|

 
Lipiec Intencja ogólna:
Aby wszyscy obywatele, zarówno indywidualnie, jak i zbiorowo, mogli
czynnie uczestniczyć w życiu publicznym i nim kierować.
Intencja misyjna: Aby wszyscy chrześcijanie, świadomi swojego
obowiązku misyjnego, udzielali konkretnej pomocy tym, którzy są
zaangażowani w ewangelizację narodów.
Sierpień Intencja ogólna: Za wszystkich, którzy
przeżywają trudności wewnętrzne i chwile prób, aby w Chrystusie
znaleźli światło i wsparcie pomagające odkryć prawdziwe szczęście.
Intencja misyjna: Za Kościół w Chinach, aby dawał świadectwo
coraz większej jedności wewnętrznej i mógł okazać rzeczywistą i
widzialną jedność z Następcą Św. Piotra.

Również i ja, Benedykt XVI, następca Papieża Jana
Pawła II, proszę was: - byście stojąc na ziemi, wpatrywali się w
niebo - w Tego, za którym od dwóch tysięcy lat podążają kolejne
pokolenia żyjące na naszej ziemi, odnajdując w Nim ostateczny sens
istnienia; - proszę was, byście umocnieni wiarą w Boga, angażowali
się żarliwie w umacnianie Jego Królestwa na ziemi, Królestwa dobra,
sprawiedliwości, solidarności i miłosierdzia; - proszę was, byście
odważnie składali świadectwo Ewangelii przed dzisiejszym światem,
niosąc nadzieję ubogim, cierpiącym, opuszczonym, zrozpaczonym,
łaknącym wolności, prawdy i pokoju; - proszę was, byście czyniąc
dobro bliźniemu i troszcząc się o dobro wspólne, świadczyli, że Bóg
jest miłością; - proszę was w końcu, byście skarbem wiary dzielili
się z innymi narodami Europy i świata, również przez pamięć o waszym
Rodaku, który jako Następca św. Piotra czynił to z niezwykłą mocą i
skutecznością; - proszę was także, byście pamiętali o mnie w waszych
modlitwach i ofiarach, tak jak pamiętaliście o moim wielkim
Poprzedniku, bym wypełnił misję powierzoną mi przez Chrystusa.
Proszę was, trwajcie mocni w wierze! Trwajcie mocni w nadziei!
Trwajcie mocni w miłości!
Benedykt XVI w czasie Mszy św. na krakowskich Błoniach, 28 maja 2006
r.

W intencji dziękczynnej za 30 lat istnienia Parafii
Rzymskokatolickiej w naszej Łęckiej społeczności.

-
CZERWIEC
15. NAJŚWIĘTSZEGO SERCA PANA JEZUSA
- odpust parafialny, 16. NIEPOKALANEGO SERCA NMP,
17. Św. ALBERTA (Adam Chmielowski),, 19. Św.
GERWAZEGO i PROTAZEGO, 22. Św. TOMASZA More'a,
24. NARODZENIE Św. JANA CHRZCICIELA, 27. NMP
NIEUSTAJĄCEJ POMOCY, Św. CYRYLA - biskupa, doktora
Kościoła,KONSEKRACJA KOŚCIOŁA PARAFIALNEGO,
29. Św. APOSTOŁÓW PIOTRA i PAWŁA, 30. Św.
PIERWSZYCH MĘCZENNIKÓW.
LIPIEC
03. Św. TOMASZA Apostoła, 05.
Św. MARII Goretti, 06. Bł. MARII Teresy
Ledóchowskiej, 08. Św. JANA z Dukli, 11. Św.
BENEDYKTA, patrona Europy, 13. Św. ANDRZEJA
Świerada pustelnika, - NABOŻEŃSTWO FATIMSKIE,
15. Św. BONAWENTURY biskupa, doktora Kościoła,
16. NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY Z GÓRY KARMEL, 17.
Św. SZYMONA z Lipnicy, prezbitera, 21. Św.
WAWRZYŃCA kapłana, doktora Kościoła, 22. Św.
MARII MAGDALENY - odpust w Dukli, 23. Św. BRYGIDY
Szwedzkiej, patronki Europy, 24. Św. KINGI
dziewicy, 25. Św. JAKUBA Starszego, Apostoła,Św.
KRZYSZTOFA, 26. Św. JOACHIMA i ANNY, 29. Św.
MARTY, 30. Św. PIOTRA CHRYZOLOGA biskupa,
doktora Kościoła, 31. Św. IGNACEGO Loyoli,
ODPUST PORCJUNKULI.
SIERPIEŃ 01. Św. ALFONSA MARII Liguoriego
biskupa, doktora Kościoła, 02. Św. PIOTRA
JULIANA Eymarda, prezbitera, 04. Św. JANA
Vianney'a, 06. PRZEMIENIENIE PAŃSKIE, 07.
Bł. EDMUNDA Bojanowskiego, 08. Św. DOMINIKA
kapłana, 09. Św. EDYTY Stein -Teresy Benedykty
od Krzyża, 10. NABOŻEŃSTWO FATIMSKIE, 11. Św.
KLARY, 14. Św. MAKSYMILIANA Marii Kolbe,
-
15. WNIEBOWZIĘCIE NMP - MB ZIELNEJ - NMP Z LICHENIA
- MB Bolesnej Królowej Polski - historia obrazu
sięga XVI w., a łączy się z Tomaszem Kłossowskim,
żołnierzem który będąc rannym, zobaczył Matkę Bożą z
białym orłem na piersiach i otrzymał obietnicę
zdrowia. 9 września 1836r. Tomasz wracając z pieszej
Pielgrzymki na Jasną Górę zobaczył na drzewie
wizerunek Matki Bożej - identyczny, jaki zapamiętał
ze spotkania. Zabrał go najpierw do domu, a później
do lasu grąblińskiego w pobliżu Lichenia, aby
otoczyć go publicznym kultem. Od tego czasu zaczęły
przybywać do tego miejsca tłumy ludzi. Historię tę
potwierdziły objawienia, jakie otrzymywał pasterz
Mikołaj.
|
16. Św. STEFANA
Węgierskiego. Urodzony ok. 969 r. w Ostrzyhomiu jako syn
pogańskiego księcia węgierskiego Gezy. Nosił najpierw
imię Vajk, gdy w 974r. przyjął chrzest, prawdopodobnie
od św. Wojciecha, który miał też duży wpływ na jego
wychowanie, zmienił je na Stefan. Dwa lata po
poślubieniu Gizeli, siostry cesarza Henryka II, w 997r.
objął rządy na Węgrzech, wchowany po chrześcijańsku i
starannie wykształcony, żył w przyjaźni z sąsiednimi
narodami. Konsekwentnie zmierzał do całkowitej
chrystianizacji kraju, a także do politycznego
zjednoczenia Węgier w jeden organizm państwowy. Wywołało
to silne sprzeciwy m.in. ze strony jego krewnych. którzy
usiłowali przywrócić pogaństwo. Rodaków starał się
wyzwolić z pozostałości pogaństwa. Dzieło to prowadził w
sposób łagodny, wyjaśniając, a nie zmuszając do
przyjmowania nauki Chrystusowej. Jego zasługą jest
ustanowienie dwuch metropolii i ośmiu biskupstw.
Popierał zakładanie klasztorów, które były nie tylko
ośrodkami religijnymi, ale promieniowały także kulturą i
nauką. Wprowadzony wtedy podział administracyjny
Kościoła utrzymał się w ogólnych zarysach do dnia
dzisiejszego. Odznaczał się gorącym nabożeństwem do
Matki Bożej, którą zwykł nazywać Wielką Panią Węgier.
Atrybuty Świętego: Chorągiew z wizerunkiem Najświętszej
Maryi Panny, model kościoła trzymany w ręce, korona jak
w herbie węgierskim, mająca kształt bizantyjski z
przekrzywionym krzyżykiem. Zm. w 1038 r. Ze czcią
przechowuje się „koronę św. Stefana”, która kiedyś
służyła przy koronacji królów węgierskich. Jest patronem
Węgier. Kanonizował go wraz z jego synem Emerykiem
Grzegorz VII w 1083r.
17.
Św. JACKA Odrowąża, kapłana. Urodzony w miejscowości
Kamień na Ziemi Opolskiej ok. 1200 r. Pochodził z rodu
szlacheckiego (rycerskiego) i był krewnym biskupa
Odrowąża. Mianowany kanonikiem krakowskim, przebywał u
biskupa Iwona. Towarzysząc mu w wyprawie do Rzymu,
poznał św. Dominika i wstąpił do jego wspólnoty. W
1222r. przy kościele Świętej Trójcy w Krakowie ufundował
klasztor. Organizował liczne wyprawy misyjne na wschód.
Wyczerpany pracą misyjną zm. w Krakowie w 1257r.
Relikwie św. Jacka spoczywają w kościele Świętej Trójcy
w Krakowie. Ikonografia najczęściej przedstawia go z
monstrancją czy też kustodią w ręku i z figurą Matki
Bożej w drugiej ręce. Legenda bowiem głosi, że kiedy
święty musiał uciekać przed Tatarami z Kijowa, zabrał ze
sobą Najświętszą Eucharystię, by ją nie narazić na
zniewagi. Wtedy miał usłyszeć głos idący od figury:
„Jacku zabierasz Syna, a zostawiasz Matkę?” Kiedy zaś
Święty dał do zrozumienia, że kamiennej figury nie
udźwignie, Matka Boża miała go zapewnić, że nie będzie
taka ciężka. Być może, że tradycja chciała w tej
legendzie przechować w pamięci potomnych kult św. Jacka
dla Eucharystii i Matki Bożej. Kanonizował go Klemens
VII w 1594r |

„Dzisiaj /…/ całą swoją historią śpiewamy Panu pieśń chwały i
uwielbienia”
Jan Paweł II, Dukla 9.06.1997r.
Rocznicowe słowa
Rok naznaczony kolejną, okrągłą rocznicą jest czasem łaski. Wzywa do
szczególnego wejścia w tajemnicę wdzięczności. Obejmuje ona swoim
zasięgiem rzeczywistość doczesną, którą można dowartościować
wyłącznie w perspektywie samego człowieka - najdoskonalszego z
widzialnych stworzeń Boga. Stąd
też trzeba dostrzec dary: rozumu i zdolności intelektualnych,
pamięci i wyobraźni, woli, uczuć - wszelakich ludzkich talentów,
dzięki którym we wzajemnej współpracy w ciągu tych 30. lat istnienia
Parafii w Łękach Dukielskich mogły powstać widzialne znaki ludzkiej
ofiarności, pracy i poświęcenia.
Mając to wszystko na uwadze, nie wykluczając nikogo, każdemu z
osobna - żyjącym w doczesności i tym, którzy przeszli do wieczności
wypowiedzieć pragniemy to piękne, proste słowo: „dziękujemy”.
Trzeba nam na nowo zobaczyć wielkie dzieła człowieka, który po
usłyszeniu zaproszenia przez Boga do współpracy z Nim w dziele
doskonalenia oblicza materialnego i duchowego parafii, podjął się
trudu ogromnych zmagań, gdy na tej drodze tworzenia dobra sam się
uświęcał. To spojrzenie na 30 lat
istnienia Wspólnoty Kościoła Rzymsko-Katolickiego w Łękach
Dukielskich wzywa do śpiewania hymnu uwielbienia za wielkie rzeczy,
jakie uczynił nam Pan we współpracy z ludźmi dobrej woli.
Ks.Proboszcz

