 

 
MARZEC
Intencja ogólna: Aby słowo Boże było coraz bardziej słuchane,
kontemplowane, miłowane i wprowadzane w życie.
Intencja misyjna: Aby odpowiedzialni za młode Kościoły
nieustannie troszczyli się o formację katechistów, animatorów i świeckich
zaangażowanych w służbę Ewangelii.
KWIECIEŃ
Intencja ogólna: Aby każdy chrześcijanin, przyjmując światło Ducha
Świętego i poddając się Jego kierownictwu, wiernie i z entuzjazmem
odpowiadał na powszechne powołanie do świętości.
Intencja misyjna: Aby wzrastała liczba powołań kapłańskich i
zakonnych w krajach Ameryki Północnej i Oceanii, by można było należycie
zaspokajać potrzeby duszpasterskie i misyjne żyjących tam narodów.
Miłość Pańska nie zna
granic, lecz - niestety - wyznaczyć jej granice może człowiek. Bóg miłuje
swoje stworzenie, człowieka. Miłuje go nawet w upadku i nie pozostawia go
samego. On miłuje aż do końca. Swoją miłością idzie aż do ostateczności -
zstępuje ze swej boskiej chwały. Właśnie dlatego, że On jest wielki, sam
człowiek stworzony przez przedwieczną Miłość również jest czymś wielkim i
godnym Jego miłości. Świętość Boga nie jest tylko mocą, przed którą
powinniśmy się cofać przerażeni. To potęga miłości, a dzięki temu to moc
oczyszczająca i uzdrawiająca. Co czyni człowieka nieczystym?
To
odrzucenie miłości, niechęć do bycia kochanym, niekochanie. To pycha, która
wierzy, że nie potrzebuje żadnego oczyszczenia, która zamyka się na zbawczą
dobroć Boga. Naturę tego odrzucenia w sposób oczywisty widzimy na
przykładzie Judasza. Ocenia on Jezusa według kategorii władzy i sukcesu. Dla
niego jedynie władza i sukces są rzeczywistością, miłość się nie liczy. I
jest chciwy. Pieniądz jest dlań ważniejszy od bliskości z Jezusem,
ważniejszy niż Bóg ze swoją miłością. Judasz w ten sposób staje się również
kłamcą, który prowadzi podwójną grę. Staje się człowiekiem, który żyje w
kłamstwie i jednocześnie zatraca sens najwyższej prawdy, sens Boga. Tym
sposobem staje się twardy, staje się niezdolny do nawrócenia, do pełnego
ufności powrotu syna marnotrawnego, i marnuje zniszczone życie. Dlaczego
Judasz zdradził Jezusa? Motywem była tu z pewnością na pieniądze i uczucie
rozczarowania, że Jezus nie chciał politycznie i wojskowo wyzwolić Izraela.
Ewangelie kładą jednak akcent na coś innego. Święty Jan mówi, że diabeł
opanował serce Judasza, to samo pisze św. Łukasz, podkreślając osobistą
odpowiedzialność Judasza, który uległ pokusie złego. Choć zdrada Judasza
pozostanie tajemnicą, trzeba pamiętać, że Jezus traktował go jako
przyjaciela; Judasz poszedł za Jezusem, ale poddawał się namowom szatana.
Stanowi to dla nas lekcję, że pójście za
Jezusem nie chroni przed pokusami szatana. Bóg nie łamie wolności człowieka,
a możliwości perswazji serca ludzkiego są liczne. Co może nas uchronić przed
zdradą? Nie powinniśmy kultywować naszych indywidualistycznych dążeń, ale
wciąż od nowa stawać po stronie Jezusa, przyjmując Jego punkt widzenia, być
przy Nim dzień po dniu. Piotr po swoim upadku żałował i odnalazł
przebaczenie i łaskę. Także Judasz żałował, jednak jego żal przekształcił
się w desperację i stał się jego zniszczeniem. Stanowi to dla nas lekcję,
byśmy nigdy nie rozpaczali i nie wątpili w miłosierdzie Boże, bo Bóg jest
większy od naszego serca.
BENEDYKT XVI
Te stanowcze słowa Papieża - wypowiedziane w
ubiegłym roku, w Wielkim Tygodniu - przypominające dramat zdrady Judasza,
stają się bardzo wymowne w kontekście nagłaśnianych przez media, wypaczonych
interpretacji jego postaci, związanych z tzw. ewangelią Judasza.

O owocne przeżycie Wielkiego Postu i dobre przygotowanie się duchowe na
tegoroczne Święta Wielkanocne.
 
LUTY
21.
Środa Popielcowa
- Św. Piotra Damiani - biskupa, doktora Koścoła
22. Święto Katedry Piotra Apostoła
23. Św. Polikarpa
MARZEC
04. Św. Kazimierza Królewicza
06. Św. Agnieszki
07. Świętych Perpetuy i Felicyty
08. Św. Jana Bożego
- Dzień Kobiet - Dzień Modlitw i w Intencji Niewiast
09. Św. Franciszki Rzymianki, zakonnicy
10. Czterdziestu Męczenników z Sebasty
12. Bł. Alojzego Orione
14. Św. Łazarza z Betanii
15. Św. Klemensa Marii Hofbauera, prezbitera. Znana jest opowieść o tym,
jak to w trosce o utrzymanie sierocińca prowadzonego w stolicy Polski musiał
żebrać. Ktoś poproszony przez św. Klemensa Marię o datek, tak się zirytował,
że uderzył go w twarz. Apostoł Warszawy przyjął policzek z godnością i
powiedział: "To dla mnie, a co dla moich sierot?".
Dziś taka postawa wielu ludziom wydaje się niezrozumiała.
Jeśli nawet podejmują jakieś działania dobroczynne, dbają o to, aby zostały
jak najlepiej rozreklamowane. Tymczasem świadczenie dobra często nie tylko
nie przynosi pochwał, ale związane jest z upokorzeniami.
17. Św. Patryka, biskupa
18. Św. Cyryla Jerozolimskiego
24. Św.Katarzyny Szwedzkiej - (ok. 1330-1381). Córka św. Brygidy.
Mniszka zakonu brygidek, który założyła. Patronka ludzi nie mających
powodzenia.
26. Zwiastowanie Pańskie /przeniesione z 25 marca/
- Św. Dyzmy -"Dobrego Łotra"
28. Św. Józefa Sebastiana Pelczara bp
29. Józefa z Arymatei
30. Św. Leonarda
KWIECIEŃ
01. Niedziela Palmowa
02. Św. Franciszka z Pauli, pustelnika
04. Św. Izydora z Sewilli. Biskupa, doktora Kościoła, patrona
Internautów.
|
Św. Izydor z Sewilli, urodził się
w Kartaginie w 554 roku, czyli długo przed wynalezieniem sieci
komputerowej.Wychował się w rodzinie hiszpańsko-rzymskiej, która
dała Kościołowi kilku świętych: św. Leandra i św. Fulgencjusza
(bracia) oraz św. Florentynę (siostra). Św. Izydor jako chłopiec
nie lubił nauki, a zdobywanie wiedzy nie było jego ulubionym
zajęciem. Po wielu trudach, za przyczyną starszego brata Leandra,
stał się jednym z najwybitniejszych erudytów swoich czasów.
Pisano o nim, że polotem dorównywał Platonowi, wiedzą -
Arystotelesowi, wymową - Cyceronowi, wszechstronnością -
Dydymowi, powagą - św. Hieronimowi, nauką - św. Augustynowi, a
jego świętość życia porównywano do św. Grzegorza Wielkiego.
Św. Izydor w 47 roku życia został arcybiskupem Sewilli. Podczas
swego 35 letniego biskupstwa umacniał Kościół w Hiszpanii,
zwołując synody, tworząc szkoły i domy zakonne. Uważał, że
należy kształcić młodzież, przekazując jej na wszelkie sposoby
wiedzę, aby była mądra i pobożna. Zmarł 4 kwietnia 636 roku w
Sewilli otoczony rzesza przyjaciół i uczniów. W 1063 roku jego
doczesne szczątki przeniesiono do Leonu, gdzie spoczywają do
dnia dzisiejszego.
Przez stulecia był znany jako nauczyciel wieków
średnich, dzięki swojemu Codex etimologiarum, który był próbą
usystematyzowania ówczesnej wiedzy w formie encyklopedycznej.
Struktura tego największego dzieła św. Izydora, charakteryzująca
się między innymi praktycznością i łatwością dostępu do różnych
dziedzin wiedzy, pozwala nazwać go twórcą pierwszej bazy danych.
Dlatego hiszpańscy internauci, inspirowani wskazówkami i
zaleceniami Papieskiej Rady Środków Społecznego Przekazu,
przyjęli św. Izydora z Sewilli za swojego patrona. Obecnie swoim
patronem nazywa go wielu internautów całego świata.
W wyobrażeniach plastycznych św. Izydor przedstawiany jest jako stary
biskup u stóp którego znajduje się książkę. W ikonografii można
go zobaczyć również z piórem lub z księgą Codex etimologiarum w
ręku w połączeniu z ulem albo pszczołami, co symbolizuje jego
mądrość.
Papież Klemens VIII kanonizował św. Izydora w 1598
roku, a doktorem Kościoła został ogłoszony przez papieża
Innocentego XIII w 1722 roku
05. TRIDUUM PASCHALNE - Wielki Czwartek
06. TRIDUUM PASCHALNE - Wielki Piątek
07. TRIDUUM PASCHALNE - Wielka Sobota |
 
Od
Środy Popielcowej rozpoczynamy okres kolejnego Wielkiego Postu. Wymownym
znakiem rozpoczęcia liturgicznego okresu postu jest obrzęd posypania głów
popiołem, w trakcie którego usłyszymy słowa: "Nawracajcie się i wierzcie w
Ewangelię". Przeżywać Wielki Post oznacza: nawrócić się do Boga.
Jezus wypowiedział słowa: "Nawracajcie się
i wierzcie w Ewangelię" na progu swojej publicznej działalności, nakreślając
swój program. Nawołując w nim nas do nawrócenia - to znaczy, przemiany
naszego myślenia i działania i równocześnie wzywa nas do wiary. Wniosek jest
oczywisty. Nawrócenie ma prowadzić do umocnienia wiary i odrzucenia tego
wszystkiego, co stwarza barierę między człowiekiem, a Bogiem.
Wiara w Ewangelię to zaufanie Chrystusowi i uznanie
wszechmocy Bożej, to przyjęcie prawdy o życiu, śmierci i zmartwychwstaniu
Jezusa.
Natomiast odrzucenie barier pozwalających nam nie
uczestniczyć w życiu Boga, to uświadomienie sobie, że Wielki Post jest
czasem Bożego miłosierdzia. Ten, kto zwraca się do Boga, ten doznaje Jego
przebaczenia i oczyszczenia z grzechów, doznaje Jego łaski, czyli doświadcza
miłości i wsparcia.
Zatem chciejmy jak najlepiej przeżyć ten czas
szczególny dla nas - chrześcijan i skorzystać z Rekolekcji Wielkopostnych,
które niech będą czasem łaski i zbawienia.

