
nie ponieśli śmierci męczeńskiej, lecz ich życie wyróżniało się
szczególną "świętością". Kult poszczególnych świętych rozwijał się
najpierw w gminach chrześcijańskich, które stawały się świadkami ich
męczeńskiej śmierci bądź też świątobliwego życia. Jednakże szybko
rozprzestrzenił się poza ich granice. Pojawił się początkowo zwyczaj
przenoszenia relikwii świętych z miasta do miasta. Miało to
symbolizować, że święci należą do całego Kościoła, a nie tylko
określonego miejsca. Tak więc wspomnienie wszystkich świętych bierze
swój początek w kulcie męczenników.
W końcu zrodził się pomysł, aby wszystkim świętym - a więc zarówno tym
znanym i otaczanym wielką czcią, jak i tym nieznanym - oddawać cześć w
jednym dniu roku. Początkowo zwyczaj ten zaczęto praktykować w Antiochii
(IV wiek), a dzień ten obchodzono w niedzielę po Zesłaniu Ducha
Świętego. Z kolei w Syrii podobne święto obchodzono w piątek po
Wielkanocy, a w Edessie dzień 13 maja uznany został dniem męczenników.
W 834 roku papież Grzegorz IV wprowadził do kościoła uroczystość
Wszystkich Świętych w dniu 1 listopada. Od tego więc czasu Kościół
oddaje cześć wszystkim tym, którzy już dostąpili chwały zbawienia w
niebie.
Święto Zmarłych, a raczej Dzień Zaduszny
W
odróżnieniu od dnia Wszystkich Świętych, Dzień Zaduszny jest dniem
poświęconym modlitwom za dusze oczekujące na swoje oczyszczenie w
czyśćcu.
"Zdaniem teologów, potoczna nazwa "Święto Zmarłych", zamiast Dzień
Zaduszny, nie jest prawidłowa. "Wprowadzono ją w czasach władzy ludowej,
jako element walki z chrześcijańską tradycją obchodów Dnia Zadusznego".
Dzień Zaduszny obchodzony 2 listopada jest Wspomnieniem Wszystkich
Wiernych Zmarłych, a więc nie tylko tych zbawionych, ale także tych,
którzy świętości jeszcze nie osiągnęli. Traktujemy ten dzień jako
poświęcony szczególnie modlitwom za osoby zmarłe, które oczekują w
czyśćcu na ostateczne pojednanie się z Panem Bogiem. Tradycja obchodów
tego święta sięga czasów biblijnych. W Piśmie Świętym Starego Testamentu
odnaleźć możemy wzmianki o zapisywaniu w księgach imion osób zmarłych.
Obchody tego dnia zapoczątkowane zostały w tradycji chrześcijańskiej
przez św. Odilona, opata z Cluny, w roku 998. Miały stanowić przeciwwagę
dla pogańskich obrządków, w których oddaje się cześć zmarłym.
Możemy więc poniekąd powiedzieć, że Zaduszki to współczesny odpowiednik
pogańskiego święta Dziadów. Oczywiście, Czytelnikom należy się w tym
miejscu krótkie wyjaśnienie tej nazwy.
Dziady to ludowy zwyczaj Słowian i Bałtów, wywodzący się z
przedchrześcijańskich obrzędów słowiańskich. Wierzono, że można, a nawet
należy nawiązać kontakt z duszami zmarłych i postarać się o pozyskanie
ich przychylności. Obrzędu tego nie zaniechano na naszych ziemiach wraz
z nastaniem chrześcijaństwa, a pogańskie zwyczaje Prasłowian jeszcze
długo miały swoich zwolenników i były kultywowane także na terenie
Podkarpacia. Wierzenia mieszające chrześcijaństwo ze starszymi obrzędami
pogańskimi przetrwały w Polsce do XIX wieku. Zgodnie z nimi w noc przed
Zaduszkami dusze zmarłych zstępować miały na jeden dzień na ziemię z
czyśćca, powracały tam, gdzie żyły w ciele i prosiły o ofiary i
modlitwy. Wierzono więc, że dusze zmarłych należy ugościć
najprzedniejszym jadłem. Powszechnym zwyczajem było rozpalanie ognisk na
rozstajnych drogach, aby oświetlić drogę duszom, które udawały się na
wędrówkę do swoich domów, aby tę jedną noc w roku spędzić wśród swoich
bliskich.
Wróćmy juz jednak do historii i tradycji Kościoła. W XIII wieku
zapoczątkowana przez św. Odilona tradycja odprawiania modłów za dusze
zmarłych rozpowszechniła się w całym kościele katolickim. W XIV wieku
zaczęto urządzać procesje na cmentarz do czterech stacji, przy których
to odmawiano modlitwy za zmarłych, a także śpiewano pieśni żałobne.
Ostatnia, piąta stacja - znajdowała się w kościele, gdzie modlono się po
powrocie procesji z cmentarza. Na terenie Polski tworzenie tradycji Dnia
Zadusznego datuje się na XII wiek.
W czasach obecnych kościół 2 listopada w swojej modlitwie z ufnością
prosi dobrego Boga, ażeby wszyscy zmarli mieli udział w zmartwychwstaniu
Chrystusa. Modlimy się szczególnie w intencji tych, którzy po śmierci
potrzebują oczyszczenia w miłości, czyli czyśćca.
Istnienie czyśćca uznane zostało za dogmat wiary podczas Soboru w Lyonie
w 1274 r., zaś podczas Soboru Trydenckiego (1545-1563), kościół uznał,
że duszom w czyśćcu możemy pomagać. Jako wspólnota Kościoła modlimy się
w tym dniu za dusze wszystkich zmarłych, bierzemy udział we mszy
świętej. Szanując pamięć o naszych najbliższych zmarłych pochylamy się
nad ich grobami, zapalamy znicze, przynosimy kwiaty.
Modląc się za naszych zmarłych, spełniamy uczynek miłosierny, co do
duszy. Chcąc przyjść z pomocą zmarłym pokutującym w czyśćcu, możemy w
tym dniu uzyskać i ofiarować odpusty zupełne.
Jak mówi św. Paweł: "I w życiu więc i w śmierci należymy do Pana".
Chrystus, który jest Panem naszego życia, stanie się także Panem naszej
śmierci. Wierzymy, że On naszą śmierć przemieni w życie wieczne.
W. Fornal
GNIEW!!!
9 listopada w perykopie ewangelicznej widzimy Jezusa bardzo
rozgniewanego. Wielu z nas nie może się z tym pogodzić: Pan Jezus, a
taki zagniewany. Spróbujmy zgłębić ten temat i odnieść go do naszego
życia.
W Liście do Efezjan czytamy: „Gniewajcie się, a nie grzeszcie: niech nad
waszym gniewem nie zachodzi słońce” (4, 26). Czyżby zatem gniew nie był
grzechem?
Usiłując rozstrzygnąć tę kwestię, najlepiej odwołać się do uniwersalnej
podstawy we wszelkich dociekaniach moralnych, którą jest przykazanie
miłości. Kierując się nią w naszym działaniu, będziemy zawsze na
właściwej drodze. Na pewno nie pobłądzimy.
„Święty gniew”
Według Katechizmu
Kościoła Katolickiego (1765) uczucie miłości wywołuje w nas „pragnienie
nieobecnego dobra i nadzieję jego uzyskania”. Na co dzień jednak nasze
„upodobanie do dobra” jest wystawiane na ciężką próbę. Wystarczy włączyć
telewizor, przejrzeć prasę, czasem tylko wyjrzeć przez okno, by
spostrzec, jak wiele jest wokół nas przejawów niesprawiedliwości. Co
więcej, często ta sytuacja nie jest spowodowana niewystarczającą ilością
odpowiednich środków, które mogłyby zapewnić sprawiedliwość, ale zwykłą
ludzką bezmyślnością lub brakiem dobrej woli.
Dojrzały emocjonalnie człowiek nie może przecież przejść obojętnie obok
ludzi, którzy doznają krzywdy albo ją wyrządzają. Jeśli zaś doświadczają
jej szczególnie dzieci, osoby chore czy bezbronne, rodzi się w nas
smutek i poczucie sprzeciwu. Odczuwamy zatem „święty gniew”. Święty, bo
wywołany przez naruszenie porządku miłości, który ustanowił Bóg. Można
zatem podsumować, że czasem gniew wynika wprost z miłości.
Przykład „świętego gniewu” daje nam sam Jezus z Nazaretu, kiedy
gwałtownie i kategorycznie sprzeciwia się handlowaniu w świątyni
jerozolimskiej. A zatem, gdy ktoś bezcześci to, co święte lub gdy dzieje
się niesprawiedliwość, „święty sprzeciw” wydaje się po prostu naszym
obowiązkiem. W Pierwszej Księdze Samuela odnajdujemy postać Helego,
który tego obowiązku nie dopełnił i został surowo ukarany śmiercią
swoich synów.
Gniew i ludzka godność
Gniew odczuwamy także wtedy, gdy sami stajemy się ofiarami
niesprawiedliwości. Mamy prawo występować w obronie własnej godności i
dobrego imienia, czego znów uczy nas Nauczyciel z Galilei, gdy w czasie
przesłuchania przed swoją męką i śmiercią mówi: „Jeśli źle powiedziałem,
udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz?”.
W podobny sposób można też interpretować werset z Ewangelii według św.
Łukasza: „Jeśli cię kto uderzy w policzek, nadstaw mu i drugi” (6, 29).
Nie jest to bowiem wezwanie do bierności. Jednym z możliwych wyjaśnień
jest odwołanie się do pewnego starożytnego zwyczaju. Otóż uderzenie w
prawy policzek (por. Mt 5,39, gdzie jest mowa o nadstawianiu właśnie
prawego policzka) zadawane jest grzbietową częścią dłoni. Taki cios
wymierzano niewolnikowi, czyli komuś niższego stanu. Nadstawienie zaś
lewego policzka miało być domaganiem się poszanowania własnej godności.
Abstrahując od tego zwyczaju, trzeba z całą mocą podkreślić, że
chrześcijanin na zło nie może odpowiadać złem, ale je przezwyciężać
czynieniem dobra (por. Rz 12, 21).
Zły gniew
Nauczanie Kościoła katolickiego jednoznacznie precyzuje, że gniew nie
powinien być pragnieniem odwetu. My zaś postępujemy źle, gdy pragniemy
go, wobec osoby, którą należy ukarać (por. KKK 2302). Gniew nie może
kierować się przeciwko osobie, ale przeciw złu (por. Mt 5, 22). Można
domagać się dla kogoś kary, ale nie po to, by temu komuś zaszkodzić.
Wszelkie sankcje zatem mają zmierzać ku skorygowaniu nieodpowiednich
postaw i zachowań. Miłość bowiem wyklucza postulat zemsty.
Jest rzeczą bardzo ważną, aby panować nad intensywnością naszych emocji.
Są one olbrzymią siłą. Potrafią wpływać w znaczącym stopniu na nasze
zachowanie. Gniew zaś może przerodzić się w nienawiść i agresję, które
zmierzają ku totalnej destrukcji. Takim uczuciom dali się ponieść np.
apostołowie Jakub i Jan, gdy Samarytanie odmówili Jezusowi i Jego
uczniom gościny. Proponowali Mistrzowi: „Niech ogień spadnie z nieba i
pochłonie ich”. Spotkało ich za to srogie upomnienie od Nauczyciela.