06-08.04. Panowie strażacy zgodnie z wieloletnią tradycją pełnili
straż przy Bożym Grobie. Podczas Rezurekcji wzięli udział w
procesji, a następnie pełnili funkcje liturgiczne podczas Mszy św.
08-09.04. Panu. A. Aszlarowi dziękujemy za prowadzenie chóru
dziecięco-młodzieżowego w naszej parafii oraz za oprawę muzyczną
Mszy św. w pierwszy i drugi dzień Świąt Wielkanocnych. 15.04. W
Niedzielę Miłosierdzia Bożego zostały złożone przy ołtarzu skarbonki
Jałmużny Wielkopostnej /46 sztuk/. Zebrano 605, 84zł. Dziękujemy
pani Marii Kyc za przeliczenie i posegregowanie złożonych ofiar
pieniężnych. W tym dniu przypadła comiesięczna zbiórka na budowę
plebanii i na sprzątanie. Podczas Mszy św. i Nabożeństwa do
Miłosierdzia Bożego zostały poświęcone i rozdane różańce i
modlitewniki dla dzieci pierwszokomunijnych. 22.04. Panie z KGW w
sali szkolnej przygotowały spotkanie wielkanocne - „Jajko”. Za
włożony trud i poświęcenie bardzo dziękujemy. 02.05. Dzień
spowiedzi dla dzieci z klasy II. 03.05. Na Mszy św. o godz. 8.00
z udziałem pocztów sztandarowych wspominaliśmy kolejną rocznicę
Konstytucji 3. Maja. Na Mszy św. o godz 10.00 odbyła się I
Komunia Święta. 11.05. Nabożeństwo fatimskie przygotowały i
przeprowadziły rodziny z rejonu XII. Nabożeństwu przewodniczył o.
Dobromir Godzik z Dukli. 19.05. Grupa ministrantów z naszej
parafii wzięła udział w dekanalnych rozgrywkach w piłce nożnej. Na
sześć drużyn biorących udział w zawodach nasi ministranci zajęli 3.
miejsce. Drużyna ministrantów wystąpiła w składzie: Mateusz Zima,
Piotr Zięba, Łukasz Szombara, Damian Wierdak, Patryk Leśniak, Tomasz
Tomkiewicz, Krystian Lągawa, Arkadiusz Sypień, Piotr Węgrzyn, Marcin
Wojdyła, Rafał Głowa, Mirosław Głowa, Paweł Wierdak, Daniel Fornal,
Szymon Pietruś, Tomasz Krężałek. 19-26.05. Kandydaci do
bierzmowania z naszej parafii brali udział w nowennie przed
Uroczystością Zesłania Ducha Świętego. 20.05. Comiesięczna
zbiórka na budowę plebanii i na sprzątanie. 27.05. Po Mszy św. o
godz. 10.00 została zawiązana wspólnota Parafialna wyrażająca
gotowość stworzenia Parafialnego Oddziału Akcji Katolickiej.
Spotkaniu przewodniczył i wygłosił okolicznościowy referat dr. Roman
Król. 02.06. W kościele zamontowano witraż poświęcony s.
Faustynie Kowalskiej. Wszystkim, którzy na różny sposób przyczynili
się do powstania witraża składamy serdeczne podziękowanie. 07.06.
Ołtarze na procesję Bożego Ciała przygotowały rodziny z rejonów XIV
-Myszkowskie, I, II, III. 08.06. Nabożeństwo fatimskie poświęcone
10. rocznicy nawiedzenia ziemi dukielsko-krośnieńskiej przez Ojca
Św. Jana Pawła II przygotowała i przeprowadziła wspólnota szkolna
naszej parafii. Mszę św. odprawił i kazanie okolicznościowe wygłosił
neoprezbiter - ks. Krystian Koś, wnuk p. Węgrzyn, naszej parafianki.
10.06. Obchód 30. lecia erygowania Parafii Rzymskokatolickiej w
Łękach Dukielskich w połączeniu z udzieleniem sakramentu
bierzmowania dla młodzieży gimnazjalnej z klasy II. Uroczystościom
przewodniczył metropolita przemyski, ks. abp Józef Michalik.
14.06. Zakończenie oktawy Bożego Ciała - błogosławieństwo dzieci.
ŻYCIE SAKRAMENTALNE
CHRZEST
07.02. Kacper, Krzysztof Maciejewski 09.04. Dominika,
Patrycja Kogut 09.04. Michał, Gabriel Makoś 22.04.
Martyna, Kamila Szczurek 06.05. Justyna, Simona Belczyk
27.05. Daniel Stojak |
BIERZMOWANIE
10.06. Marzena Cypara Krzysztof Czaja
Adrianna Gac Monika Głód Elżbieta Krężałek
Krystian Lągawa Patryk Leśniak Ewelina
Milewska Ewelina Mucha Anna Orłowska
Patrycja Orłowska Dominika Pabis |
Arkadiusz Rajchel
Monika Rajchel Elżbieta Rubaj Arkadiusz Sypień
Mateusz Szymański Aleksandra Świątek Tomasz
Tomkiewicz Anna Trynkiewicz Elżbieta
Trynkiewicz Piotr Węgrzyn Paulina Widziszewska
Damian Wierdak Paweł Wierdak Marcin Wojdyła |
|
ŚLUB
09.04. Krzysztof Maciejewski i Anna Kraus 14.04. Zbigniew
Kolasa i Ewelina Kołacz
|
ZMARLI
20.12. Stefania Krężałek zd. Solińska, lat 92 /omyłkowo
wcześniej nie umieszczona - przepraszamy/ 05.04. Antoni
Łajdanowicz, lat 90 11.04. Jan Guzik, lat 57 21.05.
Bogusław Zborowski, lat 40 07.06. Grzegorz Soliński lat
45 |
Mam prawo
być sobą 1. Mam prawo żyć w
prawdzie i czynić to, co odpowiada temu, w co wierzę.
2. Mam
prawo zastanawiać się nad swoim życiem.
3. Mam prawo mówić,
że Pan Bóg mnie interesuje.
4. Mam prawo mieć czas na
modlitwę, by dziękować Bogu za miłość, która pozwali mi żyć.
5. Mam prawo dzielić się wiarą z innymi.
6. Mam prawo
wybrać Jezusa Chrystusa za towarzysza mojego życia.
7. Mam
prawo być chrześcijaninem i świadczyć, że nie jest to coś
wstydliwego.
8. Mam prawo nie wszystko czynić tak, jak
wszyscy; jestem bowiem sobą, a nie kimś innym.
9. Mam prawo
być w prawdzie ze sobą samym.
10. Mam prawo ale i obowiązek
pamiętać, że nigdy nie ma prawa bez obowiązków.
Najświętsze
Serce Pana Jezusa i Niepokalane Serce Maryi dla naszego
zbawienia dane
Wobec rozmaitych pokus, które na nas nieustannie czyhają, musimy
przyznać, że ten iście apokaliptyczny świat stanowi szczególne
zagrożenie dla zbawienia naszych dusz. Niemal wszystko w nim
zaprasza do popełniania grzechów i podporządkowania się strategii
szatana, która jest „pożądliwością ciała, pożądliwością oczu i pychą
tego życia" (1 J 2,16). Bezbożna
propaganda, rozwiązłe obyczaje, wreszcie egoizm i pragnienie
zadowolenia własnej zmysłowości zagrażają celom człowieczeństwa.
Jakże trudno wobec takich nacisków zachować wierność małżeńską,
skoro dzisiaj „wolna miłość" uważana jest za normę, kiedy ludzie nie
chcą nic słyszeć o poświęceniu, o znoszeniu ofiar i krzyża.
To samo należy powiedzieć o wychowaniu dzieci: pomimo wszelkich
starań o katolickie wychowanie w rodzinie, dzieci wcześniej czy
później opuszczają ognisko rodzinne i „wyfruwają" spod opieki
rodzicielskiej. Szczególnie w tzw. „trudnym wieku" wpływ rodziców na
swoje dzieci maleje, a rośnie wpływ kolegów lub koleżanek w klasie
czy na podwórku, przyjaciół, etc. Nawet gdyby rodzice potrafili
chronić swoje dzieci przed tymi wpływami, to pozostaje współczesna
liberalna mentalność, z którą można spotkać się wszędzie: w niemal
każdym domu, przy każdej ulicy, a nie można przecież żyć jak
pustelnicy. W dawnych czasach istniały
jeszcze społeczności katolickie; były one „kuźnią" życia religijnego
i moralnego, a system gospodarczy bliski naturze pomagał ludziom żyć
w obecności Boga i Jego Opatrzności, od której zależne są dobre
żniwa, etc. Przede wszystkim zaś - Kościół wychowywał dzieci, dając
im zdrową naukę religijną. Ideałami byli święci i bohaterowie
narodowi, a nie jak dzisiaj, sportowcy, aktorzy lub piosenkarze.
Dziś z tego wszystkiego nic już nie zostało, a rodzice, po
wyczerpaniu wszystkich możliwości zabezpieczenia dobra rodziny,
pytają przerażeni - co więcej możemy uczynić? Odpowiedź jest jedna:
istnieje bardzo ważna katolicka zasada - jeśli człowiek znosi swoje
krzyże, doświadczenia, niebezpieczeństwa, wtedy też otrzymuje od
Pana Boga szczególne łaski i błogosławieństwa. Pan Bóg nie
dopuszcza, abyśmy byli kuszeni ponad miarę! Ponieważ wszystkie
zwyczajne możliwości zostały wyczerpane, Pan Bóg nie waha się
przyjść nam na pomoc w sposób nadzwyczajny: na tym polega szczególna
rola Najświętszego Serca Pana Jezusa i Niepokalanego Serca Maryi w
dzisiejszej rodzinie katolickiej.
Najświętsze Serce Jezusa objawiło się w XVII wieku św. Małgorzacie
Marii Alacoque w Paray-le-Monial, a Niepokalane Serce N.M.Panny w
1917 roku trzem dzieciom w Fatimie. W obydwu przypadkach zostało
wyraźnie podkreślone, że celem Boskich interwencji było objawienie
Bożego miłosierdzia, które w ciężkich czasach niesie pomoc, aby
uratować biednych grzeszników, aby pokazać im łatwą drogę do nieba.
Szczególna pomoc dla rodziny
Najświętsze Serce Jezusa objawiło się, aby znowu rozpalić na świecie
miłość, która wystygła z powodu obojętności i zaniedbania ludzi.
Czegóż rodzina potrzebuje bardziej, niż właśnie tej prawdziwej
miłości, która łączy członków rodziny ze sobą, a całą rodzinę z
Bogiem? W obliczu dyktatury egoizmu oraz szukania uciech i
samozadowolenia, Serce Jezusa jest jak ogień, który przegania
ciemności zła ze wszystkich zakątków domu rodzinnego, szepcząc cicho
do każdego z domowników: „Czy widzisz Moje rany, koronę cierniową,
Moją mękę i śmierć? To wszystko dlatego, że ciebie umiłowałem do
końca, do wylania ostatniej kropli krwi! Tylko we Mnie jest
prawdziwe szczęście, bo tylko we Mnie jest prawdziwa, nieskończona
miłość!". A ponieważ to Serce jest Sercem Boga, jest ono magnesem,
który niewidzialnie, lecz potężnie pociąga ku sobie. W miarę, jak
poddajemy się promieniom tego Serca, zmienia się, mięknie nasze
kamienne serce! Jeśli nie stawiamy zbyt dużo oporu promieniom Bożego
Serca, miłość nasza do Boga i do bliźnich nie może nie wzrastać! W
miarę, jak prawdziwie miłujemy, zwyciężamy świat.
Serce Jezusa pokazuje nam także główny środek, przez który może
wzrastać miłość i zgoda, jest to bowiem Serce przebite, ofiarowane
na ołtarzu Krzyża: uczy nas zatem ducha ofiary i poświęcenia.
Jednak Serce Jezusa tylko wtedy naprawdę wpływa na człowieka, jeśli
ten się Mu poświęci i ofiaruje. Rzecz jasna, nie jest to tylko
jednorazowa ceremonia, ale nabożeństwo, które rozwija się stopniowo,
z dnia na dzień. Aby w pełni korzystać z
obietnic Najświętszego Serca danych w Paray-le-Monial oraz z
obfitości Jego łask, powinniśmy chętnie uczestniczyć w nabożeństwach
pierwszych piątków (Msza św., Komunia św. ku czci Najświętszego
Serca Pana Jezusa, litania i inne modlitwy) oraz w nabożeństwach
czerwcowych.