25-26. 12.
2006. Składam na ręce p. Henryka Kyca podziękowanie dla Zespołu
Śpiewaczego "Łęczanie" za koncert kolęd i oprawę liturgiczną Mszy św. W Boże
Narodzenie i w Św. Szczepana. Zespołowi "Łęczanie" dziękuję również za
ufundowanie figur Świętej Rodziny.
Podobne podziękowanie składam na ręce p. Andrzeja Aszlara dla chóru
dziecięco-młodzieżowego naszej szkoły za koncert kolędowy i oprawę
liturgiczną Pasterki i Mszy św. w Św. Szczepana.
Na każdej Mszy św. w Św. Szczepana był obrzęd poświęcenia owsa.
27. 12. 2006. Poświęcenie wina. Rozpoczęcie wizyty duszpasterskiej,
która trwała do 22. 01. 2007r. Ksiądz Proboszcz dziękuję za życzliwe i
gościnne przyjęcie i za złożoną przy tej okazji tzw. kolędę.
31. 12. 2006. Msza św. z nabożeństwem na zakończenie Starego Roku.
Organizatorom i uczestnikom Sylwestra dziękujemy za złożoną ofiarę pieniężną
na wykonanie witraża w naszej świątyni.
06. 01. 2007. Uroczystość Objawienia Pańskiego. Podczas każdej Mszy
św. miał miejsc obrzęd poświęcenia kredy i kadzidła.
18-25. 01. Trwały nabożeństwa modlitewne o jedność chrześcijan.
21.01. Ksiądz Proboszcz z grupą parafian i z Zespołem Śpiewaczym "Łęczanie"
wziął udział w nabożeństwie ekumenicznym w Kościele Polsko-Katolickim w
Łękach Dukielskich. Ksiądz Proboszcz wygłosił okolicznościowe kazanie.
Zespół Śpiewaczy "Łęczanie" przygotował oprawę muzyczną Mszy św.
28.01. Paniom z Koła Gospodyń dziękujemy za przygotowanie
tegorocznego Opłatka, połączonego z zabawą taneczną. Organizatorom i
wszystkim uczestnikom dziękujemy za złożone ofiary na wykonanie witraża w
naszej świątyni.
02.02. W Święto Ofiarowania Pańskiego na każdej Mszy św. miał miejsce
obrzęd poświęcenia gromnic.
05.02. We wspomnienie św. Agaty w domu p. Agaty Szpotko, najstarszej
Łęckiej seniorki, odbyła się Msza św. w intencji Solenizantki i Jubilatki.
Podczas Mszy św. miał miejsce obrzęd poświęcenia chleba, soli i wody.
ŻYCIE SAKRAMENTALNE
Sakrament chrztu:
06. 01. 2007. Kinga, Ewelina Krężałek
Do wieczności odeszli: 05.02. 2007. Henryk Okoński
Ks. Proboszcz

