Lipiec
Intencja ogólna: Aby wszyscy obywatele, zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo, mogli czynnie uczestniczyć w życiu publicznym i nim kierować.
Intencja misyjna: Aby wszyscy chrześcijanie, świadomi swojego obowiązku misyjnego, udzielali konkretnej pomocy tym, którzy są zaangażowani w ewangelizację narodów.

                                               Sierpień
Intencja ogólna: Za wszystkich, którzy przeżywają trudności wewnętrzne i chwile prób, aby w Chrystusie znaleźli światło i wsparcie pomagające odkryć prawdziwe szczęście.
Intencja misyjna: Za Kościół w Chinach, aby dawał świadectwo coraz większej jedności wewnętrznej i mógł okazać rzeczywistą i widzialną jedność z Następcą Św. Piotra.

        Również i ja, Benedykt XVI, następca Papieża Jana Pawła II, proszę was: - byście stojąc na ziemi, wpatrywali się w niebo - w Tego, za którym od dwóch tysięcy lat podążają kolejne pokolenia żyjące na naszej ziemi, odnajdując w Nim ostateczny sens istnienia; - proszę was, byście umocnieni wiarą w Boga, angażowali się żarliwie w umacnianie Jego Królestwa na ziemi, Królestwa dobra, sprawiedliwości, solidarności i miłosierdzia; - proszę was, byście odważnie składali świadectwo Ewangelii przed dzisiejszym światem, niosąc nadzieję ubogim, cierpiącym, opuszczonym, zrozpaczonym, łaknącym wolności, prawdy i pokoju; - proszę was, byście czyniąc dobro bliźniemu i troszcząc się o dobro wspólne, świadczyli, że Bóg jest miłością; - proszę was w końcu, byście skarbem wiary dzielili się z innymi narodami Europy i świata, również przez pamięć o waszym Rodaku, który jako Następca św. Piotra czynił to z niezwykłą mocą i skutecznością; - proszę was także, byście pamiętali o mnie w waszych modlitwach i ofiarach, tak jak pamiętaliście o moim wielkim Poprzedniku, bym wypełnił misję powierzoną mi przez Chrystusa. Proszę was, trwajcie mocni w wierze! Trwajcie mocni w nadziei! Trwajcie mocni w miłości!

Benedykt XVI w czasie Mszy św. na krakowskich Błoniach, 28 maja 2006 r.
                                                               

 

            W intencji dziękczynnej za 30 lat istnienia Parafii Rzymskokatolickiej w naszej Łęckiej społeczności.

 

                                       CZERWIEC
15. NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA - odpust parafialny,
16. NIEPOKALANEGO SERCA NMP,
17. Św. ALBERTA (Adam Chmielowski),,
19. Św. GERWAZEGO i PROTAZEGO,
22. Św. TOMASZA More'a,
24. NARODZENIE Św. JANA CHRZCICIELA,
27. NMP NIEUSTAJĄCEJ POMOCY, Św. CYRYLA - biskupa, doktora Kościoła,KONSEKRACJA KOŚCIOŁA
PARAFIALNEGO,
29. Św. APOSTOŁÓW PIOTRA i PAWŁA,
30. Św. PIERWSZYCH MĘCZENNIKÓW.

                                            LIPIEC

03. Św. TOMASZA Apostoła,
05. Św. MARII Goretti,
06. Bł. MARII Teresy Ledóchowskiej,
08. Św. JANA z Dukli,
11. Św. BENEDYKTA, patrona Europy,
13. Św. ANDRZEJA Świerada pustelnika,
- NABOŻEŃSTWO FATIMSKIE,
15. Św. BONAWENTURY biskupa, doktora Kościoła,
16. NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY Z GÓRY KARMEL,
17. Św. SZYMONA z Lipnicy, prezbitera,
21. Św. WAWRZYŃCA kapłana, doktora Kościoła,
22. Św. MARII MAGDALENY - odpust w Dukli,
23. Św. BRYGIDY Szwedzkiej, patronki Europy,
24. Św. KINGI dziewicy,
25. Św. JAKUBA Starszego, Apostoła,Św. KRZYSZTOFA,
26. Św. JOACHIMA i ANNY,
29. Św. MARTY,
30. Św. PIOTRA CHRYZOLOGA biskupa, doktora Kościoła,
31. Św. IGNACEGO Loyoli, ODPUST PORCJUNKULI.

                                             SIERPIEŃ
01. Św. ALFONSA MARII Liguoriego biskupa, doktora Kościoła,
02. Św. PIOTRA JULIANA Eymarda, prezbitera,
04. Św. JANA Vianney'a,
06. PRZEMIENIENIE PAŃSKIE,
07. Bł. EDMUNDA Bojanowskiego,
08. Św. DOMINIKA kapłana,
09. Św. EDYTY Stein -Teresy Benedykty od Krzyża,
10. NABOŻEŃSTWO FATIMSKIE,
11. Św. KLARY,
14. Św. MAKSYMILIANA Marii Kolbe,
15. WNIEBOWZIĘCIE NMP - MB ZIELNEJ - NMP Z LICHENIA - MB Bolesnej Królowej Polski - historia obrazu sięga XVI w., a łączy się z Tomaszem Kłossowskim, żołnierzem który będąc rannym, zobaczył Matkę Bożą z białym orłem na piersiach i otrzymał obietnicę zdrowia. 9 września 1836r. Tomasz wracając z pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę zobaczył na drzewie wizerunek Matki Bożej - identyczny, jaki zapamiętał ze spotkania. Zabrał go najpierw do domu, a później do lasu grąblińskiego w pobliżu Lichenia, aby otoczyć go publicznym kultem. Od tego czasu zaczęły przybywać do tego miejsca tłumy ludzi. Historię tę potwierdziły objawienia, jakie otrzymywał pasterz Mikołaj.



 

16. Św. STEFANA Węgierskiego. Urodzony ok. 969 r. w Ostrzyhomiu jako syn pogańskiego księcia węgierskiego Gezy. Nosił najpierw imię Vajk, gdy w 974r. przyjął chrzest, prawdopodobnie od św. Wojciecha, który miał też duży wpływ na jego wychowanie, zmienił je na Stefan. Dwa lata po poślubieniu Gizeli, siostry cesarza Henryka II, w 997r. objął rządy na Węgrzech, wchowany po chrześcijańsku i starannie wykształcony, żył w przyjaźni z sąsiednimi narodami. Konsekwentnie zmierzał do całkowitej chrystianizacji kraju, a także do politycznego zjednoczenia Węgier w jeden organizm państwowy. Wywołało to silne sprzeciwy m.in. ze strony jego krewnych. którzy usiłowali przywrócić pogaństwo. Rodaków starał się wyzwolić z pozostałości pogaństwa. Dzieło to prowadził w sposób łagodny, wyjaśniając, a nie zmuszając do przyjmowania nauki Chrystusowej. Jego zasługą jest ustanowienie dwuch metropolii i ośmiu biskupstw. Popierał zakładanie klasztorów, które były nie tylko ośrodkami religijnymi, ale promieniowały także kulturą i nauką. Wprowadzony wtedy podział administracyjny Kościoła utrzymał się w ogólnych zarysach do dnia dzisiejszego. Odznaczał się gorącym nabożeństwem do Matki Bożej, którą zwykł nazywać Wielką Panią Węgier. Atrybuty Świętego: Chorągiew z wizerunkiem Najświętszej Maryi Panny, model kościoła trzymany w ręce, korona jak w herbie węgierskim, mająca kształt bizantyjski z przekrzywionym krzyżykiem. Zm. w 1038 r. Ze czcią przechowuje się „koronę św. Stefana”, która kiedyś służyła przy koronacji królów węgierskich. Jest patronem Węgier. Kanonizował go wraz z jego synem Emerykiem Grzegorz VII w 1083r.
17. Św. JACKA Odrowąża, kapłana. Urodzony w miejscowości Kamień na Ziemi Opolskiej ok. 1200 r. Pochodził z rodu szlacheckiego (rycerskiego) i był krewnym biskupa Odrowąża. Mianowany kanonikiem krakowskim, przebywał u biskupa Iwona. Towarzysząc mu w wyprawie do Rzymu, poznał św. Dominika i wstąpił do jego wspólnoty. W 1222r. przy kościele Świętej Trójcy w Krakowie ufundował klasztor. Organizował liczne wyprawy misyjne na wschód. Wyczerpany pracą misyjną zm. w Krakowie w 1257r. Relikwie św. Jacka spoczywają w kościele Świętej Trójcy w Krakowie. Ikonografia najczęściej przedstawia go z monstrancją czy też kustodią w ręku i z figurą Matki Bożej w drugiej ręce. Legenda bowiem głosi, że kiedy święty musiał uciekać przed Tatarami z Kijowa, zabrał ze sobą Najświętszą Eucharystię, by ją nie narazić na zniewagi. Wtedy miał usłyszeć głos idący od figury: „Jacku zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę?” Kiedy zaś Święty dał do zrozumienia, że kamiennej figury nie udźwignie, Matka Boża miała go zapewnić, że nie będzie taka ciężka. Być może, że tradycja chciała w tej legendzie przechować w pamięci potomnych kult św. Jacka dla Eucharystii i Matki Bożej. Kanonizował go Klemens VII w 1594r

               
     

     „Dzisiaj /…/ całą swoją historią śpiewamy Panu pieśń chwały i uwielbienia”
                                                                                                                              Jan Paweł II, Dukla 9.06.1997r.
                         
Rocznicowe słowa
      Rok naznaczony kolejną, okrągłą rocznicą jest czasem łaski. Wzywa do szczególnego wejścia w tajemnicę wdzięczności. Obejmuje ona swoim zasięgiem rzeczywistość doczesną, którą można dowartościować wyłącznie w perspektywie samego człowieka - najdoskonalszego z widzialnych stworzeń Boga.
      Stąd też trzeba dostrzec dary: rozumu i zdolności intelektualnych, pamięci i wyobraźni, woli, uczuć - wszelakich ludzkich talentów, dzięki którym we wzajemnej współpracy w ciągu tych 30. lat istnienia Parafii w Łękach Dukielskich mogły powstać widzialne znaki ludzkiej ofiarności, pracy i poświęcenia.
      Mając to wszystko na uwadze, nie wykluczając nikogo, każdemu z osobna - żyjącym w doczesności i tym, którzy przeszli do wieczności wypowiedzieć pragniemy to piękne, proste słowo: „dziękujemy”.
      Trzeba nam na nowo zobaczyć wielkie dzieła człowieka, który po usłyszeniu zaproszenia przez Boga do współpracy z Nim w dziele doskonalenia oblicza materialnego i duchowego parafii, podjął się trudu ogromnych zmagań, gdy na tej drodze tworzenia dobra sam się uświęcał.
      To spojrzenie na 30 lat istnienia Wspólnoty Kościoła Rzymsko-Katolickiego w Łękach Dukielskich wzywa do śpiewania hymnu uwielbienia za wielkie rzeczy, jakie uczynił nam Pan we współpracy z ludźmi dobrej woli.
 