Gniew i my sami
Nasze poczucie sprzeciwu może być złe, gdy podyktowane jest „miłością
własną”. Czasem pycha sprawia, że nie potrafimy się pogodzić
z sukcesem innych. Zamiast cieszyć się - zazdrościmy. Nie doceniamy
czyjejś pracy, ale wytykamy błędy. W powodzeniu drugiego dopatrujemy się
własnej klęski. Budzi to nasz gniew. Podobnie dzieje się, gdy coś odbywa
się w inny sposób, niż sobie to zaplanowaliśmy, gdy ktoś podejmuje
decyzje nie po naszej myśli. Przypominamy wtedy biblijnego Jonasza,
przedkładającego własną korzyść nad życie mieszkańców Niniwy i
zagniewanego o to, że 120 tys. ludzi (por. Jon 4, 11) ocalało, choć on
przepowiedział ich zagładę. Warto zatem zastanowić się czasem, czy i nam
nie przydałaby się lekcja, jaką Jonasz otrzymał od Boga. Może trzeba, by
jakiś „robaczek” zniszczył nasz „krzew rycynusowy”. Wtedy pewnie
zrozumiemy, że jest coś ważniejszego niż nasze widzimisię.
Niekiedy gniewamy się, czyli czujemy złość na samych siebie, bo nie
spełniamy własnych oczekiwań. Stawiamy sobie wtedy wymagania, którym nie
potrafimy podołać. Dążymy do perfekcji. Nasz gniew wywołuje rozbieżność
pomiędzy naszymi pragnieniami, a tym, jacy faktycznie jesteśmy. Pewnym
przejawem tego typu postawy może być nieumiejętność przyjęcia
jakiejkolwiek krytyki. Nasza reakcja nie bywa bowiem wtedy formą
refleksji nad własnym postępowaniem, ale przeobraża się w gniew, złość i
poirytowanie. Każdy błąd potrafimy sobie wtedy doskonale wytłumaczyć.
Winimy wszystkich, ale nigdy siebie.
Oswojenie gniewu
Gniew, z psychologicznego punktu widzenia, jest naszą emocjonalną
reakcją na niepowodzenie lub wzburzenie, które przeobraża się niekiedy w
krzyk, chaotyczne gesty, a nawet rękoczyny. Może być jednak z pewnością
poskromiony. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą dwóch cech. Są
nimi odpowiedzialność i łagodność. Reagowanie gniewem jest często
ucieczką od odpowiedzialności, wówczas gdy człowiek jest niezdolny do
rozwiązania trudności. Łagodność natomiast charakteryzuje dojrzałą
chrześcijańską osobowość.
Trzeba nam dobrze poznać siebie. Nie chodzi o jakiś prywatny rodzaj
psychoanalizy. Najlepszym sposobem jest codzienna modlitwa i osobisty
rachunek sumienia. W jego trakcie możemy pokazać Bogu nasze reakcje,
emocje i intencje. Samych siebie zaś poznajemy w perspektywie Jego
miłości. Pozwólmy zatem Bogu działać, bo tylko On jest w stanie nas
zmienić.
Jan Szymik, Niedziela
09/2007
-
11 Listopada
Narodowe
Święto
-
Niepodległości
• W liście do Ga 5:13 św. Paweł woła:
Do wolności wyswobodził nas Chrystus.
Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału,
wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie!
Papież Jan Paweł II nawoływał i modlił się w czasie kolejnych
pielgrzymek do Ojczyzny: o mądre zagospodarowanie wolności,
o mądre jej wykorzystanie. Napominał i nawoływał do mądrej wolności i do
korzystania z tej wolności zgodnie z przykazaniami Bożymi. Taka wolność
to wzajemna służba, to przestrzeń miłości i miłosierdzia, to wolność ku
dobru, a nie wolność od dobra, jak czasami mogłoby się wydawać. To nie
wolność od przykazań i norm moralnych, to nie anarchia i całkowita
samowola.
• A jak my tę wolność zagospodarowaliśmy?
Na poziomie politycznym - afera goni aferę, skandal goni skandal,
aroganccy, skompromitowani politycy z rządu, sejmu i senatu, robią, co
im się żywnie podoba, bo są wolni tzn. całkowicie samowolni i
niekaralni, nietykalni. Oni tak pojęli wolność, jako wolność od
wszelkiej moralności, uczciwości i przyzwoitości.
I słowa św. Pawła: miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! A komu
służą ci aroganccy i elegancko ubrani panowie?
Mamy wolną prasę i wolne media, bo wolno im pisać i publikować, co im
się podoba, najgorsze wymysły i kłamstwa i nikt nie ponosi za nic
odpowiedzialności. A my tego słuchamy, my to kupujemy i czytamy, my się
tym epatujemy..., bo nareszcie komuś (najlepiej jakiemuś księdzu)
dołożyli, bo nareszcie zdemaskowali kościół, bo nareszcie dowiedzieliśmy
się prawdy... w telewizji mówili, w gazecie pisało, to musi być
prawda...! My tak korzystamy z wolności, bo pozwalamy pluć i szkalować
innych - szczególnie tych, których opluwają antypolskie media.
A filmiki, świerszczyki, gazetki pełne brudu, gwałtu i przemocy... kto
to ogląda, kto kupuje, kto się tym zachwyca? Gdyby nie było na nie
zapotrzebowania, to by splajtowały, nie produkowano by ich, nie
wydawano... nie miałyby prawa bytu takie pisma jak NIE i FAKTY.
Do wolności wyswobodził nas Chrystus i nie wolno nam brać tej wolności
jako zachęty do hołdowania wszelkiego rodzaju nieprawości i swobodzie
obyczajów. Wolność jest bardzo łatwa do pomylenia z samowolą, z
całkowitą swobodą, jeśli jest widziana tylko jako wolność czy wyzwalanie
się od skrępowań, niewygodnych ograniczeń, tego, co nas krępuje. Nie
każda wolność jest wyzwoleniem.
Na poziomie społecznym - jak wygląda nasze życie codzienne? Czy jest to
wolność, czy raczej anarchia? Jak to wygląda w naszych biurach i
zakładach... w naszych zachowaniach wobec innych. Czy nasza wolność nie
wyraża się raczej w tym, że uwolniliśmy się od moralności, od etyki, od
przykazań?
Na poziomie ekonomicznym - jak to jest, że w wolnym kraju wielu wolnych
pracodawców traktuje swoich pracowników jak niewolników?! I tu znowu
słowa św. Pawła: miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! A komu służą
właściciele zakładów pracy i sklepów wykorzystujący nieludzko i
niesprawiedliwe swoich pracowników? Czy we wszystkich tych sklepach i
zakładach rządzi obcy kapitał, czy to może raczej zachłanność i
nienasycona chciwość naszych rodzimych KATOLICKICH przedsiębiorców?
A św. Jakub pisze w swoim liście: Mówcie i czyńcie tak, jak ludzie,
którzy będą sądzeni na podstawie Prawa wolności. (Jk 2:12-13)
To jest prawo wolności, prawo miłości i miłosierdzia, a nie nadużywania
i egoizmu.
Na poziomie wychowawczym - jak wychowujemy w Polsce dzieci? Mają
całkowitą wolność i efekty tej nieograniczonej wolności są widoczne... w
szkołach, na ulicach, a w końcu i w więzieniach.
Na poziomie małżeńskim i rodzinnym - coraz więcej rozwodów, małżeństw na
próbę i dzieci bez rodziców, coraz więcej aborcji, coraz większa swoboda
obyczajów. Czy o takim zagospodarowaniu wolności mówił Papież Polak?
A w końcu nasza wolność narodowa. To, co stało się po I wojnie światowej
w 1918 roku, i to co stało się w 71 lat później w 1989 roku... Czy
umiemy to mądrze wykorzystać. Czy nie sprzedajemy się za dobrobyt, za
obietnice złotych gór. Czy nie zapominamy, że przenieśliśmy naszą
narodową wolność przez lata zaborów i wojen, przez okupację niemiecką i
komunistyczną tylko i wyłącznie dlatego, że Polska i Polacy, to naród
ludzi wierzących, zakorzenionych w wierze przodków. Dlaczego tak łatwo
dzisiaj tę wolność i wiarę opuszczamy, sprzedajemy, o niej zapominamy?
Nasze wejście do Europy (jakbyśmy przedtem byli z Azji), czy naprawdę
wiemy jakie się za tym kryją zakusy i... • cytat przypisywany jednemu z
„założycieli" Unii, Francuzowi Jean Monnet: "Narody Europy trzeba
prowadzić ku super-państwu bez tłumaczenia ludziom, co się dzieje. Można
to osiągnąć stopniowo, podejmując - pod przykrywką celów ekonomicznych -
kroki nieodwracalnie wiodące ku federacji".
Nie chcę się
przeciwstawiać wejściu Polski do Europy, ale warto, a nawet trzeba być
świadomym, jakie za tym kryją się cele i zakusy.
Co więcej, w dzisiejszej polityce europejskiej nie chodzi tylko o
ekonomiczne zyski i szybkie dorabianie się na zaspakajaniu wcześniej
perwersyjnie podsycanych zwierzęcych pragnień i pożądliwości. Chodzi o
planowe i przemyślane niszczenie tkanki religijnej w społeczeństwach
konsumpcyjnych i postmodernistycznych. Jest to zmasowany atak na
wszystko, co duchowe, na wszystko, co ludzkie i religijne. To nie jest
mądre zagospodarowanie przestrzeni wolności.
Czy jesteśmy tego świadomi zachwycając się Zachodem i tym wszystkim, co
stamtąd do nas dociera. Czy naprawdę mądrze wykorzystujemy naszą
wolność?
A przecież z drugiej strony: oczy świata są zwrócone na Polskę.
Wielu intelektualistów chrześcijańskich na Zachodzie wiąże z Polską
i jej katolicyzmem duże nadzieje. A gdzie my naprawdę jesteśmy?
O to bowiem prosił nasz Papież, o to się modlił dla Polski, o mądre
zagospodarowanie wolności, o to, abyśmy umieli dać światu to, czego mu
obecnie najbardziej brakuje.
Kard. G. Danneels, prymas Belgii mówi Polakom: Sekularyzacja
poprzez praktyczny konsumpcjonizm jest nawet bardziej niebezpieczna od
teoretycznego, komunistycznego ateizmu. Musicie uważać, aby nie paść
ofiarą demonów bogacenia się. Bogactwo bowiem generuje pełną pychy i
zarozumiałości samowystarczalność. A to właśnie, pyszne poczucie
samowystarczalności; jest największym niebezpieczeństwem dla
chrześcijanina i jego wolności.
To wszystko to tylko myśli, jakie przychodzą mi w tym dniu szczególnym,
kiedy świętujemy odzyskanie niepodległości, kiedy mówimy o wolności.
Trzeba abyśmy tę wolność naprawdę głęboko i z mądrością umieli
przeżywać, abyśmy nie popadli w karykaturę wolności, w jej zaprzeczenie,
jakim jest o wiele większe, wewnętrzne zniewolenie ducha.
Opracował H. Kyc
przytoczone fragmenty tekstu pochodzą ze strony
http://www.kazikq.alleluja.pl

Świętymi bądźmy!
Ojciec Święty Jan Paweł II podczas swego pontyfikatu ogłosił
niespotykaną dotąd liczbę świętych i błogosławionych. Pragnął przez to
przede wszystkim oddać hołd Chrystusowi. W "Tertio millennio adveniente"
napisał: "Największym hołdem dla Chrystusa (...) na progu trzeciego
tysiąclecia będzie ukazanie przemożnej obecności Odkupiciela w owocach
wiary, nadziei i miłości złożonych poprzez ludzi tylu języków i ras,
którzy poszli za Chrystusem różnymi drogami chrześcijańskiego
powołania".