Szczególna rola Niepokalanego
Serca Maryi w katolickiej rodzinie
„Przez Maryję do Jezusa" - brzmi stare przysłowie katolickie. Serce
Jezusa zostało uformowane w Sercu Maryi. Św. Ludwik Maria Grignon de
Montfort uczył, że skoro Pan Jezus przez Maryję przyszedł na ziemię,
to również przez Maryję przyjdzie do duszy, a także przez Maryję
przybędzie po raz wtóry na końcu światu. Potwierdziła to sama Matka
Najświętsza, gdy powiedziała w Fatimie: „Moje Niepokalane Serce
będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga"
(13.06.1917r.). Kościół katolicki zawsze wymagał od swoich dzieci
szczególnego nabożeństwa do N.M.Panny.
10 grudnia 1925 r. Matka Boska objawiła się s. Łucji, która
przebywała wówczas w klasztorze w Pontevedra. Przy Jej boku na
świetlistej chmurze stało Dzieciątko Jezus, wskazując na swoje
Najświętsze Serce. Dzieciątko przemówiło następującymi słowami:
„Miej litość nad Niepokalanym Sercem Mojej Najświętszej Matki. Jest
ranione cierniami, które niewdzięczni ludzie nieustannie w Nie
wbijają i nikt nie chce ich usunąć poprzez akt zadośćuczynienia".
Jednak nabożeństwo do Jej Niepokalanego
Serca ma szczególną wagę, zwłaszcza w tych apokaliptycznych czasach:
„Widzieliście piekło, do którego idą biedni grzesznicy. Aby ich
uratować, przybędę ustanowić na świecie nabożeństwo do mojego
Niepokalanego Serca" (13.07.1917r.).
Sama Matka Boża dała nam najskuteczniejsze pobudki do rozwoju
wszystkich szlachetnych cech młodego serca, takich jak entuzjazm,
poświęcenie, duch ofiary i służby, chęć wykonywania swoich
obowiązków, chęć modlitwy! To wszystko jest dziś ukazane jako
staroświeckie i godne politowania, a same rodziny mają często dosyć
trudności, aby wpajać w serce dzieci tę szlachetność. I tu
Niepokalane Serce cudownie objawia najwyższe wartości, dla których
warto żyć, ofiarować się, cierpieć i umrzeć: chwałę obrażanego Boga
i zbawienie zagrożonych dusz. Trudno wyobrazić sobie, jak wielki
wpływ na życie dzieci mają wydarzenia objawień fatimskich i zawarte
w nich orędzia Matki Bożej. Nabożeństwo
do Niepokalanego Serca jest żywym wykładem rzeczy ostatecznych,
rzeczy najważniejszych: oprócz wizji piekła, objawienia fatimskie
wciąż mówią o śmierci, o czyśćcu i o Niebie.
Byłoby zuchwalstwem, gdyby katolicka rodzina nie chciała korzystać z
tych wielkich dobrodziejstw, obiecanych przez Niepokalane Serce
Maryi. Konieczne jest zatem życie maryjne w rodzinie - „Odmawiajcie
codziennie Różaniec", powtarzała za każdym razem dzieciom fatimskim
Matka Boża; oto łańcuch, który połączy całą rodzinę z wieczną
szczęśliwością! Szczególnie ważnym dniem dla rodziny niech będzie w
naszej parafii każde nabożeństwo fatimskie! Powinno ono być Dniem
Fatimy: oprócz wymaganych przez Matkę Bożą praktyk, dzień ten ma
służyć pogłębianiu znajomości tajemnicy Maryi poprzez czytanie
odpowiednich książek religijnych, prasy, wyciszenia i dobrych
czynów. Patrząc na obydwa nabożeństwa,
łatwo zaobserwować, jak doskonale się uzupełniają i przekazują nam
nie tylko całokształt życia duchowego, lecz również dokładnie
uzupełniają te braki i odbudowują te ruiny, które pozostawiły
niszczycielskie siły zła. Najświętsze Serce Jezusa, zmiłuj się
nad nami!
Rozalia
Celakówna
-
apostołka Jezusa Króla Polski
Rozalia Celakówna, prosta dziewczyna z beskidzkiej wioski, otrzymała
od Pana Boga zadanie wyjątkowe - doprowadzenie Narodu Polskiego do
uznania Pana Jezusa swym Królem. Przesłanie to jest wciąż aktualne.
13 września minie 63. rocznica śmierci służebnicy Bożej - apostołki
intronizacji. Od kilku już lat toczy się jej proces beatyfikacyjny.
W dniu 17.04.2007 r. proces kanonizacyjny S.B. Rozalii Celakówny na
szczeblu diecezjalnym został zakończony przez Jego Eminencję Ks.
Kardynała Stanisława Dziwisza. Rozalia
urodziła się 19 września 1901 roku w Jachówce koło Makowa
Podhalańskiego. Pochodziła z bardzo pobożnej rodziny, w której
codziennie odmawiano wspólnie modlitwy. Rozalia po ojcu
odziedziczyła porywcze usposobienie. Matka czasem skarżyła się na
brak posłuszeństwa i pokory u córki. Jednak mała dziewczynka
wcześnie rozpoczęła pracę nad swoim charakterem. Gdy miała 6 lat,
postanowiła, że będzie „grzeczna, posłuszna i pilna w nauce, by nie
sprawić przykrości Panu Jezusowi i rodzicom”.
11 maja 1911 r. przyjęła po raz pierwszy do swojego serca Pana
Jezusa i jak potem mówiła, był to najpiękniejszy dzień jej życia.
Modliła się wówczas: „Jezu mój, niczego innego nie pragnę, tylko
miłości. Chcę Cię kochać tak bardzo, jak tylko stworzenie może
ukochać swego Boga. Ty, mój Jezu, więcej nikt!”.
Gdy Rozalia miała 17 lat, z własnej inicjatywy złożyła ślub
czystości. Dziewczyna nie czuła się dobrze wśród ludzi. Często
uciekała od nich, by w samotności spędzić choć kilka chwil. Wtedy
mogła przebywać z Jezusem. Pewnego dnia usłyszała Jego głos, który
potem często powracał: „Moje Dziecko! Oddaj Mi się cała! Bądź Moją!
Świat ci nigdy szczęścia nie da. On nie zaspokoi twoich pragnień.
Oddaj się Mnie, a znajdziesz wszystko. Ja cię nigdy nie opuszczę”.
W jej sercu jednak zapanowała „noc ciemności”. Dziewczyna nie
wiedziała, co ma zrobić ze swoim życiem, dokąd pójść, gdzie jest jej
miejsce. Czuła w głębi serca, że powinna opuścić dom rodzinny. Nie
miała jednak pojęcia, dokąd miałaby się udać.
Rozalia zaczęła chorować. Jakby wszystkiego było mało, zaczęła
również doświadczać oschłości na modlitwie, a to spowodowało ból
duchowy. Szatan nie przestawał jej atakować. Aby ją zgnębić,
pokazywał jej piekło. Ciemności zalewały jej duszę.
Pewnego dnia Rozalia podjęła w końcu decyzję i oświadczyła rodzicom,
że odchodzi z domu. Rozalia wyjechała do Krakowa i zamieszkała u
znajomej staruszki. W tym czasie bardzo dużo się modliła. Wciąż
jednak miotała się, nie mogąc odgadnąć woli Bożej. Wiedziała
jedynie, że nie wyjdzie za mąż. W późniejszym czasie wstąpiła nawet
do zakonu klarysek, ale ze względu na zły stan zdrowia nie mogła tam
pozostać. W kwietniu 1925 roku - osiem
miesięcy po opuszczeniu domu rodzinnego - znalazła pracę w szpitalu
św. Łazarza na oddziale chirurgicznym. Tam zyskała pokój: „Już w
czasie mego pierwszego dyżuru nocnego Pan Jezus dał mi do
zrozumienia, że jestem w szpitalu z Jego woli i łaski” - opisuje
swoje pierwsze dni w pracy Rozalia. Kilka tygodni później została
przeniesiona urzędowo na oddział dermatologiczny, gdzie opiekowała
się chorymi wenerycznie. W szpitalu
spotkała świat miejskiego marginesu i biedy. Wykonywana przez nią
praca była bardzo ciężka. Często obarczano ją dyżurami nocnymi,
podczas których musiała czuwać przy konających. Najgorszym jednak
doświadczeniem dla dziewczyny przywykłej do dyscypliny i pobożności
było nowe otoczenie, z którym się spotkała: ordynarne zachowania
chorych, przekleństwa i wulgarne słowa. Uspokoiła się jednak, a
zarazem wzmocniła, gdy usłyszała słowa Jezusa: „W tym miejscu jesteś
z Mej woli. (...) Ja cię tu przyprowadziłem (...). Tutaj będziesz
mieć prawdziwe zadowolenie wewnętrzne (...), bo jesteś na właściwym
miejscu”. Rozalia w szpitalu pracowała
aż do śmierci (blisko 20 lat). Podczas jej dyżurów nocnych nie
zmarła ani jedna osoba niepojednana z Bogiem.
Stan zdrowia Rozalii ciągle się pogarszał. Chorowała na zapalenie
oskrzeli, grypę, która spowodowała zmiany w płucach. Przechodziła
ostre zapalenie wyrostka robaczkowego i pooperacyjne zapalenie płuc.
Mimo to ciągle pracowała. Znajdowała codziennie czas na modlitwę i
siły, by uczestniczyć we Mszy św. i w Drodze Krzyżowej. Korzystała z
posługi stałego kierownika duchowego. To wszystko dawało jej siłę do
pracy. Za swoją pełną poświęcenia służbę otrzymała dwie propozycje
awansu. Nie skorzystała z nich. Wiedziała, że ma być prostą
pielęgniarką i była wierna swemu powołaniu.
Całe swoje życie Rozalia podporządkowała najważniejszemu celowi -
doprowadzeniu Narodu Polskiego do dokonania uroczystego Aktu
intronizacji. W „Wyznaniach z przeżyć wewnętrznych” przeczytać
możemy szczegóły duchowych doznań, które były jej udziałem w latach
1937-1944. „Polska nie zginie, o ile przyjmie Chrystusa za Króla w
całym tego słowa znaczeniu; jeżeli się podporządkuje pod prawo Boże,
pod prawo Jego Miłości. Inaczej, Moje dziecko, nie ostoi się” - to
słowa jakie usłyszała w czasie jednego z widzeń.
Rozpoczęła się II wojna światowa. Wojska niemieckie zajęły Kraków.
Rozalia otrzymała dodatkowe zadania w szpitalu. Ascetyczny tryb
życia, cierpienia fizyczne i moralne oraz ciężka praca nadwątliły
jej zdrowie do tego stopnia, że choroba złamała jej siły żywotne.
Rozalia coraz częściej myślała o śmierci. 8 września 1944 r. lekarz
stwierdził u niej ciężką anginę. Przewieziono ją do szpitala, gdzie
opatrzona sakramentami świętymi zmarła 13 września 1944 r. Pochowana
została na cmentarzu na Rakowicach w Krakowie.
Opinia świętości Rozalia
promieniowała świętością, co dostrzegali niemal wszyscy, którzy się
z nią stykali. Już w 5 lat po jej śmierci rozpoczęto prywatne
zbieranie zeznań o jej życiu i cnotach, a jednocześnie podziękowania
za cuda i łaski uzyskane za jej wstawiennictwem. Siedem lat temu
ks. kardynał Franciszek Macharski otworzył w archidiecezji
krakowskiej proces beatyfikacyjny dziewczyny z Jachówki. Od tego
momentu przysługuje jej tytuł służebnicy Bożej.
Duchowość prostej dziewczyny
Duchowość Rozalii Celakówny nie jest jeszcze całkowicie metodycznie
poznana i opracowana. Już na pierwszy rzut oka jednak widać, że była
nacechowana miłością do Boga, do Maryi oraz do świętych. Była to
duchowość eucharystyczna. Rozalia wiele czasu spędzała na adoracji
Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Swoje życie, zajęcia i
cierpienia ofiarowywała Bogu w duchu wynagrodzenia za grzechy i
niewierność Polski. Pan Jezus zażądał od niej takiej postawy i
zapewnił ją, że jeśli wytrwa w zjednoczeniu z Jego ofiarą, szybko
dojdzie do świętości. U Rozalii widać rys heroiczności w
zjednoczeniu z ofiarą krzyża. To, co
ludzi dziś bardzo inspiruje, to żądanie Pana Jezusa skierowane przez
Rozalię, aby Go ogłosić Królem Polski. Ta konieczność wynika z
tradycji Pisma Świętego. Zawsze tak było, że Pan Bóg uzależniał
swoje błogosławieństwo lub karę od wypełnienia jakiegoś warunku. A
najważniejszym i ostatecznym warunkiem objawionym w Piśmie Świętym
jest uznanie nad sobą królewskiej władzy Jezusa, tak przez
poszczególne osoby, jak i przez całe narody i całą ludzkość. 3 maja
1997 roku Prymas Polski ksiądz kardynał Józef Glemp w obecności 300
tysięcy ludzi na Jasnej Górze zapowiedział, że w Polsce zostanie
przeprowadzona intronizacja w diecezjach, a potem w całym kraju.
Dotychczas obietnica ta nie została spełniona.
Na nasze czasy Polska otrzymała od Boga dwie święte kobiety: świętą
Faustynę Kowalską i służebnicę Bożą Rozalię Celakównę. Faustyna
głosi światu Boże miłosierdzie. Rozalia ma misję trudniejszą:
ostrzega ludzi przed zagładą świata spowodowaną przez grzech. Jakby
dopowiadała do misji św. Faustyny, że miłosierdzie Boże jest
wielkie, ale człowiek musi wykorzystać czas, jaki Bóg mu daje na
nawrócenie. opr.stron 6-9 H.Kyc
Odpocznijcie
nieco...
Wszyscy lubimy czas wolny. Ogarnia
nas wtedy „słodkie lenistwo”, uwalniamy się z napięcia
towarzyszącego pracy zawodowej, od monotonnych nieraz obowiązków
domowych czy szkolnych. Sam Pan Jezus widział bezcenną wartość
odpoczynku i rozrywki, skoro powiedział do strudzonych Apostołów:
„Idźcie na miejsce osobne i odpocznijcie nieco...”. Odpoczynek,
rozrywka, hobby, czas wolny od pracy - to są bardzo ważne i
potrzebne rzeczy. Pozwalają nam na odzyskanie utraconej energii,
rodzą dobre samopoczucie, pomagają zachować równowagę fizyczną i
duchową. Chociaż istnieją różne formy
rozrywki (sport, turystyka, kontakty towarzyskie, sztuka), to ich
cel jest jeden: mają służyć dobru fizycznemu i duchowemu człowieka.
Wakacje nie mogą uczynić mnie gorszym i stanowić okazji do zła. Stąd
też bardzo ważną rzeczą jest umiejętność dobierania sobie rozrywek
oraz określania ich granic. Mistrzowie życia duchowego, tacy jak św.
Franciszek Salezy, biorąc pod uwagę pożytek płynący z rozrywek,
dzielą je na godziwe lub zakazane. Pierwsze dają wytchnienie dla
umysłu i ciała. Sprawiają człowiekowi radość. Pozwalają mu
zwyczajnie odpocząć. Rozrywki godziwe nie stanowią żadnego
niebezpieczeństwa ani dla fizycznej, ani dla duchowej kondycji
człowieka. Rozrywki niegodziwe - nastawione na grzeszne
przyjemności, albo są grzechem same w sobie, albo do niego prowadzą.
Takimi rozrywkami mogą być na przykład pijaństwo, sięganie po
narkotyki, hazard, korzystanie z pornografii, demoralizujące lektury
bądź oddawanie się grzechom nieczystym. Ponieważ są one złe i czynią
człowieka gorszym, chrześcijanin nie może się im oddawać.
Dla chrześcijan wakacje są sprawdzianem autentyczności i mocy ich
wiary. Tak jak wszyscy inni ludzie, mamy prawo do odpoczynku i
zabawy. Pamiętajmy jednak o tym, że wakacje nie mogą nas oddalać od
Boga. Mamy wakacje nie po to, aby grzeszyć. Wakacyjne przygody nie
powinny być powodem do wstydu. W sierpniu Episkopat Polski apeluje o
powstrzymanie się od spożywania napojów alkoholowych, o trzeźwe
przeżywanie czasu wolnego. W dalszym ciągu bowiem nie uporaliśmy się
z zagrożeniem naszego życia narodowego, jakim jest pijaństwo i
alkoholizm. Co więcej, zagrożenie to zdaje się potęgować, gdyż
zostało wyparte z naszej świadomości społecznej. Dzisiaj tak mało
mówi się o tej patologii społecznej. Przyzwyczailiśmy się do widoku
pijanych młodych ludzi na ulicach. Nie robi wrażenia nawet widok
dzieci z puszką piwa w ręku. Wielu rodziców godzi się bezmyślnie na
to, aby dzieci spożywały napoje alkoholowe. Ostrzeganie przed
demoralizacją dzieci i młodzieży oraz alkoholizmem nieletnich jest
traktowane jako przesada i czarnowidztwo. Tymczasem wystarczy tylko
zobaczyć, jak wyglądają młodzieżowe dyskoteki, obozowiska, plaże,
żeby zatrwożyć się powszechnością wakacyjnego pijaństwa. Trzeba
więc, byśmy przeciwdziałali temu zjawisku poprzez osobistą
trzeźwość. Może w te n
sposób przekonamy innych, że bez alkoholu można się świetnie bawić.
Jak nigdy potrzebna jest nam modlitwa o trzeźwość i dobry przykład.
Wakacje mogą być czasem nie tylko „słodkiego lenistwa”, ale także
przeżyciem religijnym. Mamy więcej czasu dla siebie. Miejmy go także
dla Pana Boga. Nie zapominajmy o modlitwie codziennej, niedzielnej
Mszy św. czy lekturze prasy lub książek religijnych. Pozwólmy sobie
na głębszą refleksję nad naszym życiem religijnym. Nie uciekajmy od
pytań i tematów, które wydają się nam trudne, a których nigdy nie
mieliśmy okazji czy chęci do końca przemyśleć. Życzę zatem wszystkim
Czytelnikom miłego odpoczynku, bogactwa pomysłów na spędzenie
wolnego czasu i przede wszystkim tego, aby były to dla wszystkich
wakacje z Bogiem.
X przykazań racjonalnego wypoczynku
I. Odpoczywaj w czasie pracy, robiąc krótkie (3-5 minutowe)
przerwy w pracy, aby odwrócić uwagę od zagadnienia, które silnie i
przez dłuższy czas zaprząta Twoje myśli. Odpoczywaj codziennie po
pracy na świeżym powietrzu, korzystaj z krótkich spacerów i czynnych
zajęć rekreacyjnych. Odpoczywaj w niedziele i dni wolne od pracy,
dostosowując formy i treść tego wypoczynku do swojej struktury
zmęczenia, do swoich upodobań i potrzeb kulturalnych. II.
Wykorzystuj racjonalnie swój coroczny urlop wypoczynkowy. Podczas
tego urlopu naucz się odprężać psychicznie, dobrze spać - bez
środków nasennych, regularnie odżywiać się, nabierać sił
psychicznych i sprawności fizycznej. III. Zachowuj czynną
postawę w kształtowaniu kulturalnej - korzystnej atmosfery
psychicznej w pracy, w domu, na ulicy. Twoja życzliwość, uprzejmość
i grzeczność zapobiega przemęczeniu i dopomaga w rozładowaniu
sytuacji. IV. Staraj się jak najwięcej przebywać na świeżym
powietrzu. Ruch na świeżym powietrzu połączony z głębokim
oddychaniem, pomaga zlikwidować długotrwałe, uporczywie utrzymujące
się napięcia nerwowe. V. Wystrzegaj się nudy i monotonii,
ponieważ one potęgują u Ciebie zmęczenie. Stosuj różne formy
odwracania uwagi, które mogą ograniczyć lub przerwać ją. VI.
Pamiętaj o tym, że dobre samopoczucie w ciągu dnia zależy od
głębokiego i dostatecznie długiego snu w nocy. Świadomość nie
zakończonych obowiązków, zadań i terminowych prac - które
natarczywie zaprzątają myśli wtedy, kiedy trzeba zasypiać - powoduje
bezsenność lub utrudnia zaśnięcie. VII. Odżywiaj się racjonalnie
- od tego zależy Twoje zdrowie. Jadaj regularnie - co najmniej
cztery razy dziennie - w nastroju pogodnym i nigdy w pośpiechu.
VIII. Pamiętaj o tym, że stabilizacja w dziedzinie zasad moralnych i
etycznych oraz życia miłosnego jest czynnikiem o dużym znaczeniu dla
ochrony zdrowia psychicznego. IX. Przestrzegaj zasad higieny
osobistej i dbaj o estetykę wyglądu zewnętrznego. Stanowią one nie
tylko czynnik ochrony zdrowia, ale poprawiają samopoczucie i
utrzymują Ciebie w określonej samodyscyplinie. X. Pamiętaj o
tym, że nadużywanie alkoholu i palenie tytoniu nie tylko zagraża
Twemu zdrowiu, ale i nie pozwala racjonalnie odpoczywać. Korzystniej
jest bowiem likwidować i zmniejszać napięcie psychiczne przez
szczere zainteresowanie się niewyczerpalnym bogactwem otaczającego
nas świata.
Dziesięć przykazań na wakacje
Pożegnaj się z
bliskimi, ale nie z Panem Bogiem. Nie zapomnij plecaka, a w nim
książeczki do nabożeństwa i różańca. Zabierz dobre buty, abyś na
wakacjach doszedł do kościoła. Rozmawiaj nie tylko z ludźmi, ale
i z Panem Bogiem - módl się! Kieruj się w drodze kompasem i
przykazaniami, a nie zbłądzisz. Miej zawsze syty żołądek, ale
nigdy puste serce - przystępuj do Komunii Świętej! Nałóż ciemne
okulary, ale nie przysłoń sobie Pana Boga. Nie śmieć na
postojach, ani we własnej duszy. Nie rzucaj na drodze
kamieniami, lecz uśmiechem. Po wakacjach wróć zdrowy, lepszy i
zgłoś się znowu bliskim oraz na systematyczne spotykania z Panem
Bogiem we Mszy Świętej. Od przykazań Bożych i kościelnych nie ma
wakacji!
PRAKTYKI POKUTNE KOŚCIOŁA
Dzisiaj możliwość wyspowiadania się, pokuty, otrzymania
rozgrzeszenia traktujemy jako coś zwyczajnego, co nam się należy.
Popadamy w rutynę i nie doceniamy bardzo często wielkiego daru Boga,
jaki staje się naszym udziałem. Ostatnio pisałam o przemianach jakie
zachodziły w praktykach pokutnych w Kościele, o możliwości uzyskania
odpuszczenia grzechów i odbycia pokuty w czasach wczesnego
chrześcijaństwa. Przypomnę tylko, że nie było to tak proste, a tym
jakie przemiany zachodziły w późniejszych czasach, zajmiemy się
dzisiaj. Otóż, jak wspominałam, w końcu kościół zaakceptował
powtarzalność pokuty. „Powodów tej przemiany historycy upatrują w
stosowanej już we wczesnych wspólnotach monastycznych praktyce
częstego wyznawania grzechów (wobec wspólnoty lub wobec mistrza
duchowego, niekoniecznie dla uzyskania sakramentalnego
rozgrzeszenia)”. Nie zapominajmy że
pokuta w starożytnym chrześcijaństwie miała charakter publiczny:
„Historycy nie są wprawdzie zgodni co do tego czy w każdym przypadku
obowiązywało penitenta publiczne wyznanie grzechów (z pewnością tak,
gdy chodziło o czyny gorszące), ale nie ulega wątpliwości, że sama
pokuta, a także pojednanie grzesznika z Bogiem, w żadnym wypadku nie
były jego prywatną sprawą; uczestniczyła w nich cała wspólnota”.
Nam, przyzwyczajonym do tajemnicy spowiedzi, nie łatwo zrozumieć
takie postępowanie.
Pewnego
rodzaju wskazówką do zrozumienia tej zasady jest pytanie Tertuliana
(De penitentia): „Czy lepiej jest być potępionym w ukryciu, niż
rozgrzeszonym publicznie?”. Według obowiązujących wówczas zasad,
pokutujący grzesznicy musieli być znani swoim współbraciom. Rodzajom
pełnionej pokuty poświęcane były sobory, chociażby sobór w Nicei
(325 rok). „Zgodnie z ich postanowieniami wyróżniano aż cztery grupy
pokutników: „płaczących” (ich miejsce było za drzwiami kościoła),
„słuchających” (w przedsionku), „klęczących” (z tyłu nawy) i „współstojących”
(ale nie dopuszczanych jeszcze do komunii).” Wchodząc do kościoła
wierni kolejno mijali grupy pokutujących, więc siłą rzeczy wiedzieli
za jakie przewinienia ich współbracia pokutują. Dziś zapytalibyśmy,
co dawała pokutującym taka, a nie inna forma pokuty?
Tertulian odpowiadał : „Niech upadną do stóp prezbiterów, niech
klękną przed tymi, którzy są bliscy Bogu, aby zyskać w nich
braterskich pośredników, zanoszących ich pokorne prośby przed Boga”.
Zauważmy, że nie chodziło tu o osąd, ocenę czy krytykę, ale o
współczucie i orędownictwo u Tego, który jest Ojcem wszystkich
ludzi. Jednak, jak łatwo przewidzieć, z
biegiem czasu taka forma pokuty stawała się zbyt trudna. Stąd już w
połowie piątego stulecia, święty papież Leon Wielki obawiał się, że
zachowanie takiej formy może stać się przyczyną odchodzenia wiernych
od pokuty w ogóle, a może nawet od Kościoła. Stwierdził więc
wyraźnie (zresztą zgodnie z prawdą), iż: „praktyka publicznego
wyznawania grzechów, sama w sobie godna pochwały, nie ma jednak
żadnej sankcji apostolskiej, stąd nie wolno nikogo do niej zmuszać.
Wystarczy grzechy wyznać, najpierw Bogu, a następnie kapłanowi”. W
tym momencie pojawiła się namiastka tajemnicy spowiedzi, którą to
usankcjonował w roku 1215 Sobór Laterański IV.
Razem ze zmianą zapatrywań Kościoła na pokutę, zmianie uległo
podejście do grzechów. Przestano je traktować jako
„niedopuszczalne”, upatrywano w nich raczej czynów o charakterze zła
moralnego, które nie dość, że same w sobie były złem, to stawały się
także źródłem innych grzechów. Powstał też swoisty ich katalog,
który w miejsce pierwotnie uznanych trzech, liczył osiem grzechów,
stworzony przez Jana Kasjana i usankcjonowany mocą papieskiego
majestatu przez Grzegorza Wielkiego. W katalogu owym znalazły się:
pycha, chciwość, zazdrość, gniew, nieczystość, łakomstwo, lenistwo i
smutek. Na podstawie tego spisu powstały tzw. „Penitencjały”,
inaczej nazywane księgami pokutnymi, opracowane przez mnichów
iroszkockich. Pierwsze z nich pochodzą z V wieku, zaś te najstarsze
datowane są na piętnaste stulecie. Praktyki mnichów iroszkockich są
oddzielnym tematem. „Podstawowy zarzut stawiany iroszkotom dotyczy
przesunięcia przez nich akcentu w pojmowaniu i sprawowaniu
sakramentu pojednania, z charakteru leczniczego na sądowy. W centrum
uwagi spowiedników stanęła zbrodnia domagająca się kary, na plan
drugi (dość często wręcz nieobecny) odsunięto zagadnienia faktycznej
winy penitenta, jego świadomości moralnej, sumienia, wolności, a co
za tym idzie, odpowiedzialności za popełniony czyn. Pokuta w tym
wypadku zadawana była według pewnej „taryfy”. Każdemu grzechowi
przyporządkowana była pewna pokuta. Nie uwzględniano, tak, jakbyśmy
to dziś określili, okoliczności łagodzących, np. przymusu czy
nieświadomości popełnienia grzechu- każdy czyn pokutny związany był
z pewną „taryfą”. Dla przykładu: „Penitencjał Burgundzki” przepisuje
za przypadkowe i niezamierzone zabójstwo pięcioletnią pokutę (z tego
trzy lata o chlebie i wodzie). Przykładów takich w literaturze
znajdziemy wiele. W końcu jednak
wyznaczanie pokuty poszło w kierunku zrozumienia, uwzględniając
zarówno zewnętrzne, jak i wewnętrzne uwarunkowania ludzkich decyzji,
ich motywacje oraz stan sumienia.
Historia zmian w zakresie pokuty w Kościele na przestrzeni dziejów
to próba ciągłego poszukiwania równowagi miedzy ciężarem grzechu, a
ciężarem pokuty. Zmiany te są ciągła próbą uchwycenia obiektywności
norm moralnych z jednej strony oraz mierzenia człowieka przede
wszystkim normą jego własnego sumienia z drugiej, uwzględniając przy
tym zewnętrzne i wewnętrzne ograniczenia jago wyborów i czynów.
Konieczne jest przy tym, aby nie pozbawić go poczucia grzechu i
poczucia odpowiedzialności za grzech. opr. Wioletta Fornal
MODLITWY
WYNAGRADZAJĄCE
O mój Jezu, przebacz
nam nasze grzechy, zachowaj nas od ognia piekielnego, zaprowadź
wszystkie dusze do nieba i dopomóż szczególnie tym, którzy
najbardziej potrzebują Twojego miłosierdzia.
****************************************
Przenajświętsza
Trójco, Ojcze, Synu i Duchu Święty! Z najgłębszą czcią i
żalem za moje grzechy, ofiaruję Tobie drogocenne Ciało i
Krew, Duszę i Bóstwo naszego Zbawiciela obecnego w
Najświętszym Sakramencie Ołtarza na całej kuli ziemskiej,
jako zadośćuczynienie za grzechy, przez które On sam jest
znieważany. Na mocy nieskończonych zasług Jego Najświętszego
Serca i przez wstawiennictwo Niepokalanego Serca Maryi,
proszę Cię o nawrócenie nieszczęśliwych grzeszników. Amen.
***************************************
O mój Boże, wierzę
w Ciebie, uwielbiam Ciebie, ufam Tobie i kocham Ciebie z
całego serca. Proszę Cię o przebaczenie tym, którzy nie
wierzą, nie uwielbiają Ciebie, którzy nie ufają Tobie i
którzy Cię nie kochają.
- Jednego potrzeba
-
Rozważanie
z 1960 r. „Teologia-Kościół”
W kazaniu na górze wyrzekł
Zbawiciel te znamienne słowa: „Szukajcie naprzód Królestwa
Bożego i sprawiedliwości Jego, a to wszystko będzie wam
przydane”. Tę samą myśl wypowiada w przeczytanej właśnie
Ewangelii słowami: „Marto, Marto, o wiele się troszczysz i
kłopoczesz, ale jedno tylko jest potrzebne”. A tą jedną i
jedyną rzeczą, potrzebną nade wszystko, jest Królestwo Boże
– Sam Jezus. On jest najwyższym dobrem, największym skarbem.
Jego jedynie potrzeba nam do zbawienia, do szczęścia
wiecznego i doczesnego. Tę prawdę uprzytamnia nam Jego
rozmowa z siostrami - Martą i Marią w Betanii. „Jedno tylko
jest potrzebne”, a tym jedynym potrzebnym jest Chrystus. On
nade wszystko i we wszystkim. Oto myśl przewodnia
przeczytanego tekstu nabożnego.
Jezus przychodzi jako gość do domu Marty i Marii w
Betanii. Jakaż radość dla obu sióstr! Ale jakże inaczej
zachowuje się każda z nich. Marta, dzielna i praktyczna
gospodyni domu, krząta się gorliwie, by uczcić tak zacnego
gościa odpowiednim zastawieniem stołu; Maria natomiast siada
u nóg Zbawiciela, by słuchać Boskiej nauki Jego. Czyż nie
powinno tak być, żeby ktoś z domowników pozostał przy
gościu, podczas gdy gospodyni gotuje przyjęcie? Wszystko
więc było, jak być powinno. Zapewne sam Chrystus nie byłby
nic rzekł na to, gdyby Marta nie wywołała dyskusji na ten
temat. Oto czyni ona wymówkę Marii, że ta słucha słów
Jezusa, zamiast pomagać jej w usługach gościnności dla
Niego. Wobec tego zaś wypowiada Zbawiciel w obronie Marii te
znane słowa: „Marto, Marto o wiele się troszczysz i
kłopoczesz, ale jedno tylko jest potrzebne. Maria dobrą
cząstką obrała, która jej odjęta nie będzie”. Daje nam przez
to poznać, że w zestawieniu z wiecznością, ze sprawami
Królestwa Bożego, tracą wszystkie sprawy doczesne swą
wartość i ważność i gdy przyjdzie do wyboru: wieczność czy
doczesność, to zawsze bez namysłu obrać należy wieczność.
Chrystus, Jego prawda, Jego słowo, Jego miłość – nade
wszystko!
A jak my się zachowujemy, gdy gościmy przyjaciół u
siebie? Czy chodzi wtedy tylko o smaczne potrawy, o
wykwintne ich podanie, o stroje, rzeczy zewnętrzne itp. Albo
czy też o społeczność duchową, o wymianę myśli, o
pokrzepienie duszy? Zachowanie się Marty i Marii w Betanii,
gdy Chrystus był ich gościem oraz Jego słowa wyrzeczone do
nich, wskazują nam, że ważniejszą od zewnętrznych rzeczy
jest w życiu towarzyskim społeczność ducha, krzepienie
duszy. Lecz jakże to krzepienie duszy, jakże nasze rozmowy
towarzyskie wyglądają? Ileż z nich toczy się właśnie na
temat potraw, strojów, zabaw i innych marnych lub błahych
rzeczy? Ileż jest w nich oczernień bliźnich, pustych słów
lub nawet mów nieprzystojnych? Wyżej nastrojone bywają
rozmowy na temat literatury, sztuki, muzyki. Poważne mogą
być rozważania o sprawach społecznych, gospodarczych,
politycznych, gdy chodzi o dobro narodu i ludzkości całej.
Wszakże i takie rozmowy nasze jakże dalekie bywają od
Chrystusa! Wszystko jest w nich, tylko Jego brak! A przecież
chodzi o to, by jak wszędzie, także w naszym życiu
towarzyskim był Chrystus. Nie znaczy to wcale, jakoby
rozmawiać można było tylko o Kościele i religii, o
Chrystusie i apostołach; rozmawiać można o wszystkim. Ale
niech w rozmowach naszych, także towarzyskich, nie będzie
nic nieprzystojnego, niech w życiu naszym, także
towarzyskim, nie dzieje się nigdy nic zdrożnego, lecz słowa
i zachowanie się nasze, czy w chwilach poważnych, czy
wesołych, niech będą tak czyste, prawe i godziwe, jak gdyby
Sam Chrystus był zawsze wśród nas, nas słuchał i na nas
patrzył. Wszak apostoł Paweł pisze: „Czy jecie, czy pijecie,
czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą".
A jak obchodzimy nasze główne święta? Ileż przygotowań i
zabiegów około rzeczy zewnętrznych. Zakupy w sklepach, ruch
w kuchni i spiżarni przed świętami, potem odświętne ubrania
i odświętne potrawy podczas samych świąt. U wielu jeszcze i
„odświętne" zabawy i uciechy w domu lub poza domem. A gdzie
Chrystus? Niektórzy nawet do kościoła nie śpieszą! A
przecież podczas świąt chce On szczególnie być gościem w
domach naszych – to jako Dziecię Betlejemskie w żłobku, to
jako Zmartwychwstały zwycięzca grzechu i śmierci, to znów w
jasności Ducha Świętego, zstępującego na apostołów. Wejdźmy
wtedy w siebie. W rozważaniach nabożnych także w domu
oglądajmy światło Jego objawień, budujmy się wewnętrznie
Jego słowem. Maria w Betanii u nóg Jezusowych przypomina
nam, że tak być powinno. „Nie samym chlebem człowiek żyje,
lecz każdym słowem, pochodzącym z ust Bożych”.
Obraz Marii z Betanii, wsłuchanej w słowa Jezusowe,
zdaje się wołać: Wróćcie, wy chrześcijanie, wróćcie do
bogobojnych obyczajów ojców waszych, do nakazów Kościoła!
Niech słowo Boże codziennie rozbrzmiewa w domach waszych.
Niech Chrystus będzie codziennie gościem waszym! On nade
wszystko i we wszystkim!
Z rozmowy Jezusa z obu siostrami w Betanii wysuwamy
wskazówki także dla naszego życia kościelnego. Kościół,
istniejący wśród świata, ma swoje potrzeby materialne.
Wspólnoty muszą utrzymywać swe świątynie i domy parafialne,
swoich duchownych i innych pracowników. Muszą również dbać o
wychowanie młodzieży i otaczać opieką współwyznawców
biednych i chorych. A do tego potrzeba środków finansowych i
ludzi chętnych do ich zbierania i zarządzania nimi. Mamy
więc rady i komitety parafialne, mamy zrzeszenia i zakłady
charytatywne, mamy całą administrację kościelną i dla spraw
charytatywnych. To wszystko także wiąże się z życiem
kościelnym i jest potrzebne i chwalebne. I – chwała Bogu –
chętnych ofiarodawców i zabiegów bezinteresownych o doczesne
potrzeby Kościoła nie brakuje wśród nas. W ten sposób
usługiwała w Betanii Chrystusowi Marta, gdy się krzątała
przy posiłku dla Niego, a On nie wzgardził wcale taką
gościnnością, ale ją chętnie przyjął. Wszakże pierwszeństwo
– o tym pamiętajmy – przyznał Marii, wsłuchującej się i
wgłębiającej w Jego słowo. Wiele rzeczy składa się na nasze
życie kościelne, ale jądrem jego, istotą, jest słowo Boże,
jest wiara, prawda i miłość, jest Chrystus. „Jedno tylko
jest potrzebne”, On nade wszystko i we wszystkim. W
niejednej diecezji ostatnia wielka wojna spowodowała poważne
spustoszenia w budynkach kościelnych i niejeden z kościołów
legł zupełnie w gruzach. Wszakże ofiarność naszego
społeczeństwa kościelnego wyrównała rychło po wojnie te
straty. Z radością to wspominamy, ale to jeszcze nie
wszystko i to nie najważniejsze. Najważniejszą rzeczą jest,
aby słowo Boże było żywe wśród nas, aby obficie było
głoszone, licznie i gorliwie słuchane, szczerze przyjmowane
i wiernie stosowane w życiu.
Słychać jednakże również inne głosy. Chodzi nie tylko o
nabożne rozmyślanie, nie tylko o głoszenie i słuchanie słowa
Bożego, lecz przede wszystkim o to, by etyka Chrystusowa
była wytyczną naszego życia i realizacją zasad Nowego
Testamentu; o to, by duch Chrystusa kierował nami we
wszystkim. Precz więc z samolubstwem, bądźmy ofiarni, skorzy
do poświęceń! Precz z fałszem i podstępem, bądźmy szczerzy,
prawi! Precz z chciwością i sprzeniewierstwem, bądźmy
rzetelni, uczciwi! Precz z nienawiścią i złością,
przebaczajmy, bądźmy dobrzy' Precz z nieczystością,
pijaństwem i wszelką niegodziwością, bądźmy czyści, trzeźwi,
pod każdym względem godziwi! Jezus mówi: „Błogosławieni,
którzy słuchają słowa Bożego i strzegą go”.
Niech więc Chrystus żyje w nas, niech rządzi sercem i
równocześnie całym życiem naszym. On nade wszystko i we
wszystkim, On – wcielone słowo Boże!
Ach,
Potrzeba mi jednego!
– Daj mi, Panie, posiąść je.
Wszystkie sprawy świata tego
– Ciężkim jarzmem stają się.
Pod którym się serce daremnie frasuje,
I zamiast radości ból sobie gotuje,
To jedno chcę posiąść, zachować chcę rad:
To jedno to wszystko, to drższe nad świat!.
Tak mój Jezu, Ty jedyny,
– Zechciej wszystkim dla mnie być.
Doświadcz myśli, osądź czyny,
– Nie daj mi w obłudzie żyć.
Patrz,
czy też po błędnych manowcach nie kroczę,
Niech nigdy z dróg Twoich
zbawiennych nie zboczę,
Bo Ciebie pozyskać, na Ciebie się zdać,
Obecny
rok rozpoczął się jakby szybciej. Wczesna wiosna, rozbudzona
przyroda wprowadziły nas w radosny nastrój. Okazało się jednak,
iż ta radość była przedwczesna. Siły natury poprzez duże
przymrozki, spowodowały niepowetowane szkody w uprawach rolnych.
Szczególnie sadownicy doznali szoku po obejrzeniu swoich
plantacji. Jest to bardzo bolesne zarówno dla nich, jak i dla
konsumentów. Jedni tracą na dochodach, drudzy muszą więcej wydać
za deficytowy towar.
Podobnie ma się sytuacja w polskiej rzeczywistości
polityczno-gospodarczej. Według sporządzanych okresowych
statystyk ekonomicznych, gospodarka kwitnie, produkt krajowy
rośnie, wpływy do skarbu państwa systematycznie wzrastają.
Wydawałoby się, że wszyscy powinni być zadowoleni i wspierać
działania rządu w celu poprawy bytu; szeroko rozumianego
społeczeństwa. Niestety tak się nie dzieje. Są siły w Polsce,
którym nie jest na rękę, że sukcesy te przypadają na rządy Prawa
i Sprawiedliwości i jego koalicjantów. Robią wszystko, aby
przerwać tę dobrą passę, a winą obciążyć rządzących. A jak jest
naprawdę? Otóż, rzeczywiście koniunktura gospodarcza europy
sprzyja Polsce, co sami przedstawiciele rządu stwierdzają, ale
samo to nie wystarczy do utrzymania szybkiego rozwoju kraju.
Działania rządu wspierające gospodarkę, są zdecydowane i co
najważniejsze, trafne. Zwalczanie różnego rodzaju patologii,
szkodzących państwu powiązań biznesowych i wreszcie
wszechobecnej korupcji, uderza w pewne grupy interesu, zmuszając
ich do zaprzestania szkodliwej działalności i stawia przed
obliczem sądów. Nie podoba się to wykreowanej na przestrzeni
ostatniego okresu elicie gospodarczej i jej różnego rodzaju
poplecznikom, czemu dają wyraz w ostrych atakach na obecnie
rządzących. Olbrzymie zamieszanie wokół ustawy lustracyjnej jest
tego jaskrawym dowodem. Wykreowane po 1989 r. tzw. „autorytety”
polityczne, moralne i ekonomiczne, zaczynają dzięki nowej
strategii rządzenia, tracić grunt pod nogami. Wykorzystując
jednak swoje wpływy z lewicyzującymi politykami oraz mediami
rzucają oskarżenia pod adresem przedstawicieli polskiego rządu o
rzekome łamanie demokracji, wolności i swobód gospodarczych.
Twierdzą, iż obecna władza cofa Polskę w rozwoju i spycha nas w
zaścianek Europy. Tylko naiwni dają się nabrać na tego rodzaju
wywody.
To właśnie ten rząd zapoczątkował nową strategię
rządzenia, korzystną dla Polski. Wreszcie zaczynają nas poważnie
traktować na arenie międzynarodowej, a nasze zdanie jest
poważnie brane pod uwagę. Dotychczasowe rządy, liberalnie
nastawione na rzeczywistość, doprowadziły do sytuacji gdzie
niewielka ilość nowobogackich zbiła kolosalne majątki, kosztem
całego społeczeństwa. To właśnie ci czują się obecnie zaszczuci
i zagrożeni. Każde uderzenie w jedno z ogniw tego układu,
objawia się olbrzymim lamentem w mediach im sprzyjających, a
często podporządkowanym. Doświadczamy tego na co dzień,
otwierając komercyjne stacje radiowe i telewizyjne. Utyskiwania
i ironii pod adresem obecnej koalicji jest w nich aż nadto.
Niemal każde postanowienie rządu jest kontestowane lub
przedstawiane w złym świetle. Oczywiście, ostatnie zdanie należy
zawsze do tzw. „słusznych autorytetów”. Według nich, wszystko,
co złe, zaczęło się od ostatnich rządów. Dzisiaj, nagle po
półtorarocznym sprawowaniu władzy, kolejnym grupom zawodowym
należą się sowite podwyżki płac, równające ich z odpowiednikami
krajów zachodniej europy. W przeciwnym wypadku, grożą
porzuceniem pracy i wyjazdem na zachód. Nie interesuje ich, skąd
na to wziąć środki i jaki to może mieć skutek dla całej
gospodarki. Należy się mocno zastanowić, jak ukierunkowywać
działania, aby korzyści ze wzrostu gospodarczego objęły
wszystkie grupy zawodowe i społeczne. Tego społeczeństwo
oczekuje, bo jak dotychczas, ponosiło same wyrzeczenia, a nieraz
upokorzenia. Szkoda, że nie rozumieją tego Ci, którym akurat nie
jest najgorzej.
Należy zapytać, gdzie solidarność międzyludzka, gdzie
składane społeczeństwu przyrzeczenia? Czy to już nie ma żadnego
znaczenia? Nie jest to przypadek, lecz zaplanowane działanie,
mające osłabić i podważyć stabilność rządu, co w konsekwencji ma
przywrócić do rządzenia stary układ. Dlatego, potrzeba dzisiaj
dużego rozsądku i gruntownej zmiany w podejściu do zagadnienia,
jakim jest człowiek, jako pracownik i zarazem członek rodziny, z
jego prawami i potrzebami, niezbędnymi do godziwego
funkcjonowania tej podstawowej komórki społecznej. Należy ufać,
że w najbliższej przyszłości taka zmiana dokona się z korzyścią
dla każdego Polaka i całego kraju.
Andrzej Krężałek