Ks.Proboszcz
 

     

06-08.04. Panowie strażacy zgodnie z wieloletnią tradycją pełnili straż przy Bożym Grobie. Podczas Rezurekcji wzięli udział w procesji, a następnie pełnili funkcje liturgiczne podczas Mszy św.
08-09.04. Panu. A. Aszlarowi dziękujemy za prowadzenie chóru dziecięco-młodzieżowego w naszej parafii oraz za oprawę muzyczną Mszy św. w pierwszy i drugi dzień Świąt Wielkanocnych.
15.04. W Niedzielę Miłosierdzia Bożego zostały złożone przy ołtarzu skarbonki Jałmużny Wielkopostnej /46 sztuk/. Zebrano 605, 84zł. Dziękujemy pani Marii Kyc za przeliczenie i posegregowanie złożonych ofiar pieniężnych.
W tym dniu przypadła comiesięczna zbiórka na budowę plebanii i na sprzątanie.
Podczas Mszy św. i Nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego zostały poświęcone i rozdane różańce i modlitewniki dla dzieci pierwszokomunijnych.
22.04. Panie z KGW w sali szkolnej przygotowały spotkanie wielkanocne - „Jajko”. Za włożony trud i poświęcenie bardzo dziękujemy.
02.05. Dzień spowiedzi dla dzieci z klasy II.
03.05. Na Mszy św. o godz. 8.00 z udziałem pocztów sztandarowych wspominaliśmy kolejną rocznicę Konstytucji 3. Maja.
Na Mszy św. o godz 10.00 odbyła się I Komunia Święta.
11.05. Nabożeństwo fatimskie przygotowały i przeprowadziły rodziny z rejonu XII. Nabożeństwu przewodniczył o. Dobromir Godzik z Dukli.
19.05. Grupa ministrantów z naszej parafii wzięła udział w dekanalnych rozgrywkach w piłce nożnej. Na sześć drużyn biorących udział w zawodach nasi ministranci zajęli 3. miejsce. Drużyna ministrantów wystąpiła w składzie: Mateusz Zima, Piotr Zięba, Łukasz Szombara, Damian Wierdak, Patryk Leśniak, Tomasz Tomkiewicz, Krystian Lągawa, Arkadiusz Sypień, Piotr Węgrzyn, Marcin Wojdyła, Rafał Głowa, Mirosław Głowa, Paweł Wierdak, Daniel Fornal, Szymon Pietruś, Tomasz Krężałek.
19-26.05. Kandydaci do bierzmowania z naszej parafii brali udział w nowennie przed Uroczystością Zesłania Ducha Świętego.
20.05. Comiesięczna zbiórka na budowę plebanii i na sprzątanie.
27.05. Po Mszy św. o godz. 10.00 została zawiązana wspólnota Parafialna wyrażająca gotowość stworzenia Parafialnego Oddziału Akcji Katolickiej. Spotkaniu przewodniczył i wygłosił okolicznościowy referat dr. Roman Król.
02.06. W kościele zamontowano witraż poświęcony s. Faustynie Kowalskiej. Wszystkim, którzy na różny sposób przyczynili się do powstania witraża składamy serdeczne podziękowanie.
07.06. Ołtarze na procesję Bożego Ciała przygotowały rodziny z rejonów XIV -Myszkowskie, I, II, III.
08.06. Nabożeństwo fatimskie poświęcone 10. rocznicy nawiedzenia ziemi dukielsko-krośnieńskiej przez Ojca Św. Jana Pawła II przygotowała i przeprowadziła wspólnota szkolna naszej parafii. Mszę św. odprawił i kazanie okolicznościowe wygłosił neoprezbiter - ks. Krystian Koś, wnuk p. Węgrzyn, naszej parafianki.
10.06. Obchód 30. lecia erygowania Parafii Rzymskokatolickiej w Łękach Dukielskich w połączeniu z udzieleniem sakramentu bierzmowania dla młodzieży gimnazjalnej z klasy II. Uroczystościom przewodniczył metropolita przemyski, ks. abp Józef Michalik.
14.06. Zakończenie oktawy Bożego Ciała - błogosławieństwo dzieci.

ŻYCIE SAKRAMENTALNE

CHRZEST

07.02. Kacper, Krzysztof Maciejewski
09.04. Dominika, Patrycja Kogut
09.04. Michał, Gabriel Makoś
22.04. Martyna, Kamila Szczurek
06.05. Justyna, Simona Belczyk
27.05. Daniel Stojak

 

BIERZMOWANIE

10.06. Marzena Cypara
Krzysztof Czaja
Adrianna Gac
Monika Głód
Elżbieta Krężałek
Krystian Lągawa
Patryk Leśniak
Ewelina Milewska
Ewelina Mucha
Anna Orłowska
Patrycja Orłowska
Dominika Pabis


Arkadiusz Rajchel
Monika Rajchel
Elżbieta Rubaj
Arkadiusz Sypień
Mateusz Szymański
Aleksandra Świątek
Tomasz Tomkiewicz
Anna Trynkiewicz
Elżbieta Trynkiewicz
Piotr Węgrzyn
Paulina Widziszewska
Damian Wierdak
Paweł Wierdak
Marcin Wojdyła

ŚLUB

09.04. Krzysztof Maciejewski i Anna Kraus
14.04. Zbigniew Kolasa i Ewelina Kołacz


 

ZMARLI

20.12. Stefania Krężałek zd. Solińska, lat 92
/omyłkowo wcześniej nie umieszczona - przepraszamy/
05.04. Antoni Łajdanowicz, lat 90
11.04. Jan Guzik, lat 57
21.05. Bogusław Zborowski, lat 40
07.06. Grzegorz Soliński lat 45

 

Mam prawo być sobą
1. Mam prawo żyć w prawdzie i czynić to, co odpowiada temu, w co wierzę.

2. Mam prawo zastanawiać się nad swoim życiem.

3. Mam prawo mówić, że Pan Bóg mnie interesuje.

4. Mam prawo mieć czas na modlitwę, by dziękować Bogu za miłość, która pozwali mi żyć.

5. Mam prawo dzielić się wiarą z innymi.

6. Mam prawo wybrać Jezusa Chrystusa za towarzysza mojego życia.

7. Mam prawo być chrześcijaninem i świadczyć, że nie jest to coś wstydliwego.

8. Mam prawo nie wszystko czynić tak, jak wszyscy; jestem bowiem sobą, a nie kimś innym.

9. Mam prawo być w prawdzie ze sobą samym.

10. Mam prawo ale i obowiązek pamiętać, że nigdy nie ma prawa bez obowiązków.


 

 

Najświętsze Serce Pana Jezusa
i
Niepokalane Serce Maryi
dla naszego zbawienia dane

 


     Wobec rozmaitych pokus, które na nas nieustannie czyhają, musimy przyznać, że ten iście apokaliptyczny świat stanowi szczególne zagrożenie dla zbawienia naszych dusz. Niemal wszystko w nim zaprasza do popełniania grzechów i podporządkowania się strategii szatana, która jest „pożądliwością ciała, pożądliwością oczu i pychą tego życia" (1 J 2,16).
     Bezbożna propaganda, rozwiązłe obyczaje, wreszcie egoizm i pragnienie zadowolenia własnej zmysłowości zagrażają celom człowieczeństwa. Jakże trudno wobec takich nacisków zachować wierność małżeńską, skoro dzisiaj „wolna miłość" uważana jest za normę, kiedy ludzie nie chcą nic słyszeć o poświęceniu, o znoszeniu ofiar i krzyża.
     To samo należy powiedzieć o wychowaniu dzieci: pomimo wszelkich starań o katolickie wychowanie w rodzinie, dzieci wcześniej czy później opuszczają ognisko rodzinne i „wyfruwają" spod opieki rodzicielskiej. Szczególnie w tzw. „trudnym wieku" wpływ rodziców na swoje dzieci maleje, a rośnie wpływ kolegów lub koleżanek w klasie czy na podwórku, przyjaciół, etc. Nawet gdyby rodzice potrafili chronić swoje dzieci przed tymi wpływami, to pozostaje współczesna liberalna mentalność, z którą można spotkać się wszędzie: w niemal każdym domu, przy każdej ulicy, a nie można przecież żyć jak pustelnicy.
     W dawnych czasach istniały jeszcze społeczności katolickie; były one „kuźnią" życia religijnego i moralnego, a system gospodarczy bliski naturze pomagał ludziom żyć w obecności Boga i Jego Opatrzności, od której zależne są dobre żniwa, etc. Przede wszystkim zaś - Kościół wychowywał dzieci, dając im zdrową naukę religijną. Ideałami byli święci i bohaterowie narodowi, a nie jak dzisiaj, sportowcy, aktorzy lub piosenkarze.
     Dziś z tego wszystkiego nic już nie zostało, a rodzice, po wyczerpaniu wszystkich możliwości zabezpieczenia dobra rodziny, pytają przerażeni - co więcej możemy uczynić? Odpowiedź jest jedna: istnieje bardzo ważna katolicka zasada - jeśli człowiek znosi swoje krzyże, doświadczenia, niebezpieczeństwa, wtedy też otrzymuje od Pana Boga szczególne łaski i błogosławieństwa. Pan Bóg nie dopuszcza, abyśmy byli kuszeni ponad miarę! Ponieważ wszystkie zwyczajne możliwości zostały wyczerpane, Pan Bóg nie waha się przyjść nam na pomoc w sposób nadzwyczajny: na tym polega szczególna rola Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi w dzisiejszej rodzinie katolickiej.
     Najświętsze Serce Jezusa objawiło się w XVII wieku św. Małgorzacie Marii Alacoque w Paray-le-Monial, a Niepokalane Serce N.M.Panny w 1917 roku trzem dzieciom w Fatimie. W obydwu przypadkach zostało wyraźnie podkreślone, że celem Boskich interwencji było objawienie Bożego miłosierdzia, które w ciężkich czasach niesie pomoc, aby uratować biednych grzeszników, aby pokazać im łatwą drogę do nieba.
                                                                
Szczególna pomoc dla rodziny
     Najświętsze Serce Jezusa objawiło się, aby znowu rozpalić na świecie miłość, która wystygła z powodu obojętności i zaniedbania ludzi. Czegóż rodzina potrzebuje bardziej, niż właśnie tej prawdziwej miłości, która łączy członków rodziny ze sobą, a całą rodzinę z Bogiem? W obliczu dyktatury egoizmu oraz szukania uciech i samozadowolenia, Serce Jezusa jest jak ogień, który przegania ciemności zła ze wszystkich zakątków domu rodzinnego, szepcząc cicho do każdego z domowników: „Czy widzisz Moje rany, koronę cierniową, Moją mękę i śmierć? To wszystko dlatego, że ciebie umiłowałem do końca, do wylania ostatniej kropli krwi! Tylko we Mnie jest prawdziwe szczęście, bo tylko we Mnie jest prawdziwa, nieskończona miłość!". A ponieważ to Serce jest Sercem Boga, jest ono magnesem, który niewidzialnie, lecz potężnie pociąga ku sobie. W miarę, jak poddajemy się promieniom tego Serca, zmienia się, mięknie nasze kamienne serce! Jeśli nie stawiamy zbyt dużo oporu promieniom Bożego Serca, miłość nasza do Boga i do bliźnich nie może nie wzrastać! W miarę, jak prawdziwie miłujemy, zwyciężamy świat.
     Serce Jezusa pokazuje nam także główny środek, przez który może wzrastać miłość i zgoda, jest to bowiem Serce przebite, ofiarowane na ołtarzu Krzyża: uczy nas zatem ducha ofiary i poświęcenia.
     Jednak Serce Jezusa tylko wtedy naprawdę wpływa na człowieka, jeśli ten się Mu poświęci i ofiaruje. Rzecz jasna, nie jest to tylko jednorazowa ceremonia, ale nabożeństwo, które rozwija się stopniowo, z dnia na dzień.
     Aby w pełni korzystać z obietnic Najświętszego Serca danych w Paray-le-Monial oraz z obfitości Jego łask, powinniśmy chętnie uczestniczyć w nabożeństwach pierwszych piątków (Msza św., Komunia św. ku czci Najświętszego Serca Pana Jezusa, litania i inne modlitwy) oraz w nabożeństwach czerwcowych.