Watykan, 28. 12. 2006. 3 mln 222
tys. wiernych wzięło udział w spotkaniach z Benedyktem XVI w 2006 r.
Statystyki opublikowała Prefektura Domu Papieskiego. Obejmują one
spotkania w Watykanie i w Castel Gandolfo.
02. 01. 2007. Kościelna Komisja Historyczna rozpoczęła 2
stycznia prace w IPN nad zasobami, związanymi z inwigilacją Kościoła
w latach 80. ubiegłego stulecia. Zapoznała się z ważnymi dokumentami
dotyczącymi inwigilacji Kościoła przez SB. Komisja będzie
kontynuować kwerendę archiwalną, w wyniku której powstanie wstępne
sprawozdanie dla Konferencji Episkopatu Polski.
Warszawa, 05. 01. 2007. Tuż po godzinie 16.00 w domu
arcybiskupów warszawskich odbyła się 5 stycznia uroczystość
kanonicznego objęcia archidiecezji warszawskiej przez abp.
Stanisława Wielgusa. Zgodnie z prawem kanonicznym po tym fakcie nowy
metropolita rozpoczął rządy w archidiecezji.
Po południu opublikowano natomiast komunikat Kościelnej Komisji
Historycznej, która badała zgromadzone w IPN dokumenty nt. abp.
Wielgusa. Komisja stwierdziła, że istnieją liczne, istotne dokumenty
potwierdzające gotowość świadomej i tajnej współpracy ks. Stanisława
Wielgusa z organami bezpieczeństwa PRL. Z dokumentów wynika również,
że została ona podjęta.
Warszawa, 07. 01. 2007. Abp Stanisław Wielgus złożył
rezygnację z urzędu arcybiskupa metropolity warszawskiego. Benedykt
XVI przyjmując ją poprosił kard. Józefa Glempa o pełnienie funkcji
administratora archidiecezji do czasu podjęcia dalszych decyzji.
Warszawa, 10. 01. 2007. Krajowa Rada Duszpasterstwa Powołań
przygotowała najnowsze dane statystyczne dotyczące powołań
kapłańskich i zakonnych w Polsce.
W seminariach duchownych w Polsce kształci się 4612 kleryków, zaś w
zakonnych 1803. W postulacie przebywa 286 kandydatów do życia
zakonnego, a w nowicjacie 511. Wreszcie w zgromadzeniach żeńskich
liczba postulantek wynosi 484 zaś nowicjuszek 741.
Warszawa, 13. 01. 2007. "Kościół nie boi się prawdy, nawet
jeżeli jest to prawda trudna, zawstydzająca, a dochodzenie do niej
czasem jest bardzo bolesne. Wierzymy głęboko, że prawda wyzwala, bo
wyzwalającą prawdą jest sam Jezus Chrystus" - napisali w liście do
wiernych biskupi, którzy spotkali się 12 stycznia w Warszawie.
Częstochowa, 14. 01. 2007. U progu V kadencji odrodzonego
samorządu terytorialnego Rzeczypospolitej Polskiej na Jasną Górę
pielgrzymowali przedstawi |
ciele władz lokalnych. W spotkaniach
samorządowych uczestniczyło ponad trzystu: marszałków województw,
starostów, prezydentów miast, wójtów, burmistrzów i radnych.
16. 01. 2007. Fundacja Dzieło Nowego Tysiąclecia podsumowała
2006 r. Podczas zbiórki w VI Dniu Papieskim, 15 października,
zebrano ponad 6,6 mln zł. Dzięki ofiarności Polaków będzie można
ufundować 1750 stypendiów dla uzdolnionej, ale ubogiej młodzieży. To
o 150 stypendiów więcej niż rok wcześniej.
Berlin, 21. 01. 2007. Kanclerz Niemiec Angela Merkel
opowiedziała się za odwołaniem do chrześcijaństwa w Traktacie
Konstytucyjnym Unii Europejskiej. W wywiadzie, który ukaże się 22
stycznia w niemieckim tygodniku Focus, przewodniczący niemieckiego
episkopatu kard. Karl Lehmann, nie krył swojego zadowolenia z
oficjalnego stanowiska pani kanclerz.
Paryż, 22. 01. 2007. W paryskim szpitalu zmarł w wieku 94 lat
założyciel ruchu Emaus, niosącego pomoc najuboższym i bezdomnym.
Zmarł w nocy z 21 na 22 stycznia. Znany był jako Abbé Pierre -
"ksiądz Piotr". Takiego pseudonimu używał już podczas wojny w
konspiracji.
Seul , 11. 02. 2007. Centralne obchody Światowego Dnia Chorego
odbywały się w stolicy Korei Południowej Seulu.
12.02.2007. 1/6 mieszkańców świata, czyli miliard 115 mln
osób, należy do Kościoła katolickiego – wynika z danych zawartych w
przedstawionym 12 lutego Ojcu Świętemu nowym wydaniu rocznika
papieskiego, Annuario Pontificio. W roku 2006 Benedykt XVI ustanowił
12 nowych stolic biskupich, 9 metropolitalnych oraz 1 administraturę
apostolską. Mianował 180 nowych biskupów.
Kościół najbardziej dynamicznie rozwija się na kontynencie
afrykańskim. Liczby wiernych, kleryków i kapłanów wzrosły tam o
ponad 3 proc. (odpowiednio 3,1; 3,55; 3,46). Również na kontynencie
azjatyckim i amerykańskim wzrost liczby wiernych jest wyższy od
przyrostu naturalnego (odpowiednio 2,71 i 1,2). W Europie utrzymuje
się on na stałym poziomie. Azja odnotowała najwyższy w porównaniu z
innymi kontynentami wzrost liczby kapłanów 3,8 proc. Przybywa tam
też stale kandydatów do kapłaństwa 2,9 proc. Ubywa natomiast
kapłanów: w Oceanii o 1,8 proc. Europie i Ameryce o 0,5 proc. Europa
przeżywa także największe problemy powołaniowe. W roku 2005 liczba
kandydatów do kapłaństwa zmniejszyła się na Starym Kontynencie o 1,9
proc. Na 100 alumnów wyższych seminariów duchownych 32 pochodziło z
Ameryki, 26 z Azji, 21 z Afryki, 20 z Europy a 1 z Oceanii –
informuje Annuario Pontificio na rok 2007.
|
Wielki
Post historycznie
Środa
Popielcowa rozpoczyna okres czterdziestodniowego przygotowania do
największej chrześcijańskiej uroczystości - Świąt Paschalnych. Wielki Post,
bo tak nazywa się ten okres, trwa do początku liturgii Mszy Wieczerzy
Pańskiej sprawowanej w Wielki Czwartek.
Już w II wieku, dla lepszego przygotowania do przeżycia
Świąt Paschalnych, dodano dwa dni postu przed tym świętem. Wspomina o tym
Tertulian (+ ok. 240r.), a Św. Ireneusz (+ ok. 202r.) pisze, że za jego
czasów zwyczaj ten istniał również w Galii: ku czci 40-dniowego postu Pana
Jezusa był nakazany post 40-godzinny (obowiązywał zatem w Wielki Piątek i w
Wielką Sobotę). W wieku III poszczono już cały tydzień. Wreszcie na początku
wieku IV wprowadzono post 40-dniowy na pamiątkę postu Jezusa Chrystusa. Po
raz pierwszy wspomina o tym św. Atanazy z Aleksandrii w liście pasterskim z
okazji Wielkanocy z 334 r. Chodziło o to, aby jak najlepiej przygotować
wiernych do świąt wielkanocnych.
Według świadectw z IV wieku post 40-dniowy był już w
powszechnym użyciu. Potwierdza to także św. Cyryl Jerozolimski, który pisze
w swoich katechezach o 40 dniach pokuty. Na Wschodzie, Wielki Post
obchodzono przez 8 tygodni, a to dlatego, że soboty i niedziele były wolne
od postu. Chodziło więc o uzupełnienie pełnych 40 dni postu. W wieku VI w
Rzymie post rozpoczynał się 6 tygodni przed Wielkanocą. Jednak po odliczeniu
niedzieli, w które nigdy nie poszczono, post trwał właściwie tylko 36 dni.
Dlatego w wieku VII dodano brakujące dni i wyznaczono jako początek
Wielkiego Postu Środę Popielcową. Ostatecznie środa jako początek Wielkiego
Postu weszła na stałe do tradycji rzymskiego Kościoła w 1570 roku. Od św.
Grzegorza I Wielkiego (+ 604r.) datuje się powstanie "przedpościa". Na trzy
tygodnie przed Wielkim Postem wprowadzał Kościół fioletową, pokutną barwę
szat liturgicznych, z modlitw i śpiewów usuwano radosne Alleluja. Do roku
1248 w tym czasie obowiązywał również post, chociaż w formie złagodzonej.
We wspomnianym 1248 roku papież Innocenty IV skrócił Wielki Post,
wyznaczając go od Środy Popielcowej. Przedpoście było więc rodzajem
przedsionka, wprowadzającego w nastrój Wielkiego Postu. Reforma liturgiczna
ostatnich lat zniosła Przedpoście. W Polsce Wielki Post zachowywano wraz z
Przedpościem (łącznie 70 dni) jeszcze w niektórych stronach w wieku XVIII, a
nawet XIX. W niedzielę post nie obowiązywał i dotąd nigdy nie obowiązuje -
każda niedziela bowiem ma charakter święta.
Sam zwyczaj posypywania głów popiołem na znak żałoby i
pokuty, celebrowany w Środę Popielcową, znany jest w wielu kulturach i
tradycjach, m.in. w starożytnym Egipcie, u Arabów i w Grecji. W liturgii
pojawił się on w VIII w. Pierwsze świadectwa o święceniu popiołu pochodzą z
X w. W 1091 r. papież Urban II wprowadził ten zwyczaj jako obowiązujący w
całym Kościele. W tym też czasie ustalono, że popiół do posypywania głów
wiernych ma pochodzić z palm poświęconych w Niedzielę Palmową poprzedniego
roku.
W Środę Popielcową - zgodnie z kanonami 1251-1252 Kodeksu Prawa Kanonicznego
- obowiązuje wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych którą są związani wszyscy
powyżej 14. roku życia i post ścisły (trzy posiłki w ciągu dnia, w tym tylko
jeden - do syta), którym są związane osoby pełnoletnie do rozpoczęcia 60.
roku życia. Prawo kanoniczne nie nakłada na wiernych natomiast obowiązku
uczestniczenia w tym dniu w Eucharystii (chociaż jest to powszechną
praktyką, z której nie powinno się rezygnować bez ważnej przyczyny).
W całym Kościele w Wielkim Poście odbywały się nauki,
które dawał kandydatom do przyjęcia Chrztu świętego sam miejscowy biskup. On
także przeprowadzał końcowy egzamin i uroczyście udzielał tego sakramentu w
noc wielkanocną przed świtem pamiątki Zmartwychwstania Pańskiego wobec całej
wspólnoty kościelnej. Do dziś zaleca się, by chrzest osób dorosłych odbywał
się właśnie w Wigilię Paschalną i był poprzedzony tzw. skrutyniami,
odbywającymi się na przestrzeni Wielkiego Postu.
W okresie Wielkiego Postu, który jest czasem pokuty i nawrócenia, Kościół,
przypominając słowa Jezusa, proponuje trzy drogi przybliżania się do Boga:
post, jałmużnę i modlitwę. Liturgia tego okresu jest dość wyciszona.
Dominującym kolorem szat liturgicznych jest fiolet. Z obrzędów Mszy świętej
znika uroczysty hymn "Chwała na wysokości Bogu" (śpiewany jedynie w czasie
przypadających w Wielkim Poście uroczystości, np. św. Józefa - 19 marca, czy
Zwiastowania Pańskiego - 25 marca ( w tym roku 26 marca) oraz radosna
aklamacja "Alleluja" (również w uroczystości i święta) śpiewana przed
odczytaniem fragmentu Ewangelii (zastępuje ją aklamacja "Chwała Tobie, Królu
wieków" albo "Chwała Tobie, Słowo Boże"). Zakazane jest przyozdabianie
ołtarza kwiatami, zaś gra na instrumentach muzycznych dozwolona jest tylko w
celu podtrzymania śpiewu. Z rzadka także odzywają się dzwony. Jedynym
wyjątkiem od tych ostatnich zastrzeżeń jest IV Niedziela Wielkiego Postu,
zwana Niedzielą Laetare. W okresie Wielkiego Postu zabroniony jest udział w
zabawach. Organizuje się także zwykle kilkudniowe rekolekcje, które mają
pomóc w dobrym przeżyciu tego czasu. W wielu kościołach zachował się zwyczaj
ustawiania krzyża, przy którym można klęknąć i ucałować rany Chrystusa.
Zwykle stoją przy nim świece i kwiaty.
Zmiany następują także w Liturgii Godzin. W Godzinie
Czytań w niedziele nie odmawia się hymnu "Ciebie, Boga, wysławiamy". W
formułach rozpoczynających każdą Godzinę oraz w kilku innych częściach (np.
responsoriach) opuszcza się radosne "Alleluja".
Zmieniają się także przepisy dotyczące wspomnień obowiązkowych i dowolnych.
Obchodzi się je jako tzw. wspomnienie dodatkowe. Oznacza to, że w liturgii
Mszy św. można odmówić kolektę z tego wspomnienia. W Liturgii Godzin
natomiast w Godzinie Czytań, obok dwóch czytań z dnia bieżącego, dodaje się
trzecie - ze wspomnienia i kończy Godzinę modlitwą o świętym. W Jutrzni i
Nieszporach używa się tekstów z dnia bieżącego, po modlitwie końcowej dodaje
się jeszcze antyfonę o świętym i drugą modlitwę ze wspomnienia. Zachowuje
się fioletowy kolor szat liturgicznych. W soboty nie obchodzi się
wspomnienia Najświętszej Maryi Panny.
Środa Popielcowa i Niedziele Wielkiego Postu mają
pierwszeństwo nawet przed uroczystościami. Dni powszednie Wielkiego Postu
ustępują natomiast świętom i uroczystościom, chociaż zachowują pierwszeństwo
przed wspomnieniami (więcej informacji - patrz niżej ).
Pierwszeństwa dni liturgicznych
1. Paschalne Triduum Męki i Zmartwychwstania
Pańskiego.
2. Narodzenie Pańskie, Objawienie, Wniebowstąpienie i
Zesłanie Ducha Świętego. Niedziele Adwentu, Wielkiego Postu, Okresu
Wielkanocnego, Środa Popielcowa. Dni Wielkiego Tygodnia od poniedziałku do
czwartku włącznie. Dni w Oktawie Wielkanocy.
3. Uroczystości Pańskie, Najśw. Maryi Panny oraz Świętych,
umieszczone w kalendarzu ogólnym. Wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych.
4. Uroczystości własne, a mianowicie:
a) Uroczystość głównego patrona miejscowości lub miasta;
b) Uroczystość poświęcenia i rocznicy poświęcenia własnego
kościoła;
c) Uroczystość tytułu własnego kościoła;
d) Uroczystość tytułu albo założyciela, albo głównego patrona
zakonu lub zgromadzenia.
opr.H.Kyc
Na
wielkopostnej
pustyni
Dostrzec wady, ubogacić ducha
Wielki Post jest szczególnym okresem liturgicznym.
Przygotowuje nas do chrześcijańskiego świętowania Wielkanocy. Stanowi czas
nawrócenia, pogłębionej refleksji nad wiarą. Skłania do rewizji życia oraz
poprawy, której wymaga każdy z żyjących. W tym okresie Kościół przypomina o
dziełach miłosierdzia, jakimi są post i jałmużna. Post chrześcijański ma
swój wymiar ascetyczny - służy poskramianiu zmysłów i kształtowaniu naszej
woli. Wydaje się, że czasy, w których ogół wiernych zachowywał surowe posty
i podlegał wymyślnym praktykom pokutnym, bezpowrotnie minęły. Dzisiaj
obowiązującą modą jest wygodne życie, wstydem zaś - jakikolwiek brak środków
materialnych. To prawda, że i dzisiaj ludzie poszczą. Bardzo dobrze
funkcjonuje "post" jako środek odchudzający, drastyczny, ale skuteczny.
Lekarze zalecają jeden dzień postu w tygodniu, aby utrzymać organizm w
dobrej kondycji. Głodówka stanowi dramatyczny instrument nacisku
politycznego, zwłaszcza gdy jest prowadzona przed kamerami telewizyjnymi.
Ale czy łatwo możemy znaleźć religijny sens postu? Powiązać duchowe
znaczenie z odmówieniem sobie przyjemności, jaką daje dobre pożywienie?
W naszym świecie, który uważa przyjemność za
najbardziej cenioną wartość, a egoizm jest sposobem na życie, bardzo łatwo
wyśmiać wszelkie praktyki ascetyczne, a zwłaszcza post i umartwienie.
"Wszystkiego mam sobie odmawiać?", "Co złego jest w tym, że w piątek zjem
schabowego?", "Nie przesadzajmy...". Ulegamy duchowi wygodnictwa, który każe
sięgać po każdą rozkosz, nie rezygnuje z żadnej okazji, aby coś zagarnąć dla
siebie. Post uczy chrześcijan ograniczania przyjemności, jaką daje dobre
pożywienie. Rezygnujemy z mięsa w piątki nie dlatego, że jest ono złe samo w
sobie, ale dlatego, że w ten sposób uczymy się dyscypliny. Post pomaga nam w
dominowaniu nad ciałem. Przypomina, że nie żyjemy po to, aby jeść, ale jemy,
by żyć. Duch bierze górę nad materią.
To jest ważne także w innych dziedzinach życia,
gdzie potrzebny jest umiar i rozsądek w korzystaniu z dóbr ziemskich. Post
uśmierza wady, jest bowiem narzędziem opanowywania pragnień cielesnych.
Poprzez nasz post uczymy się cnoty umiarkowania oraz skromności. Pozwoli nam
to pozostać wolnymi wobec dóbr ziemskich. Jak sportowiec przez ćwiczenie
kształtuje nie tylko mięśnie i sprawność ruchów, ale i swego ducha, tak
chrześcijanin poprzez post ćwiczy się w opanowywaniu pragnień. Jest jeszcze
jedno, bardzo ważne znaczenie postu. Ma prowadzić do hojności wobec
potrzebujących pomocy. Obecnie na świecie 900 milionów ludzi cierpi głód. W
ciągu 1 minuty umiera z głodu 76 osób, w tym 57 dzieci. Także w naszej
Ojczyźnie jest wiele biedy. Postem chrześcijanina mają posilić się ubodzy i
wydziedziczeni z wszystkiego. "Nie zjem ja po to, aby zjadł biedny".
Dobrowolnie zrzekamy się prawa do sytości albo też lepszych posiłków, bo
pamiętamy o tych, którzy rzadko są syci. Można oszczędzić nieco pieniędzy -
na przykład rezygnując z droższego, wykwintniejszego jedzenia - i ofiarować
oszczędności tym, którzy są szczęśliwi, jeśli zjedzą cokolwiek.
Zatem post ma wynikać z naszej wrażliwości na
potrzeby drugiego człowieka. W wielu Kościołach w czasie Wielkiego Postu
umieszcza się przy ołtarzu puszki z napisem: "Chleb świętego Antoniego",
"Chleb dla ubogich", "Jałmużna wielkopostna". Przypominają nam one o darze
serca, do którego mają prawo nieposiadający niczego. W ten sposób Kościół
uczy, że biedni mają prawo do miłosiernej pomocy ze strony lepiej
sytuowanych materialnie. Nie mijajmy tych puszek obojętnie. Zostaniemy
wpisani w błogosławieństwo tych, którzy jak Chrystus nie żyją egoistycznie -
tylko dla siebie, ale dla bliźnich. Poprzez nasz post i naszą jałmużnę Bóg
pragnie okazać się hojnym dla najbardziej potrzebujących.
Na pustyni
Jezus przez czterdzieści dni i nocy przebywał na
pustyni, modląc się i poszcząc. Tutaj był także kuszony przez szatana.
Samotność na pustyni - to dla Jezusa czas nabierania duchowych mocy,
wiązania się z Ojcem niebieskim, którego miłosierdzie będzie głosił przez
trzy lata. A nasza pustynia? Zastanówmy się nad tym, co może stać się naszą
ascezą w tym Wielkim Poście.
Pierwsze bardzo ważne zadanie, jakie stoi przed
chrześcijańskim ascetą, to "ucieczka na pustynię". Innymi słowy: podjęcie
trudu wyciszenia wewnętrznego i nabrania dystansu do rzeczywistości, w jaką
jesteśmy zanurzeni. Święci uciekali od ludzi, opuszczali gwarne miasta nie
dlatego, że byli odludkami, dziwakami, ale dlatego, że pragnęli wyciszenia i
pokoju. W zamęcie i hałasie, jakie wypełniają zbiorowiska ludzkie, pośród
kolorów, świateł, dźwięków, pasji, bardzo trudno usłyszeć głos samego siebie
- głos swego sumienia. To samo winniśmy uczynić i my. O pustyni w życiu
człowieka pisałam już w Powołaniu, ale zapytajmy jeszcze raz: co to jest i
co znaczy pustynia w życiu człowieka? Pustynia - to pustka, ogołocenie ze
wszystkiego, co jest zbędne, co zasłania człowiekowi istotne sprawy w życiu.
Uwolnienie oczu, rąk, serca od osób i przedmiotów, które pochłaniają uwagę,
energię, czas... Wyzwalająca moc pustyni sprawia, że człowiek nie mając
wreszcie na horyzoncie niczego, co absorbuje i pochłania uwagę, może wtedy
zwrócić się ku sobie, wejść do własnego wnętrza. Wyjść na pustynię będzie
oznaczało dla nas zmienić swe codzienne nawyki. Może trzeba zrezygnować z
ulubionych programów telewizyjnych czy radiowych, zmienić codzienny rytm
działania? Często nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo rutyna wchodzi w
nasze życie. Te same reakcje, słowa, rozmowy, rozrywki... Nawet modlitwa i
Msza Święta. Może warto byłoby przerwać ten rutynowy (i nudzący) łańcuch
tych samych spojrzeń, słów czy gestów. Czasami zmiana drobnego szczegółu
daje dużo. Odświeża.
Co wprowadzić w miejsce wieczornego filmu czy
teleturnieju? Może dobrą książkę? Teraz tak wiele ukazuje się na rynku
wydawniczym pozycji, które są warte przeczytania. Może porozmawiamy przy
herbacie z członkami rodziny albo nadrobimy zaległe wizyty u znajomych? Może
odwiedzimy kogoś starszego, chorego?
Drugim zadaniem ascetycznym będzie próba zmiany
swoich zwyczajnych reakcji. Tyle razy jesteśmy rozżaleni sami na siebie, bo
zauważamy, że nie umiemy kontrolować tonu głosu i języka, jakim zwracamy się
do bliźnich. Łatwo przychodzi nam osądzanie i potępianie. Nasz wzrok widzi
tylko złe rzeczy wokół nas... Zadaniem konkretnym (i błogosławionym) byłoby
na przykład zwrócenie uwagi na cnotę dyskrecji. To piękna cecha. Lubimy
ludzi taktownych, uporządkowanych, którzy umieją rozeznać, co wolno
powiedzieć, a czego nie. Przyrzeknijmy sobie, że dzisiaj nie będziemy
grzeszyć, wtykając nos w nie swoje sprawy. Zróbmy rano postanowienie, że
zamiast uszczypliwej uwagi, ciętej riposty czy niegrzecznego słowa,
zamilkniemy lub powiemy dokładnie coś odwrotnego. Spróbujmy też odezwać się
do kogoś takim tonem, jakim życzylibyśmy sobie, aby ten ktoś się do nas
zwracał. Powiedzmy komuś coś miłego, podnoszącego na duchu, dającego radość.
Słowo, które chcielibyśmy usłyszeć od innych. W Wielkim Poście, chociaż jest
to okres bardzo surowy i poważny, spokojnie można uśmiechać się do innych.
Kwaśna lub nadąsana mina, złowrogie spojrzenie czy agresywne gesty
bynajmniej nie należą do praktyk pokutnych. Stanowią one pokutę - ale dla
bliźnich, nie dla nas! Chrześcijaninowi wolno się uśmiechać. To człowiek
radosny, promieniejący Chrystusem!
opr. Agata Pernal
Dramat
kuszenia
i jego konsekwencje
Przez ostatnie miesiące zajmowaliśmy się rozważaniami na temat miłosierdzia
- i tego wielkiego, którego doświadczamy od dobrego Boga każdego dnia
naszego życia, ale także na temat tego miłosierdzia, które sami winni
jesteśmy okazywać naszym bliźnim. Teraz proponuję kilka słów na temat
nawrócenia, bo przecież te dwa pojęcia w pewien sposób ze sobą się łączą, a
i czas Wielkiego Postu skłaniać powinien do takich refleksji. Czym jest więc
nawrócenie? - należy zapytać, skoro mamy prowadzić na jego temat rozważania.
Jak widzi kwestie nawrócenia człowiek współczesny?
By się nawrócić, trzeba najpierw od czegoś się
odwrócić, by się zwrócić ku czemuś innemu. Pierwszy ruch to odwrócenie się
od..., no właśnie, od czego? Prorocy Izraela nawoływali, by odwrócić się od
bożków, zwanych obrzydliwościami, czyli od nieprawości. Jednym słowem,
pierwszym krokiem na drodze nawrócenia jest odwrócenie się od grzechu.
Ale, czym w takim razie jest grzech? Co oznacza to
coraz mniej modne dziś słowo? Zamiast definicji i wyjaśnień, liturgia
Kościoła na początku Wielkiego Postu proponuje nam lekturę bardzo znanego
opowiadania o raju, o wężu i o kuszeniu Ewy:
Wąż
był bardziej przebiegły niż wszystkie zwierzęta lądowe, które Pan Bóg
stworzył. On to rzekł do niewiasty: "Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie
jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?" Niewiasta odpowiedziała
wężowi: "Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa,
które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a
nawet go dotykać, abyście nie pomarli". Wtedy rzekł wąż do niewiasty: "Na
pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa,
otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło". Wtedy
niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono
rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy.
Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z
nią: a on zjadł. A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są
nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski.
No cóż... historia stara jak świat, prawda? A w dodatku
opowiadanie to jest tak bardzo znane, że najczęściej już go nie słuchamy.
Sam fakt, że ktoś mówi o grzechu, nazywa zło po imieniu, działa na nas tak,
że momentalnie staramy się wyłączyć, przestajemy słuchać.
Zapamiętujemy jedynie zazwyczaj sam fakt, że Ewa
sięgnęła po zakazany owoc. Zdziwieni pytamy się, skąd wziął się ten złośliwy
wąż, skoro wszystkie stworzenia były dobre.
Jednakże, zajęci niedopuszczeniem do swego umysłu
przesłania tej historii, nie zwracamy uwagi na sam dialog pomiędzy wężem i
Ewą, a to właśnie tej rozmowie opowiadanie poświęca najwięcej miejsca.
Przebiegły szatan sam nawiązuje dialog, a jego pytanie dotyczy...Boga: "Czy
rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego
ogrodu?". Wszystko zaczyna się od pytania o Boga. Od pytania, które może
wydawać się zatroskane o wolność człowieka, ale jednak fałszuje obraz Boga.
Tak naprawdę, pierwsze słowa, jakie Bóg kieruje do człowieka, zaczynają się
od wskazania, że może on jeść z wszystkich drzew ogrodu, oprócz tego,
którego owoce przynoszą śmierć.
I cóż dzieje się dalej? Jak zachowuje się człowiek
wobec sytuacji, kiedy ktoś podważa autorytet Boga, jako Tego, któremu ufał.
Nawet jeśli Ewa dzielnie przeciwstawia się wypowiedzi węża, podejrzenie
wobec Boga, wobec jego dobrej woli zostało już zasiane. Wątpienie w dobroć
Boga i podejrzliwość wobec jego darów, to pierwszy element kuszenia, to
pierwszy etap drogi grzechu, z której trzeba zawrócić.
Szatan nie daje za wygraną. On nigdy nie wycofa się,
kiedy wie, że w ludzkim sercu zasiane zostało chociażby najmniejsze ziarno
wątpliwości, bo od wątpliwości do oskarżenia droga jest krótka: "Bóg wie, że
gdy spożyjecie owoce z tego drzewa..." Wąż, pierwszy teolog i specjalista od
spraw bożych, wie najlepiej, co Bóg wie... To, co przypomina dialog, tak
naprawdę jest monologiem. Wąż i niewiasta są stworzeniami, należą do tej
samej rzeczywistości. Można powiedzieć, że to stworzenie zapytuje siebie
samego o Boga i samo sobie udziela odpowiedzi na jego temat. Monologuje o
Bogu, unikając skrzętnie prawdziwego dialogu, czyli posłuchania co ma do
powiedzenia Stwórca.
W tym momencie pojawia się drugi element kuszenia,
jakim jest próba rozwiązania kwestii.
Takiej okazji szatan zmarnować nie może, więc dalej
drąży temat, a widząc, że jego słowa powodują coraz więcej wątpliwości w
sercu i umyśle człowieka, chce wprowadzić do niego uczucie zazdrości: "Bóg
wie, że gdy spożyjecie owoce z tego drzewa... staniecie się jak Bóg".
Największa tragedia zaczyna się właśnie od tego zazdrosnego porównania "jak
Bóg". Wąż sugeruje, że człowiek może stać się kimś innym niż jest aktualnie,
że może stać się jak Bóg. Daje do zrozumienia, że jego aktualna
rzeczywistość jest mało atrakcyjna.... Wystarczy tylko... no właśnie:
wszystko ma swoją cenę. Czy nie odważysz się zlekceważyć przestrogi Boga, by
stać się takim jak On?
Największym paradoksem w tym procesie kuszenia jest to,
że człowiek bez żadnego starania, bez żadnego wysiłku, od początku jest
stworzony na obraz Boga. Przebiegłość węża polega więc na tym, że, jak
paser, potrafi sprzedać człowiekowi to, co do niego należy od samego
początku... Przebiegłość? A może to bardziej lęk o to, że nie dostałem
najlepszej cząstki, że gdybym tylko się postarał i zdobył... dopiero byłbym
kimś!
Więc pojawia się trzeci element kuszenia: dążenie do
stania się kimś innym, niż się nim jest na prawdę, próba szukania własnej
realizacji w wydumanej rzeczywistości.
Co to opowiadanie ma wspólnego z nami? Przecież nie
żyjemy w raju, a węże już nie mówią ludzkim głosem...
Tak, to prawda, ale szatan i jego natura nie zmieniły się od tamtego czasu,
no może stał się bardziej przebiegły i wyrafinowany, a jego metody
dostosowane do naszej współczesności.
Może jest więc okazja do uważnej lektury tego fragmentu
Księgi Rodzaju i głębszego zastanowienia nad sensem tych słów?
Może powinniśmy zaprzestać rachunków sumienia, które z wielką precyzją
segregują grzechy. Zdarzyło się..., ile razy... i tak dalej. Może odwróćmy
kolejność. Najpierw trzeba dotrzeć do źródeł.
Stańmy przed Bogiem. Przerwijmy nasz monolog. Zadajmy mu
pytania. Odważmy się z Nim porozmawiać! Podejrzewamy Go o coś? Mamy Mu coś
do zarzucenia? Powiedzmy Mu to głośno, tak abyśmy sami to usłyszeli. Wtedy
usłyszymy opowiadanie o swoim kuszeniu... Zaczniemy dowiadywać się z jakiej
drogi musimy zawrócić... W jego obecności, przyjrzyjmy się sobie samym.
Czego w sobie tak bardzo nie lubimy? Z kim zamienilibyśmy się na życie?
Przypatrzmy się temu, bo to nam pokaże, jakich darów Boga nie przyjęliśmy
choć są nam dane.
Opr.
Wioletta Fornal
Święto miesiąca
Czy wiara Maryi była prosta i
łatwa?
W Ewangelii słyszeliśmy dziś scenę Zwiastowania. Bóg przychodzi do
zwyczajnej prostej dziewczyny i mówi jej, że będzie matką. Matką Jego
Syna - Zbawiciela świata. Mówi to tej, która ślubowała życie w
czystości, która miała przecież zupełnie inne plany dotyczące swojego
życia. Czy to nie była próba wiary? Przecież Maryja zgadzając się na
wolę Bożą nie rozumiała do końca Jego planów, Ona naprawdę niewiele
rozumiała z Bożych zamiarów wobec Niej. Wiedziała tylko tyle, że będzie
musiała zrezygnować ze wszystkich swoich planów i marzeń. Wiedziała, że
w Jej życiu pojawi się wielkie cierpienie.
A kolejne wydarzenia z życia Matki Bożej. Czy to nie
były próby jej wiary? Chyba każda matka chce, aby jej dziecko urodziło
się w jak najlepszych warunkach, aby miało zapewnioną jak najlepszą
pomoc i opiekę, aby niczego mu nie brakowało. Tymczasem Maryja i Józef
nie znajdują dla siebie miejsca w Betlejem. Jezus rodzi się w szopie,
tam, gdzie zwykle przebywa bydło - z daleka od ludzi. Zbawiciel świata,
Syn Boży przychodzi na świat w tak wielkiej nędzy. Zaraz potem trzeba
uciekać przed Herodem, opuścić swoją Ojczyznę, pójść w nieznane,
pomiędzy obcych ludzi. Czy to nie była próba wiary?
Popatrzmy na całe życie Matki Bożej, na to jak musiała
szukać Jezusa w świątyni, jak martwiła się o Niego widząc, jak wielu ma
wrogów i przeciwników, jak musiała patrzeć na śmierć swojego Syna.
Chyba tylko matka jest w stanie zrozumieć, co Maryja
czuła patrząc, jak zabijają Jezusa. Wszystko w życiu Maryi było takie
trudne - Bóg niczego Jej nie ułatwiał, nie oszczędził Jej ani zmartwień,
ani bólu, ani cierpienia, ani krzyża. Czy więc w moim życiu może być
inaczej?
Jeżeli jestem zdruzgotany, bardzo czymś przygnieciony
to wiem, że właśnie wtedy jestem bardzo blisko Matki Bożej. Blisko tej,
której życie było tak trudne. Tak bardzo kochał Ją Bóg, a jednak nie
zabrał cierpienia z Jej życia.
Wiara nie jest czymś łatwym, wiara jest przyjęciem z
ręki Boga tego wszystkiego, co On dla nas przygotował. Czasami będą to
radości, chwile szczęścia, zadowolenia, ale znacznie częściej będzie to
krzyż. Nie ma chrześcijaństwa bez krzyża, nie ma wiary bez cierpienia.
Jezus powiedział: „Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za mną, nie jest
mnie godzien”. Wiara jest zaufaniem, zaufaniem Bogu w każdej sytuacji,
nie tylko wtedy, kiedy wszystko dobrze się układa, kiedy idzie po naszej
myśli, ale i także wtedy, kiedy w naszym życiu, tak jak w życiu Maryi
przychodzi cierpienie, lęk, niepewność. Kiedy na drodze naszego życia
pojawia się krzyż. Krzyż jest bolesny, ale bez krzyża nie ma
zmartwychwstania.
Starajmy się naśladować Maryję w Jej postawie pełnej
wiary i posłuszeństwa Bogu. Także, a może przede wszystkim w trudnych
momentach naszego życia.
Prośmy Chrystusa, abyśmy na wzór Jego i naszej Matki
zawsze byli pełni wiary, nadziei i miłości.
Kochajmy
Kościół
Ferment zła ciągle boleśnie nas dotyka. Nie ulega najmniejszej wątpliwości,
że ze wzmożoną siłą i w destrukcyjnym porywie przechodzi on obecnie także
przez Kościół. Wśród tego niepokoju oczekujemy, aby odżyła szczerość i
prawda oraz zostały wyprowadzone konsekwencje, których ona się domaga. Aby
to oczekiwanie nie zostało pomniejszone i zagubione, potrzeba uległości
głosowi Bożemu, potrzeba powierzenia się Duchowi Świętemu, który jest Duchem
Chrystusa i Kościoła.
Duch Święty jest duszą i sercem Kościoła - ten Duch
Boży żyje we wszystkich. Ojcowie Kościoła świadczą o tym wewnętrznym
zjednoczeniu Ducha Świętego z Kościołem. "Gdzie jest Kościół, tam jest Duch
Boży, a gdzie jest Duch Boży, tam jest Kościół i wszelka prawda" - zapisał
św. Ireneusz. Duch Święty jest oddechem Jezusa. Modulacje tego oddechu
Chrystusa w Kościele zaczęły się w poranek Pięćdziesiątnicy i nieustannie
przedłużają się w historii aż do jej wypełnienia. Każdy brak miłości do
Kościoła jest więc brakiem miłości do Chrystusa i do Ducha, który go ożywia.
Nasze stanowisko w stosunku do niego może być oparte tylko na pełnej
miłości. "Nie może mieć Boga za Ojca, kto nie ma Kościoła za Matkę",
powtarzali Ojcowie Kościoła. Nie wstydźmy się okazać tej miłości do
Kościoła, która jest tą samą miłością, jaką mamy okazywać Chrystusowi.
Ośmielmy się wyrazić w dzisiejszej sytuacji naszą synowską wierność.
Kochajmy ten Kościół zrodzony z Ducha Bożego. Wśród trudności i napięć,
które znaczą jego wędrówkę w historii, zostaliśmy zrodzeni z jego
sakramentalnego łona. W swoim macierzyństwie nie przestaje on troszczyć się
o nasze zbawienie.
Kochajmy więc ten Kościół ożywiany przez Ducha Bożego
mimo jego skromnych przejawów. Jeśli skromne przejawy odzwierciedlają
słabość i nędzę dzieci, które do niego należą, to równocześnie przez nas,
proste stworzenia, jest światu udzielane to, co Boskie i absolutne, zostają
dane do dyspozycji rzeczywistości nadprzyrodzone.
Kochajmy ten Kościół, co do którego Bóg chciał,
aby potwierdzał się i dopełniał w ciągłym odnawianiu się przez swoje dzieci
jako członki mistycznego Ciała Chrystusa. Bycie "z ziemi" nie powinno
prowadzić nas do zapomnienia o tym, co Boskie, obecne w tym Ciele, ani to,
co Boskie, ubrane w formy i znaki ludzkie, nie powinno nas oddalać od
rzeczywistości egzystencjalnej, w której przedłuża się wcielenie Chrystusa.
Kochajmy ten Kościół w jego "kenozie" - w wyniszczeniu,
którego doznaje w poszczególnych warunkach kulturowych, społecznych i
politycznych, w postaci sługi, którą przyjmuje w każdej epoce historycznej,
w znaku szacunku, który ma do człowieka i jego wolności. Ograniczenia
indywidualności osób oraz formy życia i kultury, nadając ludzkie oblicze
orędziu ewangelicznemu, w nieunikniony sposób powtarzają dramat agonii tego,
co wieczne w czasie. Przez wieki powtarza się w Kościele dramat relacji Pana
z Jego uczniami, powodowany ich niezdolnością do przyjęcia wzoru i
przekształcenia go w żywą energię.
Kochajmy ten Kościół także wtedy, gdy staje się
bardziej widoczne rozdzielenie między tym, co Boskie, i tym, co ludzkie;
także wtedy, gdy niegodne ręce celebrują Misterium Paschalne, a
świętokradzkie wargi je przyjmują. Jeśli interwencja prawdy i łaski nie jest
niweczona przez ludzkie pasje, wady i grzechy, to zgorszenia, które one
wywołują, nigdy nie mogą przeszkadzać w naszym synowskim przylgnięciu.
"Kościół - pisał kard. Newman - zawsze jest chorowity; zawsze jest poddany
słabościom. Zawsze nosi w sobie śmierć Pana, aby także życie Jezusa objawiło
się w jego Ciele". Kościół musi być obecny wszędzie tam, gdzie pojawia się
zło, dlatego też nie można się dziwić, jeśli z powodu swojego związku ze
światem zawsze będzie miał pośród siebie chorych, jak również zarażone
obszary w Ciele i członkach.
Kochajmy ten Kościół we wszystkich niepokojach, które
czynią problematycznymi relacje między wiarą i teologią, miedzy miłością i
prawem moralnym, między nauczaniem i działalnością duszpasterską, będąc
świadomi, że objawienie nadprzyrodzone nie jest ludzką mądrością, ale słowem
i czynem Bożym i że zbawienie jest zasadniczo darem "z wysoka". Wiemy, że
chrześcijaństwo nie jest religią martwą, zbudowaną z drętwych dokumentów,
ale żywą religią ożywianą przez Ducha Ożywiciela, nawet jeśli każdy wierzący
w dawaniu swojego świadectwa jest ciągle "przybity do krzyża swoich ideałów"
w tym świętym cierpieniu, którym jest posłuszeństwo wiary.
Kochajmy ten Kościół, w którym władza i wolność, osoba
i wspólnota, duchowość i prawo wywołują ciągłe konflikty wyrażające
nieadekwatność tego, co Boskie, będąc świadomi, że każde pragnienie odnowy,
jeśli chce być wolne od utopijności, przede wszystkim musi zaczynać się od
nas samych. Kościół, będąc "semper renovanda", nie odnawia się, jeśli nie
odnawiamy samych siebie, jeśli nie pozwalamy, by Duch Święty w nas pracował
i nas prowadził. To Duch Święty spaja w jedno, widzialnie i niewidzialnie, w
swoim Kościele, organizację z pobożnością wewnętrzną, autorytet prawny z
wolnym przyzwoleniem, działania osobiste z dobrem wspólnym.
Kochajmy ten Kościół, unikając traktowania go w sposób
archaiczny i arystokratyczny, to znaczy jako coś oddzielonego od nas.
Unikajmy postawy oskarżycieli i sędziów, starając się w nim żyć rodzinnie,
pewni, że to nie my mamy zbawić Kościół, ale Kościół ma zbawić nas -
grzeszników. Wszyscy, bez wyjątku, jesteśmy grzesznikami i potrzebujemy jego
zlitowania, miłosierdzia i wstawiennictwa.
Kochajmy ten Kościół pielgrzymujący w czasie, niekiedy
słaby i zmęczony, z jego troskami i niepokojami, zakurzony długą wędrówką,
niepełny, niedoskonały, nieadekwatny, aż do powrotu Syna Człowieczego. Ten
aspekt eschatologiczny, daleki od gorszenia nas, pozwala nam zrozumieć
paradoksy i konflikty i przyjąć pokorną postawę. Przede wszystkim chroni nas
przed pokusą oddalenia się od Chrystusa, który w Kościele nosi stygmaty
męki, nigdy nie usunięte przez światło zmartwychwstania. Każda autentyczna
odnowa lub postęp wychodzi od wewnątrz. Wędrując w wierze, żyjąc w nadziei,
trudząc się w miłości, Kościół odnawia siebie. Trudności i napięcia, z
którymi mierzy się dzisiaj Kościół, zostaną rozwiązane, jeśli będziemy
bardziej kochać, świadczyć z większą wiernością, wszyscy stając się
"bardziej" Kościołem, a "mniej" sektą czy klanem pod znakiem buntu. Miłość
nie ma ukrywać jego braków i ociężałości na wszystkich poziomach, ale też
animozje nie powinny być powiększane do tego stopnia, by zapomnieć o jego
zasługach i jego świętości.
Kościół, taki jaki jest obecnie, jest Matką i zasługuje
na naszą miłość. Poprzez jego słabość, jak przez słabość Chrystusa,
"jesteśmy zbawieni". Kościół nigdy i nikomu nie przeszkodził w życiu
ewangelicznym: Paweł mógł być apostołem, Franciszek z Asyżu i Ignacy Loyola
mogli być odnowicielami, anonimowi misjonarze Królestwa Bożego mogli być
męczennikami. Wszyscy mają możliwość bycia świętymi. To, czego można pragnąć
w odniesieniu do prawdy, miłości, sprawiedliwości itd., może być
urzeczywistnione w Kościele i przez Kościół, gdy w nas jest wystarczająco
dużo miłości i wierności Duchowi, który nas ożywia. I właśnie Duch w
nieustannej Pięćdziesiątnicy obejmuje dusze, wyzwalając je od zniewolenia
strachem, od pragnień ciała i krwi, obecnych w Jego Kościele, aby pozostał
ponad tym wszystkim wierny istotnemu kształtowi nadanemu mu przez Boga.
ks. prof. Janusz Królikowski
Misterium śmierci na krzyżu
W imię Ojca i
Syna, i Ducha Świętego. Amen. Matko, oto jestem. Janie Pawle, wspomóż.
1. Jezus umiera na krzyżu. Czy wiesz o tym, że On umiera za ciebie? U Boga
nie ma abstrakcji. Gdy Zbawiciel kona w mękach, ma przed oczami konkretne
życie ludzkie, konkretne osoby, a ból, jaki go przenika, jest bólem
spowodowanym przez konkretne grzechy. Umierając, spogląda na twoje życie.
Pomyśl, ile musi cierpieć z powodu twoich życiowych wyborów, decyzji, jakie
podejmujesz. Pomyśl, ile jest dziś w twoim sercu zła, niechęci do kogoś,
może nawet nienawiści, ile jest pogardy do jakiegoś człowieka, ile egoizmu,
ile myślenia o sprawach tego świata. Spowiadasz się, żałujesz, ale pewne
struktury zła wciąż w tobie mieszkają. A może nawet mieszka w tobie grzech?
Spróbuj spojrzeć na siebie oczami umierającego Chrystusa. Pomyśl, ile widzi
On w tobie powodów, by przyjąć na siebie Mękę Krzyżową.
2. Fakt, że Jezus umiera za ciebie, dowodzi czegoś jeszcze. Wiedz, że jesteś
dla Boga tak ważny, że Chrystus nie waha się oddać dla ciebie życia. Jaki
jest powód, że tak bardzo cię umiłował? Nie, nie szukaj przyczyn miłości
Bożej w sobie! Nie rozmyślaj o cnotach, do których dążysz, o swej coraz
większej duchowej dojrzałości i o tym, że chcesz być świętym. Jezus cię
kocha bez twoich zasług. Bóg kocha, bo chce być z tobą teraz i na wieki.
Pomyśl, czy to nie cud: oto Bóg zakochał się w tobie takim, jakim jesteś!
3. Znowu masz nad czym rozmyślać. Jeśli Bóg cię kocha, to ta miłość ma cię
przemieniać. Masz stawać się lepszy! Spójrz na krzyż i obudź w sobie
pragnienie bycia lepszym. Przytul się do krzyża, jak czynił to w Wielki
Piątek 2005 r. Jan Paweł II, by odczuć miłość Chrystusa, by doświadczyć mocy
Jego łaski, by zjednoczyć się z Nim w Jego konaniu. On umiera za ciebie - z
miłości do ciebie.
4. Tamte osiem dni przed swym odejściem do Pana Jan Paweł II rozmyślał nie
tylko o miłości Chrystusa do swej osoby. Myślał o całej ludzkości, która dla
Boga nie jest abstrakcją, lecz rzeszą konkretnych ludzi, takich jak twoja
rodzina, sąsiedzi, znienawidzony polityk czy nielubiany szef. Ojciec Święty
myślał o miłości Boga wobec każdego człowieka i uczył się jeszcze bardziej
kochać ludzi - jak Chrystus, nawet po cierpienie za nich. Czy potrafisz tak
patrzeć na krzyż, a w jego świetle na swoich braci?
TOTUS TUUS EGO SUM ET OMNIA MEAE TUA SUNT. ACCIPIO TE IN MEA OMNIA.
Jesteśmy cali Twoi i wszystko, co posiadamy, należy do Ciebie. Ciebie
przyjmujemy we wszystkim, co nasze!
Kieruj nami, rządź i posługuj się wedle swej woli. Niech nasze życie
przybliża Twe zwycięstwo! (Według modlitwy zawierzenia Jana Pawła II z 8
grudnia 1978 r.)
Symbole wielkopostne
LICZBA CZTERDZIEŚCI
Biblia w wielu miejscach przypomina nam o czterdziestu
dniach postu i umartwienia, wyrzeczenia, modlitwy i spojrzenia w głąb serca,
by godnie przygotować je na przyjęcie łask Bożych. Mojżesz pozostawał na
górze Synaj "przez czterdzieści dni i przez czterdzieści nocy" bez jedzenia
i picia, i otrzymał od Boga tablice Dziesięciorga Przykazań. Eliasz,
nakarmiony przyniesionym mu przez anioła chlebem i napojony wodą, "szedł
przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb", by stać
się uczestnikiem osobistego spotkania z Bogiem. Mieszkańcy Niniwy,
wstrząśnięci słowami proroka Jonasza, pokutowali przez czterdzieści dni i
dzięki temu uniknęli zapowiedzianej im przez Boga kary. Podobnie Jezus
pościł na pustyni przez czterdzieści dni i nocy. W ten sposób przygotowywał
swoją ludzką naturę do publicznej działalności w mocy Ducha Świętego.
Czterdzieści dni to także symboliczne określenie
wielkości kary za grzechy. To liczba graniczna: skoro człowiek nie podejmuje
postu w celu zniszczenia w sobie zła, Bóg sam zniszczy je w nas, a dokona
tego w tak samo długim okresie "czterdziestu dni". Warto zauważyć zbieżność,
bo tyle właśnie czasu spadały na ziemię wody potopu.
DROGA KRZYŻOWA
Droga Krzyżowa jest nabożeństwem pasyjnym, w czasie
którego wierni, modląc się, symbolicznie odtwarzają ostatnie godziny życia
Chrystusa. Rozpowszechnili je w średniowieczu franciszkanie, którzy w
Jerozolimie oprowadzali pielgrzymów śladami ostatniej drogi Zbawiciela.
Pierwsi chrześcijanie otaczali głęboką czcią miejsca
związane z męką Zbawiciela. Kolejne pokolenia wyznawców Chrystusa
kontynuowały pielgrzymki do tych miejsc, a największym szacunkiem otaczano
Grób Pański i Golgotę. W czasach krucjat (XI - XIII w.) nastąpiło ożywienie
nabożeństwa do męki Pańskiej. Ostatecznie liczba 14 stacji została ustalona
w XVII w.
W 1220 r. św. Franciszek z Asyżu pielgrzymował do Ziemi
Świętej, przypuszczalnie modlił się, przechodząc jerozolimską Via Dolorosa.
Franciszkanie, którzy nieprzerwanie od XIII w. są kustoszami miejsc
uświęconych życiem i męką Zbawiciela, nabożeństwo Drogi Krzyżowej
rozpowszechnili w Kościele zachodnim.
Droga Krzyżowa nawiązuje do przejścia Chrystusa od
pretorium Piłata na wzgórze Golgoty, oraz do złożenia Ciała Zbawiciela w
grobie. Choć składa się z 14 stacji, to jednak 5 spośród nich nie znajduje
potwierdzenia w opisach Ewangelii: upadki Chrystusa, czy spotkania z Maryją
i św. Weroniką. Obecnie we wszystkich świątyniach znajdują się na ścianach
obrazy lub rzeźby przedstawiające stacje Drogi Krzyżowej.
Szczególnie w piątki Wielkiego Postu wierni,
odprawiając Drogę Krzyżową, okazują współczucie dla umęczonego Chrystusa
oraz duchowo uczestniczą w Jego cierpieniach. Męka Chrystusa uczy, że
strapienie, ból fizyczny i moralny, choć jest trudnym i niekiedy po ludzku
niewytłumaczalnym doświadczeniem, może mieć głęboki sens, jeśli jest
przeżywany w łączności z cierpieniem i śmiercią Zbawiciela.
GORZKIE ŻALE.
Klejnot polskiej kultury
Już od prawie 300 lat w naszych kościołach podczas
Wielkiego Postu śpiewane są Gorzkie Żale, o których się mówi, że są
klejnotem rodzimej kultury religijnej. To rdzennie polskie nabożeństwo
narodziło się na przełomie XVII i XVIII w. Początki i kształt Gorzkich Żali
związane są z działalnością Bractwa św. Rocha przy warszawskim kościele pw.
Świętego Krzyża, gdzie już pod koniec XVII w. były odprawiane misteria i
nabożeństwa pasyjne.
Opracowanie Gorzkich Żali w obecnej formie przypisuje
się promotorowi bractwa ks. Wawrzyńcowi Benikowi. Po raz pierwszy ich tekst
opublikowano w Warszawie w 1707 r. w dziele "Snopek mirry z Ogroda
Gethsemańskiego, albo żałosne Gorzkiej Męki Syna Bożego". Zwyczaj
odprawiania nabożeństwa w wielkopostne niedziele rozpowszechnili misjonarze
św. Wincentego a Paulo poprzez formację kleryków w seminariach oraz misje
ludowe. W drugiej połowie XIX wieku Gorzkie Żale śpiewała już cała Polska
oraz skupiska polonijne na emigracji. Do dziś nabożeństwo zachowało swą
dawną formę, piękno archaicznego języka i żywotność przyciągające wiernych w
wielkopostne niedzielne popołudnia i wieczory.
Gorzkie Żale były niegdyś ulubionym nabożeństwem
rycerstwa polskiego, a później wojska polskiego. Nic więc dziwnego, że
wpisując się w tę piękną tradycję, Chór Zespołu Artystycznego Wojska
Polskiego nagrał je w katedrze polowej pw. Najświętszej Maryi Panny -
Królowej Polski, a wydała i upowszechniła płyty Caritas Ordynariatu Polowego
WP.
opr.H.Kyc