W ten sposób Ojciec Święty pragnął ukazywać Kościół, jako żywą wspólnotę
świętości, jako drzewo rodzące dobre owoce w każdym czasie: nie tylko w
dawnych wiekach, ale i współcześnie. Kościół, który ma świętego
Założyciela, naukę moralną ukazującą ideał świętości, jako najważniejsze
życiowe powołanie chrześcijanina, sakramenty święte, będące środkami
uświęcania i źródłem łaski Bożej, również dzisiaj rodzi świętych.
"Świadkowie, szczególnie ci, którzy ponieśli męczeństwo są wielkim
wymownym znakiem, który mamy podziwiać i naśladować. Potwierdzają oni
żywotność Kościoła; jawią się jako światło dla Kościoła i dla ludzkości,
ponieważ pozwolili zajaśnieć w ciemnościach światłu Chrystusa (nr 13)" -
pisał Jan Paweł II w posynodalnej adhortacji "Ecclesia in Europa".
Motywem wynoszenia do chwały ołtarzy ogromnej rzeszy błogosławionych i
świętych z różnych części świata, różnych ras, płci, wieku i stanu, jest
ukazanie kościołowi i światu konkretnych przykładów życia Ewangelią.
Wśród świętych i
błogosławionych Polaków stawianych nam za wzór znajdują się duchowni i
świeccy, poświęcający się życiu kontemplacyjnemu (jak np. św. Rafał
Kalinowski), oddani posłudze duszpasterskiej (jak bł. Honorat Koźmiński,
św. bp Józef Sebastian Pelczar), zajmujący się działalnością
charytatywną (św. Albert Chmielowski), pochodzący z wyżyn społecznych
(św. Jadwiga, bł. Urszula Ledóchowska) i nizin (bł. Aniela Salawa, bł.
Wincenty Lewoniuk i XII Towarzyszy z Pratulina, bł. Karolina Kózkówna),
mistycy (św. Faustyna Kowalska) i wspaniali kapłani, organizatorzy i
działacze (św. Maksymilian Maria Kolbe, bł. Edmund Bojanowski, bł. Jan
Beyzym), męczennicy (11 Sióstr Nazaretanek z Nowogródka, 108
błogosławionych męczenników).
Jan Paweł II w "Novo millennio ineunte" napisał: "Sobór wyjaśnił, że nie
należy mylnie pojmować tego ideału doskonałości, jako swego rodzaju
wizji życia nadzwyczajnego, dostępnego jedynie wybranym 'geniuszom'
świętości. Drogi świętości są wielorakie i dostosowane do każdego
powołania". (nr 31).
Dzięki Janowi Pawłowi II Kościół powszechny odkrył na nowo swe powołanie
do świętości, która staje się mu bliższa i bardziej "namacalna" w
świętych i błogosławionych. "Nie tylko tych, którzy zostali oficjalnie
ogłoszeni świętymi przez Kościół, ale również tych, którzy z prostotą i
w codziennym życiu dali świadectwo swej wierności Chrystusowi. Nie
sposób zapomnieć o licznych synach i córkach Kościoła, którzy na
przestrzeni dziejów kontynentu europejskiego realizowali wielkoduszną,
autentyczną świętość w ukryciu życia rodzinnego, zawodowego i
społecznego" (EE nr 14). Święci są dla Kościoła, zmagającego się z
wieloma problemami natury wewnętrznej i zewnętrznej, znakiem umocnienia
i nadziei. Dają nowy impuls do prowadzenia dzieła nowej ewangelizacji.
Jan Paweł II pragnął, aby święci wraz z nim ewangelizowali współczesny
świat. Czyż możemy pozostać obojętni na tak uporczywe przypominanie nam
przez Ojca Świętego naszego powołania do świętości?
Stworzeni na obraz Boży
Juz wkrótce
rozpocznie się święty czas Adwentu. Dla wierzących nie jest to okres
przedświąteczny, podczas którego najważniejsze jest kupowanie prezentów
i troska, by niczego nie zabrakło przy stole. Jest oczekiwaniem na
spotkanie z Jezusem oraz pielgrzymką do wnętrza samego siebie. Adwent
skłania nas do refleksji nad tym, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.
Człowiek jest istotą, która nie tylko żyje, ale chce wiedzieć, po co.
Stawia sobie pytanie: skąd pochodzę i ku czemu zmierzam? To są
najważniejsze pytania, które rodzą się w momencie, gdy uświadamiamy
sobie wyjątkowość i cudowność naszego istnienia. Podkreślają one to, że
człowiek jest istotą stworzoną. Niby to jest dla nas oczywiste. Wydaje
się jednak, że nie tylko współcześnie, ale także dawniej ludzie
próbowali o tym zapomnieć. Jakby wstydzili się swej stworzoności. Być
stworzeniem, to znaczy zawdzięczać swe istnienie Stwórcy. Być
dzierżawcą, a nie właścicielem życia. Potrzeba pokory i zarazem
realizmu, by przyjąć tę prawdę. Stworzoność oznacza skończoność,
śmiertelność. Tylko Bóg jest absolutnym władcą swego istnienia. My mamy
swe granice i zależności. Opis stworzenia człowieka mówi o tym, że
człowiek jest istotą ziemską. Został wzięty "z prochu ziemi". Jest
zarazem istotą nieziemską - otrzymał tchnienie życia od samego Boga
Stwórcy. Przynależy do dwóch rzeczywistości: tego, co zwyczajne,
przemijające, ograniczone i słabe; co podlega prawom materii i życia
ziemskiego, a zarazem przekracza ten świat. Przerasta go swoimi
tęsknotami, pragnieniem nieśmiertelności, miłością, tym, co w sobie ma z
Boga.
Człowiek przynależy do dwóch światów, a każdy z nich jest dla niego
atrakcyjny. Świat ziemski poprzez swą konkretność i teraźniejszość. Musi
bardzo uważać, aby nie wrosnąć całkowicie w ziemię, bo to grozi
zapomnieniem o niebie. Świat Boga pociąga go obietnicą ostatecznego
spełnienia, nieskończonością szczęścia i odnalezieniem się w Bogu.
Opowiadanie o stworzeniu podkreśla to, że nikt z nas nie wystarcza sam
sobie, ale potrzebuje innych. Jesteśmy istotami zdolnymi do dialogu ze
światem, z bliźnimi oraz - co jest najważniejsze - z Bogiem. Stajemy się
ludźmi właśnie w tym wielorakim dialogu. Warto to przypomnieć, gdyż
wielu ludziom wydaje się, że by być w pełni człowiekiem, wystarczą tylko
więzi z sobie podobnymi. Tymczasem widzimy, że gdy ludzie wykluczą Boga
z kręgu swoich przyjaciół, łatwo zatracają rysy ludzkie i stają się
nieraz gorsi od zwierząt. Bóg jest nam potrzebny, chociażby po to, byśmy
porównywali Jego rysy z naszymi rysami. Zostaliśmy wszak stworzeni na
Jego obraz i podobieństwo, byśmy nie zapomnieli o darach Bożych,
otrzymanych w momencie naszego stworzenia, tj.: nieśmiertelność,
rozumność i wolność. Dary te są ewangelicznym talentem, którego nikomu z
nas nie wolno zakopać.
I ostatnia refleksja: bycie obrazem Boga i Jego stworzeniem nas
zobowiązuje. Nie możemy zabrudzić tego obrazu, zniszczyć go, uczynić
nieczytelnym lub karykaturalnym. Bóg, niczym w zwierciadle, pragnie
przeglądać się w każdym z nas. Zatem zadbajmy o to w czasie rekolekcji
adwentowych, by poprzez spowiedź świętą odświeżyć w sobie Boży obraz i
podobieństwo.
opr.A.P.
Adwentowe zamyślenia
nad życiem...
Adwentowe wyznanie
chrześcijanina...
W adwencie nie chodzę do
sklepów. Jest tak od pewnego czasu, kiedy komercja zawładnęła znakami
chrześcijańskich świąt. Aby ich nie spłycić lubię sobie poczekać i
zastanowić nad pięknem adwentu. Dlaczego więc radosne oczekiwanie, a
liturgia w fiolecie, jak w wielkim poście? Po co jeszcze dziś na coś
czekać, kiedy wszystko, co tylko pragniemy, mamy? Chociaż słychać już
kolędy, a sklepy przyciągają świątecznym wystrojem, jest adwent. Adwent
to oczekiwanie. Kiedy świat wydaje się nam pędzić, bez chwili refleksji,
liturgiczny okres adwentu, każe wierzącym zatrzymać się i pomyśleć. Na
co czekamy? Na prezenty? Choinkę? Gości? Świąteczny klimat? Czekamy na
Chrystusa. On przyjdzie w dzień paruzji. Przyjdzie na pewno. Nie wiemy
tylko kiedy. Czy wtedy będziemy gotowi? Czy może zabiegani i zaskoczeni,
czekając zupełnie na coś, czy kogoś innego.
Wygoń potwory
"Pan światłem i zbawieniem moim:
kogóż mam się lękać?” Ps 27,1

Kochane dziecko!
Gdy byłeś mały, pewnie bałeś się ciemności.
Wydawało ci się, że po zgaszeniu światła
w mrocznych zakamarkach twojego pokoju
czaiły się potwory.
Teraz też, kiedy pogrążasz się
w duchowych ciemnościach,
w twój świat znów wkradają się "potwory".
Wiesz co chciałbym dla ciebie zrobić?
Wejść do pokoju twojego serca
i włączyć światło mojej miłości.

Pozwól Mi rozjaśnić każdy ciemny
zakątek twojego życia
i wypędzić wszystkie "potwory",
których towarzystwo do tej pory znosiłeś.
Już czas, byś został zupełnie uleczony
i należał całkowicie do Mnie. Już czas,
byś pozwolił Mi pomóc ci w pozbyciu się
wszystkiego, co cię ogranicza albo osłabia
- grzechów, lęków
i złych wspomnień z przeszłości,
a także jakichkolwiek obaw o przyszłość.
Cała przyjemność po mojej stronie.
Twoje Światło, Bóg
Współpraca?
"Gdyby nuta powiedziała: jedna nuta nie czyni muzyki... nie było by
symfonii.
Gdyby słowo powiedziało: jedno słowo nie tworzy stronicy... nie było by
książki.
Gdyby cegła powiedziała: jedna cegła nie czyni muru... nie było by domu.
Gdyby kropla powiedziała: jedna kropla wody nie może utworzyć rzeki...
nie było by oceanu.
Gdyby ziarno zboża powiedziało: jedno ziarno nie może obsiać pola... nie
było by żniwa.
Gdyby człowiek powiedział: jeden gest miłości nie ocali ludzkości...
...nie byłoby nigdy na ziemi sprawiedliwości i pokoju, godności i
szczęścia". Michel Quoist
Wartości, jako źródło
wychowania i edukacji
Tacy
sami, a jednak różni
Tolerancja (z łac. tolerantia), to znoszenie, wytrwałość, zrzeczenie
się czegoś, wytrzymywanie. Łączy się z poszanowaniem cudzych uczuć,
poglądów, upodobań, wierzeń, obyczajów i postępowania, choćby były
całkowicie odmienne od własnych albo zupełnie z nimi sprzeczne. Jest
wypracowaną cechą działania i postępowania w społeczeństwie.
Współcześnie jest pojmowana jako szacunek dla wolności innych ludzi, ich
myśli i opinii oraz sposobu życia. Przybiera formy wyrozumiałości i
życzliwości dla tego, co nie musi być naszym udziałem, ale co cieszy się
naszą akceptacją w imię demokratycznej wolności.