Czym jest
modlitwa?
Modlitwa jest wzniesieniem duszy ku Bogu lub też
skierowaną do Niego prośbą o stosowne dobra.
Do kogo kierujemy modlitwę?
Zasadniczo modlitwa skierowana jest do Boga Ojca.
Możemy ją także kierować do Chrystusa. Kościół
zaprasza nas też do tego, by wzywać Ducha
Świętego, zwłaszcza jako wewnętrznego Mistrza
modlitwy chrześcijańskiej.
Jakiej modlitwy nauczył nas Jezus?
Jezus nauczył nas modlitwy „Ojcze nasz”, która jest
streszczeniem całej Ewangelii i najdoskonalszą z
modlitw. Nazywamy ją Modlitwą Pańską, bo nauczył
nas jej nasz Pan i Mistrz, Jezus Chrystus.
O co modlimy się w Modlitwie Pańskiej?
Modlitwa zawiera siedem próśb. Przedmiotem pierwszych
trzech jest chwała Ojca: uświęcenie Jego
imienia, przyjście Królestwa i spełnienie woli
Bożej. W czterech następnych przedstawiamy nasze
pragnienia: modlimy się o to, co jest potrzebne
do życia, o uzdrowienie od grzechu; dwie
następne odnoszą się do naszej walki o
zwycięstwo dobra nad złem.
Czym jest modlitwa maryjna?
Jest wielbieniem wraz z Maryją Boga, który „uczynił
wielkie rzeczy” (Łk 1,49) dla Niej i przez Nią
dla wszystkich ludzi oraz jest zawierzeniem
Maryi naszych uwielbień i naszych próśb.
|
Jaka jest
uprzywilejowana forma modlitwy maryjnej?
Jest nią „Pozdrowienie Anielskie”. Podejmując słowa
anioła ze sceny zwiastowania, staramy się
patrzeć na Maryję, jak
Bóg spojrzał na swoją służebnicę i radować się
tą radością, jaką Bóg w Niej znalazł (2676). W
drugiej części tej modlitwy („Święta Maryjo...”)
powierzamy Maryi nasze troski i nasze prośby,
uznając siebie grzesznikami potrzebującymi łaski
Bożej.
Co to jest Sobór Powszechny?
Sobór Powszechny jest to zebranie wszystkich biskupów z
całego świata pod przewodnictwem papieża w celu
omówienia najważniejszych spraw całego Kościoła.
Kiedy był ostatni Sobór Powszechny i jaki był
jego cel?
Ostatni Sobór Powszechny odbył się w latach 1962-1965,
był to II Sobór Watykański, a 21. Sobór w
historii Kościoła. Uczestniczyło w nim ok. 2500
biskupów, zaczął go Papież Jan XXIII, a
zakończył - Paweł VI. Celem jego była odnowa
Kościoła.
Wymień najważniejsze uchwały ostatniego Soboru
Powszechnego.
Konstytucja o odnowie liturgii, Konstytucja o
Kościele, Konstytucja o Objawieniu Bożym,
Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym.
W czym szczególnie widać odnowę Kościoła?
W odnowie liturgii, która staje się teraz coraz
bardziej zrozumiała; w dążeniu do zjednoczenia
chrześcijan na całym świecie; powołanie ludzi
świeckich do czynnego apostolstwa.
Co to jest diecezja?
Diecezja jest to część Kościoła, którą rządzi Biskup
Ordynariusz. Diecezja dzieli się na dekanaty, a
dekanaty na parafie. Kilka diecezji tworzy
metropolię, a kilka metropolii tworzy prowincję
kościelną.
|
 |
 |
|
Nr. 4/69
Okres zwykły lipiec-sierpień
2007 rok
strona 2 |
ROZWAŻANIA
EWANGELICZNE
OKRESU
ZWYKŁEGO
15 Czerwca 2007 Najświętszego Serca Pana Jezusa
Z EWANGELII Łk 15
Powiadam wam: Tak samo w niebie większa będzie radość z
jednego grzesznika, który się nawraca, niż z
dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie
potrzebują nawrócenia.