DZIENNICZEK
Ciąg dalszy / 30
W pewnej chwili, kiedy byłam u tego malarza135, który maluje ten
obraz i zobaczyłam, że nie jest tak piękny, jakim jest Jezus, zasmuciłam się
tym bardzo, jednak ukryłam to w sercu głęboko. Kiedyśmy wyszły od tego
malarza, matka przełożona136 została w mieście dla załatwienia
różnych spraw, ja sama powróciłam do domu. Zaraz udałam się do kaplicy i
napłakałam się bardzo. Rzekłam do Pana: Kto Cię wymaluje tak pięknym, jakim
jesteś? Wtem usłyszałam takie słowa: - Nie w piękności farby ani pędzla jest
wielkość tego obrazu, ale w łasce mojej.
W pewnej chwili, kiedy po południu przyszłam do ogrodu,
powiedział mi Anioł Stróż: Módl się za konających. I zaraz zaczęłam różaniec
za konających z ogrodniczkami. Po skończonym różańcu zaczęłyśmy różne
modlitewki za konających. Po skończonych modlitwach wychowanki zaczęły sobie
wesoło rozmawiać. Pomimo ich gwaru usłyszałam w duszy te słowa: Módl się za
mnie. Kiedy nie mogłam dobrze zrozumieć tych słów, odsunęłam się o parę
kroków od wychowanek, zastanawiając się, kto by to był, co mi każe się
modlić. Wtem usłyszałam te słowa: Jestem siostra137...
-Ta siostra była w Warszawie, a ja obecnie w Wilnie. -
Módl się za mnie, aż ci powiem, kiedy masz przestać. Jestem w konaniu.
Natychmiast zaczęłam się gorąco za nią modlić do konającego Serca Jezusowego
- która nie dając mi wytchnienia - modliłam się tak od godziny trzeciej do
godziny piątej. O godzinie piątej usłyszałam te słowa: Dziękuję.
-Zrozumiałam, że już skonała. Jednak na drugi dzień w czasie mszy św.
modliłam się gorąco za jej duszę. Po południu przyszła kartka, że siostra...
o tej, a tej godzinie umarła. Zrozumiałam, że była to ta godzina, w której
mówiła do mnie - módl się za mnie.
Matko Boża, dusza Twa była zanurzona w goryczy morzu,
spójrz na dziecię Twoje i naucz cierpieć, i kochać w cierpieniu. Wzmocnij mą
duszę, niech jej ból nie łamie. Matko łaski, naucz mnie żyć z Bogiem.
W pewnej chwili odwiedziła mnie Matka Boża. Była
smutna, oczy miała spuszczone na ziemię; dała mi poznać, że ma mi coś
powiedzieć, a z drugiej strony daje mi poznać, jakoby nie chciała mi o tym
mówić. Kiedy to zrozumiałam, zaczęłam prosić Matkę Bożą, żeby mi powiedziała
i żeby spojrzała na mnie. W jednej chwili spojrzała się na mnie Maryja z
serdecznym uśmiechem i powiedziała: Będziesz miała pewne cierpienia z powodu
choroby i lekarzy, także spotka cię wiele cierpień z powodu tego obrazu, ale
nie lękaj się niczego. Na drugi dzień zachorowałam i wiele cierpiałam, tak
jako mi powiedziała Matka Boża, ale dusza moja jest przygotowana na
cierpienia. Cierpienie jest stałą towarzyszką mojego życia.
O Boże mój, nadziejo moja jedyna, w Tobie położyłam
ufność całą i wiem, że nie będę zawiedziona.
Czuję, nieraz po Komunii św. obecność Bożą, w
szczególny sposób odczuwalną. Czuję, że jest Bóg w sercu moim. I to, że
czuję tego Boga w duszy, nie przeszkadza mi nic do spełnienia obowiązków;
nawet wtenczas, kiedy załatwiam najważniejsze sprawy, wymagające uwagi, nie
tracę obecności Boga w duszy i jestem z Nim ściśle złączona. Z Nim idę do
pracy, z Nim idę na rekreację, z Nim cierpię, z Nim się cieszę, żyję w Nim,
a On we mnie. Nigdy nie jestem sama, bo On mi jest stałym towarzyszem, On mi
jest przytomnym w każdym momencie. Zażyłość nasza jest ścisła przez
połączenie krwi i życia.
9. VIII. 1934. Adoracja nocna w czwartki138.
Odprawiłam adorację od godziny jedenastej do godziny dwunastej. Tę adorację
odprawiłam za nawrócenie zatwardziałych grzeszników, a szczególnie za tych,
którzy stracili nadzieję w miłosierdzie Boże. Rozważałam, jak wiele Bóg
wycierpiał i jak wielką nam okazał miłość, a my nie wierzymy, że Bóg nas tak
miłuje. O Jezu, kto to zrozumie? Co za boleść dla naszego Zbawcy i czym nas
przekona o swej miłości, jeżeli śmierć sama nas przekonać nie może?
Zaprosiłam niebo całe, aby razem ze mną wynagradzało Panu za tę
niewdzięczność niektórych dusz. Jezus dał mi poznać, jak Mu jest miła
modlitwa wynagradzająca, mówi mi: -Modlitwa duszy pokornej i miłującej
rozbraja zagniewanie Ojca mojego i ściąga błogosławieństw morze. Po
skończonej adoracji, w połowie drogi do celi obstąpiło mnie mnóstwo psów
czarnych, wielkich, skacząc i wyjąc, chcąc mnie poszarpać w kawałki.
Spostrzegłam, że nie są to psy, ale szatani. Jeden z nich przemówił ze
złością: -Za to, żeś nam odebrała tej nocy tyle dusz, to my cię poszarpiemy
w kawałki. -Odpowiedziałam, że jeżeli taka jest wola Boga
najmiłosierniejszego, to szarpcie mnie w kawałki, bo na to słusznie
zasłużyłam, bo jestem najnędzniejsza z grzeszników, a Bóg jest zawsze
święty, sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny. -Na te słowa odpowiedzieli
wszyscy razem szatani: -Uciekajmy, bo nie jest sama, ale jest z nią
Wszechmocny. - I znikły jako pył, jako szum z drogi, a ja spokojnie, kończąc
Te Deum, szłam do celi rozważając nieskończone i niezgłębione miłosierdzie
Boże.
Nagłe zasłabnięcie - cierpienie przedśmiertelne. Nie
była to śmierć, czyli przejście do życia prawdziwego, ale skosztowanie jej
cierpień. Straszna jest śmierć, chociaż nam daje życie wieczne. Nagle
zrobiło mi się niedobrze, brak tchu, ciemno w oczach, czuję zamieranie w
członkach - to duszenie jest straszne. Chwilka takiego duszenia jest
niezmiernie długa... Także przychodzi lęk dziwny pomimo ufności. Pragnęłam
przyjąć ostatnie sakramenty św. Jednak spowiedź święta przychodzi bardzo
trudno, pomimo pragnienia spowiadania się. Człowiek nie wie, co mówi; jedno
zacznie, drugiego nie kończy. - O, niech Bóg zachowa każdą duszę od tego
odkładania spowiedzi na ostatnią godzinę. Poznałam wielką moc słów kapłana,
jaka spływa na duszę chorego. Kiedy się zapytałam ojca duchownego, czy
jestem gotowa stanąć przed Bogiem i czy mogę być spokojna, otrzymałam
odpowiedź: -Możesz być zupełnie spokojna, nie tylko teraz, ale po każdej
spowiedzi tygodniowej. -Łaska Boża, jaka towarzyszy tym słowom kapłańskim,
jest wielka. Dusza odczuwa moc i odwagę do walki.
O Zakonie, matko moja - jak słodko jest w tobie żyć,
ale jeszcze lepiej umierać.
Po przyjęciu ostatnich sakramentów św. nastąpiła
zupełna poprawa. Pozostałam sama, trwało to z pół godziny i znowu się
powtórzył atak, ale już nie tak silny, ponieważ zabiegi lekarskie
przeszkadzały mu.
Cierpienia moje łączyłam z cierpieniami Jezusa i
ofiarowałam za siebie i za nawrócenie dusz, które nie dowierzają dobroci
Bożej. Nagle cela moja została napełniona czarnymi postaciami, pełnymi
złości i nienawiści ku mnie. Jedna z nich powiedziała: -Przeklęta ty i Ten,
który w tobie jest, bo już w piekle męczyć nas zaczynasz. Jak tylko
wymówiłam: -A Słowo stało się Ciałem i mieszkało między nami - natychmiast
postacie te znikły z szumem.
Na drugi dzień czułam się bardzo osłabiona, ale już nie
doznawałam żadnych cierpień. Po Komunii św. ujrzałam Pana Jezusa w postaci,
jakiego widziałam w jednej adoracji. Wzrok Pański przeniknął duszę moją na
wskroś, a najmniejszy pyłek nie uchodzi uwagi Jego. I rzekłam do Jezusa:
-Jezu, myślałam, że mnie zabierzesz. - A Jezus mi odpowiedział: -Jeszcze się
nie spełniła wola moja w tobie całkowicie, jeszcze pozostaniesz na ziemi,
ale niedługi czas. Podoba mi się bardzo ufność twoja, ale miłość niech
będzie gorętsza. Miłość czysta daje duszy moc w samym konaniu. Kiedy konałem
na krzyżu, nie myślałem o sobie, ale o biednych grzesznikach i modliłem się
do Ojca za nimi. Chcę, ażeby i ostatnie chwile twoje były zupełnie podobne
do mnie na krzyżu. Jedna jest cena, za którą się kupuje dusze - a tą jest
cierpienie złączone z cierpieniem moim na krzyżu. Miłość czysta rozumie te
słowa, miłość cielesna nie pojmie ich nigdy.
C.D.N.