Kiedy mówimy o tolerowaniu czegoś, możemy traktować to słowo w "wąskim"
lub "szerokim" zakresie znaczeniowym. W zakresie "wąskim", czyli
znikomym, nietrwałym, słabym, minimalnym tolerować, znaczy być
cierpliwym wobec błędów innych, nie atakować kogoś, kto myśli inaczej
niż my, nie denerwować się widząc różnicę poglądów, sytuacji.
W zakresie "szerokim" - pełnym, głębokim, stanowczym i mocnym -
tolerować znaczy akceptować różnicę w myśleniu, szanować różnorodność,
dzielić się z innymi różnicami i traktować je jako coś pozytywnego,
korzystnego i wzbogacającego. Oczywistym jest, że tak "szeroko"
tolerancyjne nie są osoby słabe, pobłażliwe, nieśmiałe, małoduszne,
zrezygnowane, mało twórcze, pasywne, pedantyczne, obojętne, wyniosłe,
zarozumiałe i lekceważące.
Ten, kto jest
tolerancyjny próbuje zrozumieć tych, którzy według niego się mylą,
zbliża się do myślących inaczej, sądzi, że wszystko na świecie ma zalety
i wady, myśli - "Na szczęście jesteśmy, jacy jesteśmy". Mówi, - "Jacy
źli jesteśmy". Znajduje przyjemność w różnorodności, szuka prawdy u
innych, lubi pytać.
Ten, kto jest mało tolerancyjny wybacza, ale ukrywa błędy innych, nie
atakuje tych, którzy myślą inaczej niż on, myśli, że stanowi zdrową
część społeczeństwa, myśli - "Są biedni, że są tacy, jacy są". Mówi, -
"Jacy ludzie są źli". Wspomina z nostalgią czasy, kiedy wszystko było
takie samo. Uczy prawdy innych, lubi odpowiadać.
Ten, kto jest nietolerancyjny sądzi, że zawsze ma rację i że inni się
mylą, oddala się od myślących inaczej, oświadcza, że są rasy i kultury
lepsze od innych, chce, żeby wszyscy myśleli tak samo jak on, mówi -
Tylko ja jestem dobry". Mówi, że jest za dużo różnych sposobów myślenia.
Myśli, że wolność jest złem, nie chce słuchać.
Tacy sami, a jednak różni, ponieważ "ja lubię to, czego ty nie lubisz",
"ty lubisz to, czego ja nie lubię". Jeśli chcielibyśmy w zwięzły sposób
określić, jak należy wychowywać dziecko w tolerancji, należałoby
powiedzieć, że "Powinniśmy chronić dziecko przed praktykami, które
mogłyby powodować dyskryminację rasową, religijną czy też jakiegokolwiek
innego typu. Powinno ono być wychowane w duchu zrozumienia, przyjaźni
między narodami, pokoju i międzynarodowego braterstwa oraz z pełną
świadomością, że należy poświęcić swoje zdolności i energię służbie
innym" (Międzynarodowa Deklaracja Praw Dziecka ONZ).
To my, dorośli, powinniśmy przede wszystkim akceptować różnorodność i
zwalczać dyskryminację. Udowodnimy to codziennym zachowaniem np., jeśli
bez zastanowienia usiądziemy obok osób innej rasy, niepełnosprawnych
albo widocznie różniących się od innych. Jeśli będziemy traktować ich
tak, jak wszystkich, rozmawiać, pytać o coś, uśmiechać się do nich czy
ustąpimy im miejsca, jeśli trzeba.
To my, dorośli, powinniśmy zwrócić uwagę na to, że wszyscy jesteśmy
różni nawet, jeśli chodzi o drobne szczegóły, np. naszych gustów. Te
różnice nie powinny być przedmiotem kłótni i agresji, ale powinny się
uzupełniać i wzbogacać obydwie strony.
Na zakończenie zacytuję bajkę Ezopa, która jest świetnym komentarzem
zachowania kogoś, kto jest ślepy na własne wady, ale denerwuje się
wadami innych.
Kiedy na początku Bóg kształtował człowieka zawiesił mu na szyi dwie
sakwy: jedną pełną wad innych, a drugą pełną wad jego samego. Tę
pierwszą zawiesił mu z przodu, a tę drugą z tyłu. Okazało się, że ludzie
dużo łatwiej dostrzegają wady innych niż swoje.
Barbara Wierdak
Ks. dr Marian Kaszowski. Teologia Kościoła w pytaniach i
odpowiedziach

W życiu codziennym
ciągle komuś wierzymy. Wierzymy nauczycielom, że mówią prawdę, wierzymy
znajomym opowiadającym nam różne wydarzenia, w których nie
uczestniczyliśmy, wierzymy przyjaciołom opisującym nam swoje przeżycia.
Bez wiary i zawierzenia nie można żyć w społeczeństwie. Dzięki wierze
poznajemy też Boga i tajemnice, jakie nam objawił.
Pyt.: Co sądzić o
twierdzeniu, że istnieje tylko to, co można zobaczyć i poznać
doświadczalnie?
Odp.: Mówienie, że istnieje tylko to, co można zobaczyć, nie wyraża
prawdy. Kto może powiedzieć, że na innych planetach na pewno nie ma
żadnych żywych istot dlatego tylko, że nikt ich dotąd nie zaobserwował i
może nigdy nie zobaczy? Podobnie nielogiczne wydaje się twierdzenie:
"Bóg nie istnieje, ponieważ nikt Go nie widział" albo też inne:
"Człowiek z pewnością nie istnieje po śmierci, ponieważ nie jesteśmy w
stanie wyobrazić sobie jego pośmiertnej formy życia". Przecież zdajemy
sobie sprawę, jak trudno byłoby człowiekowi urodzonemu i mieszkającemu
ciągle w pokoju bez okien wyobrazić sobie, że istnieją chmury, drzewa,
słońce, czyli rzeczy, których nigdy nie widział. Człowiek taki mógłby to
wszystko poznać, gdyby wyszedł ze swego pokoju bez okien lub też gdyby
ktoś z zewnątrz przyszedł i opowiedział mu o tym, czego sam na własne
oczy nigdy nie widział. Podobnie i nam, ludziom, trudno sobie wyobrazić
to, co może istnieć poza naszym światem, czasem i przestrzenią. Bóg
przez Chrystusa objawił nam ten świat, którego nasze oczy nie widzą.
Pyt.: Co sądzić o przekonaniu, że wiary nie można pogodzić z naukowym
podejściem do świata?
Odp.: Nauka to system prawd o prawach rządzących przyrodą,
człowiekiem, społeczeństwem, ludzkim myśleniem. Zajmuje się zatem ona
naszą rzeczywistością: światem, człowiekiem, społeczeństwem. Żadna nauka
nie zajmuje się tym, co może istnieć poza naszym kosmosem, poza czasem i
przestrzenią, a tym samym żadna nie może wykazać, że Boga nie ma albo że
się nam nie objawił. Tak więc fizyk nie może udowodnić w swoim
laboratorium, że nie ma Trójcy Świętej, historyk - że śmierć Chrystusa
nie miała żadnego znaczenia zbawczego dla ludzkości, lekarz - że
człowiek nie istnieje po śmierci. Wiara i nauka nie przeczą sobie
wzajemnie, lecz się uzupełniają. Dzięki wierze można poznać to, czego
nie widzą nasze oczy i o czym nic nam nie może powiedzieć żadna nauka.
Wiara jest zatem pewną formą poznania, umożliwiającą uchwycenie
rzeczywistości, którą zna tylko Bóg, np. ostateczny cel ludzkiego życia.
- Pyt.: Na czym
polega dojrzała wiara chrześcijańska?
Odp.: Na wielu aspektach. Przyjrzyjmy się im.
- a) Wiara w
objawienie, a wierzenia religijne
Autentycznej i głębokiej wiary nie można mylić ani stawiać na
równi z wierzeniami występującymi w religiach
niechrześcijańskich. Te wierzenia bowiem - choć mogą być wyrazem
dobrej ludzkiej woli - są wynikiem ludzkich wysiłków
zmierzających do odkrycia prawdy absolutnej. Są one owocem
ludzkich poszukiwań, doświadczeń i przemyśleń "stanowiących
skarbnicę ludzkiej mądrości i religijności, które człowiek
poszukujący prawdy wypracował i zastosował, aby wyrazić swoje
odniesienie do rzeczywistości boskiej i do Absolutu" (Deklaracja
Dominus Iesus 7).
b) Wiara dobrowolnym działaniem człowieka
Prawdziwa wiara jest owocem nie tylko ludzkiego działania, ale
także działania Bożego. Ludzkie działanie musi oczywiście
zaistnieć, aby wiara była możliwa. Działanie to wyraża się w
dobrowolnym i świadomym powierzeniu siebie Bogu, w okazaniu
pełnej uległości rozumu i woli wobec objawiającego się Boga. Tym
działaniem człowieka jest też dobrowolne przyjęcie objawionej
prawdy. (Por. Sobór Watykański II, Konstytucja. Dei verbum, 5;
Deklaracja Dominus Iesus 7).
c) Wiara możliwa dzięki łasce Bożej
Prawdziwa wiara nie jest jednak owocem samego tylko ludzkiego
działania. Może ona zaistnieć, kiedy Bóg wpływa na człowieka
przez łaskę: kiedy uprzedza ludzkie działanie, kiedy mu
towarzyszy i wspiera je różnymi darami Ducha Świętego. "Wiara
jest darem łaski: by móc okazać wiarę, trzeba mieć łaskę Bożą
uprzedzającą i wspomagającą oraz pomoce wewnętrzne Ducha
Świętego, który by poruszał serca i do Boga zwracał, otwierał
oczy rozumu i udzielał "wszystkim słodyczy w uznawaniu i dawaniu
wiary prawdzie"" (Por. Sobór Watykański II, Konstytucja Dei
verbum, 5; Deklaracja Dominus Iesus 7).
d) Wiara przylgnięciem do osobowego Boga
W autentycznej wierze można wyróżnić dwa ważne aspekty:
przylgnięcie do Boga jako Osoby oraz przyjęcie objawionej przez
Niego prawdy (por. Deklaracja Dominus Iesus 7).
Wiara jest zatem przyjęciem osobowego Boga, zaufaniem Mu,
zawierzeniem, uznaniem Go za najwyższy autorytet w swoim życiu.
To przylgniecie do osobowego Boga-Miłości ujawnia się między
innymi w modlitewnym obcowaniu z Nim. Wierzący człowiek ufa Ojcu
niebieskiemu, zachowuje Jego przykazania, wypełnia Jego wolę,
przekonany, że Pan pragnie tylko jego szczęścia.
e) Wiara przyjęciem całej objawionej prawdy
Za tym przylgnięciem do Osoby ma iść jednak przyjęcie całej
prawdy, jaką Ona przekazuje, i życie według niej. Powinniśmy
"wierzyć nie w kogoś innego, jak tylko w Boga Ojca, Syna i Ducha
Świętego" (Katechizm Kościoła Katolickiego 178). Wierzyć znaczy
przyjąć wszystko, co objawił nam Bóg, a co znamy dzięki nauce
Pisma Świętego, nauczaniu Ojców Kościoła, wierze całej wspólnoty
kościelnej i dzięki Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła.