                                      
Szczególna rola Niepokalanego Serca Maryi w katolickiej rodzinie
     „Przez Maryję do Jezusa" - brzmi stare przysłowie katolickie. Serce Jezusa zostało uformowane w Sercu Maryi. Św. Ludwik Maria Grignon de Montfort uczył, że skoro Pan Jezus przez Maryję przyszedł na ziemię, to również przez Maryję przyjdzie do duszy, a także przez Maryję przybędzie po raz wtóry na końcu światu. Potwierdziła to sama Matka Najświętsza, gdy powiedziała w Fatimie: „Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga" (13.06.1917r.). Kościół katolicki zawsze wymagał od swoich dzieci szczególnego nabożeństwa do N.M.Panny.
     10 grudnia 1925 r. Matka Boska objawiła się s. Łucji, która przebywała wówczas w klasztorze w Pontevedra. Przy Jej boku na świetlistej chmurze stało Dzieciątko Jezus, wskazując na swoje Najświętsze Serce. Dzieciątko przemówiło następującymi słowami: „Miej litość nad Niepokalanym Sercem Mojej Najświętszej Matki. Jest ranione cierniami, które niewdzięczni ludzie nieustannie w Nie wbijają i nikt nie chce ich usunąć poprzez akt zadośćuczynienia".
     Jednak nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca ma szczególną wagę, zwłaszcza w tych apokaliptycznych czasach: „Widzieliście piekło, do którego idą biedni grzesznicy. Aby ich uratować, przybędę ustanowić na świecie nabożeństwo do mojego Niepokalanego Serca" (13.07.1917r.).
     Sama Matka Boża dała nam najskuteczniejsze pobudki do rozwoju wszystkich szlachetnych cech młodego serca, takich jak entuzjazm, poświęcenie, duch ofiary i służby, chęć wykonywania swoich obowiązków, chęć modlitwy! To wszystko jest dziś ukazane jako staroświeckie i godne politowania, a same rodziny mają często dosyć trudności, aby wpajać w serce dzieci tę szlachetność. I tu Niepokalane Serce cudownie objawia najwyższe wartości, dla których warto żyć, ofiarować się, cierpieć i umrzeć: chwałę obrażanego Boga i zbawienie zagrożonych dusz. Trudno wyobrazić sobie, jak wielki wpływ na życie dzieci mają wydarzenia objawień fatimskich i zawarte w nich orędzia Matki Bożej.
     Nabożeństwo do Niepokalanego Serca jest żywym wykładem rzeczy ostatecznych, rzeczy najważniejszych: oprócz wizji piekła, objawienia fatimskie wciąż mówią o śmierci, o czyśćcu i o Niebie.
     Byłoby zuchwalstwem, gdyby katolicka rodzina nie chciała korzystać z tych wielkich dobrodziejstw, obiecanych przez Niepokalane Serce Maryi. Konieczne jest zatem życie maryjne w rodzinie - „Odmawiajcie codziennie Różaniec", powtarzała za każdym razem dzieciom fatimskim Matka Boża; oto łańcuch, który połączy całą rodzinę z wieczną szczęśliwością! Szczególnie ważnym dniem dla rodziny niech będzie w naszej parafii każde nabożeństwo fatimskie! Powinno ono być Dniem Fatimy: oprócz wymaganych przez Matkę Bożą praktyk, dzień ten ma służyć pogłębianiu znajomości tajemnicy Maryi poprzez czytanie odpowiednich książek religijnych, prasy, wyciszenia i dobrych czynów.
     Patrząc na obydwa nabożeństwa, łatwo zaobserwować, jak doskonale się uzupełniają i przekazują nam nie tylko całokształt życia duchowego, lecz również dokładnie uzupełniają te braki i odbudowują te ruiny, które pozostawiły niszczycielskie siły zła.
Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się nad nami!
 

                                     Rozalia Celakówna

                                               - apostołka Jezusa Króla Polski

       Rozalia Celakówna, prosta dziewczyna z beskidzkiej wioski, otrzymała od Pana Boga zadanie wyjątkowe - doprowadzenie Narodu Polskiego do uznania Pana Jezusa swym Królem. Przesłanie to jest wciąż aktualne. 13 września minie 63. rocznica śmierci służebnicy Bożej - apostołki intronizacji. Od kilku już lat toczy się jej proces beatyfikacyjny. W dniu 17.04.2007 r. proces kanonizacyjny S.B. Rozalii Celakówny na szczeblu diecezjalnym został zakończony przez Jego Eminencję Ks. Kardynała Stanisława Dziwisza.
     Rozalia urodziła się 19 września 1901 roku w Jachówce koło Makowa Podhalańskiego. Pochodziła z bardzo pobożnej rodziny, w której codziennie odmawiano wspólnie modlitwy.
Rozalia po ojcu odziedziczyła porywcze usposobienie. Matka czasem skarżyła się na brak posłuszeństwa i pokory u córki. Jednak mała dziewczynka wcześnie rozpoczęła pracę nad swoim charakterem. Gdy miała 6 lat, postanowiła, że będzie „grzeczna, posłuszna i pilna w nauce, by nie sprawić przykrości Panu Jezusowi i rodzicom”.
     11 maja 1911 r. przyjęła po raz pierwszy do swojego serca Pana Jezusa i jak potem mówiła, był to najpiękniejszy dzień jej życia. Modliła się wówczas: „Jezu mój, niczego innego nie pragnę, tylko miłości. Chcę Cię kochać tak bardzo, jak tylko stworzenie może ukochać swego Boga. Ty, mój Jezu, więcej nikt!”.
     Gdy Rozalia miała 17 lat, z własnej inicjatywy złożyła ślub czystości. Dziewczyna nie czuła się dobrze wśród ludzi. Często uciekała od nich, by w samotności spędzić choć kilka chwil. Wtedy mogła przebywać z Jezusem. Pewnego dnia usłyszała Jego głos, który potem często powracał: „Moje Dziecko! Oddaj Mi się cała! Bądź Moją! Świat ci nigdy szczęścia nie da. On nie zaspokoi twoich pragnień. Oddaj się Mnie, a znajdziesz wszystko. Ja cię nigdy nie opuszczę”.
     W jej sercu jednak zapanowała „noc ciemności”. Dziewczyna nie wiedziała, co ma zrobić ze swoim życiem, dokąd pójść, gdzie jest jej miejsce. Czuła w głębi serca, że powinna opuścić dom rodzinny. Nie miała jednak pojęcia, dokąd miałaby się udać.
     Rozalia zaczęła chorować. Jakby wszystkiego było mało, zaczęła również doświadczać oschłości na modlitwie, a to spowodowało ból duchowy. Szatan nie przestawał jej atakować. Aby ją zgnębić, pokazywał jej piekło. Ciemności zalewały jej duszę.
     Pewnego dnia Rozalia podjęła w końcu decyzję i oświadczyła rodzicom, że odchodzi z domu. Rozalia wyjechała do Krakowa i zamieszkała u znajomej staruszki. W tym czasie bardzo dużo się modliła. Wciąż jednak miotała się, nie mogąc odgadnąć woli Bożej. Wiedziała jedynie, że nie wyjdzie za mąż. W późniejszym czasie wstąpiła nawet do zakonu klarysek, ale ze względu na zły stan zdrowia nie mogła tam pozostać.
     W kwietniu 1925 roku - osiem miesięcy po opuszczeniu domu rodzinnego - znalazła pracę w szpitalu św. Łazarza na oddziale chirurgicznym. Tam zyskała pokój: „Już w czasie mego pierwszego dyżuru nocnego Pan Jezus dał mi do zrozumienia, że jestem w szpitalu z Jego woli i łaski” - opisuje swoje pierwsze dni w pracy Rozalia. Kilka tygodni później została przeniesiona urzędowo na oddział dermatologiczny, gdzie opiekowała się chorymi wenerycznie.
     W szpitalu spotkała świat miejskiego marginesu i biedy. Wykonywana przez nią praca była bardzo ciężka. Często obarczano ją dyżurami nocnymi, podczas których musiała czuwać przy konających. Najgorszym jednak doświadczeniem dla dziewczyny przywykłej do dyscypliny i pobożności było nowe otoczenie, z którym się spotkała: ordynarne zachowania chorych, przekleństwa i wulgarne słowa. Uspokoiła się jednak, a zarazem wzmocniła, gdy usłyszała słowa Jezusa: „W tym miejscu jesteś z Mej woli. (...) Ja cię tu przyprowadziłem (...). Tutaj będziesz mieć prawdziwe zadowolenie wewnętrzne (...), bo jesteś na właściwym miejscu”.
     Rozalia w szpitalu pracowała aż do śmierci (blisko 20 lat). Podczas jej dyżurów nocnych nie zmarła ani jedna osoba niepojednana z Bogiem.
     Stan zdrowia Rozalii ciągle się pogarszał. Chorowała na zapalenie oskrzeli, grypę, która spowodowała zmiany w płucach. Przechodziła ostre zapalenie wyrostka robaczkowego i pooperacyjne zapalenie płuc. Mimo to ciągle pracowała. Znajdowała codziennie czas na modlitwę i siły, by uczestniczyć we Mszy św. i w Drodze Krzyżowej. Korzystała z posługi stałego kierownika duchowego. To wszystko dawało jej siłę do pracy. Za swoją pełną poświęcenia służbę otrzymała dwie propozycje awansu. Nie skorzystała z nich. Wiedziała, że ma być prostą pielęgniarką i była wierna swemu powołaniu.
      Całe swoje życie Rozalia podporządkowała najważniejszemu celowi - doprowadzeniu Narodu Polskiego do dokonania uroczystego Aktu intronizacji. W „Wyznaniach z przeżyć wewnętrznych” przeczytać możemy szczegóły duchowych doznań, które były jej udziałem w latach 1937-1944. „Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w całym tego słowa znaczeniu; jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże, pod prawo Jego Miłości. Inaczej, Moje dziecko, nie ostoi się” - to słowa jakie usłyszała w czasie jednego z widzeń.
     Rozpoczęła się II wojna światowa. Wojska niemieckie zajęły Kraków. Rozalia otrzymała dodatkowe zadania w szpitalu. Ascetyczny tryb życia, cierpienia fizyczne i moralne oraz ciężka praca nadwątliły jej zdrowie do tego stopnia, że choroba złamała jej siły żywotne. Rozalia coraz częściej myślała o śmierci. 8 września 1944 r. lekarz stwierdził u niej ciężką anginę. Przewieziono ją do szpitala, gdzie opatrzona sakramentami świętymi zmarła 13 września 1944 r. Pochowana została na cmentarzu na Rakowicach w Krakowie.
                            Opinia świętości
     Rozalia promieniowała świętością, co dostrzegali niemal wszyscy, którzy się z nią stykali. Już w 5 lat po jej śmierci rozpoczęto prywatne zbieranie zeznań o jej życiu i cnotach, a jednocześnie podziękowania za cuda i łaski uzyskane za jej wstawiennictwem.
Siedem lat temu ks. kardynał Franciszek Macharski otworzył w archidiecezji krakowskiej proces beatyfikacyjny dziewczyny z Jachówki. Od tego momentu przysługuje jej tytuł służebnicy Bożej.

     Duchowość prostej dziewczyny
     Duchowość Rozalii Celakówny nie jest jeszcze całkowicie metodycznie poznana i opracowana. Już na pierwszy rzut oka jednak widać, że była nacechowana miłością do Boga, do Maryi oraz do świętych. Była to duchowość eucharystyczna. Rozalia wiele czasu spędzała na adoracji Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Swoje życie, zajęcia i cierpienia ofiarowywała Bogu w duchu wynagrodzenia za grzechy i niewierność Polski. Pan Jezus zażądał od niej takiej postawy i zapewnił ją, że jeśli wytrwa w zjednoczeniu z Jego ofiarą, szybko dojdzie do świętości. U Rozalii widać rys heroiczności w zjednoczeniu z ofiarą krzyża.
     To, co ludzi dziś bardzo inspiruje, to żądanie Pana Jezusa skierowane przez Rozalię, aby Go ogłosić Królem Polski. Ta konieczność wynika z tradycji Pisma Świętego. Zawsze tak było, że Pan Bóg uzależniał swoje błogosławieństwo lub karę od wypełnienia jakiegoś warunku. A najważniejszym i ostatecznym warunkiem objawionym w Piśmie Świętym jest uznanie nad sobą królewskiej władzy Jezusa, tak przez poszczególne osoby, jak i przez całe narody i całą ludzkość. 3 maja 1997 roku Prymas Polski ksiądz kardynał Józef Glemp w obecności 300 tysięcy ludzi na Jasnej Górze zapowiedział, że w Polsce zostanie przeprowadzona intronizacja w diecezjach, a potem w całym kraju. Dotychczas obietnica ta nie została spełniona.
     Na nasze czasy Polska otrzymała od Boga dwie święte kobiety: świętą Faustynę Kowalską i służebnicę Bożą Rozalię Celakównę. Faustyna głosi światu Boże miłosierdzie. Rozalia ma misję trudniejszą: ostrzega ludzi przed zagładą świata spowodowaną przez grzech. Jakby dopowiadała do misji św. Faustyny, że miłosierdzie Boże jest wielkie, ale człowiek musi wykorzystać czas, jaki Bóg mu daje na nawrócenie.
opr.stron 6-9 H.Kyc

 

                                   Odpocznijcie nieco...