135
Eugeniusza Kazimirowskiego.
136 M. Irena Krzyżanowska.
137 Można to odnieść do s. Filomeny Andrejko, która zmarła w
Warszawie 13. VII. 1934r., o godz. 1645. Od czterech lat chorowała na ciężką
astmę serca. Konanie jej trwało 14 godzin. S. Filomena - Wiktoria Andrejko,
ur. 25. V. 1878, do Zgromadzenia wstąpiła 25.XI.1894 r., pracowała jako
wychowawczyni, zakrystianka, ekonomka domu Zgromadzenia w Warszawie.
138 W Zgromadzeniu Matki Bożej Miłosierdzia był zwyczaj, że wszystkie
zdrowe siostry odprawiały w każdy czwartek od godziny 21 do 22 adorację
wynagradzającą - "godzinę świętą". Przed pierwszym piątkiem miesiąca
adoracja trwała całą noc, z tym, że siostry zmieniały się co godzinę.
NA WIELKI POST
Okazywanie Jezusowej miłości
1. Mów do ludzi. Nie ma nic równie
miłego, jak radosne słowa przywitania.
2. Uśmiechaj się. Potrzeba pracy aż siedemdziesięciu dwóch mięśni, aby
się zasępić i tylko czternastu, aby się uśmiechnąć.
3. Zwracaj się do osób po imieniu. Dźwięk własnego imienia brzmi jak
najsłodsza muzyka.
4. Bądź przyjazny i pomocny.
5. Bądź serdeczny. Mów i zachowuj się w taki sposób, jakby wszystko, co
robisz, było przyjemne.
6. Bądź prawdziwie zainteresowany innymi osobami. Potrafisz polubić
każdego, tylko spróbuj.
7. Bądź hojny w pochwałach i bardzo ostrożny w krytykowaniu.
8. Licz się z uczuciami innych, a to zostanie docenione.
9. Szanuj opinie innych osób.
10. Bądź czujny, aby służyć. W życiu liczy się najbardziej to, co robimy
dla innych.
 |
 |
|
|
Nr. 2/67
Wielki Post marzec - kwiecień 2007
rok
strona 2 |
|
ROZWAŻANIA
EWANGELICZNE
OKRESU
WIELKIEGO
POSTU
21 Lutego 2007
POPIELEC
Z EWANGELII Mt 6
Ty zaś, gdy pościsz,
namaść sobie głowę i umyj twarz, aby nie ludziom pokazać, że pościsz,
ale Ojcu twemu, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w
ukryciu, odda tobie.