Chrześcijanin wierzy w to, że Syn Boży stał się prawdziwym
człowiekiem, że umarł na krzyżu dla naszego zbawienia, że
zmartwychwstał, żyje nadal i ciągle działa w Kościele, prowadząc
go przez Ducha Świętego do ostatecznej eschatologicznej odnowy i
pełni.
f) Wiara wniknięciem w Boże tajemnice
Przyjęcie objawionych prawd nie jest żadnym zubożeniem
człowieka. Przeciwnie, dzięki tym prawdom i światłu Ducha
Świętego człowiek może wniknąć w tajemnice niedostępne dla
naszych zmysłów i dla naturalnego poznania rozumowego. Objawiona
przez Boga prawda i Jego łaska "pozwala wniknąć do wnętrza
tajemnicy i pomaga ją poprawnie zrozumieć" (Jan Paweł II,
Encyklika Fides et ratio, 13). Wiara pomaga nam dotrzeć do tego,
czego nie widzą nasze oczy, a mianowicie do tajemnicy życia
Trójcy Świętej, Jej miłości, pomaga nam zrozumieć zbawczą
działalność Ojca niebieskiego, Syna Bożego i Ducha Świętego,
umożliwia nam uchwycenie tajemnicy Kościoła, sakramentów oraz
przyszłego życia człowieka po śmierci.
g) Nowe spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość dzięki
wierze
Dzięki wierze zdobywamy Bożą mądrość, która pozwala nam
właściwie widzieć i oceniać otaczającą nas rzeczywistość.
Wierząca osoba w świetle Bożej prawdy - jak przez barwne okulary
- widzi otaczający ją świat, wydarzenia, życie i śmierć.
Mikroskop umożliwia zobaczenie przedmiotów bardzo małych,
których nasze oko nie dostrzega. Teleskopy natomiast pozwalają
nam dostrzec bardzo odległe ciała niebieskie, których nie da się
zauważyć gołym okiem. Podobnie wiara umożliwia nam dostrzeżenie
w otaczającym nas świecie, w wydarzeniach i w nas samych tego,
czego ani zmysłami, ani samym naszym rozumem nie potrafimy
zobaczyć i zrozumieć.
Pyt.: W jaki sposób można pogłębiać wiarę?
Odp.: W ciągu całego życia wiara może się pogłębiać lub
osłabiać. Wierzyć, znaczy nie tylko przyjąć i uznać istnienie
Boga, lecz również całe Jego objawienie. W pełni wierzy ten, kto
we wszystkich wydarzeniach zauważa i słyszy głos kochającego
Boga, Jego wezwanie do działania. Kto nad wszystkim się
zastanawia, jak Matka Najświętsza, aby dobrze poznać Boże
powołanie. Tylko ten doskonale wierzy w mądrość i miłość Bożą,
kto wypełnia Jego wolę, zachowuje Jego przykazania, kto zawsze
postępuje zgodnie z nauką Chrystusa i Jego Kościoła. Prawdziwie
wierzy w Boga ten, kto we wszystkich okolicznościach życia ufa
Mu i w Nim pokłada nadzieję. Mocno wierzy w Boga
i w Jego pomoc ten, kto z Nim omawia każdy życiowy problem,
każde codzienne zadanie. Dla wierzącej osoby Bóg nie jest jakąś
"ideą", lecz kochającym Ojcem, najbliższym Przyjacielem, któremu
można w pełni zaufać. Wierzący człowiek inaczej niż niewierzący
widzi świat, ludzi, życie, historię, cierpienie i śmierć. W
człowieku i w naszych dziejach zauważa Bożą obecność i Jego
działalność, w cierpieniu - możliwość duchowego rozwoju, w
śmierci - przejście do wiecznej formy bytowania.
Aby dojść do głębokiej wiary, powinniśmy ciągle o nią prosić
Boga, gdyż jest ona Jego łaską. Do rozwoju wiary przyczynia się
także częste rozmyślanie nad słowami Pisma św. W klimacie
wewnętrznego skupienia najbardziej wzrasta i owocuje usłyszane
słowo Boże.
Pyt.: Jak postępować, gdy nie potrafimy wierzyć?
Odp.: Nieraz ktoś chce głęboko wierzyć, lecz rodzą się w nim
różne wątpliwości. W tym wypadku człowiek powinien, jeśli tylko
potrafi, modlić się i prosić o wzrost wiary. Powinien też zawsze
starać się postępować zgodnie z sumieniem, dążąc ustawicznie do
poznania prawdy, np. czytać odpowiednie książki religijne,
czasopisma, rozmawiać z osobami wierzącymi itp. Szukanie prawdy
powinno być autentyczne i uczciwe. Trudno bowiem usprawiedliwić
człowieka, który twierdzi, że uwierzyłby, gdyby potrafił, ale
nie robi nic, aby zapoznać się z poglądami osób wierzących, z
nauką Kościoła, z Pismem św., unika wręcz poważniejszych rozmów
itp.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jan Maria Jackowski

IPN, czyli bitwa o pamięć
Instytut Pamięci Narodowej - szczególnie po publikacji słynnej książki
"SB a Lech Wałęsa" - jest obecnie jedną z najbardziej znanych instytucji
państwowych. I wzbudza ogromne emocje. Linia podziału jest dość prosta.
Środowiska zwolenników "grubej kreski", niechętne lustracji i
wyjaśnianiu białych plam w najnowszej historii Polski, określają
niekiedy IPN jako "policję historyczną" na usługach "prawicowych"
polityków.
Z kolei zwolennicy poznania prawdy o naszej niedawnej przeszłości bronią
prawa do badań przed chcącymi wprowadzić cenzurę politykami i ideologami
"obozu postępu i demokracji", upatrując w IPN gwarancję przywracania
Polakom pamięci.
Książka ujawniająca nieznane szerszej opinii publicznej dokumenty o
związkach legendy "Solidarności" z komunistyczną Służbą Bezpieczeństwa i
działaniach - w czasach, gdy Lech Wałęsa był prezydentem - polegających
na niszczeniu tych dokumentów, stanowi punkt zwrotny w liczącej niecałe
10 lat historii IPN. Stanowi również punkt zwrotny w naszym życiu
publicznym, gdyż ujawniła się posiadająca niebywałe wpływy grupa, która
powołuje się na ideały "Solidarności", a jednocześnie usiłuje
zasznurować usta badaczom.
Skala napięcia w tej bitwie o pamięć jest tym większa, że po 1989 roku
próbowano narzucić fałszywy, podporządkowany celom
ideologiczno-politycznym obraz rzeczywistości. Przy użyciu ogromnego
aparatu kształtowania opinii publicznej pracowicie budowano mit o
"udanej transformacji" i o zasługach "jedynie słusznego" korowskiego
nurtu opozycji w obaleniu komunizmu. Książka o Wałęsie, demaskująca przy
okazji metody fałszowania prawdy przez "oświecone elity", okazała się
celnym ciosem w establishment, od kilkunastu lat oparty na "radykalnym
kłamstwie".
Instrumentalne wykorzystywanie Wałęsy
Jednak dziś coraz więcej wiemy i już jest oczywiste, że trzeba będzie
napisać na nowo najnowszą historię Polski. IPN w tym procesie odgrywa
rolę wiodącą. Instytut powoli i systematycznie udostępnia swe archiwa i
publikuje opracowania - dlatego jest tak atakowany, szczególnie przez
środowisko "Gazety Wyborczej". Zanim ukazała się publikacja o współpracy
Wałęsy z SB na początku lat 70., już "prewencyjnie" nastąpiło uderzenie
w jej autorów i w IPN. Atak nastąpił przy użyciu socjotechnicznego
sofizmatu, czyli nadaniu pozoru prawdy fałszywemu twierdzeniu, że nie
można podważać autorytetu Lecha Wałęsy, który jest ikoną Polskiw
świecie, gdyż to szkodzi naszemu krajowi.
Na te ataki zareagowali obrońcy prawa do prawdy historycznej i
prowadzenia wolnych, a nie zideologizowanych, jak w czasach
komunistycznych, i politycznie poprawnych badań naukowych. W "Apelu w
obronie swobody badań naukowych" jego sygnatariusze napisali: "Uznając
doniosłą rolę Lecha Wałęsy w dziejach Polski, jednocześnie nie możemy
milczeć wobec wystąpień tworzących atmosferę zagrożenia wolności badań
naukowych i wolności słowa".
Co jest warte życie publiczne budowane na fałszu? To, że w
"Solidarności" byli ludzie uwikłani we współpracę z SB, nie zmienia
faktu, że były tam miliony ludzi, którzy uwierzyli w Polskę, uwierzyli w
siebie i zdobyli się na heroiczny wysiłek walki o niepodległość.
Z obrony Wałęsy przebija hipokryzja, gdyż wielu jego dzisiejszych
adwokatów przeszłości go niszczyło, a dziś instrumentalnie wykorzystuje
sytuację, by ukryć własną niejasną przeszłość i relacje z peerelowskim
aparatem władzy.
W tym zamachu na wolność słowa chodzi zatem o wykorzystanie osoby byłego
prezydenta do ochrony ludzi, którzy byli w różny sposób uwikłani w
przeszłości, a potem tworzyli legendy o swojej roli i mitologizowali
rolę środowisk, w których się obracali. Obecnie najchętniej zalaliby
betonem archiwa IPN, gdyż śmiertelnie boją się ujawnienia prawdy.
Wiedzą, co na przykład będzie, gdy się okaże, że niektórzy
przedstawiciele posiadającego dziś ogromne wpływy (nie tylko w Polsce)
pokolenia 1968 r. mieli kontakty w europejskich środowiskach
terrorystycznych i lewackiej międzynarodówce i dzięki tym związkom
została stworzona ich pozycja? Dlatego uprawiają prewencję polegającą na
podrywaniu zaufania i wiarygodności IPN, a także na relatywizowaniu
obrazu rzeczywistości, by w całym zamieszaniu tym łatwiej narzucić swoją
optykę. W dzisiejszej Polsce nie brak przecież środowisk, które chcą
uchodzić w oczach społeczeństwa za "autorytety moralne", mające prawo
decydować, w jakim zakresie, na jakich zasadach i według jakiej wykładni
Naród ma prawo poznawać własną przeszłość.
Jaki jest generalny cel zwolenników preparowania historii Polski?
Oczywisty. Mamy bowiem do czynienia z przykładem wręcz podręcznikowej
operacji polegającej na przemodelowaniu świadomości społecznej i
doprowadzeniu do metanoi, czyli - odwołując się do greckiego źródłosłowu
- do "zmiany usposobienia". Metanoia, w sensie przedchrześcijańskim,
polega na zatarciu różnicy między prawdą a kłamstwem i akceptowaniu
sprzeczności jako reguły poprawnego myślenia. Celem jest zatem nowy
człowiek ukształtowany na ideologicznych wzorcach wtłaczanych w mediach,
który nie będzie potrafił odróżniać prawdy od kłamstwa i dobra od zła.
Mając zwichrowaną busolę, zło będzie uznawał za dobro, kłamstwo za
prawdę. Takim człowiekiem łatwiej jest manipulować i sprawować nad nim
"rząd dusz". Stawka jest więc bardzo wysoka i dlatego "obóz postępu i
demokracji" do boju rzucił główne siły i cały swój propagandowy aparat
"perswazji".