Radość z nawróconego grzesznika ma nam pokazać dwie
podstawowe prawdy; - z jednej strony - nieskończone
Miłosierdzie Boga, który nie chce śmierci grzesznika, ale
aby się nawrócił i żył, - a z drugiej strony - prawdę o
konieczności nawrócenia, o konieczności rozpoznania swojego
stanu. Nie jest łatwo przyznać się do
swoich grzechów. Nie jest łatwo uznać, że jest się słabym i
ułomnym, że jest się grzesznikiem. Nie jest łatwo uderzyć
się we własną pierś ze słowami „mea culpa”. O ileż łatwiej -
dla odwrócenia uwagi od siebie - wytykać i pokazywać grzechy
innych? O ileż łatwiej spowiadać się z „cudzych grzechów” i
napiętnować cudze pomyłki i błędy?
Miłosierdzie Boże, mimo że nieskończone, jest jednak
bezsilne wobec takiej postawy. Słyszałem
kiedyś bardzo wstrząsające rozumowanie - rozważanie: Bóg
jest nieskończenie miłosierny, nieskończenie mądry i
wszechmogący. Ale to wszystko jest bezużyteczne i bezsilne
wobec trzech ludzkich nieskończoności: nieskończonej
ludzkiej pychy, głupoty i zatwardziałości ludzkiego serca.
Jezu cichy i pokornego Serca uczyń serca nasze według Serca
Twego.
16 Czerwca 2007 Niepokalanego Serca Maryi Z
EWANGELII Łk 2
Matka rzekła do Niego: Synu,
czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca
szukaliśmy Ciebie. /.../ A Matka Jego chowała wiernie
wszystkie te wspomnienia w swym sercu.
Maryja, podobnie jak Bóg, pragnie aby wszyscy ludzie
osiągnęli wieczne szczęście. Kto chce naśladować Matkę
Najświętszą, ten powinien tak jak Ona zabiegać o wieczne
zbawienie bliźnich, np. modląc się za niewierzących,
grzeszników, konających, zmarłych. Matkę Pięknej Miłości
można prosić o wzrost dobra w każdym sercu ludzkim. Wielką
skuteczność posiada zwłaszcza modlitwa wspólnotowa. Dlatego
też można w rodzinie np. wieczorem, wspólnie prosić Matkę
Najświętszą o opiekę nad tymi, których zbawienie jest
najbardziej zagrożone, nad wrogami Kościoła itp. Można też
dla zbawienia ludzkości składać Bogu w ofierze, w łączności
z Jezusem Chrystusem i Jego Matką, wszystkie życiowe
doświadczenia i trudności. Ten
naśladuje Maryję troszczącą się o zbawienie każdego
człowieka, kto głosi Ewangelię, kto pobudza swoje otoczenie
do miłości i kto pomaga innym zrozumieć dobroć Boga, Matki
Najświętszej i wszystkich świętych. To od nas w jakiejś
mierze zależy czy spotykani ludzie zmieniają swoje
postępowanie. Szczególny wpływ na braci posiada przykład
naszej wiary, nadziei i miłości. Ten pomaga bliźnim w
dążeniu do zbawienia, kto naśladuje miłość Chrystusa i Jego
Najświętszej Matki.
17 Czerwca 2007 XI Niedziela Zwykła C Z EWANGELII
Łk 7
Dlatego powiadam ci: Odpuszczone są jej liczne grzechy,
ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza,
mało miłuje.