     Wszyscy lubimy czas wolny. Ogarnia nas wtedy „słodkie lenistwo”, uwalniamy się z napięcia towarzyszącego pracy zawodowej, od monotonnych nieraz obowiązków domowych czy szkolnych. Sam Pan Jezus widział bezcenną wartość odpoczynku i rozrywki, skoro powiedział do strudzonych Apostołów: „Idźcie na miejsce osobne i odpocznijcie nieco...”. Odpoczynek, rozrywka, hobby, czas wolny od pracy - to są bardzo ważne i potrzebne rzeczy. Pozwalają nam na odzyskanie utraconej energii, rodzą dobre samopoczucie, pomagają zachować równowagę fizyczną i duchową.
     Chociaż istnieją różne formy rozrywki (sport, turystyka, kontakty towarzyskie, sztuka), to ich cel jest jeden: mają służyć dobru fizycznemu i duchowemu człowieka. Wakacje nie mogą uczynić mnie gorszym i stanowić okazji do zła. Stąd też bardzo ważną rzeczą jest umiejętność dobierania sobie rozrywek oraz określania ich granic. Mistrzowie życia duchowego, tacy jak św. Franciszek Salezy, biorąc pod uwagę pożytek płynący z rozrywek, dzielą je na godziwe lub zakazane. Pierwsze dają wytchnienie dla umysłu i ciała. Sprawiają człowiekowi radość. Pozwalają mu zwyczajnie odpocząć. Rozrywki godziwe nie stanowią żadnego niebezpieczeństwa ani dla fizycznej, ani dla duchowej kondycji człowieka. Rozrywki niegodziwe - nastawione na grzeszne przyjemności, albo są grzechem same w sobie, albo do niego prowadzą. Takimi rozrywkami mogą być na przykład pijaństwo, sięganie po narkotyki, hazard, korzystanie z pornografii, demoralizujące lektury bądź oddawanie się grzechom nieczystym. Ponieważ są one złe i czynią człowieka gorszym, chrześcijanin nie może się im oddawać.
     Dla chrześcijan wakacje są sprawdzianem autentyczności i mocy ich wiary. Tak jak wszyscy inni ludzie, mamy prawo do odpoczynku i zabawy. Pamiętajmy jednak o tym, że wakacje nie mogą nas oddalać od Boga. Mamy wakacje nie po to, aby grzeszyć. Wakacyjne przygody nie powinny być powodem do wstydu. W sierpniu Episkopat Polski apeluje o powstrzymanie się od spożywania napojów alkoholowych, o trzeźwe przeżywanie czasu wolnego. W dalszym ciągu bowiem nie uporaliśmy się z zagrożeniem naszego życia narodowego, jakim jest pijaństwo i alkoholizm. Co więcej, zagrożenie to zdaje się potęgować, gdyż zostało wyparte z naszej świadomości społecznej. Dzisiaj tak mało mówi się o tej patologii społecznej. Przyzwyczailiśmy się do widoku pijanych młodych ludzi na ulicach. Nie robi wrażenia nawet widok dzieci z puszką piwa w ręku. Wielu rodziców godzi się bezmyślnie na to, aby dzieci spożywały napoje alkoholowe. Ostrzeganie przed demoralizacją dzieci i młodzieży oraz alkoholizmem nieletnich jest traktowane jako przesada i czarnowidztwo. Tymczasem wystarczy tylko zobaczyć, jak wyglądają młodzieżowe dyskoteki, obozowiska, plaże, żeby zatrwożyć się powszechnością wakacyjnego pijaństwa. Trzeba więc, byśmy przeciwdziałali temu zjawisku poprzez osobistą trzeźwość. Może w ten sposób przekonamy innych, że bez alkoholu można się świetnie bawić. Jak nigdy potrzebna jest nam modlitwa o trzeźwość i dobry przykład.
     Wakacje mogą być czasem nie tylko „słodkiego lenistwa”, ale także przeżyciem religijnym. Mamy więcej czasu dla siebie. Miejmy go także dla Pana Boga. Nie zapominajmy o modlitwie codziennej, niedzielnej Mszy św. czy lekturze prasy lub książek religijnych. Pozwólmy sobie na głębszą refleksję nad naszym życiem religijnym. Nie uciekajmy od pytań i tematów, które wydają się nam trudne, a których nigdy nie mieliśmy okazji czy chęci do końca przemyśleć. Życzę zatem wszystkim Czytelnikom miłego odpoczynku, bogactwa pomysłów na spędzenie wolnego czasu i przede wszystkim tego, aby były to dla wszystkich wakacje z Bogiem.


                                                    X przykazań racjonalnego wypoczynku

I. Odpoczywaj w czasie pracy, robiąc krótkie (3-5 minutowe) przerwy w pracy, aby odwrócić uwagę od zagadnienia, które silnie i przez dłuższy czas zaprząta Twoje myśli. Odpoczywaj codziennie po pracy na świeżym powietrzu, korzystaj z krótkich spacerów i czynnych zajęć rekreacyjnych. Odpoczywaj w niedziele i dni wolne od pracy, dostosowując formy i treść tego wypoczynku do swojej struktury zmęczenia, do swoich upodobań i potrzeb kulturalnych.
II. Wykorzystuj racjonalnie swój coroczny urlop wypoczynkowy. Podczas tego urlopu naucz się odprężać psychicznie, dobrze spać - bez środków nasennych, regularnie odżywiać się, nabierać sił psychicznych i sprawności fizycznej.
III. Zachowuj czynną postawę w kształtowaniu kulturalnej - korzystnej atmosfery psychicznej w pracy, w domu, na ulicy. Twoja życzliwość, uprzejmość i grzeczność zapobiega przemęczeniu i dopomaga w rozładowaniu sytuacji.
IV. Staraj się jak najwięcej przebywać na świeżym powietrzu. Ruch na świeżym powietrzu połączony z głębokim oddychaniem, pomaga zlikwidować długotrwałe, uporczywie utrzymujące się napięcia nerwowe.
V. Wystrzegaj się nudy i monotonii, ponieważ one potęgują u Ciebie zmęczenie. Stosuj różne formy odwracania uwagi, które mogą ograniczyć lub przerwać ją.
VI. Pamiętaj o tym, że dobre samopoczucie w ciągu dnia zależy od głębokiego i dostatecznie długiego snu w nocy. Świadomość nie zakończonych obowiązków, zadań i terminowych prac - które natarczywie zaprzątają myśli wtedy, kiedy trzeba zasypiać - powoduje bezsenność lub utrudnia zaśnięcie.
VII. Odżywiaj się racjonalnie - od tego zależy Twoje zdrowie. Jadaj regularnie - co najmniej cztery razy dziennie - w nastroju pogodnym i nigdy w pośpiechu.
VIII. Pamiętaj o tym, że stabilizacja w dziedzinie zasad moralnych i etycznych oraz życia miłosnego jest czynnikiem o dużym znaczeniu dla ochrony zdrowia psychicznego.
IX. Przestrzegaj zasad higieny osobistej i dbaj o estetykę wyglądu zewnętrznego. Stanowią one nie tylko czynnik ochrony zdrowia, ale poprawiają samopoczucie i utrzymują Ciebie w określonej samodyscyplinie.
X. Pamiętaj o tym, że nadużywanie alkoholu i palenie tytoniu nie tylko zagraża Twemu zdrowiu, ale i nie pozwala racjonalnie odpoczywać. Korzystniej jest bowiem likwidować i zmniejszać napięcie psychiczne przez szczere zainteresowanie się niewyczerpalnym bogactwem otaczającego nas świata.


Dziesięć przykazań na wakacje

Pożegnaj się z bliskimi, ale nie z Panem Bogiem.
Nie zapomnij plecaka, a w nim książeczki do nabożeństwa i różańca.
Zabierz dobre buty, abyś na wakacjach doszedł do kościoła.
Rozmawiaj nie tylko z ludźmi, ale i z Panem Bogiem - módl się!
Kieruj się w drodze kompasem i przykazaniami, a nie zbłądzisz.
Miej zawsze syty żołądek, ale nigdy puste serce - przystępuj do Komunii Świętej!
Nałóż ciemne okulary, ale nie przysłoń sobie Pana Boga.
Nie śmieć na postojach, ani we własnej duszy.
Nie rzucaj na drodze kamieniami, lecz uśmiechem.
Po wakacjach wróć zdrowy, lepszy i zgłoś się znowu bliskim oraz na systematyczne spotykania z Panem Bogiem we Mszy Świętej.
Od przykazań Bożych i kościelnych nie ma wakacji!
 

 

                                                                        PRAKTYKI POKUTNE KOŚCIOŁA
     Dzisiaj możliwość wyspowiadania się, pokuty, otrzymania rozgrzeszenia traktujemy jako coś zwyczajnego, co nam się należy. Popadamy w rutynę i nie doceniamy bardzo często wielkiego daru Boga, jaki staje się naszym udziałem. Ostatnio pisałam o przemianach jakie zachodziły w praktykach pokutnych w Kościele, o możliwości uzyskania odpuszczenia grzechów i odbycia pokuty w czasach wczesnego chrześcijaństwa. Przypomnę tylko, że nie było to tak proste, a tym jakie przemiany zachodziły w późniejszych czasach, zajmiemy się dzisiaj. Otóż, jak wspominałam, w końcu kościół zaakceptował powtarzalność pokuty. „Powodów tej przemiany historycy upatrują w stosowanej już we wczesnych wspólnotach monastycznych praktyce częstego wyznawania grzechów (wobec wspólnoty lub wobec mistrza duchowego, niekoniecznie dla uzyskania sakramentalnego rozgrzeszenia)”.
     Nie zapominajmy że pokuta w starożytnym chrześcijaństwie miała charakter publiczny: „Historycy nie są wprawdzie zgodni co do tego czy w każdym przypadku obowiązywało penitenta publiczne wyznanie grzechów (z pewnością tak, gdy chodziło o czyny gorszące), ale nie ulega wątpliwości, że sama pokuta, a także pojednanie grzesznika z Bogiem, w żadnym wypadku nie były jego prywatną sprawą; uczestniczyła w nich cała wspólnota”. Nam, przyzwyczajonym do tajemnicy spowiedzi, nie łatwo zrozumieć takie postępowanie.
     Pewnego rodzaju wskazówką do zrozumienia tej zasady jest pytanie Tertuliana (De penitentia): „Czy lepiej jest być potępionym w ukryciu, niż rozgrzeszonym publicznie?”. Według obowiązujących wówczas zasad, pokutujący grzesznicy musieli być znani swoim współbraciom. Rodzajom pełnionej pokuty poświęcane były sobory, chociażby sobór w Nicei (325 rok). „Zgodnie z ich postanowieniami wyróżniano aż cztery grupy pokutników: „płaczących” (ich miejsce było za drzwiami kościoła), „słuchających” (w przedsionku), „klęczących” (z tyłu nawy) i „współstojących” (ale nie dopuszczanych jeszcze do komunii).” Wchodząc do kościoła wierni kolejno mijali grupy pokutujących, więc siłą rzeczy wiedzieli za jakie przewinienia ich współbracia pokutują. Dziś zapytalibyśmy, co dawała pokutującym taka, a nie inna forma pokuty?
     Tertulian odpowiadał : „Niech upadną do stóp prezbiterów, niech klękną przed tymi, którzy są bliscy Bogu, aby zyskać w nich braterskich pośredników, zanoszących ich pokorne prośby przed Boga”. Zauważmy, że nie chodziło tu o osąd, ocenę czy krytykę, ale o współczucie i orędownictwo u Tego, który jest Ojcem wszystkich ludzi.
     Jednak, jak łatwo przewidzieć, z biegiem czasu taka forma pokuty stawała się zbyt trudna. Stąd już w połowie piątego stulecia, święty papież Leon Wielki obawiał się, że zachowanie takiej formy może stać się przyczyną odchodzenia wiernych od pokuty w ogóle, a może nawet od Kościoła. Stwierdził więc wyraźnie (zresztą zgodnie z prawdą), iż: „praktyka publicznego wyznawania grzechów, sama w sobie godna pochwały, nie ma jednak żadnej sankcji apostolskiej, stąd nie wolno nikogo do niej zmuszać. Wystarczy grzechy wyznać, najpierw Bogu, a następnie kapłanowi”. W tym momencie pojawiła się namiastka tajemnicy spowiedzi, którą to usankcjonował w roku 1215 Sobór Laterański IV.
     Razem ze zmianą zapatrywań Kościoła na pokutę, zmianie uległo podejście do grzechów. Przestano je traktować jako „niedopuszczalne”, upatrywano w nich raczej czynów o charakterze zła moralnego, które nie dość, że same w sobie były złem, to stawały się także źródłem innych grzechów. Powstał też swoisty ich katalog, który w miejsce pierwotnie uznanych trzech, liczył osiem grzechów, stworzony przez Jana Kasjana i usankcjonowany mocą papieskiego majestatu przez Grzegorza Wielkiego. W katalogu owym znalazły się: pycha, chciwość, zazdrość, gniew, nieczystość, łakomstwo, lenistwo i smutek. Na podstawie tego spisu powstały tzw. „Penitencjały”, inaczej nazywane księgami pokutnymi, opracowane przez mnichów iroszkockich. Pierwsze z nich pochodzą z V wieku, zaś te najstarsze datowane są na piętnaste stulecie. Praktyki mnichów iroszkockich są oddzielnym tematem. „Podstawowy zarzut stawiany iroszkotom dotyczy przesunięcia przez nich akcentu w pojmowaniu i sprawowaniu sakramentu pojednania, z charakteru leczniczego na sądowy. W centrum uwagi spowiedników stanęła zbrodnia domagająca się kary, na plan drugi (dość często wręcz nieobecny) odsunięto zagadnienia faktycznej winy penitenta, jego świadomości moralnej, sumienia, wolności, a co za tym idzie, odpowiedzialności za popełniony czyn. Pokuta w tym wypadku zadawana była według pewnej „taryfy”. Każdemu grzechowi przyporządkowana była pewna pokuta. Nie uwzględniano, tak, jakbyśmy to dziś określili, okoliczności łagodzących, np. przymusu czy nieświadomości popełnienia grzechu- każdy czyn pokutny związany był z pewną „taryfą”. Dla przykładu: „Penitencjał Burgundzki” przepisuje za przypadkowe i niezamierzone zabójstwo pięcioletnią pokutę (z tego trzy lata o chlebie i wodzie). Przykładów takich w literaturze znajdziemy wiele.
     W końcu jednak wyznaczanie pokuty poszło w kierunku zrozumienia, uwzględniając zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne uwarunkowania ludzkich decyzji, ich motywacje oraz stan sumienia.
     Historia zmian w zakresie pokuty w Kościele na przestrzeni dziejów to próba ciągłego poszukiwania równowagi miedzy ciężarem grzechu, a ciężarem pokuty. Zmiany te są ciągła próbą uchwycenia obiektywności norm moralnych z jednej strony oraz mierzenia człowieka przede wszystkim normą jego własnego sumienia z drugiej, uwzględniając przy tym zewnętrzne i wewnętrzne ograniczenia jago wyborów i czynów.
     Konieczne jest przy tym, aby nie pozbawić go poczucia grzechu i poczucia odpowiedzialności za grzech.
opr. Wioletta Fornal