Badanie totalitarnej przeszłości
Szkoda, że cały Instytut i jego obfity dorobek są oceniane przez pryzmat
książki o Wałęsie. Każdemu narodowi, który w swojej historii miał okres
rządów dyktatorskich, potrzebna jest instytucja rzetelnie badająca
totalitarną przeszłość i przypominająca o tamtych czasach. W tym właśnie
celu - w czasach rządów Akcji Wyborczej Solidarność - został powołany
IPN. Instytut zakorzenił się w świadomości Polaków i pomimo zmasowanych
ataków przy okazji książki o Wałęsie cieszy się, według badań TNS OBOP z
25 sierpnia 2008 roku, dużym prestiżem społecznym. Dla prawie 80 proc.
badanych IPN jest potrzebny, przeciwnego zdania jest tylko 12 procent.
Prawie 70 proc. dobrze lub bardzo dobrze oceniło działalność IPN na
rzecz odkrywania prawdy o historii Polski.
Instytut Pamięci Narodowej - Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi
Polskiemu, tak brzmi pełna nazwa, jest państwową instytucją naukową o
uprawnieniach śledczych. Powołany został 19 stycznia 1999 roku na mocy
ustawy z 18 grudnia 1998 roku w celu gromadzenia dokumentów organów
bezpieczeństwa państwa, sporządzonych od 22 lipca 1944 roku do 31
grudnia 1989 roku, prowadzenia śledztw w sprawie zbrodni nazistowskich i
komunistycznych oraz prowadzenia działalności edukacyjnej. Obecnie
Instytut posiada, na podstawie ustawy, jedenaście oddziałów w miastach,
które są siedzibami sądów apelacyjnych. W kolejnych siedmiu miastach
istnieją delegatury oddziałów IPN.
Do zadań Instytutu Pamięci Narodowej należy:
- gromadzenie dokumentów organów bezpieczeństwa państwa, sporządzonych
od 22 lipca 1944 r. do 31 grudnia 1989 r. (Biuro Udostępniania i
Archiwizacji Dokumentów) i zarządzanie nimi;
- ściganie zbrodni nazistowskich i komunistycznych (Główna Komisja
Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu);
- prowadzenie działalności edukacyjnej (Biuro Edukacji Publicznej).
Przedmiotem badań Instytutu są m.in.:
- zbrodnie dokonane przez aparat cywilny i militarny III Rzeszy na
ziemiach okupowanej Polski, deportacje do obozów koncentracyjnych;
- deportacje żołnierzy Armii Krajowej i innych formacji
niepodległościowych oraz mieszkańców Kresów Wschodnich II
Rzeczypospolitej w głąb ZSRS;
- pacyfikacja ziem polskich między Wisłą a Bugiem w latach 1944-1947
przez jednostki NKWD.
Główny nurt działalności IPN polega na dbałości o zasób archiwalny,
który przechowuje, opracowaniu go, ogłaszaniu wyników badań i
upowszechnianiu tej wiedzy. Niezwykle doniosłe znaczenie ma pion śledczy
IPN zajmujący się ściganiem zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Tylko
w 2007 roku prokuratorzy Instytutu zakończyli 1291 postępowań, z czego
871 dotyczyło zbrodni komunistycznych, a 350 zbrodni hitlerowskich.
Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów (BUiAD) opracowywało i
udostępniało tysiącom zainteresowanych dziesiątki kilometrów akt, a
przed zmianami ustawy lustracyjnej rozpatrywało wnioski i zapytania o
status pokrzywdzonego. Systematycznie digitalizuje swój zasób, co
znakomicie ułatwia dostęp i korzystanie z materiałów IPN.
Biuro Edukacji Publicznej (BEP) nie tylko zajmuje się upowszechnianiem
wiedzy o czasach PRL, ale również podejmuje zadania naukowe poprzez
ogólnopolskie ponadregionalne projekty badawcze, realizowane przez
zespoły naukowców. Obecnie trwają prace m.in. nad następującymi
projektami: "Struktura i metody działania aparatu bezpieczeństwa PRL",
którego celem jest odtworzenie obsady personalnej kierowniczych
stanowisk w komunistycznym aparacie bezpieczeństwa; "Aparat
bezpieczeństwa w walce
z podziemiem politycznym i zbrojnym 1944-1956", którego zwieńczeniem na
tym etapie jest "Atlas podziemia niepodległościowego"; "Aparat
bezpieczeństwa w walce z Kościołem i wolnością wyznania"; "Władze PRL
wobec kryzysów społecznych i opozycji demokratycznej"; "Aparat
bezpieczeństwa wobec emigracji i Polonii"; "Aparat bezpieczeństwa wobec
środowisk twórczych i naukowych"; "Słownik biograficzny Konspiracja i
opór społeczny 1944-1956"; "Polacy ratujący Żydów", którego celem jest
zbadanie skali represji wobec Polaków udzielających pomocy Żydom w
czasie okupacji oraz ustalenie ich nazwisk i biogramów.
Owocem każdego projektu są niezliczone artykuły, opracowania zbiorów
dokumentów, monografie, słowniki, bazy danych. Poza tym BEP organizuje
konferencje naukowe, wystawy i konkursy historyczne oraz prowadzi
ożywioną działalność edukacyjną oraz wydawniczą, publikując dziesiątki
książek, kilka czasopism oraz kilkanaście serii wydawniczych. Jest to
ogromna praca badawczo-edukacyjna, dzięki której są nadrabiane
zaległości i jest wyjaśniana ciemna rzeczywistość okupacji hitlerowskiej
i stalinowskiej na ziemiach polskich oraz okres PRL.
Zamęt ideowy
Przeciwnicy IPN dzielą się na "radykalnych" i "umiarkowanych". Ci
pierwsi, głównie ze środowiska SLD i części dawnej Unii Wolności,
domagają się likwidacji IPN i przekazania przechowywanych w Instytucie
archiwaliów do archiwów państwowych. "Umiarkowani" proponują
łagodniejsze działania, ale skutek finalny, czyli uniemożliwienie
obecnej statutowej działalności IPN, zostałby ten sam. Proponują na
przykład zmianę ustawy zawężającej kompetencje IPN czy ograniczenie
budżetu IPN. Sławomir Cenckiewicz odszedł z IPN, a pomimo to
przedstawiciele rządu i tak zapowiadają zmniejszenie budżetu Instytutu o
wiele milionów złotych...
Oczywistością jest, że badanie najnowszej historii, gdy żyją uczestnicy
i świadkowie wydarzeń, jest bardzo trudne i wzbudza spory. Nie myli się
tylko ten, kto nic nie robi. Nie dziwi zatem, że na przestrzeni
ostatnich kilku lat historycy i prokuratorzy z Instytutu Pamięci
Narodowej stali się obiektem krytyki zarówno osób popierających badania
materiałów UBP, Służby Bezpieczeństwa, WSW i pozostałych specsłużb PRL
oraz lustrację, jak i sprzeciwiających się im. Do głównych zarzutów
wysuwanych przez krytyków, którzy są przeciwnikami otwierania "teczek",
należy bezkrytyczne przyjmowanie materiałów sporządzonych przez służby
jako źródła, działania służące politycznym celom i chęć promocji
własnego nazwiska przez część historyków Instytutu. Jest także
podnoszona sprawa zbyt małego spluralizowania Kolegium IPN i
nieuwzględniania w całokształcie działalności Instytutu w pełni różnych
wrażliwości i nurtów politycznych funkcjonujących w opozycji w czasach
PRL.
Zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy otwierania "teczek" różnie
oceniają bezstronność i obiektywizm przekazu. Charakterystyczne, że
jednak zasadniczo kryterium podziału przebiega według oceny Okrągłego
Stołu. Z jednej strony sporu są jego apologeci, z drugiej jego krytycy,
którzy w latach 90. i pierwszej połowie obecnej dekady zostali
zepchnięci na margines życia publicznego przez korowców. Przy czym w
obozie "krytyków" Okrągłego Stołu ramię w ramię występują dziś ludzie o
diametralnie różnych obliczach ideowych, światopoglądowych,
programowych. Z jednej strony na przykład, część lewicujących działaczy
pierwszej "Solidarności", odrzucanych przez korowski rewizjonizm, z
drugiej - przedstawiciele środowisk chrześcijańskich, narodowych,
konserwatywnych. Mamy zamęt i chaos pojęciowy. Wyznacznikami podziałów
nie jest dziś bowiem koncepcja człowieka, wizja stosunków społecznych i
gospodarczych, odniesienie do prawa naturalnego, ale stosunek do
komunizmu, lustracji i dekomunizacji. Dlatego lewicowi antykomuniści,
nierzadko indyferentni religijnie, domagający się lustracji, nie tylko
uchodzą za prawicę (zniekształcając jej obraz w społeczeństwie), a nawet
są uznawani za autorytety polityczne w niektórych środowiskach
katolickich.
IPN działa w określonej przestrzeni publicznej. Jako depozytariusz
ponurej spuścizny po totalitarnym państwie stoi przed wyjątkowo
odpowiedzialnym wyzwaniem. Leczenie ran z przeszłości wymaga
delikatności, żeby nie wylewać dziecka z kąpielą. Przez lata mieliśmy do
czynienia z dominacją jednej opcji i narzucaniem korowskiej, "jedynie
słusznej" wizji historii, a "wycinaniem" nurtu niepodległościowego czy
spojrzenia uwzględniającego zbudowaną na fundamencie chrześcijaństwa
tradycję kultury polskiej. Gdy do głosu zostali dopuszczeni inni,
środowiska postkorowskie, czując się zagrożone w swym monopolu na
"prawdę", przeszły do kontrataku. Stąd nastąpiła reakcja i być może w
atmosferze tabloidyzacji naszego życia codziennego również niektórym
badaczom IPN udzieliła się atmosfera uproszczonej refleksji sprowadzanej
do wymiaru: czarne - białe, co spłaszcza istotę obecnych konfliktów
politycznych w Polsce oraz obraz przeszłości.

Znajdujemy
się obecnie w doniosłym okresie czasu. To teraz przypada 30.rocznica
Pontyfikatu Jana Pawła II, Papieża, niezwykłego człowieka, wielkiego
Polaka. Patrząc z perspektywy tych kilkudziesięciu lat, my starsi,
znający drogę życiową młodego Karola, studenta, robotnika, księdza i
kardynała Wojtyły, musimy jednoznacznie stwierdzić, iż był on prorokiem
naszych czasów, zesłanym przez Stwórcę dla ucywilizowania narodów. O
tym, jak wiele dobra uczynił dla ludzi i świata Jan Paweł II, nie trzeba
nikogo przekonywać. Już pierwszymi słowami wypowiedzianymi do wiernych
zgromadzonych na placu Św. Piotra: "Nie lękajcie się, zawierzcie
Chrystusowi", dokonał wielkiego przełomu w sercach ludzi, dotąd
zamkniętych w sobie, wszczepiając im ideę człowieka wolnego, otwartego
na Boga i bliźniego. Jego wejście na urząd zwierzchnika kościoła
katolickiego, spowodowało całkowitą odmianę klimatu dotąd panującego w
Watykanie. Stał się niebywale otwarty na tematy będące w sferze tabu i
powierzył swoją osobę Bogu, kościołowi i całemu światu. Spotkało się to
z ogromną euforią i aprobatą ludzi z całego świata. Mówiąc: "Jestem
jednym z Was", zaskarbił sobie ogromne rzesze sympatyków, co miało
niebagatelny wpływ na cały pontyfikat. To on, Jan Paweł II, wprowadził
nas w nowe tysiąclecie, mobilizując nas do ciągłej pracy nad budową
dobra wspólnego w ścisłej jedności z Bogiem i kościołem, bez którego nic
trwałego zbudować się nie uda. Dzięki jego niezłomnej postawie,
począwszy od Polski, kolejne kraje odzyskały wolność, a system
komunistyczny odszedł w zapomnienie.