Po grzechu ciężkim człowiek sam nie jest w stanie oczyścić
swego serca. Nawet, gdyby czynił wiele dobra, to i tak serce
przez to dobro nie zostanie oczyszczone. Jedyną możliwością
oczyszczenia serca jest dotknięcie z wiarą Chrystusa. W
serce Boga brud grzechu się nie przeleje, ale z Niego może
przelać się w nasze serce świętość.
Doskonale zrozumiała to jawnogrzesznica, która pragnąc
oczyszczenia podeszła do nóg Jezusa, by ich dotknąć. Jedyna
dla niej szansa oczyszczenia istniała w tym spotkaniu.
Uwierzyła, dotknęła z wiarą nóg Mistrza z Nazaretu i została
oczyszczona. Usłyszała zapewnienie: „Twoja wiara cię
ocaliła, idź w pokoju!”. Człowiek musi ciągle kontrolować,
kogo dotyka oraz kto wyciąga rękę w jego stronę. Jeśli nasze
serce świadomie zostanie podłączone do serca, które
umiłowało ciemność grzechu, przelewać się będzie z niego w
nas owa złowroga ciemność. Tymi samymi połączeniami rozlewa
się również zbawcza łaska, o ile tylko człowiek zdecyduje
się podłączyć aktem wiary do tego jedynego, uświęcającego
serca. Syn Boży dlatego stał
się człowiekiem, by cała ludzkość mogła podłączyć się do
Jego serca i zostać oczyszczona. Połączenia serc są zawsze
połączeniami miłości. Albo jest to miłość egoistyczna, która
brudzi, albo jest to miłość ewangeliczna, która zbawia.
Pierwsza zagarnia dla siebie. Druga zawsze ubogaca osobę
kochaną.
24 Czerwca 2007 Uroczystość Narodzenia Jana
Chrzciciela Z EWANGELII Łk 1
Kimże będzie to
dziecię? Bo istotnie ręka Pańska była z nim. Chłopiec zaś
rósł i wzmacniał się duchem, a żył na pustkowiu.