Żyjemy w świecie, w którym łatwo usłyszeć pieśń narzekania. Niewielu
ludzi dostrzega dobro, niewielu potrafi się nim cieszyć. Spróbujmy
Wielki Post przeżyć, dostrzegając ukryte dobro. Autentyczne dobro nie
chce się manifestować, ono czyni wszystko, aby otoczenie go nie
dostrzegało. Taka jest natura dobra. Trzykrotnie dziś słyszymy w
Ewangelii: "Bóg widzi w ukryciu". Chrystus wzywa, abyśmy czynili dobro w
ukryciu. Ludzie mogą dostrzec dobro, ale autor tego dobra winien być
nieznany. Takie jest pierwsze wielkopostne wezwanie. Drugie wezwanie
zmierza do tego, abyśmy jako dzieci "Ojca, który widzi w ukryciu",
umieli dostrzec dobro, które jest obok nas. Tego dobra jest wiele.
"Prochem jesteś i w proch się obrócisz", ale zanim się obrócisz w proch,
możesz dostrzec wiele dobra i możesz uczynić wiele dobra. Ewangelia mówi
o trzech wymiarach tego ukrytego dobra. Pierwszym jest dyskretny dobry
czyn. Drugim wymiarem jest dyskretna modlitwa. I wreszcie post, czyli
ofiara. Na piętnaście minut wyłączony telewizor, rezygnacja z kilku
papierosów w ciągu dnia... Przeżyjmy ten Wielki Post bez narzekania, z
dziękczynieniem za dobro otrzymane i dokonane.
25 Lutego
2007
I Niedziela
Wielkiego Postu
Z EWANGELII Łk 4
Nie będziesz wystawiał na próbę
Pana, Boga swego. Gdy diabeł dokończył całego kuszenia, odstąpił od
Niego aż do czasu.