Znaczenie pontyfikatu Jana Pawła II trudno ocenić i docenić do końca ze
względu na wielorakość zjawisk, które za jego sprawą uległy zmianie czy
odmianie i w konsekwencji wywarły wpływ na bieg historii świata. Jedno
nie ulega wątpliwości, że mieliśmy i mamy wielką satysfakcję znać i
słuchać tego wielkiego człowieka. Świadectwa o jego wpływie na
rzeczywistość wyrażają rzesze ludzi, co, miejmy nadzieję, niedługo
zaskutkuje "kanonizacją".
Dzisiaj należy się nam refleksja, na ile osoba Ojca Świętego Jana Pawła
II miała wpływ na nasze życie i jak my sami realizujemy jego naukę.
Pragnienie bycia wolnym spowodowało u wielu z nas rozluźnienie
samokontroli własnych poczynań w kontekście tak materialnym, jak i
duchowym. Często przymrużamy oko na nieprawości dziejące się wokół nas,
pozwalamy sobie na luz i egoizm. Wszystko to powoduje zagrożenie dla
naszego współistnienia w dzisiejszym świecie, narażonym na wiele
niebezpieczeństw. Z jednej strony postępująca laicyzacja, mająca
szczególnie negatywny wpływ na młode pokolenie, z drugiej, bezwzględna
walka o dobra materialne, która zabija ludzką wrażliwość na drugą osobę.
Brakuje refleksji nad własnym działaniem. Zauważmy, że obecnie nikt nie
skupia się nad skutkami wprowadzanych przeobrażeń, lecz na skuteczności
działania i rzekomej oszczędności. Minimalizacja kosztów działalności w
zakładach pracy sprowadza się w istocie do redukcji zatrudnienia ludzi
bezpośrednio produkcyjnych, co daje korzyść pracodawcy, ale przynosi
wielkie koszty społeczne. Następuje tu zasada działania "po najprostszej
linii" do celu, bez względu na dobro większości.
Powstaje pytanie, co jest ważniejsze, człowiek czy prywata i czyste
wyrachowanie? Odpowiedź powinna być jednoznaczna, ale tak nie jest. Dla
obecnie rządzących Polską dobro Polaka i polskiej rodziny wydaje się być
sprawą względną. Ważny jest sukces bez względu na sposób, w jaki się go
osiąga. Prowadzona przez nich polityka nic nie robienia acz tylko zdania
się na magiczną moc wolnego rynku i tworzeniu udogodnień dla
biznesmenów, dobitnie o tym świadczy. Jeśli ludzie, przedstawiciele
poszczególnych grup społecznych i zawodowych, nie otrząsną się z amoku
jaki zarzucił na nich rząd Premiera Tuska, zdecydowana większość Polaków
stanie się nędznymi wyrobnikami wąskiej grupy wątpliwej reputacji
biznesmenów.
Stoimy przed wielkimi wyzwaniami dotyczącymi opieki medycznej, reformy
emerytalnej, ubezpieczeń społecznych. Narzucane przez stronę rządową
rozwiązania tych problemów w najmniejszym nawet stopniu nie
zabezpieczają zwykłym Polakom bezpieczeństwa. Poza tym, cała sfera spraw
związanych z problemami rodzinnymi i moralnością życia pozostaje obecnie
poza obszarem zainteresowania państwa. Sami też ludzie nie wykazują się
roztropnością i nie biorą poważnie pod uwagę skutków, jakie sami
wywołują nieodpowiedzialnym zachowaniem. Nie potrafimy korzystać w pełni
z owoców Pontyfikatu naszego Ojca Świętego i, najwyraźniej, wydaje się,
że jesteśmy zagubieni.
Mimo postępującej cywilizacji życia, wciąż dają znać o sobie te
negatywne cechy ludzkiego jestestwa. Tak było na przestrzeni wieków, i
tak niestety jest nadal. Chęć dominowania i pokazywania swojej wyższości
jest w istocie słabością człowieka. Ważne jest, zatem, stawianie spraw
jasno, nazywanie zła złem, a dobra dobrem. Relatywizowanie spraw jest
niegodne i zgubne dla przyszłości.
Musimy o tym pamiętać i walczyć o prawdę. Człowiek wolny jest dopiero
wtedy, gdy jest wyzwolony od fałszu i zakłamania.
Andrzej Krężałek
-
Nowy
rok szkolny
1września rozpoczęliśmy kolejny rok szkolny 2008/2009.
Tradycyjnie uroczystość rozpoczęliśmy mszą świętą, na której
prosiliśmy o łaski na nadchodzący nowy rok.
Następnie spotkaliśmy się w szkole, gdzie pani dyrektor ciepło
wszystkich przywitała. Potem każda klasa udała się na spotkanie
ze swoim wychowawcą.
Wakacje minęły,
Uleciały jak chmurki na niebie.
Dzieci plecaki wzięły,
I biegną szkoło do ciebie!
Zabieramy się do pracy!!!
Pielgrzymka rodziny szkół im. Jana Pawła II do Częstochowy
2 października 46-osobowa grupa reprezentująca naszą szkołę
uczestniczyła w VIII Ogólnopolskiej Pielgrzymce na Jasną Górę.
Już po raz 5. stawiliśmy się z naszym sztandarem u stóp Matki
Bożej Częstochowskiej.
Pielgrzymka do Przemyśla
12 października 17-osobowa grupa młodzieży starszych klas wzięła
udział w pielgrzymce do Bazyliki Archikatedralnej w Przemyślu.
Pod opieką pań: Urszuli Szpiech, Danuty Witowskiej i Anny
Łajdanowicz wyjechały 3-osobowe reprezentacje klasy VI SP, I i
II G oraz poczet sztandarowy z IIIG.
W programie pielgrzymki przewidziano: w części artystycznej -
występ przybliżający sylwetkę Patrona oraz mszę św. pod
przewodnictwem ks. biskupa Józefa Michalika. Nasz poczet (w
strojach Gwardii Szwajcarskiej) bardzo ładnie prezentował się,
na co zwrócił uwagę sam biskup Michalik.
Pasowanie pierwszoklasistów
"Będziemy się pilnie uczyć. Będziemy dbać o dobre imię swojej
klasy i szkoły..." - tak ślubowali uczniowie klasy pierwszej
dnia 13 października 2008 roku.
Na uroczystość zaproszeni zostali rodzice pierwszaków, pani
dyrektor oraz uczniowie klas 0-3 z wychowawcami.
Pierwszoklasistów powitali starsi koledzy:
„Witamy Was serdecznie w naszej pięknej szkole.
Tutaj wcale nie jest źle.
W szkole miejsca brak na nudę,
Zawsze w niej coś dzieje się.
Nie wierzycie mi? Popatrzcie - właśnie dla was jest ten dzień”.
Pani Dyrektor, poprzez dokonanie pasowania symbolicznym
dotknięciem lewego ramienia ołówkiem, przyjęła pierwszoklasistów
do społeczności uczniów Zespołu Szkół Publicznych im. Jana Pawła
II w Łękach Dukielskich. Uroczystość uświetniono programem
artystycznym, który został nagrodzony gorącymi brawami.
Obchody VIII Dnia Papieskiego
10 października społeczność szkolna wzięła aktywny udział we
mszy świętej oraz przeprowadziła nabożeństwo fatimskie.
12 października, w niedzielę, nauczyciele i uczniowie włączyli
się w oprawę mszy świętej.
16 października odbyły się obchody 30. rocznicy pontyfikatu Jana
Pawła II. O godzinie 17.00 odbyła się uroczysta msza święta z
udziałem pocztu sztandarowego, społeczności szkolnej i lokalnej.
W modlitwie różańcowej modliliśmy się o rychłą beatyfikację i
kanonizację Ojca Świętego. Po mszy św. wszyscy udali się na
dalsze uroczystości do szkoły. Uczniowie pod kierunkiem pani
Bernardy Skalskiej przygotowali montaż słowno - muzyczny pt.
"Niech przetrwa to co niezniszczalne", poświęcony postaci Jana
Pawła II, Jego życiu, służbie Bogu i ludziom. Na program złożyły
się fragmenty wypowiedzi Ojca Świętego, wiersze, piosenki i
pokaz slajdów. Występy uświetnił chór szkolny pod kierunkiem
pana Andrzeja Aszlara. Na zakończenie odśpiewano apel
jasnogórski. Opracowała
M. Pabis

Szanowni mieszkańcy
Lato odeszło, nastała kolorowa jesień. Miniony
okres był czasem, w którym nasza miejscowość była jednym, wielkim placem
budowy. Jednocześnie były realizowane 3 duże projekty. Pierwszym z nich
jest oczywiście budowa farmy wiatrowej. Jest to najbardziej kosztowna
inwestycja w historii Łęk Dukielskich. Przez trzy ostatnie miesiące
koparki, walce, spychacze i setki przejeżdżających samochodów
ciężarowych uprzykrzały życie nam wszystkim. To był trudny okres dla
wielu z nas, a w szczególności dla mieszkańców, których domy są położone
najbliżej terenu budowy. W tym miejscu chciałbym wszystkim podziękować
za wyrozumiałość. W rozmowach z kadrą kierowniczą budowy przewija się
wątek wyjątkowej postawy mieszkańców. Kierownictwo zaznacza, że nie
spotkali jeszcze tak bezkonfliktowego społeczeństwa. Cała budowa
przebiegła praktycznie bez żadnych poważnych konfliktów, a drobne
nieporozumienia poszły w niepamięć. Jeden z kierowników podkreślił
bardzo ważny fakt. Otóż nie zanotowano żadnej kradzieży. Jak sam
stwierdził (a posiada doświadczenie z kilku różnych budów w Polsce) w
historii jego pracy jest to pierwszy taki przypadek. Jestem bardzo
zadowolony słysząc takie opinie, gdyż "pójdą one w świat" i będą pięknym
dla nas świadectwem. Do zakończenia prac zostało jeszcze 3-4 tygodnie, a
będą to prace wykończeniowe przy drogach. Na całej długości drogi od
kościoła do szczytu położone zostaną betonowe korytka w rowach i
wykonane zostaną dojazdy do działek. W sprawie wykonania tych dojazdów
zostałem poproszony o konsultację. Koncepcja, która została przyjęta,
zakłada budowę mostków 4 - metrowej szerokości w sposób umożliwiający
wjazd na dwie działki. Wszystkie działki staraliśmy się potraktować tak
samo. Być może znajdą się jakieś różnice, jeśli tak, to spowodowane będą
tym, że nie zawsze udało się określić, gdzie są granice działek i nie
wynikały one ze złej woli mojej lub wykonawcy. W związku z budową
wiatraków przebudowany został parking przy kościele. Prace są już na
ukończeniu, a ich łączny koszt wyniósł ok. 500 tyś zł. Jedynym
mankamentem, który pozostał jeszcze do skorygowania, jest moim zdaniem
zjazd koło domu p. Samborowskiego. Będę rozmawiał na ten temat z
wykonawcą, a jeśli zajdzie taka potrzeba to również z inwestorem, gdyż
uważam (podobnie jak kilku mieszkańców, którzy zwracali na to uwagę), że
należy przeprowadzić tam jeszcze korektę wykonania, ponieważ jest to
dość niebezpieczne miejsce, zwłaszcza dla kierowców nie stąd. Były też
osoby, które sugerowały wykonanie drugiego wjazdu na górną część
parkingu. Chciałbym zwrócić im uwagę na jeden fakt. Wykonanie drugiego
wjazdu umożliwiłoby wjazd na parking samochodów ciężarowych. Proszę
zapytać mieszkańców sąsiadujących z parkingiem, jak często był on przez
nie wykorzystywany jeszcze przed przebudową, a co dopiero teraz. Parking
jest położony na miękkim terenie, a wykonana podbudowa ogranicza jego
nośność. Myślę, że obecność tylko jednego wjazdu nie będzie aż tak
uciążliwa. Wszelkim wątpiącym polecam porównanie parkingu z czerwca ze
stanem aktualnym. Cieszmy się z tego, że "przy okazji" udało się zrobić
remont, o którym moglibyśmy tylko pomarzyć przez wiele lat. Innym
problemem, który nurtuje wielu mieszkańców jest stopień zniszczenia
drogi powiatowej. Rozmawiałem na ten temat z pracownikami Zarządu Dróg
Publicznych w Starostwie Powiatowym. Zamiarem ich jest remont doraźny
przed zimą, a na wiosnę remont właściwy. Jedynym moim zadaniem będzie
dopilnowanie, aby koncepcja Starostwa była zgodna z naszą. Nie widzę
innej możliwości niż położenie nowej nawierzchni minimum od skrzyżowania
w Wietrznie do końca Łęk Dukielskich.