MODLITWY WYNAGRADZAJĄCE

O mój Jezu, przebacz nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.

 ****************************************
Przenajświętsza Trójco, Ojcze, Synu i Duchu Święty! Z najgłębszą czcią i żalem za moje grzechy, ofiaruję Tobie drogocenne Ciało i Krew, Duszę i Bóstwo naszego Zbawiciela obecnego w Najświętszym Sakramencie Ołtarza na całej kuli ziemskiej, jako zadośćuczynienie za grzechy, przez które On sam jest znieważany. Na mocy nieskończonych zasług Jego Najświętszego Serca i przez wstawiennictwo Niepokalanego Serca Maryi, proszę Cię o nawrócenie nieszczęśliwych grzeszników. Amen.                                 
                                               ***************************************
O mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Ciebie, ufam Tobie i kocham Ciebie z całego serca. Proszę Cię o przebaczenie tym, którzy nie wierzą, nie uwielbiają Ciebie, którzy nie ufają Tobie i którzy Cię nie kochają.

 

Jednego potrzeba
Rozważanie z 1960 r. „Teologia-Kościół”
     W kazaniu na górze wyrzekł Zbawiciel te znamienne słowa: „Szukajcie naprzód Królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, a to wszystko będzie wam przydane”. Tę samą myśl wypowiada w przeczytanej właśnie Ewangelii słowami: „Marto, Marto, o wiele się troszczysz i kłopoczesz, ale jedno tylko jest potrzebne”. A tą jedną i jedyną rzeczą, potrzebną nade wszystko, jest Królestwo Boże – Sam Jezus. On jest najwyższym dobrem, największym skarbem. Jego jedynie potrzeba nam do zbawienia, do szczęścia wiecznego i doczesnego. Tę prawdę uprzytamnia nam Jego rozmowa z siostrami - Martą i Marią w Betanii. „Jedno tylko jest potrzebne”, a tym jedynym potrzebnym jest Chrystus. On nade wszystko i we wszystkim. Oto myśl przewodnia przeczytanego tekstu nabożnego.
     Jezus przychodzi jako gość do domu Marty i Marii w Betanii. Jakaż radość dla obu sióstr! Ale jakże inaczej zachowuje się każda z nich. Marta, dzielna i praktyczna gospodyni domu, krząta się gorliwie, by uczcić tak zacnego gościa odpowiednim zastawieniem stołu; Maria natomiast siada u nóg Zbawiciela, by słuchać Boskiej nauki Jego. Czyż nie powinno tak być, żeby ktoś z domowników pozostał przy gościu, podczas gdy gospodyni gotuje przyjęcie? Wszystko więc było, jak być powinno. Zapewne sam Chrystus nie byłby nic rzekł na to, gdyby Marta nie wywołała dyskusji na ten temat. Oto czyni ona wymówkę Marii, że ta słucha słów Jezusa, zamiast pomagać jej w usługach gościnności dla Niego. Wobec tego zaś wypowiada Zbawiciel w obronie Marii te znane słowa: „Marto, Marto o wiele się troszczysz i kłopoczesz, ale jedno tylko jest potrzebne. Maria dobrą cząstką obrała, która jej odjęta nie będzie”. Daje nam przez to poznać, że w zestawieniu z wiecznością, ze sprawami Królestwa Bożego, tracą wszystkie sprawy doczesne swą wartość i ważność i gdy przyjdzie do wyboru: wieczność czy doczesność, to zawsze bez namysłu obrać należy wieczność. Chrystus, Jego prawda, Jego słowo, Jego miłość – nade wszystko!
     A jak my się zachowujemy, gdy gościmy przyjaciół u siebie? Czy chodzi wtedy tylko o smaczne potrawy, o wykwintne ich podanie, o stroje, rzeczy zewnętrzne itp. Albo czy też o społeczność duchową, o wymianę myśli, o pokrzepienie duszy? Zachowanie się Marty i Marii w Betanii, gdy Chrystus był ich gościem oraz Jego słowa wyrzeczone do nich, wskazują nam, że ważniejszą od zewnętrznych rzeczy jest w życiu towarzyskim społeczność ducha, krzepienie duszy. Lecz jakże to krzepienie duszy, jakże nasze rozmowy towarzyskie wyglądają? Ileż z nich toczy się właśnie na temat potraw, strojów, zabaw i innych marnych lub błahych rzeczy? Ileż jest w nich oczernień bliźnich, pustych słów lub nawet mów nieprzystojnych? Wyżej nastrojone bywają rozmowy na temat literatury, sztuki, muzyki. Poważne mogą być rozważania o sprawach społecznych, gospodarczych, politycznych, gdy chodzi o dobro narodu i ludzkości całej. Wszakże i takie rozmowy nasze jakże dalekie bywają od Chrystusa! Wszystko jest w nich, tylko Jego brak! A przecież chodzi o to, by jak wszędzie, także w naszym życiu towarzyskim był Chrystus. Nie znaczy to wcale, jakoby rozmawiać można było tylko o Kościele i religii, o Chrystusie i apostołach; rozmawiać można o wszystkim. Ale niech w rozmowach naszych, także towarzyskich, nie będzie nic nieprzystojnego, niech w życiu naszym, także towarzyskim, nie dzieje się nigdy nic zdrożnego, lecz słowa i zachowanie się nasze, czy w chwilach poważnych, czy wesołych, niech będą tak czyste, prawe i godziwe, jak gdyby Sam Chrystus był zawsze wśród nas, nas słuchał i na nas patrzył. Wszak apostoł Paweł pisze: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą".
A jak obchodzimy nasze główne święta? Ileż przygotowań i zabiegów około rzeczy zewnętrznych. Zakupy w sklepach, ruch w kuchni i spiżarni przed świętami, potem odświętne ubrania i odświętne potrawy podczas samych świąt. U wielu jeszcze i „odświętne" zabawy i uciechy w domu lub poza domem. A gdzie Chrystus? Niektórzy nawet do kościoła nie śpieszą! A przecież podczas świąt chce On szczególnie być gościem w domach naszych – to jako Dziecię Betlejemskie w żłobku, to jako Zmartwychwstały zwycięzca grzechu i śmierci, to znów w jasności Ducha Świętego, zstępującego na apostołów. Wejdźmy wtedy w siebie. W rozważaniach nabożnych także w domu oglądajmy światło Jego objawień, budujmy się wewnętrznie Jego słowem. Maria w Betanii u nóg Jezusowych przypomina nam, że tak być powinno. „Nie samym chlebem człowiek żyje, lecz każdym słowem, pochodzącym z ust Bożych”.
     Obraz Marii z Betanii, wsłuchanej w słowa Jezusowe, zdaje się wołać: Wróćcie, wy chrześcijanie, wróćcie do bogobojnych obyczajów ojców waszych, do nakazów Kościoła! Niech słowo Boże codziennie rozbrzmiewa w domach waszych. Niech Chrystus będzie codziennie gościem waszym! On nade wszystko i we wszystkim!
     Z rozmowy Jezusa z obu siostrami w Betanii wysuwamy wskazówki także dla naszego życia kościelnego. Kościół, istniejący wśród świata, ma swoje potrzeby materialne. Wspólnoty muszą utrzymywać swe świątynie i domy parafialne, swoich duchownych i innych pracowników. Muszą również dbać o wychowanie młodzieży i otaczać opieką współwyznawców biednych i chorych. A do tego potrzeba środków finansowych i ludzi chętnych do ich zbierania i zarządzania nimi. Mamy więc rady i komitety parafialne, mamy zrzeszenia i zakłady charytatywne, mamy całą administrację kościelną i dla spraw charytatywnych. To wszystko także wiąże się z życiem kościelnym i jest potrzebne i chwalebne. I – chwała Bogu – chętnych ofiarodawców i zabiegów bezinteresownych o doczesne potrzeby Kościoła nie brakuje wśród nas. W ten sposób usługiwała w Betanii Chrystusowi Marta, gdy się krzątała przy posiłku dla Niego, a On nie wzgardził wcale taką gościnnością, ale ją chętnie przyjął. Wszakże pierwszeństwo – o tym pamiętajmy – przyznał Marii, wsłuchującej się i wgłębiającej w Jego słowo. Wiele rzeczy składa się na nasze życie kościelne, ale jądrem jego, istotą, jest słowo Boże, jest wiara, prawda i miłość, jest Chrystus. „Jedno tylko jest potrzebne”, On nade wszystko i we wszystkim. W niejednej diecezji ostatnia wielka wojna spowodowała poważne spustoszenia w budynkach kościelnych i niejeden z kościołów legł zupełnie w gruzach. Wszakże ofiarność naszego społeczeństwa kościelnego wyrównała rychło po wojnie te straty. Z radością to wspominamy, ale to jeszcze nie wszystko i to nie najważniejsze. Najważniejszą rzeczą jest, aby słowo Boże było żywe wśród nas, aby obficie było głoszone, licznie i gorliwie słuchane, szczerze przyjmowane i wiernie stosowane w życiu.
     Słychać jednakże również inne głosy. Chodzi nie tylko o nabożne rozmyślanie, nie tylko o głoszenie i słuchanie słowa Bożego, lecz przede wszystkim o to, by etyka Chrystusowa była wytyczną naszego życia i realizacją zasad Nowego Testamentu; o to, by duch Chrystusa kierował nami we wszystkim. Precz więc z samolubstwem, bądźmy ofiarni, skorzy do poświęceń! Precz z fałszem i podstępem, bądźmy szczerzy, prawi! Precz z chciwością i sprzeniewierstwem, bądźmy rzetelni, uczciwi! Precz z nienawiścią i złością, przebaczajmy, bądźmy dobrzy' Precz z nieczystością, pijaństwem i wszelką niegodziwością, bądźmy czyści, trzeźwi, pod każdym względem godziwi! Jezus mówi: „Błogosławieni, którzy słuchają słowa Bożego i strzegą go”.
     Niech więc Chrystus żyje w nas, niech rządzi sercem i równocześnie całym życiem naszym. On nade wszystko i we wszystkim, On – wcielone słowo Boże!
 