Jest w tym fakcie - kuszenia Jezusa, Boga Człowieka - jakieś symboliczne
i głębsze znaczenie. Jezus pokazuje nam, jak bardzo niebezpieczne jest
uleganie złudom i mirażom. I dlatego na te trzy szatańskie pokusy
odpowiada: - "Nie samym chlebem żyje człowiek …" - nie jesteś tylko
ciałem i twoje ciało nie może stać się tyranem w twoim życiu. Nie możesz
się poddać tyrańskim żądaniom twojego ciała, bo one cię zniszczą. -
"Panu Bogu swemu będziesz oddawał pokłon …" - nie kłaniaj się wszystkim
bożkom wokoło. Czyż nie widzisz, jak pomału stajesz się niewolnikiem
dobrobytu i bogactwa? - "Nie będziesz wystawiał na próbę Pana, Boga
swego …" - złudna jest pokusa wielkości i potęgi. Nie próbuj dać się
złapać na tę przynętę, bo albo staniesz się tyranem i będziesz
znienawidzony, albo będziesz marionetką w rękach sił, które i tak od
ciebie nie zależą. Nie, na pewno te trzy pokusy współczesnego świata nie
czynią człowieka ani szczęśliwym, ani większym, ani bardziej ludzkim.
Szatan przebrał się tylko w inne szatki, ale kusi nadal. Co mu
odpowiesz? A czy jeszcze potrafisz zrozumieć i przyjąć propozycje
Chrystusa?
4 Marca 2007
II Niedziela
Wielkiego Postu
Z EWANGELII Łk 9
To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!

"Jego słuchajcie". Wielki Post to czas słuchania Chrystusa, to czas
doskonalenia modlitwy, czyli osobistego kontaktu z Bogiem. Nie chodzi o
zwiększenie liczby pacierzy, lecz o usłyszenie przemawiającego Boga.
Istnieje bowiem zasadnicza różnica między pacierzem a modlitwą. W
pacierzu człowiek mówi, a Bóg słucha, a w modlitwie Bóg mówi, a człowiek
słucha.
Wielu chrześcijan uczy się jedynie pacierza i
na nim poprzestaje. Mówią do Boga, lecz nie umieją Go słuchać. A
przecież w spotkaniu człowieka z Bogiem, Bóg ma znacznie więcej do
powiedzenia człowiekowi, niż człowiek Bogu. Ktokolwiek zatem traktuje
poważnie spotkanie z Bogiem, nastawia się przede wszystkim na usłyszenie
Boga. Bóg przemawia w różny sposób. Może to być niezłomne przekonanie,
które rodzi się w sercu człowieka jeszcze w trakcie modlitwy, pod
wpływem światła Bożej łaski. Odpowiedź Boga może być zawarta w
spotkaniach z innymi ludźmi, w wydarzeniach, w konkretnych układach,
które niosą człowieka jak fala na bystrej rzece. Czasem na odpowiedź
trzeba czekać długo, a bywa, że samo milczenie Boga jest Jego
odpowiedzią.
Kochające dziecko doskonale rozumie pełne wymowy milczenia ojca czy
matki jako odpowiedź na prośbę, jaką do nich zanosi. Podobnie jest i z
Bogiem, On lubi odpowiadać milczeniem.
11 Marca 2007
III Niedziela
Wielkiego Postu
Z EWANGELII Łk 13
Oto już trzy lata, odkąd przychodzę i szukam owocu na tym drzewie
figowym, a nie znajduję. Wytnij je: po co jeszcze ziemię wyjaławia?

Bóg w człowieku umieścił wielkie zdolności czynienia dobra. Każdy z nas
jest jak drzewo w sadzie, zdolne wydać owoc. Drzewo jednak może żyć dla
siebie i nie musi troszczyć się o owoce. Jemu owoc nie jest potrzebny.
Drzewu wystarczy troska o zdrowe korzenie, o gruby pień, o piękną koronę
gałęzi, o szumiące liście i ewentualnie kwiaty. Dla drzewa owoce są
niepotrzebne, owoce są dla innych.
Egoista jest właśnie przykładem takiego nieurodzajnego drzewa. Żyje
wyłącznie dla siebie. Wyjaławia ziemię, żyje kosztem innych, nie dając w
zamian za to nic. I tej postawy Bóg nie
toleruje. Ta zamknięta postawa jest groźniejszą chorobą duszy niż
słabości przejawiające się w różnych grzechach i upadkach. Ona też
będzie najmocniej napiętnowana w dniu sądu. "Byłem głodny, a nie
daliście Mi jeść; (...) przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; (...) chory
i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie" /Mt 25, 42-43/. Ludzie
"nieużyteczni", tzn. nie żyjący dla innych, zostaną przez Boga
odrzuceni, wycięci jak nieurodzajna figa. Musimy walczyć ze swoim „ja”,
o odwrócenie uwagi od siebie i zwrócenie jej na otoczenie, o zajęcie się
nie sobą, lecz drugim człowiekiem.
Takiego nawrócenia potrzebuje wielu, bardzo
wielu.
19 Marca 2007
Uroczystość
Świętego Józefa
Z EWANGELII Łk 2
Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im
odpowiedział: Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że
powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?

Każdy z nas potrzebny jest Bogu jak Józef, aby Bóg mógł stać się
Emmanuelem: aby mógł w Jezusie zamieszkać wśród nas i "zbawić swój lud
od jego grzechów". Aby mógł zbawiać świat codziennie i czynić go swoim
Królestwem. Jakże często odmawiamy Mu współpracy - żeśmy za mali, za
słabi, a czasem z oportunizmu, konsumpcjonizmu, wstydu czy wręcz
strachu. "Zapomnieć snadniej. Przebacz, Panie: / za duży wiatr na moją
wełnę; / ach, odsuń swoją straszną pełnię; powstrzymaj flukty w oceanie;
/ toć widzisz: jestem słaby, chory, jeden z Sodomy i Gomory; / pełna
"problemów", niepokoju, / z zegarkiem wielka kupa gnoju. / Nie mogę.
Zrozum. Jestem mały / urzędnik w wielkim biurze świata, / a Ty byś
chciał, żebym ja latał / i wiarą mą przenosił skały. / Nie mogę.
Popatrz: to me dzieci, śliczna kanapa i dywanik, / i lampa z abażurem
świeci, / i gwiazdka malowana na nim, / gwiazdka normalna, świeci
ziemsko - / a Ty byś zaraz - betlejemską! / Posadę przecież mam w tej
firmie / kłamstwa, żelaza i papieru. / Kiedy ją stracę, kto mnie
przyjmie? / Kto mi da jeść? Serafin? Cherub?" (K.I.Gałczyński).
Jakie to ludzkie, nasze... Ale jest Ktoś
silniejszy od naszej ludzkiej słabości. Większy od Serafinów i
Cherubinów.
25 Marca 2007
V Niedziela
Wielkiego Postu
Z EWANGELII J 8
Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt,
Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej
chwili już nie grzesz.

Aby odwrócić uwagę od naszych świństw i grzechów, wytykamy błędy innych,
oskarżamy, napiętnujemy, domagamy się sprawiedliwości, jesteśmy
oburzeni… a Jezus “pisze nam nasze grzechy” i czeka na nasze nawrócenie.
Po co więc szukać najpierw błędów u innych, po co oskarżać i napiętnować
ich wady? Poczytaj to, co Jezus pisze, „pisze dla ciebie” … Nie bój się
za żaden grzech twojego bliźniego nie poniesiesz kary. Nie wytykaj, nie
oburzaj się, nie potępiaj. Zobacz sam siebie i swoje grzeszki.
Ale też trzeba widzieć i to, że kobieta, którą
do Niego przyprowadzono, nie wypierała się, nie usprawiedliwiała, nie
twierdziła, że jest bez grzechu i dlatego DOŚWIADCZYŁA MIŁOSIERDZIA!
Nie doświadczysz miłosierdzia Bożego, jeśli
będziesz stale twierdził, że nie masz grzechów, jeśli faryzejsko
będziesz twierdził, że jesteś sprawiedliwy.
“Nie potrzebują lekarza zdrowi, albo ci, którzy
się za zdrowych uważają, ale ci, którzy rozpoznali i uznali swoją
chorobę za rzeczywistą chorobę. Jeśli twierdzisz, że jesteś zdrowy, że
masz “tylko lekki katar” i że jesteś bez grzechu, to niepotrzebny ci ani
lekarz, ani Boże Miłosierdzie.
I dlatego też nigdy go nie doświadczysz, dopóki będziesz hipokrytą …
USPRAWIEDLIWIANIE
V Niedziela ks.
Zbigniew Sobolewski

Istnieją dwie formy samousprawiedliwienia. Jedna polega na zaciekłej
obronie ludzi, którzy popełnili zło. Kto za wszelką cenę chce obronić i
wytłumaczyć Judasza, szuka w tym usprawiedliwienia dla siebie.
Rozumowanie jest takie: jeśli można dać rozgrzeszenie Judaszowi z tak
wielkiego grzechu, to i ja z moimi, znacznie mniejszymi, na pewno je
otrzymam.
Usprawiedliwianie innych jest
jedną z form usprawiedliwiania siebie. Rzecz jasna, nikt się nie
przyzna, nawet przed sobą, że usprawiedliwianie ludzi złych - warunkami
życia, wpływami środowiska, wrodzonymi skłonnościami - stanowi próbę
usprawiedliwiania siebie. Dokładniejsza jednak obserwacja człowieka
łatwo rozgrzeszającego wszystkich, ujawnia, z reguły tkwiącą w nim,
podświadomą potrzebę samousprawiedliwienia.