Drugi projekt to wykonanie nakładki asfaltowej na
drodze "Zapłocie". Cieszę się, że skończyła się udręka kolejnej grupy
mieszkańców i mogą oni dojeżdżać do swoich posesji po równej
nawierzchni. Pozostają do wykonania pobocza i rowy, ale te prace zostaną
przeniesione na następny rok. Budżet gminy jest niestety ograniczony i
środki są na wyczerpaniu, a poza tym, proszę mi wierzyć, że Łęki
Dukielskie miały bardzo znaczący udział w podziale tych środków w tym
roku. Moim zamiarem jest odnowienie nawierzchni na wszystkich,
wymagających tego drogach gminnych. Uważam, że korzystniej jest trochę
poczekać, aby później móc kolejny odcinek wykonać tak, jak należy, a nie
stosować półśrodków, które w dłuższym rozrachunku nie poprawiają jakości
dróg w widoczny sposób.
Trzecim projektem jest budowa boiska sportowego przy szkole. W kwietniu
2008 roku złożyliśmy wniosek do Ministerstwa Sportu w ramach programu
„BLISKO BOISKO”. Jak zapewne wielu z was pamięta, w czerwcu tego roku
wystosowałem list otwarty do mieszkańców, w którym informowałem, ze
znalazłem osobę, która poparła nasz wniosek, a jak mogliśmy się
przekonać zrobiła to z dobrym skutkiem. Osobą tą jest pani poseł
Elżbieta Łukacijewska, wiceprzewodnicząca klubu parlamentarnego
Platformy Obywatelskiej i przewodnicząca PO na Podkarpaciu. Z
czystym sumieniem mogę stwierdzić, że to właśnie dzięki niej budowa tego
boiska stała się faktem. Z ponad 600 wniosków zaakceptowanych zostało
50, a na terenie naszego województwa jedynie 4. Z panią poseł spotkałem
się w maju tego roku w jej biurze poselskim w Sanoku. Była pod wrażeniem
zaangażowania mieszkańców i sama stwierdziła, że takie inicjatywy są
godne najwyższej pochwały. We wspomnianym wcześniej liście prosiłem was
o poparcie w wyborach do senatu wspólnego kandydata PO i PSL-u. Daleki
jestem od upolityczniania całej tej sprawy, ale faktem jest, że jest to
pierwszy przypadek w naszej historii, kiedy odnosimy namacalną korzyść z
udzielenia takiego poparcia. Cieszę się również, że mieszkańcy w
znacznym stopniu skłonili się ku mojej prośbie. Jako ciekawostkę podam
fakt, że byliśmy jedyną miejscowością w powiecie Krośnieńskim i kilku
ościennych, w której zwyciężył ten właśnie kandydat. Spotkałem się
oczywiście z panią poseł kolejny raz ( tym razem w biurze poselskim w
Rzeszowie) aby osobiście podziękować jej za pomoc. Pani poseł
zadeklarowała chęć wzięcia udziału w uroczystości otwarcia boiska, a ja
z kolei obiecałem jej, że jeśli tylko zostanie ustanowiony tytuł „
Honorowy obywatel Łęk Dukielskich” to będzie jedną z pierwszych osób
która tego zaszczytu dostąpi. Wracając do samego projektu, zostanie
wybudowane boisko o wymiarach 32x62m z nawierzchnią z trawy syntetycznej
i ogrodzenie 4m wysokości. Łączny koszt budowy to ok. 500 tyś zł, wkład
własny gminy + praca mieszkańców to ok. 200 tyś zł a otrzymane
dofinansowanie to 300 tyś zł. Prace związane z podbudową powinny zostać
zakończone w tym roku, a położenie samej nawierzchni jest planowane na
marzec-kwiecień przyszłego roku. W tym miejscu chciałbym zwrócić uwagę,
na pomoc sprzętową, którą otrzymaliśmy od budowniczych wiatraków. Bez
tej pomocy tak szybkie wykonanie prac byłoby niemożliwe. Nadmienię
tylko, że ilość wykorzystanego do budowy materiału ( tłuczeń, kliniec,
pospółka, piasek) zamyka się łącznie w ilości ponad 1200 ton.
Jak nadmieniłem czas
wszelkich robót dobiega końca i przyjdzie czas na podsumowanie roku. Tuż
przed końcem tego roku lub na początku 2009 roku odbędzie się Zebranie
Wiejskie. Będzie to okazja do podsumowań, jak również do określenia
planów na przyszłość. Bardzo mocna zapraszam mieszkańców do wzięcia
udziału, tym bardziej, że bardzo prawdopodobne jest to, że pojawią się
informacje dotyczące budowy kanalizacji.
Przygotowuję również ankietę, w której mieszkańcy będą się mogli
wypowiedzieć w kwestii potrzeb i oczekiwań, co do kolejnych inwestycji.
Ponadto wspólnie z Radą Sołecką chciałbym opracować plan rozwoju naszej
wsi na następne lata. Plan taki jest po pierwsze jakby wyznaczeniem
"kursu", po którym chcemy aby płynął statek o nazwie "ŁĘKI DUKIELSKIE",
a po drugie jest on niezbędny do sięgania po środki zewnętrzne,
potrzebne do realizacji kolejnych projektów.
Kończąc, chciałbym zaprosić wszystkich do dyskusji na "forum sołtysa".
Forum takie zostało utworzone na stronie Stowarzyszenia "JEDNOŚĆ":
www.stowlekidukielskie.dukla.org, na którym można publicznie
wypowiedzieć swoje zdanie na wszelkie tematy dotyczące naszej
miejscowości, jak również znaleźć odpowiedź na każde nurtujące nas
pytania. Tomasz
Węgrzyn

ROK
SZKOLNY
1986/1987
Organizacja roku szkolnego
Grono Pedagogiczne liczyło 17 osób i pracowało w ciągu roku w
następującym składzie:
Szkoła w Łękach Dukielskich:
mgr Zofia Trynkiewicz - Dyrektor szkoły
mgr Krystyna Delimata - geografia
Wanda Dziadosz - matematyka
Katarzyna Jaracz - oddział przedszkolny
Józef Kozielec - praca technika, PO
Władysława Kozielec - biologia
dr Henryk Krawiec - fizyka, chemia, matematyka, muzyka
Małgorzata Krężałek - oddział przedszkolny
mgr Barbara Nawrocka - nauczanie początkowe
mgr Irena Wiśniewska - j. rosyjski
Barbara Wierdak - oddział przedszkolny
Zyta Wierdak - j. polski
Podlawska Renata - nauczanie początkowe
Mgr Zdzisław Trynkiewicz - biblioteka
Punkt filialny - Myszkowskie:
Bogumiła Ganczarska - nauczanie początkowe
Władysława Kopa - nauczanie początkowe
Zofia Piotrowska - pełniąca funkcję kierownika filii.
Rok szkolny rozpoczął się dla nauczycieli konferencją Rady Pedagogicznej
w dniu 30.08.1986r., na której ustalono przydział czynności i przyjęto
plan pracy szkoły przygotowany w czasie wakacji przez dyrektora szkoły.
Uczniowie rozpoczęli rok szkolny w dniu 01.09.1986r. od powitania przez
p. Dyrektor, po którym wysłuchali przemówienia radiowego MO i W do
młodzieży, a także wzięli udział w części artystycznej przygotowanej
przez nauczycieli z niektórymi uczniami.
Wizytacja szkoły
Wszyscy nauczyciele z zaangażowaniem zajęli się dekoracją szkoły (
korytarzy i klas ) oraz pracą pedagogiczną, gdyż był to rok wyznaczony
na wizytację szkół w naszej gminie Dukli
Wizytacja rozpoczęła się 3 grudnia i zakończyła się w naszej szkole
konferencją w dniu 22 grudnia 1986 roku, na której zespół wizytujący pod
przewodnictwem mgr Stefanii Zborowskiej - głównego Wizytatora Kuratorium
Oświaty i Wychowania oraz wizytatorek asystujących: p. mgr Góral i p.
mgr Sanockiej przekazał zalecenia. Wizytacja miała na celu
ukierunkowanie pracy szkoły. Najpierw wizytacja dotyczyła kancelarii
dyrektora szkoły. Zespół wizytujący przeanalizował projekt planu pracy
szkoły, organizacji uczniowskich, hospitacji dyrektora itp. Później
zespół wizytatorów odwiedzał w czasie lekcji poszczególnych nauczycieli,
aby zobaczyć wygląd klas, zwrócić uwagę na metody prowadzenia lekcji,
wykorzystanie pomocy dydaktycznych, jak również wypowiedzi i postawę
uczniów. Zespół wizytujący podkreślił dobre strony pracy nauczycieli,
ale również zauważył braki, które w szkole wymagały wsparcia finansowego
z gminy: jak remont WC, instalacji elektrycznej, naprawę rynien itp. Z
uznaniem ze strony Wizytatora spotkała się praca Dyrektora szkoły, mgr
Zofii Trynkiewicz w zakresie prowadzenia kancelarii.
Zalecenia powizytacyjne nadeszły z KO i W w II półroczu i nie zawierały
nadzwyczajnych zmian w pracy dotychczasowej szkoły, a nadzór
pedagogiczny dyrektora szkoły uznały za prawidłowy. W czasie wizytacji
lekcji przez dyrektora szkoły
i zespół wizytacyjny dobre przygotowanie merytoryczne wykazali
następujący nauczyciele klas IV - VIII:
mgr Irena Wiśniewska - j. rosyjski
mgr Krystyna Delimata - geografia
Wanda Dziadosz - matematyka
dr Henryk Jerzy Krawiec - fizyka, chemia
Władysława Kozielec - biologia
Na uznanie zasłużyła sobie praca ZHP i Kółka PTTK, które prowadził dr H.
J. Krawiec.
Po wizytacji w styczniu odbyły się wybory, a po nich uroczystość choinki
noworocznej.
Na konferencjach plenarnych po półroczu i na końcu roku szkolnego
postanowiono wspólnie realizować zalecenia powizytacyjne zespołu
wizytującego. Na zakończenie roku przygotowali uczniowie kl. VII i VIII
piękne występy. Wręczeniem nagród dla wyróżniających się uczniów, a
także świadectw zakończył się rok szkolny dla uczniów. Nauczyciele
zakończyli go zdaniem dokumentacji (dzienników, arkuszy itp.) do
dyrekcji.
C.d.n. B. Węgrzyn.

do góry
 |