 

Ach, Potrzeba mi jednego!
– Daj mi, Panie, posiąść je.
Wszystkie sprawy świata tego
– Ciężkim jarzmem stają się.
Pod którym się serce daremnie frasuje,
I zamiast radości ból sobie gotuje,
To jedno chcę posiąść, zachować chcę rad:
To jedno to wszystko, to drższe nad świat!.

Tak mój Jezu, Ty jedyny,
– Zechciej wszystkim dla mnie być.
Doświadcz myśli, osądź czyny,
– Nie daj mi w obłudzie żyć.
Patrz,
czy też po błędnych manowcach nie kroczę,
Niech nigdy z dróg Twoich
zbawiennych nie zboczę,
Bo Ciebie pozyskać, na Ciebie się zdać,

 

Obecny rok rozpoczął się jakby szybciej. Wczesna wiosna, rozbudzona przyroda wprowadziły nas w radosny nastrój. Okazało się jednak, iż ta radość była przedwczesna. Siły natury poprzez duże przymrozki, spowodowały niepowetowane szkody w uprawach rolnych. Szczególnie sadownicy doznali szoku po obejrzeniu swoich plantacji. Jest to bardzo bolesne zarówno dla nich, jak i dla konsumentów. Jedni tracą na dochodach, drudzy muszą więcej wydać za deficytowy towar.
     Podobnie ma się sytuacja w polskiej rzeczywistości polityczno-gospodarczej. Według sporządzanych okresowych statystyk ekonomicznych, gospodarka kwitnie, produkt krajowy rośnie, wpływy do skarbu państwa systematycznie wzrastają. Wydawałoby się, że wszyscy powinni być zadowoleni i wspierać działania rządu w celu poprawy bytu; szeroko rozumianego społeczeństwa. Niestety tak się nie dzieje. Są siły w Polsce, którym nie jest na rękę, że sukcesy te przypadają na rządy Prawa i Sprawiedliwości i jego koalicjantów. Robią wszystko, aby przerwać tę dobrą passę, a winą obciążyć rządzących. A jak jest naprawdę? Otóż, rzeczywiście koniunktura gospodarcza europy sprzyja Polsce, co sami przedstawiciele rządu stwierdzają, ale samo to nie wystarczy do utrzymania szybkiego rozwoju kraju. Działania rządu wspierające gospodarkę, są zdecydowane i co najważniejsze, trafne. Zwalczanie różnego rodzaju patologii, szkodzących państwu powiązań biznesowych i wreszcie wszechobecnej korupcji, uderza w pewne grupy interesu, zmuszając ich do zaprzestania szkodliwej działalności i stawia przed obliczem sądów. Nie podoba się to wykreowanej na przestrzeni ostatniego okresu elicie gospodarczej i jej różnego rodzaju poplecznikom, czemu dają wyraz w ostrych atakach na obecnie rządzących. Olbrzymie zamieszanie wokół ustawy lustracyjnej jest tego jaskrawym dowodem. Wykreowane po 1989 r. tzw. „autorytety” polityczne, moralne i ekonomiczne, zaczynają dzięki nowej strategii rządzenia, tracić grunt pod nogami. Wykorzystując jednak swoje wpływy z lewicyzującymi politykami oraz mediami rzucają oskarżenia pod adresem przedstawicieli polskiego rządu o rzekome łamanie demokracji, wolności i swobód gospodarczych. Twierdzą, iż obecna władza cofa Polskę w rozwoju i spycha nas w zaścianek Europy. Tylko naiwni dają się nabrać na tego rodzaju wywody.
     To właśnie ten rząd zapoczątkował nową strategię rządzenia, korzystną dla Polski. Wreszcie zaczynają nas poważnie traktować na arenie międzynarodowej, a nasze zdanie jest poważnie brane pod uwagę. Dotychczasowe rządy, liberalnie nastawione na rzeczywistość, doprowadziły do sytuacji gdzie niewielka ilość nowobogackich zbiła kolosalne majątki, kosztem całego społeczeństwa. To właśnie ci czują się obecnie zaszczuci i zagrożeni. Każde uderzenie w jedno z ogniw tego układu, objawia się olbrzymim lamentem w mediach im sprzyjających, a często podporządkowanym. Doświadczamy tego na co dzień, otwierając komercyjne stacje radiowe i telewizyjne. Utyskiwania i ironii pod adresem obecnej koalicji jest w nich aż nadto. Niemal każde postanowienie rządu jest kontestowane lub przedstawiane w złym świetle. Oczywiście, ostatnie zdanie należy zawsze do tzw. „słusznych autorytetów”. Według nich, wszystko, co złe, zaczęło się od ostatnich rządów. Dzisiaj, nagle po półtorarocznym sprawowaniu władzy, kolejnym grupom zawodowym należą się sowite podwyżki płac, równające ich z odpowiednikami krajów zachodniej europy. W przeciwnym wypadku, grożą porzuceniem pracy i wyjazdem na zachód. Nie interesuje ich, skąd na to wziąć środki i jaki to może mieć skutek dla całej gospodarki. Należy się mocno zastanowić, jak ukierunkowywać działania, aby korzyści ze wzrostu gospodarczego objęły wszystkie grupy zawodowe i społeczne. Tego społeczeństwo oczekuje, bo jak dotychczas, ponosiło same wyrzeczenia, a nieraz upokorzenia. Szkoda, że nie rozumieją tego Ci, którym akurat nie jest najgorzej.
     Należy zapytać, gdzie solidarność międzyludzka, gdzie składane społeczeństwu przyrzeczenia? Czy to już nie ma żadnego znaczenia? Nie jest to przypadek, lecz zaplanowane działanie, mające osłabić i podważyć stabilność rządu, co w konsekwencji ma przywrócić do rządzenia stary układ. Dlatego, potrzeba dzisiaj dużego rozsądku i gruntownej zmiany w podejściu do zagadnienia, jakim jest człowiek, jako pracownik i zarazem członek rodziny, z jego prawami i potrzebami, niezbędnymi do godziwego funkcjonowania tej podstawowej komórki społecznej. Należy ufać, że w najbliższej przyszłości taka zmiana dokona się z korzyścią dla każdego Polaka i całego kraju. 

Andrzej Krężałek

 

 

 

Czym jest modlitwa?
     Modlitwa jest wzniesieniem duszy ku Bogu lub też skierowaną do Niego prośbą o stosowne dobra.
Do kogo kierujemy modlitwę?
     Zasadniczo modlitwa skierowana jest do Boga Ojca. Możemy ją także kierować do Chrystusa. Kościół zaprasza nas też do tego, by wzywać Ducha Świętego, zwłaszcza jako wewnętrznego Mistrza modlitwy chrześcijańskiej.
Jakiej modlitwy nauczył nas Jezus?
     Jezus nauczył nas modlitwy „Ojcze nasz”, która jest streszczeniem całej Ewangelii i najdoskonalszą z modlitw. Nazywamy ją Modlitwą Pańską, bo nauczył nas jej nasz Pan i Mistrz, Jezus Chrystus.
O co modlimy się w Modlitwie Pańskiej?
     Modlitwa zawiera siedem próśb. Przedmiotem pierwszych trzech jest chwała Ojca: uświęcenie Jego imienia, przyjście Królestwa i spełnienie woli Bożej. W czterech następnych przedstawiamy nasze pragnienia: modlimy się o to, co jest potrzebne do życia, o uzdrowienie od grzechu; dwie następne odnoszą się do naszej walki o zwycięstwo dobra nad złem.
Czym jest modlitwa maryjna?
    
Jest wielbieniem wraz z Maryją Boga, który „uczynił wielkie rzeczy” (Łk 1,49) dla Niej i przez Nią dla wszystkich ludzi oraz jest zawierzeniem Maryi naszych uwielbień i naszych próśb.
 

 Jaka jest uprzywilejowana forma modlitwy maryjnej?
     Jest nią „Pozdrowienie Anielskie”. Podejmując słowa anioła ze sceny zwiastowania, staramy się patrzeć na Maryję, jak
Bóg spojrzał na swoją służebnicę i radować się tą radością, jaką Bóg w Niej znalazł (2676). W drugiej części tej modlitwy („Święta Maryjo...”) powierzamy Maryi nasze troski i nasze prośby, uznając siebie grzesznikami potrzebującymi łaski Bożej.
Co to jest Sobór Powszechny?
     Sobór Powszechny jest to zebranie wszystkich biskupów z całego świata pod przewodnictwem papieża w celu omówienia najważniejszych spraw całego Kościoła.
Kiedy był ostatni Sobór Powszechny i jaki był jego cel?
     Ostatni Sobór Powszechny odbył się w latach 1962-1965, był to II Sobór Watykański, a 21. Sobór w historii Kościoła. Uczestniczyło w nim ok. 2500 biskupów, zaczął go Papież Jan XXIII, a zakończył - Paweł VI. Celem jego była odnowa Kościoła.
Wymień najważniejsze uchwały ostatniego Soboru Powszechnego.
Konstytucja o odnowie liturgii, Konstytucja o Kościele, Konstytucja o Objawieniu Bożym, Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym.
W czym szczególnie widać odnowę Kościoła?
     W odnowie liturgii, która staje się teraz coraz bardziej zrozumiała; w dążeniu do zjednoczenia chrześcijan na całym świecie; powołanie ludzi świeckich do czynnego apostolstwa.
Co to jest diecezja?
     Diecezja jest to część Kościoła, którą rządzi Biskup Ordynariusz. Diecezja dzieli się na dekanaty, a dekanaty na parafie. Kilka diecezji tworzy metropolię, a kilka metropolii tworzy prowincję kościelną.

 

Nr. 4/69            Okres zwykły      lipiec-sierpień 2007 rok                   strona 2

 

INDEX

 

ROZWAŻANIA

EWANGELICZNE

OKRESU

ZWYKŁEGO

15 Czerwca 2007
Najświętszego
Serca
Pana Jezusa
Z EWANGELII Łk 15

     Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia.

    Radość z nawróconego grzesznika ma nam pokazać dwie podstawowe prawdy;
- z jednej strony - nieskończone Miłosierdzie Boga, który nie chce śmierci grzesznika, ale aby się nawrócił i żył,
- a z drugiej strony - prawdę o konieczności nawrócenia, o konieczności rozpoznania swojego stanu.
    Nie jest łatwo przyznać się do swoich grzechów. Nie jest łatwo uznać, że jest się słabym i ułomnym, że jest się grzesznikiem. Nie jest łatwo uderzyć się we własną pierś ze słowami „mea culpa”. O ileż łatwiej - dla odwrócenia uwagi od siebie - wytykać i pokazywać grzechy innych? O ileż łatwiej spowiadać się z „cudzych grzechów” i napiętnować cudze pomyłki i błędy?
     Miłosierdzie Boże, mimo że nieskończone, jest jednak bezsilne wobec takiej postawy.
   Słyszałem kiedyś bardzo wstrząsające rozumowanie - rozważanie: Bóg jest nieskończenie miłosierny, nieskończenie mądry i wszechmogący. Ale to wszystko jest bezużyteczne i bezsilne wobec trzech ludzkich nieskończoności: nieskończonej ludzkiej pychy, głupoty i zatwardziałości ludzkiego serca.
    Jezu cichy i pokornego Serca uczyń serca nasze według Serca Twego.

 

16 Czerwca 2007
Niepokalanego
Serca
Maryi
Z EWANGELII Łk 2

 Matka rzekła do Niego: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. /.../ A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu.