W drugiej pieśni Sługi Pańskiego przedstawia się on nam jako
Boży wysłannik. Ma świadomość powołania go przez Pana „już z
łona mej matki, od jej wnętrzności”. Otrzymuje podwójną
misję: „podźwignięcie pokoleń Jakuba i sprowadzenie
ocalałych z Izraela” oraz po drugie - przekazanie Bożego
zbawienia narodom pogańskim „aż do krańców ziemi”. Nadanie
mu imienia z okazji obrzezania dokonuje się za Bożą
interwencją. Świadkowie Bożej interwencji pytają zaskoczeni:
„Kimże będzie to dziecię?” Wiemy, że życiem przypłacił to
prostowanie ludzkich dróg dla nadchodzącego Mesjasza.
Pan także „mnie utkał w łonie mej matki” (jak mówi
dzisiejszy psalm) - i dał mi moje własne powołanie. Czy je
odkryłem? Czy je pełnię? Człowiek ze swej natury i powołania
jest istotą religijną. Wychodząc od Boga i zdążając do Boga,
człowiek tylko wtedy żyje życiem w pełni ludzkim, gdy w
sposób wolny przeżywa swoją więź z Bogiem. (...) Wierzący
czują się przynaglani przez miłość Chrystusa, by nieść
światło Boga żywego tym, którzy Go nie znają lub odrzucają.
Nie wystarczy należeć do Boga od momentu znalezienia się pod
sercem matki; trzeba się z Nim złączyć „całym sercem, całym
umysłem i całą mocą” i całą słabością swoją; tylko wtedy
można skutecznie nieść Go innym.
Apostolstwo to nie propaganda lub reklama: to dzielenie się
swoim zdumieniem i swoim zachwytem, swoją wdzięcznością i
swoim bólem.
29
Czerwca 2007 Uroczystość Św. Piotra i Pawła Z
EWANGELII Mt 16
Jezus zapytał ich: A wy za kogo Mnie uważacie? Odpowiedział
Szymon Piotr: Ty jesteś Mesjasz, Syn Boga żywego.

Jakże często, analizując dzisiejszą sytuację i warunki
otaczające Kościół czy niebezpieczeństwa dziś Mu grożące,
podważanie racji Jego działania, spychanie Go poza margines
życia publicznego, szkalowanie Go, aby tylko podważyć Jego
autorytet, a zwłaszcza autorytet Piotra naszych czasów,
wkrada się pytanie: czy, cytując słowa Ewangelii, „bramy
piekielne” nie zaczynają brać górę? Liczba oficjalnych,
formalnych wystąpień z Kościoła ludzi tej ziemi, nie tylko
tych zamieszkujących na Zachodzie czy udających się tam na
okresowe - sezonowe prace, ale i tych tu stale
mieszkających, budzi u wielu niepokój. Demonstrowanie
humanizmu bez Boga, by pokazać, że życie bez Boga, bez
Kościoła, daje lepsze szanse samourzeczywistnienia siebie.
Ma to wytwarzać wrażenie, że życie wiary, życie Kościoła
obumiera. Takiemu celowi służą różne środki przekazu wrogo
nastawione do tego, co wynika z prawdy Bożej, z nauki
Kościoła, z nauki Piotra naszych czasów.
Trzeba też dostrzegać w tej sytuacji to, co ja czynię dla
dobra Kościoła i jego pasterzy, dla Prawdy. Czy kieruję się
przykazaniami miłości Boga i bliźniego? Czy niosę pomoc
potrzebującym, a wymagającym szczególnej opieki? Ile razy
autentycznie modlę się w intencji Kościoła, w intencji
swoich pasterzy, w intencji Ojca świętego? Bo Jezus pyta
każdego dnia: „Za kogo mnie uważasz?”, a w chwili naszego
odejścia z tego świata zapyta: „Za kogo ty mnie miałeś?”
01
Lipca 2007 XIII Niedziela Zwykła C Z EWANGELII Łk 9
Ktokolwiek
przykłada rękę do pługa, a wstecz się ogląda, nie nadaje się
do Królestwa Bożego.

Przyłożyć rękę do pługa to znaczy podjąć ostateczną decyzję,
z której nie będzie już można się wycofać. To także być
gotowym na wszystko, co podczas tej drogi może nas spotkać.
Przyłożyć rękę do pługa to
znaczy być gotowym na odrzucenie, niezrozumienie i
nieakceptację. Nastawienie
Jezusa jest radykalne. Nie ma miejsca na wahanie. Nie ma
„gry na remis”, ani negocjacji. Jest stanowcze zaproszenie:
„Jeśli chcesz”, wyrażone jednak w sposób będący
zaprzeczeniem dzisiejszych zasad marketingu: żadnych ulg,
żadnych promocji - jedynie stanowcze wymagania. Bo też
droga, która właśnie się zaczyna, jest niełatwa.
Na naszej drodze życia podejmujemy wiele decyzji. Jedne są
mało ważne, inne mają decydujące znaczenie, zaś ich skutki
są nieodwracalne. Jednak każda z tych decyzji - czegokolwiek
by dotyczyła - jest też opowiedzeniem się za Jezusem lub
przeciw Niemu. Jest albo krokiem w tym samym kierunku co On,
albo zatrzymaniem się i spojrzeniem wstecz. Na ile więc w
naszych życiowych wyborach i decyzjach jesteśmy Mu wierni?
Na ile jesteśmy gotowi towarzyszyć Mu w Jego samotności i
odrzuceniu? Czy potrafimy tak jak On przechodzić nad
przykrościami, które spotykają nas jedynie dlatego, że
jesteśmy Jego uczniami? Podróż
już się rozpoczęła. Czy wystarczy Ci odwagi, by nie zawrócić
w połowie?
08
Lipca 2007 XIV Niedziela Zwykła C Z EWANGELII Łk 10
Żniwo wprawdzie
wielkie, ale robotników mało; proście więc Pana żniwa, żeby
wyprawił robotników na swoje żniwo. Idźcie, oto was posyłam
jak owce między wilki.

Gdy bliska osoba wyrusza w daleką podróż, zwykle mamy jej do
przekazania wiele rad. Są one wyrazem naszej troski i
życzliwości. Podobnie postępuje Jezus wyprawiając swoich
uczniów, aby głosili Jego naukę, udziela im ostatnich
pouczeń, które moglibyśmy określić jako swoiste „ABC
apostoła”. Jezus zdaje sobie
sprawę, że głoszenie Ewangelii to poważna sprawa. Nie jest
to niedzielna wycieczka, lecz wyprawa owiec między wilki.
Pan nie obiecuje też uczniom efektownych i łatwych
zwycięstw. Fakt powierzenia misji nie jest gwarancją
sukcesu. Porażka i odrzucenie są w tę misję wkalkulowane -
świadczą o tym słowa: „jeśli was nie przyjmą”.
Chrześcijanin musi być świadkiem! Słowa Jezusa zobowiązujące
do głoszenia Ewangelii są ponadczasowe, obejmują także nas.
Mamy mówić o rzeczach, których Bóg dokonał i dokonuje w
naszym życiu. Aby głosić Dobrą Nowinę, nie musimy wdrapywać
się na ambonę lub pojawiać na ekranach. Mamy po prostu
wykorzystywać wszelkie sytuacje do czynienia dobra, nawet
jeśli będzie to tak drobny gest, jak podanie szklanki wody,
przepuszczenie w drzwiach czy życzliwy uśmiech i słowo. Do
tego naprawdę nie trzeba wielkich środków ani zaplecza. I
choć może wyda się to nam mało efektowne, to jednak każdy
taki czyn będzie zapisaniem naszego imienia w niebie. O tym
powinniśmy pamiętać i z tego się cieszyć.
15 Lipca 2007 XV Niedziela Zwykła C Z EWANGELII Łk
10
Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą
swoją duszą, całą swoją mocą i całym swoim umysłem; a swego
bliźniego jak siebie samego.

Słowa „Będziesz miłował” są podstawowym, fundamentalnym
przykazaniem. Bardzo łatwo wpaść w pokusę „zewnętrznej
doskonałości” i sprowadzić miłość Boga do wypełniania
praktyk religijnych. Jednak prawdziwa miłość Boga nie polega
na mechanicznym odmówieniu modlitwy czy fizycznej obecności
na Mszy Świętej. Prawdziwa miłość Boga powoduje, że każde
spotkanie z Nim jest powodem do radości, a także owocuje
stwierdzeniem, że kocham jeszcze za mało.
Sprawdzianem miłości Boga są relacje z drugim człowiekiem.
„Kochaj bliźniego jak siebie samego” - to część przykazania
miłości. Pytanie uczonego w Piśmie: „Kto jest moim bliźnim?”
to chytry wybieg, mający na celu ograniczenie liczby ludzi,
których należy kochać, do członków własnej rodziny czy
narodu. Bez miłości Boga
niemożliwa jest prawdziwa miłość człowieka. Jeżeli miłość
bliźniego nie oprze się na Bogu, stanie się manipulacją,
uzależnianiem lub zaspokajaniem naszych własnych celów i
ambicji. Można przywołać tu przykład Judasza, który
wprawdzie rozdawał pieniądze ubogim, ale jednocześnie kradł
je ze wspólnej kasy. Miłość Boga
i miłość bliźniego - dwa filary, na których opiera się nasze
życie. Zaś w jej centrum znajduje się prawda o Bogu - źródle
wszelkiej miłości i Synu Bożym, który tę miłość nam objawił.
Niech ta prawda przemienia nasze życie.
22
Lipca 2007 XVI Niedziela Zwykła C Z EWANGELII Łk 10
Marto, Marto,
troszczysz się i niepokoisz o wiele, a potrzeba mało, albo
tylko jednego. Maria obrała najlepszą cząstkę, której nie
będzie pozbawiona.