Druga forma samousprawiedliwienia polega na wręcz
odwrotnym zachowaniu. To kamienowanie ludzi złych, bezwzględne
oskarżanie i domaganie się wielkiej kary dla tego, kto zło popełnił.
Takim ludziom się wydaje, że jeśli publicznie atakują błędy czy grzechy
innych, to sami są od nich wolni. Występując jako stróże porządku
moralnego uchylają podejrzenie, że sami ten porządek naruszają. Ci,
którzy głośno oskarżają winnych, najczęściej sami popełniają grzechy
innej kategorii. Ten, kto chce kamienować złodzieja, sam żyje w
cudzołóstwie, a kto chce kamienować cudzołożnika, sam jest donosicielem.
Broniąc głośno norm moralnych, stara się ukryć swoje świństwa.
Droga, którą ukazuje Chrystus, wiedzie środkiem. Ani
nie chce byśmy usprawiedliwiali grzeszników, bo to należy do Boga a nie
do nas, ani nie chce, byśmy ich potępiali. Tylko bezgrzeszny człowiek
mógłby wydać sprawiedliwy wyrok na grzesznika. "Kto z was jest bez
grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień" /J 8, 7/. Każda forma
samousprawiedliwienia jest niewłaściwa. W pierwszej człowiek stopniowo
utwierdza siebie w złu. Nie szuka środków, by pomóc drugiemu.
Usprawiedliwianie jego postępowania nie jest żadną pomocą, jest krzywdą.
Pomoc jest wówczas, gdy człowiek porzuca grzech, wchodzi na drogę dobra.
Trzeba mu podać rękę i wyciągnąć z bagna, w którym tonie, a nie
usprawiedliwiać jego fałszywego kroku, pogrążając się razem z nim w
grzęzawisku. W drugim wypadku człowiek niszcząc winnego, niszczy swoje
własne serce. Kamienie, które uderzają w drugiego człowieka, zawsze
ranią serce tego, kto je rzuca. Prawo uderzenia w człowieka ma Bóg.
Jezus przypomina oskarżycielom tę prawdę. Winni wpierw spojrzeć w swoje
własne serce. On, jedyny sprawiedliwy, który mógł ukarać cudzołożnicę,
nie potępia jej, lecz odsyła z upomnieniem pełnym miłości: "Idź, a od
tej chwili już nie grzesz!" /J 8, 11/Dostrzegł jej grzech, lecz podał
rękę, wydobył z grzęzawiska, wyrwał z rąk uzbrojonych w kamienie i
odesłał wolną. Warto w tej ewangelicznej scenie zwrócić uwagę jeszcze na
jedno.
Usprawiedliwienia u Boga nie uzyskuje się przez
tłumaczenie. Ludzie sądzą, że potrafią się przed Bogiem wytłumaczyć z
wielu grzechów - różnymi okolicznościami, sytuacją, skłonnościami itp.
To wielka pomyłka! Bóg usprawiedliwia jedynie tych, którzy mają odwagę
przyznać się do winy i prosić o przebaczenie. Naszego tłumaczenia Bóg na
nic nie potrzebuje. On wszystko zna doskonale. On potrzebuje uznania
winy, naszego żalu. Nie ma co wybierać się do Boga z tłumaczeniem.
Kobieta się nie tłumaczyła. Stała w poczuciu winy. Oskarżali ją inni.
Chrystus przyjął jej milczące wyznanie winy i przebaczył.
26 Marca 2007
Zwiastowanie
Pańskie
Z EWANGELII Łk 1
Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego osłoni Cię. Dlatego
też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym.

Tajemnicę Wcielenia Syna Bożego czci nasz Kościół osobnym świętem
dziewięć miesięcy przed Bożym Narodzeniem. Data to oczywiście umowna,
podobnie jak data Narodzin Zbawiciela. Lud chrześcijański nadał
celebrowaniu tej Tajemnicy charakter przede wszystkim maryjny. Reforma
posoborowa przywróciła tej uroczystości charakter chrystologiczny:
pierwszoplanową postacią w zwiastowanym i celebrowanym Misterium jest
Jezus Chrystus. Świętujemy moment, w którym Słowo w łonie Maryi ciałem
się stało.
Tekst Łukasza jest medytacją, która w
wydarzeniach związanych z przyjściem na świat Jezusa widzi spełnienie
nadziei Izraela. Maryja to wcielenie Jeruzalem i dziedziczka danych mu
obietnic, które wypełniają się, gdy pełna łaski i wiary deklaruje: "Oto
ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa." Dzięki
Niej Bóg stanie się w Jej Synu "Bogiem z nami". Ale owo "niech mi się
stanie" to dla Niej początek ofiary, którą będzie całe Jej życie w
połączeniu z ofiarą Jezusa: "Oto idę, abym spełniał wolę Twoją."
Opowiadanie o Zwiastowaniu pokazuje nam spotkanie Bożej woli z wolnością
człowieka. Przekazuje nam wolną odpowiedź Maryi na Boże zaproszenie.
Człowiek jest Bogu potrzebny, wolny człowiek, nie niewolnik.
1 Kwietnia 2007
Niedziela
Palmowa
Z EWANGELII Łk 22
Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa wg. św. Łukasza

W tę ostatnią niedzielę świętego Przygotowania Paschalnego słyszymy opis
Pasji Jezusa Chrystusa i łączymy się duchem i sercem całym z Jego męką i
śmiercią. Ten dramatyczny opis winien pozwolić nam usłyszeć i do serca
przyjąć orędzie Słowa Bożego dla nas, tutaj, dzisiaj. Przecież słuchamy
opisu Męki Pańskiej nie tylko po to, aby sobie uświadomić miłość Jezusa
do nas; słuchamy go przede wszystkim po to, aby usłyszeć wezwanie do
okazywania w naszym własnym życiu, na codzień, zbawczej miłości Tego,
który "podał grzbiet swój bijącym i nie zasłonił swej twarzy przed
zniewagami i opluciem".
Może przekreślamy Paschę Chrystusa przez
samolubstwo, znieczulicę, wrogość wobec innych?... W opisie męki Jezusa
znajdujemy samo serce orędzia chrześcijańskiego: Bóg umiłował i miłuje
wszystkich ludzi aż do wydania własnego Syna Jednorodzonego, który
"uniżył samego siebie, stawszy sie posłusznym aż do śmierci, i to
śmierci krzyżowej". Jak długo żywimy jakąkolwiek wrogość wobec tego czy
innego narodu, wobec innych ludzi, tak długo męka Syna Bożego przedłuża
się. Mesjasz wkracza dzisiaj do miasta świętego, które "nie poznało
czasu swego nawiedzenia". My wraz z Nim wkraczamy w święty, wielki
Tydzień Jego męki, śmierci i zmartwychwstania. Czy poznajemy czas, w
którym chce nas nawiedzić łaska i miłosierdzie Boga?
5 Kwietnia 2007
Triduum Paschalne
Wielki Czwartek
Z EWANGELII J 13
Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam
nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem
przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem.

Jezus, Baranek paschalny, z paschalnego obrzędu łamania chleba i udziału
w kielichu czyni "pamiątkę" swej ofiary, dopełnienie wyzwolenia
paschalnego. W Eucharystii stajemy pod Jego krzyżem: "Ilekroć bowiem
spożywacie ten chleb albo pijecie kielich, śmierć Pańską głosicie, aż
przyjdzie". Oddaje się nam poprzez swoje Ciało (chleb i wino) czyniąc z
nas swoje Ciało - Kościół, którego regułą musi być służba, miłość,
wspólnota: "Jeżeli ja umyłem wam nogi..."Umycie cudzych nóg w Izraelu
oznaczało, że ta posługa niewolnicza oznaczała szczególną cześć i
miłość, kiedy wykonywał ją człowiek wolny, stając się przez to jakby
niewolnikiem drugiego. Symboliczna czynność umycia nóg ukazuje znaczenie
całego dzieła zbawczego, którego motywem jest przecież miłość. Miłość
jest także zamierzonym efektem tego gestu. Umywając uczniom nogi
przyjmuje ich Jezus do wspólnoty rodzinnej, do wspólnoty stołu, do
komunii najintymniejszej, do udziału w życiu Boga: "Jeśli cię nie umyję,
nie będziesz miał udziału ze mną!"
Dziś świętujemy dzień ustanowienia Eucharystii
i dziękujemy Jezusowi za jej dar.
5 Kwietnia 2007
Triduum Paschalne
Wielki Piątek
Z EWANGELII J 18
Męka Pana naszego Jezusa Chrystusa wg. św. Jana

Do końca nas umiłował. 'Do końca', to znaczy do ostatniego tchnienia.
'Do końca', to znaczy przyjmując wszystkie konsekwencje ludzkiego
grzechu, biorąc je na siebie. Dokładnie tak, jak powiedział Prorok
Izajasz: „On się obarczył naszym cierpieniem”.
Ostateczna wymowa Wielkiego Piątku jest taka:
człowieku, który sądzisz Boga, który każesz Mu się usprawiedliwić przed
twoim trybunałem, pomyśl sobie, czy to nie ty jesteś odpowiedzialny za
śmierć Tego Skazańca, czy sąd nad Bogiem nie jest ostatecznie sądem nad
tobą samym? Czy ten sąd i wyrok - krzyż a potem zmartwychwstanie - nie
pozostanie dla ciebie jedyną drogą zbawienia? (...) Wydarzenie Golgoty
jest faktem historycznym. Jednakże fakt ten nie jest ograniczony w
czasie i miejscu. (...) Ogarnia wszystkie miejsca i czasy, ogarnia
wszystkich ludzi." (Jan Paweł II). Niech i nas ogarnie, każdą i każdego
z nas. I ja bowiem jestem odpowiedzialny za śmierć tego Skazańca. Zwalam
winę na Żydów, aby przynieść ulgę cierpiącemu Jezusowi, a przecież przez
to Jego mękę przedłużam. Ale ufam, że wyrok Boży nade mną z wysokości
krzyża będzie wyrokiem miłosierdzia, łaski, zbawienia...
"Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski,
abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę w stosownej chwili."
Wszyscy potrzebujemy miłosierdzia - dla wszystkich stoi ono dziś
otworem.
5 Kwietnia 2007
Triduum Paschalne
Wielka Sobota
Wigilia Paschalna
Z EWANGELII Łk 24
Przypomnijcie sobie, jak wam mówił, będąc jeszcze w Galilei: Syn
Człowieczy musi być wydany w ręce grzeszników i ukrzyżowany, lecz
trzeciego dnia zmartwychwstanie.

Czytania biblijne świętej nocy Zmartwychwstania umożliwiają nam
intensywną medytację nad etapami historii zbawienia, które podprowadziły
nas aż pod pusty grób. Przywołując wielkie etapy owej zbawczej historii
Kościół wzywa nas do włączenia się w tę wielką wędrówkę, która umożliwia
nam autentyczne spotkanie z Panem. Tym życiem nowym obdarza nas
Ukrzyżowany i Zmartwychwstały Pan.
Ta noc przestaje być nocą śmierci - w niej
rozbłyska już światło życia. Żyjący opuszcza krainę umarłych. Światłość
w ciemnościach świeci. Oblubieniec wraca do Oblubienicy. I karmi ją
sakramentami swojej miłości. W Domu Weselnym, w Jego Kościele, jest
źródło: bez wody nie ma życia. W Domu Weselnym stoi także stół: bez
Chleba ustaniemy w drodze. Całą moc śmierci i zmartwychwstania
przyswajamy sobie w paschalnej Eucharystii, sakramencie bratniej radości
i solidarności. Spotkanie z Panem Zmartwychwstałym w Eucharystii tej
wielkiej nocy jest przedsmakiem owej komunii wieczystej z Nim, kiedy
wyjdzie On nam na spotkanie już nie pod osłoną sakramentalnych znaków,
lecz w pełnym blasku spełnionego zbawienia. Ale już dzisiaj nasze serca
włączają się w anielski śpiew niebiańskiej radości: "Alleluja!"
|
|
|
|
|