    Maryja, podobnie jak Bóg, pragnie aby wszyscy ludzie osiągnęli wieczne szczęście. Kto chce naśladować Matkę Najświętszą, ten powinien tak jak Ona zabiegać o wieczne zbawienie bliźnich, np. modląc się za niewierzących, grzeszników, konających, zmarłych. Matkę Pięknej Miłości można prosić o wzrost dobra w każdym sercu ludzkim. Wielką skuteczność posiada zwłaszcza modlitwa wspólnotowa. Dlatego też można w rodzinie np. wieczorem, wspólnie prosić Matkę Najświętszą o opiekę nad tymi, których zbawienie jest najbardziej zagrożone, nad wrogami Kościoła itp. Można też dla zbawienia ludzkości składać Bogu w ofierze, w łączności z Jezusem Chrystusem i Jego Matką, wszystkie życiowe doświadczenia i trudności.
    Ten naśladuje Maryję troszczącą się o zbawienie każdego człowieka, kto głosi Ewangelię, kto pobudza swoje otoczenie do miłości i kto pomaga innym zrozumieć dobroć Boga, Matki Najświętszej i wszystkich świętych. To od nas w jakiejś mierze zależy czy spotykani ludzie zmieniają swoje postępowanie. Szczególny wpływ na braci posiada przykład naszej wiary, nadziei i miłości. Ten pomaga bliźnim w dążeniu do zbawienia, kto naśladuje miłość Chrystusa i Jego Najświętszej Matki.

 

17 Czerwca 2007
XI Niedziela
Zwykła C
Z EWANGELII Łk 7

Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje.

     Po grzechu ciężkim człowiek sam nie jest w stanie oczyścić swego serca. Nawet, gdyby czynił wiele dobra, to i tak serce przez to dobro nie zostanie oczyszczone. Jedyną możliwością oczyszczenia serca jest dotknięcie z wiarą Chrystusa. W serce Boga brud grzechu się nie przeleje, ale z Niego może przelać się w nasze serce świętość.
     Doskonale zrozumiała to jawnogrzesznica, która pragnąc oczyszczenia podeszła do nóg Jezusa, by ich dotknąć. Jedyna dla niej szansa oczyszczenia istniała w tym spotkaniu. Uwierzyła, dotknęła z wiarą nóg Mistrza z Nazaretu i została oczyszczona. Usłyszała zapewnienie: „Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!”. Człowiek musi ciągle kontrolować, kogo dotyka oraz kto wyciąga rękę w jego stronę. Jeśli nasze serce świadomie zostanie podłączone do serca, które umiłowało ciemność grzechu, przelewać się będzie z niego w nas owa złowroga ciemność. Tymi samymi połączeniami rozlewa się również zbawcza łaska, o ile tylko człowiek zdecyduje się podłączyć aktem wiary do tego jedynego, uświęcającego serca.
     Syn Boży dlatego stał się człowiekiem, by cała ludzkość mogła podłączyć się do Jego serca i zostać oczyszczona. Połączenia serc są zawsze połączeniami miłości. Albo jest to miłość egoistyczna, która brudzi, albo jest to miłość ewangeliczna, która zbawia. Pierwsza zagarnia dla siebie. Druga zawsze ubogaca osobę kochaną.

 

24 Czerwca 2007
Uroczystość Narodzenia
Jana Chrzciciela
Z EWANGELII Łk 1

Kimże będzie to dziecię? Bo istotnie ręka Pańska była z nim. Chłopiec zaś rósł i wzmacniał się duchem, a żył na pustkowiu.

     W drugiej pieśni Sługi Pańskiego przedstawia się on nam jako Boży wysłannik. Ma świadomość powołania go przez Pana „już z łona mej matki, od jej wnętrzności”. Otrzymuje podwójną misję: „podźwignięcie pokoleń Jakuba i sprowadzenie ocalałych z Izraela” oraz po drugie - przekazanie Bożego zbawienia narodom pogańskim „aż do krańców ziemi”. Nadanie mu imienia z okazji obrzezania dokonuje się za Bożą interwencją. Świadkowie Bożej interwencji pytają zaskoczeni: „Kimże będzie to dziecię?” Wiemy, że życiem przypłacił to prostowanie ludzkich dróg dla nadchodzącego Mesjasza.
Pan także „mnie utkał w łonie mej matki” (jak mówi dzisiejszy psalm) - i dał mi moje własne powołanie. Czy je odkryłem? Czy je pełnię? Człowiek ze swej natury i powołania jest istotą religijną. Wychodząc od Boga i zdążając do Boga, człowiek tylko wtedy żyje życiem w pełni ludzkim, gdy w sposób wolny przeżywa swoją więź z Bogiem. (...) Wierzący czują się przynaglani przez miłość Chrystusa, by nieść światło Boga żywego tym, którzy Go nie znają lub odrzucają. Nie wystarczy należeć do Boga od momentu znalezienia się pod sercem matki; trzeba się z Nim złączyć „całym sercem, całym umysłem i całą mocą” i całą słabością swoją; tylko wtedy można skutecznie nieść Go innym.
     Apostolstwo to nie propaganda lub reklama: to dzielenie się swoim zdumieniem i swoim zachwytem, swoją wdzięcznością i swoim bólem.

 

29 Czerwca 2007
Uroczystość
Św. Piotra i Pawła
Z EWANGELII Mt 16

Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego.

     Jakże często, analizując dzisiejszą sytuację i warunki otaczające Kościół czy niebezpieczeństwa dziś Mu grożące, podważanie racji Jego działania, spychanie Go poza margines życia publicznego, szkalowanie Go, aby tylko podważyć Jego autorytet, a zwłaszcza autorytet Piotra naszych czasów, wkrada się pytanie: czy, cytując słowa Ewangelii, „bramy piekielne” nie zaczynają brać górę? Liczba oficjalnych, formalnych wystąpień z Kościoła ludzi tej ziemi, nie tylko tych zamieszkujących na Zachodzie czy udających się tam na okresowe - sezonowe prace, ale i tych tu stale mieszkających, budzi u wielu niepokój. Demonstrowanie humanizmu bez Boga, by pokazać, że życie bez Boga, bez Kościoła, daje lepsze szanse samourzeczywistnienia siebie. Ma to wytwarzać wrażenie, że życie wiary, życie Kościoła obumiera. Takiemu celowi służą różne środki przekazu wrogo nastawione do tego, co wynika z prawdy Bożej, z nauki Kościoła, z nauki Piotra naszych czasów.
     Trzeba też dostrzegać w tej sytuacji to, co ja czynię dla dobra Kościoła i jego pasterzy, dla Prawdy. Czy kieruję się przykazaniami miłości Boga i bliźniego? Czy niosę pomoc potrzebującym, a wymagającym szczególnej opieki? Ile razy autentycznie modlę się w intencji Kościoła, w intencji swoich pasterzy, w intencji Ojca świętego?
Bo Jezus pyta każdego dnia: „Za kogo mnie uważasz?”, a w chwili naszego odejścia z tego świata zapyta: „Za kogo ty mnie miałeś?”
 

 

01 Lipca 2007
XIII Niedziela
Zwykła C
Z EWANGELII Łk 9

Ktokolwiek przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się do Królestwa Bożego.

     Przyłożyć rękę do pługa to znaczy podjąć ostateczną decyzję, z której nie będzie już można się wycofać. To także być gotowym na wszystko, co podczas tej drogi może nas spotkać.
     Przyłożyć rękę do pługa to znaczy być gotowym na odrzucenie, niezrozumienie i nieakceptację.
     Nastawienie Jezusa jest radykalne. Nie ma miejsca na wahanie. Nie ma „gry na remis”, ani negocjacji. Jest stanowcze zaproszenie: „Jeśli chcesz”, wyrażone jednak w sposób będący zaprzeczeniem dzisiejszych zasad marketingu: żadnych ulg, żadnych promocji - jedynie stanowcze wymagania. Bo też droga, która właśnie się zaczyna, jest niełatwa.
     Na naszej drodze życia podejmujemy wiele decyzji. Jedne są mało ważne, inne mają decydujące znaczenie, zaś ich skutki są nieodwracalne. Jednak każda z tych decyzji - czegokolwiek by dotyczyła - jest też opowiedzeniem się za Jezusem lub przeciw Niemu. Jest albo krokiem w tym samym kierunku co On, albo zatrzymaniem się i spojrzeniem wstecz. Na ile więc w naszych życiowych wyborach i decyzjach jesteśmy Mu wierni? Na ile jesteśmy gotowi towarzyszyć Mu w Jego samotności i odrzuceniu? Czy potrafimy tak jak On przechodzić nad przykrościami, które spotykają nas jedynie dlatego, że jesteśmy Jego uczniami?
     Podróż już się rozpoczęła. Czy wystarczy Ci odwagi, by nie zawrócić w połowie?

 

08 Lipca 2007
XIV Niedziela
Zwykła C
Z EWANGELII Łk 10

Żniwo wprawdzie wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam jak owce między wilki.

     Gdy bliska osoba wyrusza w daleką podróż, zwykle mamy jej do przekazania wiele rad. Są one wyrazem naszej troski i życzliwości. Podobnie postępuje Jezus wyprawiając swoich uczniów, aby głosili Jego naukę, udziela im ostatnich pouczeń, które moglibyśmy określić jako swoiste „ABC apostoła”.
     Jezus zdaje sobie sprawę, że głoszenie Ewangelii to poważna sprawa. Nie jest to niedzielna wycieczka, lecz wyprawa owiec między wilki. Pan nie obiecuje też uczniom efektownych i łatwych zwycięstw. Fakt powierzenia misji nie jest gwarancją sukcesu. Porażka i odrzucenie są w tę misję wkalkulowane - świadczą o tym słowa: „jeśli was nie przyjmą”.
Chrześcijanin musi być świadkiem! Słowa Jezusa zobowiązujące do głoszenia Ewangelii są ponadczasowe, obejmują także nas. Mamy mówić o rzeczach, których Bóg dokonał i dokonuje w naszym życiu. Aby głosić Dobrą Nowinę, nie musimy wdrapywać się na ambonę lub pojawiać na ekranach. Mamy po prostu wykorzystywać wszelkie sytuacje do czynienia dobra, nawet jeśli będzie to tak drobny gest, jak podanie szklanki wody, przepuszczenie w drzwiach czy życzliwy uśmiech i słowo. Do tego naprawdę nie trzeba wielkich środków ani zaplecza. I choć może wyda się to nam mało efektowne, to jednak każdy taki czyn będzie zapisaniem naszego imienia w niebie. O tym powinniśmy pamiętać i z tego się cieszyć.
 

 

15 Lipca 2007
XV Niedziela
Zwykła C
Z EWANGELII Łk 10

Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego bliźniego jak siebie samego.

     Słowa „Będziesz miłował” są podstawowym, fundamentalnym przykazaniem. Bardzo łatwo wpaść w pokusę „zewnętrznej doskonałości” i sprowadzić miłość Boga do wypełniania praktyk religijnych. Jednak prawdziwa miłość Boga nie polega na mechanicznym odmówieniu modlitwy czy fizycznej obecności na Mszy Świętej. Prawdziwa miłość Boga powoduje, że każde spotkanie z Nim jest powodem do radości, a także owocuje stwierdzeniem, że kocham jeszcze za mało.
     Sprawdzianem miłości Boga są relacje z drugim człowiekiem. „Kochaj bliźniego jak siebie samego” - to część przykazania miłości. Pytanie uczonego w Piśmie: „Kto jest moim bliźnim?” to chytry wybieg, mający na celu ograniczenie liczby ludzi, których należy kochać, do członków własnej rodziny czy narodu.
     Bez miłości Boga niemożliwa jest prawdziwa miłość człowieka. Jeżeli miłość bliźniego nie oprze się na Bogu, stanie się manipulacją, uzależnianiem lub zaspokajaniem naszych własnych celów i ambicji. Można przywołać tu przykład Judasza, który wprawdzie rozdawał pieniądze ubogim, ale jednocześnie kradł je ze wspólnej kasy.
     Miłość Boga i miłość bliźniego - dwa filary, na których opiera się nasze życie. Zaś w jej centrum znajduje się prawda o Bogu - źródle wszelkiej miłości i Synu Bożym, który tę miłość nam objawił. Niech ta prawda przemienia nasze życie.