W jednej z warszawskich parafii, podczas Mszy Świętej z
udziałem dzieci, ksiądz zadał im pytanie o systematyczne
uczęszczanie na niedzielną Eucharystię. Choć tu, jeszcze
niektóre dzieci mogły z czystym sumieniem podnieść ręce. Ale
na pytanie o pierwsze piątki miesiąca, nabożeństwo
różańcowe, majowe, Drogę Krzyżową w Wielkim Poście
odpowiedzią była już tylko cisza.
W tym momencie trzeba powiedzieć, że nie ma nic złego w
posyłaniu dzieci na angielski czy lekcje pływania. Nie ma
nic złego w rozwijaniu ich zainteresowań. Ci rodzice na
pewno chcieli dla swoich dzieci jak najlepiej, ale nawet o
tym nie wiedząc, czynili w sposób identyczny jak Marta z
dzisiejszej Ewangelii. W trosce o przyszłość dzieci i ich
dostosowanie do życia w coraz szybciej pędzącym świecie,
zapomnieli o tym, co najważniejsze. Wyprawiając swe pociechy
w podróż, zapomnieli o mapie z wyraźnie zaznaczonym celem
podróży. Może dlatego że sami się zagubili?
Aby nie dać się ogłupić trzeba zrozumieć wreszcie, że świat
ani na nas się nie kończy, ani od nas nie zaczyna, a nasz
pobyt tu na ziemi, ma swój jasno określony cel. Można go
odczytać tylko w chwilach milczenia, refleksji i kontaktu z
Tym, który jako jedyny może nadać naszemu życiu sens.
Oby czas wakacyjnego odpoczynku zaowocował w nas odkryciem
naszej wewnętrznej mapy, pokazującej cel naszego życia i
kompasu, który wskaże nam właściwy kierunek.
29
Lipca 2007 XVII Niedziela Zwykła C Z EWANGELII Łk
11
Gdy Jezus
przebywał w jakimś miejscu na modlitwie i skończył ją, rzekł
jeden z uczniów do Niego: „Panie, naucz nas się modlić, jak
i Jan nauczył swoich uczniów”.

Modlitwa Pańska to najczęściej powtarzane słowa Jezusa.
Każdego dnia, od dwóch tysięcy lat, na całym świecie ogromne
rzesze ludzi nazywają Boga swoim Ojcem i proszą, aby Jego
imię było wysławiane, aby przyszło Jego królestwo, aby
wypełniła się Jego wola tak w niebie, jak i na ziemi. Proszą
o chleb powszedni i odpuszczenie win, a także, by ustrzegł
ich od złego. Dalsze
słowa Jezusa ukazują, jak mamy się modlić - przy czym nie
chodzi tu o powtarzane słowa, lecz o postawę ducha. W
prostych, oddziałujących na wyobraźnię obrazkach z
codziennego życia zostaje nam pokazana moc wytrwałej i
zanoszonej z ufnością modlitwy. I znów: nie chodzi tu o
„wydajność” modlitwy, mierzoną stopniem spełnienia przez
Pana Boga naszych próśb i pragnień. Miarą jakości modlitwy
jest dokonujące się pod jej wpływem przeobrażenie ludzkiego
serca: zaufanie do Boga, zdolność mówienia „tak” Jego woli,
niezależnie od naszych oczekiwań i odczytywania w tej woli
daru miłości Ojca, który wie najlepiej, co jest dobre dla
Jego dziecka i na pewno nigdy nie podałby mu skorpiona
zamiast jajka czy węża zamiast ryby.
Zapytajmy dziś siebie, na ile duch Modlitwy Pańskiej
kształtuje nasze życie? Na ile jej słowa są dla nas
programem życia, a na ile tylko bezmyślnie powtarzaną
formułką?
05
Sierpnia 2007 XVIII Niedziela Zwykła C Z EWANGELII
Łk 12
Głupcze, jeszcze tej nocy zażądają twojej duszy od ciebie;
komu więc przypadnie to, coś przygotował? Tak dzieje się z
każdym, kto skarby gromadzi dla siebie, a nie jest bogaty
przed Bogiem.

Czy bogacz z przypowieści Jezusa był szczęśliwy? Wydawać by
się mogło, że tak, przecież był bogaty. On sam również żył w
tym przekonaniu. Pojawia się jednak niepokojący znak, ów
człowiek bardziej wmawia sobie szczęście, niż jest
szczęśliwy naprawdę, a w głębi duszy jest rozpaczliwie
samotny. Co jest tego przyczyną?
Ze słów Jezusa wynika, że źródłem tej samotności i rozdarcia
jest nieuporządkowana postawa serca w odniesieniu do dóbr
materialnych. Bogacz z jego przypowieści żyje w świecie
plonów, zbiorów, budowania nowych spichlerzy, ale nie ma
nikogo, komu mógłby o tym opowiedzieć. Nie ma nikogo, kto
mógłby razem z nim się cieszyć. Ma tylko siebie. Jest sam.
Bogacz - gdyby tylko mógł - zaprzągłby samego Pana Boga do
pracy w pomnażaniu Jego dorobku. Wykorzystałby Jego
autorytet, stwórczą moc dla swoich celów. Chyba
nieprzypadkowo ta przypowieść Jezusa była reakcją na prośbę:
„Powiedz mojemu bratu, żeby podzielił się ze mną spadkiem”.
Niech obraz samotnego
bogacza towarzyszy nam szczególnie wtedy, gdy będziemy
zadawać sobie to intrygujące - pytanie: komu przypadnie to,
co przygotowałem? I gdzie gromadzę moje życiowe skarby? Czy
jestem naprawdę bogaty przed Bogiem?
06 Sierpnia 2007 Przemienienie Pańskie Z EWANGELII
Łk 9
Kiedy się modlił, inny się stał wygląd Jego twarzy, a Jego
szata lśniąco biała. Dwaj mężowie rozmawiali z Nim. Byli to
Mojżesz i Eliasz. Ukazali się oni w chwale i mówili o Jego
odejściu, którego miał dokonać w Jeruzalem.

Dziś czcimy Przemienienie Pańskie. Wspominamy wydarzenie,
które było udziałem Piotra, Jakuba i Jana. Przemienienie
Chrystusa było dla Apostołów szczególnym czasem
doświadczenia boskości swego Mistrza, utwierdzenia ich wiary
i swoistego przygotowania na zbliżający się czas próby.
„Odtąd - napisze Mateusz - zaczął Jezus wskazywać swoim
uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od
starszych, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; że będzie
zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
„Wyjście na wysoką górę jest przygotowaniem do wejścia na
Kalwarię” - czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego.
Papież Paweł VI napisał: „Przemienienie Pańskie rzuca mocne
światło na nasze codzienne życie i kieruje nasze myśli ku
nieśmiertelnemu przeznaczeniu, którego zapowiedź kryje się w
tym wydarzeniu”. Życzmy zatem
sobie w to dzisiejsze święto Przemienienia, spojrzenia w
inny wymiar życia. Jesteśmy powołani, by być ludźmi
przemienionymi. Jak nimi być? Rekolekcje, dni skupienia,
również w tym wakacyjnym czasie, mogą stać się tym pójściem
osobno na „górę wysoką”, zobaczeniem Jezusa na nowo. Widząc
Jego Przemienienie - przemieniajmy siebie.
12 Sierpnia 2007 XIX Niedziela Zwykła C Z EWANGELII
Łk 12
Szczęśliwi owi
słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie.

Czy rację mają ci, którzy twierdzą, że Bóg stworzył świat, a
potem przestał się nim interesować? A może jest jeszcze
gorzej - a może prawda o Bogu, który jest Miłością, to tylko
ludzki wymysł, a On sam znajduje upodobanie w dręczeniu nas?
Odpowiedzi na te pytania
udzielił Bóg w osobie swojego Syna. A w dzisiejszej
Ewangelii Jezus pokazuje przyczynę milczenia Boga nawet
wobec wielkiego zła i jawnej niesprawiedliwości. Przyczyną
jest ludzka wolność, którą Bóg obdarzył każdego, a teraz
konsekwentnie strzeże swej decyzji. Jednak przypomina także,
że każda decyzja podjęta tu, na ziemi, każdy nasz czyn swymi
konsekwencjami sięga bardzo, bardzo daleko, aż po wieczność.
Bóg jest cierpliwy. Nie znaczy
to jednak, że pozwoli z siebie bezkarnie kpić. Ostateczne
rozliczenie nastąpi dla każdego człowieka w dniu jego
śmierci. To będzie dzień prawdy, pewnego rodzaju bilans i
sprawdzenie stanu konta, które zostało założone w dniu
naszych narodzin, a które zapełniać mamy miłością i dobrem.
Nic nie jest w stanie zwolnić nas z tego obowiązku. Nie
usprawiedliwiajmy się tym, że inni są źli. Przed Bogiem
każdy odpowie za swoje własne czyny.
Ziemskie życie Chrystusa uświadamia nam, że Pan Bóg tu, na
ziemi, nie rozwiąże wszystkich naszych problemów. Da nam o
wiele więcej - swoją obecność i siłę, byśmy je rozwiązywali
i czynili dobro wokół siebie. Czy skorzystamy z tej
możliwości?
15
Sierpnia 2007 Uroczystość Wniebowzięcia NMP Z
EWANGELII Łk 1
W
tych dniach Maryja zebrała się i z pośpiechem poszła do
miasta Judy w górzystej krainie. Weszła do domu Zachariasza
i pozdrowiła Elżbietę.

W domu Zachariasza spotykają się dwie kobiety. Obie
posiadają dojrzałą wiarę i mówią o tym, kim jest ich Bóg
oraz o tym, co uczynił On w ich życiu. Elżbieta poruszona
przez Ducha Świętego z radością wyznaje, że odwiedziła ją
matka jej Boga. Maria mówi o swoim Bogu jako Zbawicielu,
świętym, miłosiernym, troskliwym oraz wypełniającym
obietnice. Osoba, która miłuje
Boga, miłuje też ludzi. Dlatego Maria pomaga Elżbiecie przez
trzy miesiące. Około
trzydziestu lat później Jan zostanie nazwany przez Jezusa -
„największym z urodzonych przez kobiety”, a Jan powie o
Jezusie: „On jest Synem Boga!”.
Tajemnica wniebowzięcia Maryi skłania do refleksji. Jak
kształtuję swoje życie, by „dojrzewało” do nieba? Z jakim
szacunkiem odnoszę się do ciała ludzkiego, które będzie
uczestniczyć w chwale niebieskiej?
Zapamiętajmy: „Po dopełnieniu swego ziemskiego życia
Najświętsza Dziewica Maryja została wzięta z ciałem i duszą
do nieba, gdzie uczestniczy już w chwale zmartwychwstania
swojego Syna, uprzedzając zmartwychwstanie członków Jego
Ciała, to jest Kościoła” (KKK 974).
19
Sierpnia 2007 XX Niedziela Zwykła C Z EWANGELII Łk
12
Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę,
żeby on już zapłonął. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi
pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam.

Jezus kończy przygotowywanie uczniów do służby misyjnej.
Uświadomił im różne sytuacje, które mogą ich spotkać.
Spotkają ludzi, którzy uwierzą im, spotkają też przeciwników
w synagogach i wśród krewnych. Staną się uczestnikami walki
duchowej, która podzieli ich krewnych na uczniów Jezusa i na
Jego przeciwników. Podział
powoduje słowo Ojca niebieskiego o królestwie. Głoszenie
Ewangelii powoduje napięcia i podziały. Pokojem Jezusa jest
pokój z Bogiem dla każdego kto uwierzy. Pokój Jezusa nie
polega na tolerancji zła, ale na miłości grzeszników
szukających przebaczenia. Podział powoduje jednak, że nie ma
pokoju społecznego, bo zbawienie przyjmują pojedynczy
ludzie, a nie całe rodziny i społeczności ludzkie.
Miłowanie Jezusa przez uczniów nie pomniejsza ich miłości
wobec ich bliskich. Miłowanie kogoś bardziej niż Jezusa nie
odnosi się do przykazania mówiącego o miłości rodziców, lecz
do ich niedostatecznej wiary w Jezusa.
Jeśli ktoś jest uczniem Jezusa, będzie coraz lepszym mężem,
ojcem, dzieckiem, bratem; lepszą żoną, matką, siostrą i
córką. Uczeń Jezusa będzie kochał innych, jak siebie samego.
Jezus uczy ich od dawna przebaczenia, pojednania oraz
miłowania nieprzyjaciół. Do
pokoju społecznego uczniowie Jezusa nie powinni dążyć za
wszelką cenę, szczególnie za cenę pójścia na kompromis ze
światem. |
|
|
|
|
|
|
|