 

22 Lipca 2007
XVI Niedziela
Zwykła C
Z EWANGELII Łk 10

 

Marto, Marto, troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało, albo tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie będzie pozbawiona.

     W jednej z warszawskich parafii, podczas Mszy Świętej z udziałem dzieci, ksiądz zadał im pytanie o systematyczne uczęszczanie na niedzielną Eucharystię. Choć tu, jeszcze niektóre dzieci mogły z czystym sumieniem podnieść ręce. Ale na pytanie o pierwsze piątki miesiąca, nabożeństwo różańcowe, majowe, Drogę Krzyżową w Wielkim Poście odpowiedzią była już tylko cisza.
     W tym momencie trzeba powiedzieć, że nie ma nic złego w posyłaniu dzieci na angielski czy lekcje pływania. Nie ma nic złego w rozwijaniu ich zainteresowań. Ci rodzice na pewno chcieli dla swoich dzieci jak najlepiej, ale nawet o tym nie wiedząc, czynili w sposób identyczny jak Marta z dzisiejszej Ewangelii. W trosce o przyszłość dzieci i ich dostosowanie do życia w coraz szybciej pędzącym świecie, zapomnieli o tym, co najważniejsze. Wyprawiając swe pociechy w podróż, zapomnieli o mapie z wyraźnie zaznaczonym celem podróży. Może dlatego że sami się zagubili?
     Aby nie dać się ogłupić trzeba zrozumieć wreszcie, że świat ani na nas się nie kończy, ani od nas nie zaczyna, a nasz pobyt tu na ziemi, ma swój jasno określony cel. Można go odczytać tylko w chwilach milczenia, refleksji i kontaktu z Tym, który jako jedyny może nadać naszemu życiu sens.
     Oby czas wakacyjnego odpoczynku zaowocował w nas odkryciem naszej wewnętrznej mapy, pokazującej cel naszego życia i kompasu, który wskaże nam właściwy kierunek.
 

29 Lipca 2007
XVII Niedziela
Zwykła C
Z EWANGELII Łk 11

Gdy Jezus przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł jeden z uczniów do Niego: „Panie, naucz nas się modlić, jak i Jan nauczył swoich uczniów”.

     Modlitwa Pańska to najczęściej powtarzane słowa Jezusa. Każdego dnia, od dwóch tysięcy lat, na całym świecie ogromne rzesze ludzi nazywają Boga swoim Ojcem i proszą, aby Jego imię było wysławiane, aby przyszło Jego królestwo, aby wypełniła się Jego wola tak w niebie, jak i na ziemi. Proszą o chleb powszedni i odpuszczenie win, a także, by ustrzegł ich od złego.
      Dalsze słowa Jezusa ukazują, jak mamy się modlić - przy czym nie chodzi tu o powtarzane słowa, lecz o postawę ducha. W prostych, oddziałujących na wyobraźnię obrazkach z codziennego życia zostaje nam pokazana moc wytrwałej i zanoszonej z ufnością modlitwy. I znów: nie chodzi tu o „wydajność” modlitwy, mierzoną stopniem spełnienia przez Pana Boga naszych próśb i pragnień. Miarą jakości modlitwy jest dokonujące się pod jej wpływem przeobrażenie ludzkiego serca: zaufanie do Boga, zdolność mówienia „tak” Jego woli, niezależnie od naszych oczekiwań i odczytywania w tej woli daru miłości Ojca, który wie najlepiej, co jest dobre dla Jego dziecka i na pewno nigdy nie podałby mu skorpiona zamiast jajka czy węża zamiast ryby.
      Zapytajmy dziś siebie, na ile duch Modlitwy Pańskiej kształtuje nasze życie? Na ile jej słowa są dla nas programem życia, a na ile tylko bezmyślnie powtarzaną formułką?
 

05 Sierpnia 2007
XVIII Niedziela
Zwykła C
Z EWANGELII Łk 12

Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie; komu więc przypadnie to, coś przygotował? Tak dzieje się z każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty przed Bogiem.

     Czy bogacz z przypowieści Jezusa był szczęśliwy? Wydawać by się mogło, że tak, przecież był bogaty. On sam również żył w tym przekonaniu. Pojawia się jednak niepokojący znak, ów człowiek bardziej wmawia sobie szczęście, niż jest szczęśliwy naprawdę, a w głębi duszy jest rozpaczliwie samotny.
     Co jest tego przyczyną? Ze słów Jezusa wynika, że źródłem tej samotności i rozdarcia jest nieuporządkowana postawa serca w odniesieniu do dóbr materialnych. Bogacz z jego przypowieści żyje w świecie plonów, zbiorów, budowania nowych spichlerzy, ale nie ma nikogo, komu mógłby o tym opowiedzieć. Nie ma nikogo, kto mógłby razem z nim się cieszyć. Ma tylko siebie. Jest sam.
     Bogacz - gdyby tylko mógł - zaprzągłby samego Pana Boga do pracy w pomnażaniu Jego dorobku. Wykorzystałby Jego autorytet, stwórczą moc dla swoich celów. Chyba nieprzypadkowo ta przypowieść Jezusa była reakcją na prośbę: „Powiedz mojemu bratu, żeby podzielił się ze mną spadkiem”.
      Niech obraz samotnego bogacza towarzyszy nam szczególnie wtedy, gdy będziemy zadawać sobie to intrygujące - pytanie: komu przypadnie to, co przygotowałem? I gdzie gromadzę moje życiowe skarby? Czy jestem naprawdę bogaty przed Bogiem?
 

06 Sierpnia 2007
Przemienienie
Pańskie
Z EWANGELII Łk 9

Kiedy się modlił, inny się stał wygląd Jego twarzy, a Jego szata lśniąco biała. Dwaj mężowie rozmawiali z Nim. Byli to Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego odejściu, którego miał dokonać w Jeruzalem.

     Dziś czcimy Przemienienie Pańskie. Wspominamy wydarzenie, które było udziałem Piotra, Jakuba i Jana. Przemienienie Chrystusa było dla Apostołów szczególnym czasem doświadczenia boskości swego Mistrza, utwierdzenia ich wiary i swoistego przygotowania na zbliżający się czas próby. „Odtąd - napisze Mateusz - zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
     „Wyjście na wysoką górę jest przygotowaniem do wejścia na Kalwarię” - czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego.
     Papież Paweł VI napisał: „Przemienienie Pańskie rzuca mocne światło na nasze codzienne życie i kieruje nasze myśli ku nieśmiertelnemu przeznaczeniu, którego zapowiedź kryje się w tym wydarzeniu”.
     Życzmy zatem sobie w to dzisiejsze święto Przemienienia, spojrzenia w inny wymiar życia. Jesteśmy powołani, by być ludźmi przemienionymi. Jak nimi być? Rekolekcje, dni skupienia, również w tym wakacyjnym czasie, mogą stać się tym pójściem osobno na „górę wysoką”, zobaczeniem Jezusa na nowo. Widząc Jego Przemienienie - przemieniajmy siebie.
 

12 Sierpnia 2007
XIX Niedziela
Zwykła C
Z EWANGELII Łk 12

Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie.

     Czy rację mają ci, którzy twierdzą, że Bóg stworzył świat, a potem przestał się nim interesować? A może jest jeszcze gorzej - a może prawda o Bogu, który jest Miłością, to tylko ludzki wymysł, a On sam znajduje upodobanie w dręczeniu nas?
     Odpowiedzi na te pytania udzielił Bóg w osobie swojego Syna. A w dzisiejszej Ewangelii Jezus pokazuje przyczynę milczenia Boga nawet wobec wielkiego zła i jawnej niesprawiedliwości. Przyczyną jest ludzka wolność, którą Bóg obdarzył każdego, a teraz konsekwentnie strzeże swej decyzji. Jednak przypomina także, że każda decyzja podjęta tu, na ziemi, każdy nasz czyn swymi konsekwencjami sięga bardzo, bardzo daleko, aż po wieczność.
     Bóg jest cierpliwy. Nie znaczy to jednak, że pozwoli z siebie bezkarnie kpić. Ostateczne rozliczenie nastąpi dla każdego człowieka w dniu jego śmierci. To będzie dzień prawdy, pewnego rodzaju bilans i sprawdzenie stanu konta, które zostało założone w dniu naszych narodzin, a które zapełniać mamy miłością i dobrem. Nic nie jest w stanie zwolnić nas z tego obowiązku. Nie usprawiedliwiajmy się tym, że inni są źli. Przed Bogiem każdy odpowie za swoje własne czyny.
     Ziemskie życie Chrystusa uświadamia nam, że Pan Bóg tu, na ziemi, nie rozwiąże wszystkich naszych problemów. Da nam o wiele więcej - swoją obecność i siłę, byśmy je rozwiązywali i czynili dobro wokół siebie. Czy skorzystamy z tej możliwości?

 

15 Sierpnia 2007
Uroczystość
Wniebowzięcia NMP
Z EWANGELII Łk 1

 W tych dniach Maryja zebrała się i z pośpiechem poszła do miasta Judy w górzystej krainie. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.

     W domu Zachariasza spotykają się dwie kobiety. Obie posiadają dojrzałą wiarę i mówią o tym, kim jest ich Bóg oraz o tym, co uczynił On w ich życiu. Elżbieta poruszona przez Ducha Świętego z radością wyznaje, że odwiedziła ją matka jej Boga. Maria mówi o swoim Bogu jako Zbawicielu, świętym, miłosiernym, troskliwym oraz wypełniającym obietnice.
     Osoba, która miłuje Boga, miłuje też ludzi. Dlatego Maria pomaga Elżbiecie przez trzy miesiące.
      Około trzydziestu lat później Jan zostanie nazwany przez Jezusa - „największym z urodzonych przez kobiety”, a Jan powie o Jezusie: „On jest Synem Boga!”.
     Tajemnica wniebowzięcia Maryi skłania do refleksji. Jak kształtuję swoje życie, by „dojrzewało” do nieba? Z jakim szacunkiem odnoszę się do ciała ludzkiego, które będzie uczestniczyć w chwale niebieskiej?
     Zapamiętajmy: „Po dopełnieniu swego ziemskiego życia Najświętsza Dziewica Maryja została wzięta z ciałem i duszą do nieba, gdzie uczestniczy już w chwale zmartwychwstania swojego Syna, uprzedzając zmartwychwstanie członków Jego Ciała, to jest Kościoła” (KKK 974). 

 

19 Sierpnia 2007
XX Niedziela
Zwykła C
Z EWANGELII Łk 12

Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam.
 

     Jezus kończy przygotowywanie uczniów do służby misyjnej. Uświadomił im różne sytuacje, które mogą ich spotkać. Spotkają ludzi, którzy uwierzą im, spotkają też przeciwników w synagogach i wśród krewnych. Staną się uczestnikami walki duchowej, która podzieli ich krewnych na uczniów Jezusa i na Jego przeciwników.
     Podział powoduje słowo Ojca niebieskiego o królestwie. Głoszenie Ewangelii powoduje napięcia i podziały. Pokojem Jezusa jest pokój z Bogiem dla każdego kto uwierzy. Pokój Jezusa nie polega na tolerancji zła, ale na miłości grzeszników szukających przebaczenia. Podział powoduje jednak, że nie ma pokoju społecznego, bo zbawienie przyjmują pojedynczy ludzie, a nie całe rodziny i społeczności ludzkie.
Miłowanie Jezusa przez uczniów nie pomniejsza ich miłości wobec ich bliskich. Miłowanie kogoś bardziej niż Jezusa nie odnosi się do przykazania mówiącego o miłości rodziców, lecz do ich niedostatecznej wiary w Jezusa.
     Jeśli ktoś jest uczniem Jezusa, będzie coraz lepszym mężem, ojcem, dzieckiem, bratem; lepszą żoną, matką, siostrą i córką. Uczeń Jezusa będzie kochał innych, jak siebie samego. Jezus uczy ich od dawna przebaczenia, pojednania oraz miłowania nieprzyjaciół.
     Do pokoju społecznego uczniowie Jezusa nie powinni dążyć za wszelką cenę, szczególnie za cenę pójścia na kompromis ze światem.